 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kola
Dołączył: 06 Cze 2009 Posty: 166
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 0:04 Temat postu: |
|
|
Nektarynko,
Zwróć uwagę również na to, że wywoływanie awantur też jest rodzajem przemocy. Podobno. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nektarynka
Dołączył: 16 Lip 2009 Posty: 120
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 0:14 Temat postu: |
|
|
Wolałam,że by nie był spokojny,bo to nie było prawdziwe,to było chwilowe.Te MIESIĄCE MIODOWE powodowały u mnie poczucie winy.Kiedy postanawiałam,że mam dosyć żyć w takim związku ,on był miły ,a ja czułam sie winna ,bo przecież on taki dobry,kochajacy.Żyłam w ciągłym stresie,bo nie wiedziałam co mnie spotka,ciągła huśtawka... _________________ ...:::Kiedy coś uparcie gaśnie- zaufaj iskierce nadziei:::... |
|
Powrót do góry |
|
 |
dynamika Wolontariusz NL

Dołączył: 16 Lip 2006 Posty: 741
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 7:21 Temat postu: |
|
|
kola napisał: | Nektarynko,
Zwróć uwagę również na to, że wywoływanie awantur też jest rodzajem przemocy. Podobno. |
Kola, poducz sie troche o tym jak przebiega cykl przemocy, to pozwoli Ci zrozumiec co ma na mysli nektarynka jak mowi o wywolywaniu awantury. Zreszta pomoze Ci to pewnie zorientowac lepiej w tym co sam przeszedles.
Tego typu dylematy zostaly juz dawno rzostrzygniete, wystarczy zaaplikowac wiedze ktora juz istnieje.
pozdrawiam,
P. _________________ "Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr. |
|
Powrót do góry |
|
 |
kola
Dołączył: 06 Cze 2009 Posty: 166
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 18:42 Temat postu: |
|
|
poduczę się...
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 19:01 Temat postu: |
|
|
kola napisał: | Nektarynko,
Zwróć uwagę również na to, że wywoływanie awantur też jest rodzajem przemocy. Podobno. |
Mój mąż twierdzi że to ja stosuję przemoc. Bo płaczę, a on nie chce żebym płakała. Bo czasem tez jestem zdenerwowana, a on nie lubi tego. Bo czasem mu odpyskuję, albo powiem swoje zdanie, albo nie zrobię tego co on chce.
Czuję się winna, że tak robię, że czasem kłócimy się przeze mnie, bo to ja nie chcę zrobić tak by on był zadowolony. To też jest moja wina że wtedy wybucha awantura? |
|
Powrót do góry |
|
 |
kola
Dołączył: 06 Cze 2009 Posty: 166
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 19:57 Temat postu: |
|
|
Neli,
Nie wiem. To wszystko według mnie nie jest takie jednoznaczne. Poza bielą i czernią ja dostrzegam jeszcze różne odcienie szarości. Nie wiem, ale ja zawsze staram się patrzeć na wszystko z różnych stron. Nie znam Twojej historii, na podstawie tego, co przeczytałem, mam pewien obraz.
Myślę, że najczęściej dwie strony są odpowiedzialne za związek. I te obydwie strony powinny szukać rozwiązania. Jesli któras ze stron tego nie chce, to inna sprawa.
Ja jestem przeciwnikiem osądzania kogokolwiek na forum; decydowania, kto jest ofiarą a kto sprawcą. Zwykle bowiem mamy możliwość poznania tylko jednej wersji wydarzeń. Może się ze mną nie zgodzisz, ale to moja opinia, tak to widzę. Może wynika to z moich i tylko moich doświadczeń. Bo na pewno przez ich pryzmat patrze na wszystko, co tu czytam. Jeśli więc wydawać się mogę niesprawiedliwy, wybacz.
Czy miałem takie momenty, że uruchamiały się we mnie jakieś mechanizmy obronne? Pewnie tak. Najwyraźniej to dostrzegam odnośnie sytuacji, kiedy żona miała wyjść na tzw. "imprezę służbową". Nawet dzieci bały sie już tych wyjść (choć dziś mówią, że nigdy tak nie było); tak one, jak i ja, nie wierzyliśmy żonie, że wróci o 23 i trzeźwa, co zwykle wielokrotnie deklarowała. Kończyło sie jak się kończyło: upadkiem tej kobiety za każdym razem. No i, przed takim wyjściem, po kilku imprezach i braku wiary w deklaracje żony, napięcie rosło. Wtedy żona miała już wszystkie karty w ręku: mogła sie napić, bo mąż niedobry. I wracała o 5 rano kompletnie pijana. Ktoś może powiedziec, że odreagowywała napięcie między nami, stany depresyjne związane z naszymi relacjami. Ktoś inny - że chciała mi pokazać, że sie nie ugnie (tylko ja do niczego jej nie zmuszałem) przed "katem i tyranem". Itd. Tyle tylko, że to (je powrotu nad ranem pod wpływem alkoholu) doprowadzało do jeszcze większego braku zaufania, degeneracji naszych relacji. Bo każdy jej powrót związany był z awanturą, wyzwiskami (żony), opluwaniem, itd. itp. Gdy teraz o tym myślę, zastanawiam się, kto był sprawcą a kto ofiarą. Mam takie dylematy. Bo nadal nie wiem, co ona wtedy czuła i jakie były rzeczywiste motywy jej zachowań. Alkoholizm? Moje napięcie, gdy wiedziałem, co będzie dalej? Czy to był mechanizm obronny z mojej strony? Naprawdę nie wiem. Przynajmnie - nie do końca. Zawsze wierzyłem, że to, co robiłem było dobre. Że działałem w dobrej wierze. ale czy napewno? Czym było to, że próbowałem zapobiec jej piciu i powrotem nad ranem, różnymi środkami? Nie wiem.
Dziś żona mówi, że byłem przemocowcem, bo ograniczałem jej wolność, kontakty z przyjaciółkami. To, że były to alkoholiczki, nie jest dla niej ważne. Tyle, że ja to widziałem zupełnie inaczej. |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 20:30 Temat postu: |
|
|
kola, a ja chyba dopiero uczę sie rozróżniać te dwa kolory biały i czarny. Ale i tak często nie wiem co jest co i jak to nazwać i jak postępować. Może masz rację, ja nie wiem tego, nie umiem tego sobie przetłumaczyć. Narazie uczę się że nie jestem odpowiedzialna za jego zachowanie, działania i czyny. Powtarzam to sobie, patrzę jak działa w różnych sytuacjach i często przegrywam, ale coraz rzadziej już czuję sie za wszystko winna i odpowiedzialna. Wiem że zwiazek to dwie osoby, które na siebie wpływają i których emocje jakoś na siebie chyba działają. Ale nie wiem co zrobiłam takiego, że on ma prawo mnie bić. Nie mogę być odpowiedzialna za wszystko, za pogodę za oknem, za brak miejsca do zaparkowania itp. Mogę być odpowiedzialna za to by mój zły dzień nie popsuł mu humoru. I za to żeby jego zły dzien nie stał sie dla mnie złym dniem (tego się uczę też, ale trudno idzie bo wtedy zaczynam czuć lęk i napięcie). Ale nie odpowiadam za to że jak ktoś go wkurzy, to ja obrywam. Bo ja nie pociągam za sznurki jego rąk, tylko on sam.
Nie przeczę że w tym co się dzieje jest dużo mojej winy. Ale narazie uczę się że nie jestem winna tego że mnie bił. Rozmawiało z nami dwóch psychologów i jego określili jako sprawcę. Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Wolałabym być sprawcą, bo sprawca jest silny, ma kontrolę, wolę i władzę. A ja nie mam nic, jestem nikim, nie praw ani woli, jestem tylko bezmyślnym stworzeniem czekającym na humory swojego pana i władcy. Może za jakiś czas uda mi się znaleźć te przyczyny u mnie, które spowodowały że tak sie stało miedzy nami. Ale narazie nie mogę pozwolić sobie na wątpliwości, bo tylko się z nimi miotam i czuje się przez nie niepewnie i szukam znowu winy w sobie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
kola
Dołączył: 06 Cze 2009 Posty: 166
|
Wysłany: Pią Sie 07, 2009 20:33 Temat postu: |
|
|
Ja winy w sobie szukałem przez kilka lat. Punktem zwrotnym było coś, co usłyszałem od alkoholiczki: nie przez ciebie zaczęła pić, i nie dla ciebie przestanie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Pon Sie 10, 2009 18:23 Temat postu: |
|
|
Chciałabym tylko się dziś pochwalić... mój mąż zdecydował się na terapię dla sprawców. Dziś miał pierwsze spotkanie po tym, po którym stwierdził że nie musi i nie potrzebuje terapii. 2 miesiace migał się się, zwodził, wymyślał różne powody, ale w końcu poszedł. Powiedział że było strasznie, ale że pójdzie na następne spotkanie  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Fifiola Moderator - Współpracownik NL psycholog

Dołączył: 04 Lut 2008 Posty: 767 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pon Sie 10, 2009 18:31 Temat postu: |
|
|
Super!
Trzymamy kciuki, żeby wytrwał  |
|
Powrót do góry |
|
 |
nektarynka
Dołączył: 16 Lip 2009 Posty: 120
|
Wysłany: Pon Sie 10, 2009 20:14 Temat postu: |
|
|
neli,bardzo się cieszę pozdrawiam. _________________ ...:::Kiedy coś uparcie gaśnie- zaufaj iskierce nadziei:::... |
|
Powrót do góry |
|
 |
maras Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 28 Maj 2006 Posty: 3871 Skąd: Gdynia/Warszawa
|
Wysłany: Pon Sie 10, 2009 23:42 Temat postu: |
|
|
bardzo pozytywna informacja
pozdrawiam
Tomasz _________________ -----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R |
|
Powrót do góry |
|
 |
kulerzynka Wolontariusz NL

Dołączył: 21 Lip 2008 Posty: 1553 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto Sie 11, 2009 9:44 Temat postu: |
|
|
neli, super! trzymam mocno za was kciuki! :* _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 11:04 Temat postu: |
|
|
Neli - bardzo się cieszę, że twój mąż zdecydował się na terapię. Trzymam kciuki. Pisz proszę jak wam idzie!  |
|
Powrót do góry |
|
 |
neli
Dołączył: 27 Cze 2009 Posty: 47
|
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 14:41 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miłe słowa
Narazie jest ok. Po spotkaniu mój mąż jest jakiś spokojniejszy, bardziej skupiony i chyba myśli trochę o tym o czym mówili na spotkaniu. Mi tez zaczął opowiadać o czym rozmawiali, sam z własnej woli.
Ja sie zdobyłam na odwagę i powiedziałam mu, że się go boję... Że nigdy nie wiem czego sie spodziewać, bo ta sama sytuacja, to same słowo może albo wywołać u niego uśmiech, albo furię. I ja nie wiem co będzie za chwilę, że czasem staje się nieobliczalny. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|