 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 9:30 Temat postu: stanęłam w rozkroku |
|
|
moja historia jest tak podobna do tylu tu już opisanych a jednak inna...
Mam 31 lat, od kilku lat jesteś my małżeństwem, mamy 6letniego syna. U nas wszystko kręci się wokół alkoholu; mąż pije odkąd pamiętam - pił kiedy go poznałam, ale wtedy wydawało mi się, że "wszyscy piją". Ani nie widziałam nic w tym złego, ani nawet nie chciałam widzieć. Mąż pije codziennie - najpierw były 4 piwa teraz jest ich 14, albo litr wódki... Był czas, że kłociliśmy się o to na okrągło - kontrolowałam czas picia, nie spałam dopóki nie położył się spać, wylewałam alkohol, albo "pomagałam mu wypić to szybciej skończy"... niestety teraz już wiem, że cokolwiek robiłam pogrążałam go w tym bagnie coraz bardziej. Od awantur przeszliśmy do przepychanek, potem mnie uderzył w twarz, rok temu uderzył mnie tak mocno że w uchu pękła mi błona bębenkowa - nie zrobiłam obdukcji bo obiecał że już nigdy tego nie zrobi; laryngologowi powiedziałam że wpadłam na drzwi.... Od tamtej pory mąż rzeczywiście mnie nie bije za to demonstruje siłę na drzwiach, ścianach, krzesłach, lampach itd... robi to o różnych porach lżąc mnie przy tym od k***, su*, idiotek itd itp... nie pozwala mi spać: albo mnie budzi ok. 3ciej i musztruje (ty głupia K***, jesteś beznadziejna nic nie robisz nawet kanapki nie potrafisz zrobić itd). Problem w tym, że ja pracuję na 3 zmiany a w domu wiecznie mam awanturę o to że on chodzi głodny (robienie sobie kanapek, umycie szklanki uwłacza jego godności - to jego słowa); a więc on pije bo głodny bo nie zrobiłam mu kanapki wychodząc o 6tej rano z domu a wiem że przed jedenastą się nie zwlecze... Jak idę do pracy to z dzieckiem jest teściowa albo młody jest w przedszkolu zaprowadzony przez nią... nie pomaga mi wogóle, pracować mu się nie chce a co zarobi to przepije (ma wolny zawód)... właściwie to można dołączyć do tego większość historii forumowiczek i będzie wtedy jasny obraz....
rozmawiałam z jego matką wielokrotnie - powiedziała że mam przestać go prowokować (a on się awanturuje czy się odezwę czy się nie odezwę a spojrzę, powód zawsze się jakiś znajdzie) a wogóle to ona nie ma na niego wpływu i to ja jestem jego żoną to ja mam to załatwić;
rozmawiałam z jego siostrą - ja się go boję ja mu nic nie powiem zreszta i tak mnie nie posłucha;
rozmawiałam z jego najlepszym przyjacielem - sam mi powiedział że już nie pamięta kiedy z nim "normalnym" ostatnio rozmawiał i że zauważył że ostatnio zrobił się agresywny po alkoholu i czy ja to widzę; opowiedziałam mu w skrócie historię i poprosiłam o pomoc, jakąś rozmowę cokolwiek.... "e no wiesz ja bym z nim porozmawiał ale jak ja sie mogę wtrącać?" - no fakt nie waidomo co zrobi, albo otrzeźwieje albo mi wleje....
ostatnio coraz częściej pojawiało się hasło że mam wypi*****ac z domu bo dom jest jego; fakt jest, władowałam kupę kasy w remont czegoś z czego w tej chwili można mnie spokojnie wyrzucić; zresztą jest na moim wyłącznym utrzymaniu, przez lata małżeństwa zapłacił może ze 4 rachunki za dom....
w tym piekle sypiam po 2-4 godziny bo więcej się nie da; jestem wypalona psychicznie, w środku pusta; zaczęłam szukać dla siebie mieszkania i niani po tym jak poraz kolejny zadzwonił zafiraniony do mnie do pracy powiedział żebym nie wracała i najlepiej żebym natychmiast zniknęła z jego życia....
ostatnio jak wróciłam z nocnego dyżuru drzwi były ta zamknięte że nie mogłam wejśc, poszłam spać do teściowej; przeprowadziła ze mną "poważną" rozmowę, że jest dziecko i że musimy się doagadać i że ona kompletnie nie rozumie o co nam chodzi... zaczęłam tłumaczyć że o jego pice, o to że chcę mieć święty spokój, że boję się zasnąć, że dziecko wczoraj dostało histerii że nie zostanie samo z tatusiem...
a potem on rozmawiał ze mną po 12tym piwie.... bo to nie ma znaczenia czy jest trzeźwy czy nie (wg niego) wymógł na mnie obietnicę że zostanę... że dam mu szansę bo on przestanie pić i będzie kolorowo.. płakałam z rozpaczy a on się pytał czy go kocham, bo on mnie kocha jeśli ja go kocham...
czuję się tak jakbym wychodząc z więzienia po odsiadce za niewinnośc dowiedziała się że zaszła pomyłka i do wyjaśnienia muszę wracać do celi.
a przy okazji trzweźwość wygląda tak że w pierwszy dzień trzeźwości wypił 4 piwa, wczoraj już koło 10ciu a zasnąć mi pozwolił już od 2.30... bo mu seksu się chce a ja się oganiam a on nie rozumie że przytulanie wora śmierdzącego wódą wcale mnie nie podnieca... i mamy kolejną awanturę bo ja jestem zimną nieczułą suką i on dlatego pije...
dziś dzwonię do ośrodka dla uzależnionych potrzebuję pomocy zanim zwariuję, nie dla niego... dla siebie i dla dziecka...
i przepraszam że tak długo ale potrzebowałam to z siebie wreszcie wyrzucić... |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 12:56 Temat postu: Re: stanęłam w rozkroku |
|
|
osoby uzależnione widzą rzeczywistość przez pryzmat swojej optyki widzenia, manipulują i oszukują, siebie samych również...
nikt za nich nie załatwi ich problemów, dopóki sami z jakiegoś dla nich ważnego powodu nie zechcą tego zmienić
to co możesz dobrego zrobić, to utrudnić funkcjonowanie tego mechanizmu, na podstawie którego to funkcjonuje jak funkcjonuje, sprawić żeby to się nie opłacało,
a z drugiej strony dostrzegać i wspierać postawy pożądane, nawet te najdrobniejsze
konsekwencja jest tu bardzo ważna _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 13:11 Temat postu: |
|
|
tak, zrozumiałam to ostatnio... jestem właśnie po rozmowie telefonicznej z terapeutą, mamy się spotkać w czwartek...
ja tylko mu powiedziałam tyle, że potrzebuję pomocy dla siebie bo mężowi to już nic nie pomoże chyba że sam zechce...
zresztą wczoraj znowu się dopytywał czy jak nie będzie pić przez tydzień to się będę przytulać... heh kazał mi się zakl\ładać o to że wytrzyma tydzień lub dwa... jak powiedziałam że przez trzeźwość rozumiem całe życie a nie tydzień trzasnął drzwiami....
ciężko jest mi cokolwiek pozytywnego się w nim teraz dopatrzeć.. ciężko jest mi go dopingować, jestem pusta, wypalona brak mi dla niego pozytywnych uczuć, brak mi chęci żeby mu pomóc... po latach upokorzeń nie przechodzi mi już przez gardło nic pozytywnego; za każdym razem gdy "jest dobrze" oczekuję na cios, na jakąś zjadiwośc z jego strony... jak bity pies co wciąż idzie do swego pana żeby go pogłaskał, a jednak cały czas pozostaje czujny w oczekiwaniu na kopniaki i razy...
nie wiem jak ja mam to ratować skoro wszystko wrzeszczy we mnie: uciekaj gdzie pieprz rośnie! jak najdalej od niego.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 13:36 Temat postu: |
|
|
Isauro - jeśli z nim będziesz dalej, wpakujesz w jego dom jeszcze więcej. A jaka jest perspektywa? W końcu, jesli nic z sobą nie zrobi, i tak się wyprowadzisz - tylko będziesz starsza, bardziej zniszczona psychicznie, jeśli dostaniesz kredyt, to na mniej lat. Ja zrobiłabym test i wyprowadziała się.
Moim zdaniem - jeśli mu na Tobie zależy - zrobi coś ze swoim życiem, gdy się wyprowadzisz z dzieckiem. Jeśli nic nie zrobi, będziesz miała pewność, że zrobiłaś dobrze.
Jest szansa, że może uda Ci się udowodnić nakłady na jego mieszkanie w trakcie podziału majątku.
Gdy odchodziłam od męża, zadałam sobie pytanie, czy lubiłabym człowieka, który tak się wobec mnie zachowuje. Stwierdziłam, że nie.
Mój mąż złamał mi nos (na trzeźwo, bo nie pił), zadałam sobie pytanie, czy gdyby ktoś obcy tak mnie uderzył, chciałabym z nim przyjaźnić.
Odpowiedź była oczywiście negatywna.
Był kiedyś taki film "Sypiając z wrogiem". Na mnie zrobił piorunujące wrażenie.
Nie słuchałabym teściowej - będzie broniła syna, Ty jesteś dla niego podporą - co ma powiedzieć? Żebyś odeszła? Wie, że syn runie dół. Porozmawiaj ze swoja rodziną. Im zależy na Tobie.
Czasem mam wyrzuty sumienia, że odchodząc od męża kierowałam się egoizmem - że mnie potrzebował, a ja go odtrąciłąm. Ale wtedy mówię sobie, że ratowałam siebie i dziecko. Co by się ze mną stało za kilka lat?
Dobrze, zę idziesz do psychoterapeuty. Mnie bardzo to pomogło. Przede wszystkim poukładałam sobie wszystko w głowie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:04 Temat postu: |
|
|
MMS, szczerze mowiac kicham na pieniadze ktore wpakowalam w mieszkanie w niego jako moja permanentna inwestycje.... chcialabym swietego spokoju i zeby nie zabral mi dziecka i nie rozbil ze mnie wariatki...
to co w tym wszystkim chyba najbardziej mnie trzyma to to ze jak pije to jest nieprzewidywalny iraz mowi ze mi dziecko zostawi a raz ze mi je odbierze i bedzie wychowywal ze swoja mama bo ja dziecku robie krzywde pracujac na 3 zmiany... pracy nie zmienie bo nikt mi tyle nie zaplaci (jestem absolutnie niezalezna finansowo)... a jestem z nim ze strachu bo boje sie co jako adwokat moze wymyslec.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:10 Temat postu: |
|
|
Isauro - jakim cudem miałby Ci zabrać dziecko???
Mój mąż się kiedyś też tak odgrażał. Przypomniało mi się właśnie.
Nie wiem, jaką złą matka byś musiała być, by sąd zabrał Ci dziecko. Nie ma takiej linii orzeczniczej. Oprócz do psychoterapeuty przejdź się do dobrego, doświadczonego adwokata (nie radcy prawnego, bo nie mają doświadczenia). Zacznij od konsultacji - niech oceni Twoje szanse i zagrożenia.
Masz czas - rozważ wszystko za i przeciw - ale tego o czym piszesz, moim zdaniem nie musisz się bać. |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:13 Temat postu: |
|
|
szczerze mowiac jak juz ma dojsc co do czego wolalabym jednak zrobic to w bialych rekawiczkach... przemocy mu nie udowodnie, co do alkoholu swiadkow brak (rodzina jest naszymi sasiadami wiec nikt nie zezna po mojej stronie); nie wiem czy adwokaci sa sklonni wystepowac przeciw drugiemu jesli chodzi o rozwody... i wogole to boje sie ze sad bedzie stronniczy.... wokol mnie pajeczyna rodzinna a do tego alkoholowe bagno.... |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:18 Temat postu: |
|
|
Rozumiem, ze mąż jest adwokatem?
Może udałoby się znaleźć kogoś dobrego w in. miejscowości?
Może udałoby Ci się kogoś polecić?
Zbieraj dowody. Nagrywaj. Rób zdjęcia. Zabierz dziecko do psychologa. |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:21 Temat postu: |
|
|
zaczelam robic nagrania dyktafonem tego idotycznego pijackiego belkotu... chwilowo mam dwa... ledwo co slychac.... a jakie jeszcze dowody moge zebrac? |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:22 Temat postu: |
|
|
Mój mąż jest prawnikiem. Ma silniejszy charakter niż ja. Cieszę się dobrą opinią jako prawnik, wygrywam co do zasady sprawy, mam świetnego adwokata od rozwodów w swojej kancelarii od rozwodów - ale sama prowadzę swoją sprawę na zasadzie, że dla świętego spokoju odpuszczam. Zgodziłam się na krzywdzący podział majątku, niskie alimenty. Za miesiąc mam rozprawę - twarde dowody trzymam jako ostateczność na wypadek walki o dziecko. Wystąpiłam o rozwód bez orzekania o winie. Mam nadzieję, że do walki o dziecko nie dojdzie. Rozumiem Cię. Trzymam kciuki. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:28 Temat postu: |
|
|
Wiesz co ja zrobiłam? Miałam złamany nos, zdjęcie rtg - ale nic więcej. Doprowadziłam do publicznej rozmowy na ten temat, podczas której pod wpływem emocji się przyznał - mam świadków teraz. Zrób to samo z uchem. Jak powiedziałam o rozwodzie, nagle okazało się, ze wiele ludzi chce mi pomóc i zeznawać, bo już wcześniej dostrzegało, że źle mnie traktował. Mój mąż miał problem z trzymaniem emocji na wodzy, wyładowywał się na mnie. Krzyczał, krytykował. Przemoc fizyczna zdarzała się rzadko - ustała raczej po tym nosie. Ale uwierz, że brak szacunku i to często publiczny oraz poniżanie od osoby, która miała kochać jest chyba bardziej bolesny.
Może uda Ci się zmienić Twojego męża. Dla mnie rozwód to jednak porażka. Trzymam kciuki, by mąż się opamiętał. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:34 Temat postu: |
|
|
I jeszcze jedno - jeśli Twój mąż jest prawnikiem ( tak zrozumiałam) nie będzie chciał, byś opowiadała o jego problemach z alkoholem przed sądem. Jest ogromna szansa, że zgodzi się na wszystko co zaproponujesz.
Może wcześniej spróbuj terpai dla Was trojga. Będziesz miała czyste sumienie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 14:40 Temat postu: |
|
|
na to licze ze nie bedzie chcial zeby to wyplynelo bo to raczej ylby jego zawodowy koniec.. na razie ide sama - moze mi sie rozjasni czy ja to jeszcze chce ratowac czy polozyc na tym lage....
thx:* |
|
Powrót do góry |
|
 |
maras Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 28 Maj 2006 Posty: 3871 Skąd: Gdynia/Warszawa
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 22:24 Temat postu: |
|
|
Witaj Isauro
Dobrze że będziesz rozmawiała w czwartek z terapeutą.
To co robi twój mąż jest przemocą a przemoc jest przestępstwem. Piszesz że nie ma swiadków a raczej jest to rodzina która nie chce zeznawać czy nie chce widzeć twojej krzywdy ?
Możesz złożyć wniosek o przymusowe leczenie odwykowe męża do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych tutaj świadkowie nie będą aż tak ważni. mąż zostanie przebadany i jego uzależnienie zostanie stwierdzone.
Ponadto możesz porozmawiać z dzielnicowym odnośnie całej sytuacji dotyczącej przemocy a także nadużywania alkoholu. Rodzina może zostać objęta procedurą niebieskiej karty i tutaj także świadkowie którzy nie chcą widzieć nie będą tak istotni.
Bez względu na powyższe jeśli maż będzie się awanturował, stosował przemoc wobec Ciebie bądz Dziecka masz możliwość wezwania policji ( telefon alarmowy 112 ; 997).
To nie jest wstyd zadzwonić, ponadto to że jest adwkatem jeszcze nic nie oznacza. Znam wielu adwokatów co są adwokatami wyłącznie z nazwy.
póki co na tyle. Dobrze że tutaj napisałaś.
w razie potrzeby jestem dostępny także na pw tego forum
pozdrawiam _________________ -----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Pon Sie 31, 2009 23:14 Temat postu: |
|
|
maras dzekuje za odpowiedz.... to takie proste jak piszesz, ale to jest gosc bardzo inteligentny ktory jak wezwe policje zrobi ze mnie idiotke i wariatke... potrafi kazdemu przegadac... kpi ze mnie przy znajomych w zywe oczy a oni sie z tego smieja... rodzina i jego przyjacele nie chca widziec problemu bo to w przekonaniu polaczkow : "sprawa rodzinna"...
dzielnicowy go dobrze zna i lubi, nie pomoze... szczesliwie rozmawialam ostatnio ze znajomym prawnikiem powiedzal tylko: wyplaczemy cie z tej pajeczyny... i jemu bardziej wierze i adwokatowi "wyzszemu" w hierachii niz policji ktora przyjedzie z interwencja... _________________ nie tylko cierpienie jest na świecie, ale jak można uwierzyć w szczęście patrząc w te smutne oczy...
Mężczyzna, który czuje się autentycznie silny nie musi deptać godności kobiet |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|