 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pią Wrz 04, 2009 9:22 Temat postu: |
|
|
I jeszcze dodam
Dla mnie bardzo ważna była wizyta i psychologa, który poukładał mi wszystko. Dla decyzji o rozwodzie zasadnicze znaczenie miało opowiedzenie komuś wszystkiego, bo ja w końcu opowiedziałam swoje życie jako jedną historię, dotąd unikałam podsumowań. Spojrzenie na moje małżeństwo jak na film było przerażające. Nieważne było, że komuś to powiedziałam, ale że sobie to powiedziałam. Zadałam tez sobie zasadnicze pytanie: co bym powiedziała mojej córce, gdyby tkwiła w takim związku jak mój. Sparaliżowała mnie myśl, że mogłaby mieć takie małżeństwo jak moje. Wiedziałam, że stanęłabym na głowie, by ją z takiego małżeństwa wydostać. Dlatego uznałam, że mam prawo walczyć o siebie.
Istotne też było wsparcie mojego przyjaciela, który znał taką relację ze swojej rodziny i mojej koleżanki, która pochodzi z rodziny, w której stosowano przemoc. Gdy podjęłam decyzję, wsparli mnie. Dali mi siłę, by wytrwać w decyzji. Mąż sam powiedział, że wie, że ktos za mną stoi, bo gdybym nie miała nikogo za sobą, poddałabym się, płakałabym i przepraszała. Potem za mną byli też moi rodzice, rodzina. Bez nich prawdopodobnie bym się poddała. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nika1
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 26
|
Wysłany: Pią Wrz 04, 2009 17:33 Temat postu: |
|
|
Kiedy przeczytalam-"Ale ja poczulam juz smak normalnosci" to az dostalam gesiej skorki. W tym zdaniu zawiera sie wszystko.
Ja tez jestem wierzaca i to mnie miedzy innymi powstrzymuje. Ostatnio czytalam artykul z ktorego wynikalo ze spowiednicy potrafia odpuscic najciezsze grzechy, nawet grzech zabojstwa, jesli tylko mordrca okazuje skruche. Ale rozwodnicy nie maja szans. Z jednej strony Kosciol potepia zycie bez slubu, patrzy krzywo na pary ktore mieszkaja razem na probe, czyli w pewnym sensie popiera niezbyt odpowiedzialne decyzje. A pozniej, kiedy mlodzi niedoswiadczeni ludzie dodchodza do wniosku, ze ich malzenstwo bylo pomylka i ze nie mieli szansy sie o tym wczesniej przekonac wlasnie dlatego bo nie chcieli mieszkac razem bez slubu, okazuje sie ze Kosciol nie pozostawia im wyboru. Trudne to wszystko.
To cudowne ze dostalas wsparcie ksiedza.
Ja ostatni raz probowalam sobie podciac zyly kiedy jeszcze bylam dzieckiem. Po jednej z awantur w moim rodzinnym domu. Ale to nie byla proba odejscia, raczej wolanie o pomoc. Teraz...codziennie zastanawiam sie czy tego nie zrobic. Jadac samochodem do pracy ogladam swoje zyly i zastanawiam sie jak to dobrze zrobic, nie wiem tez czy znajde sily. Powstrzymuje mnie mysl o tym co przezywalaby moja mama ( jestem jedynaczka). Czasami mam wrazenie ze to nawet nie chodzi o sama smierc ale o takie...samookalecznie. O zadanie sobie bolu. bo moze nienawidze samej siebie? Za to ze ciagle sie miotam i ciagle nie wiem co zrobic.
Nie wiem czy zwiazek jest do odratowania. Nie tylko przemoc, ale tez rozne charaktery, zainteresowania. Jak sie okazalo po jakims czasie jestesmy zupelnie niedobrani. Maz uwielbia wychodzic, otaczac sie ludzmi, chodzic do klubow,itd. Ja jestem domatorka, kocham przestrzen i przyrode. Ja lubie rozprawiac o kosmosie i filozofii, dla meza to strata czasu. Itd. Na tym tle tez sa czesto klotnie. Czesto slysze ze jestem beznadziejna, bo jestem inna od niego. |
|
Powrót do góry |
|
 |
sysia
Dołączył: 15 Sie 2009 Posty: 16
|
Wysłany: Pią Wrz 04, 2009 18:52 Temat postu: |
|
|
Najlepiej nie wiązać się z żadnym facetem, bo 90% takich drani jest. Ja tam zawsze nie cierpię mężczyzn i jestem szczęśliwa, że jestem sama. |
|
Powrót do góry |
|
 |
isaura78
Dołączył: 28 Sie 2009 Posty: 38 Skąd: cracovie
|
Wysłany: Sob Wrz 05, 2009 16:12 Temat postu: |
|
|
nika1 rozumiem ze jestes osoba wierzaca, ja tez... i popatrz sama powiedzalas kosciol zabrania daje lub nie daje rozgrzeszenia.. a Bóg? myslisz ze On naprawde chce zebysmy byly bite i ponizane przez naszych mezow? ze mamy w tym tkwic i robic sobie i dzieciom krzywde? naprawde myslisz ze to Bog z milosci do czlowieka wymyslil? myslisz ze Bog przestanie Cie kochac dlatego ze zaczniesz walczyc o siebie i wlasne szczescie? _________________ nie tylko cierpienie jest na świecie, ale jak można uwierzyć w szczęście patrząc w te smutne oczy...
Mężczyzna, który czuje się autentycznie silny nie musi deptać godności kobiet |
|
Powrót do góry |
|
 |
sysia
Dołączył: 15 Sie 2009 Posty: 16
|
Wysłany: Sob Wrz 05, 2009 16:16 Temat postu: |
|
|
Nika1 to co przeczytałaś to bzdury. Grzechu zabójstwa NIGDY żaden spowiednik nie może odpuścić, natomiast co do rozwodników pewne aspekty Kościół rozwiązał inaczej, wystarczy poczytać chociażby encyklikę J.P.2 Familiaris Consortio lub Prawo Kanoniczne - najnowszy kodeks z 1994 r. ustanowiony przez tegoż samego papieża. No i to co Ci napisała isaura78 - Bóg nie chce Twojej krzywdy i MASZ PRAWO walczyć o siebie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Nie Wrz 06, 2009 18:44 Temat postu: |
|
|
Ja słyszałam o facecie w zakładzie karnym, co zabił sobie brata i matkę, dostał rozgrzeszenie i służy nawet do mszy.
Rozwód w życiu kościelnym niewiele zmienia, a zmienia nieformalny związek - nie ma wtedy szansy na rozgrzeszenie. Ja nawiązałam kontakt z księdzem, który prowadzi wspólnotę związków nieformalnych. Są spec. msze - zamiast komunii jest błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.
Niko - u mnie chodziło raczej o samookaleczenie. Kiedyś pomyślałam sobie, że podetnę żyły, ale skończyło się na zacięciu. Zauważyłam jednak, że dzięki temu spada napięcie. U mnie awantury to była taka sytuacja bez wyjścia. Gdybym dała się ponieść i nakręcała, krzyki nie miały końca, nie szło też się pogodzić, bo mąż nie miał ochoty z reguły przez trzy dni. A ja siedziałam w kącie i przeżywałam, dlaczego tak mnie nie szanuje, dlatego tak mnie wyzywa. Ani się na nim wyżyć, ani się do niego przytulić. Wydaje mi się, że nie miałam jak się po tym wyciszyć. Kiedyś najadłam się jakiegoś świństwa, ale szybko oprzytomniałam.
Teraz znowu mam lepszy kontakt z moją rodziną, gdzieś jadę sobie, nie czuję się jak na smyczy. Czuję się wolna, bo nikt mi nie mówi, co mogę, czego nie mogę. Sama wyznaczam sobie cele na przyszłość. No i czuję się kochana.
Myślę, że Kościół generalizuje. Wiadomo, że nie poprze rozwodów, bo przyzwolenie spowodowałoby ich nawał, ludzie wcale nie chcieliby nad sobą pracować. Ale myślę, że mamy wszyscy prawo sprzeciwić się ludziom, którzy nas krzywdzą. Rozwód nie jest grzechem. Grzechem jest ponowny związek nie będący białym małżeństwem (ale w naszym wieku trudno oczekiwać, że nie będziemy chciały się z kimś wiązać). Bodajże św. Paweł powiedział kiedyś jednak, ze miłość zasłania wiele grzechów. Czy mamy być potępione za to, że spróbujemy być szczęśliwe? Czy o takie małżeństwa chodzi w nauce KOścioła jak nasze?
Nasi mężowie też przyrzekali nam miłość. I co?
Nie czuję wyrzutów sumienia przed Bogiem. Nie chcę zrywac związku z Kościołem. Nie mogę w pełni uczestniczyć we mszy, ale chcę wrócić do śpiewania w kościele. Może ten sposób zaangażowania zrekompensuje mi brak komunii.
Sysiu - myślę, że mało jeszcze przeżyłaś. ŁAtwo się mówi pewne rzeczy, gdy się nie było w takim związku jak nasze. Ja pewnie też bym się dziwiła, jak można było kogos takiego pokochać. A jednak. Dostajesz tej agresji najpierw tylko troszeczkę, powoli potrafisz przyjąć coraz więcej. Najpierw myślisz sobie, że ma tyle zalet, że ta drobna wada nie będzie aż tak przeszkadzać. W końcu nie ma ideałów. Ona mu na coraz więcej pozwala, on sobie pozwala na coraz więcej. Nawet nie wiadomo kiedy, on zupełnie zaczyna panować nad jej życiem. I potem budzimy się w takim stanie, jakie opisujemy na tym forum. Ja wiem, jak w to weszłam. Nie umiem tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego on taki był. Uważam, że mężczyźni co do zasady nie są źli. Większość jest ok.
Pozdrawiam
MM |
|
Powrót do góry |
|
 |
sysia
Dołączył: 15 Sie 2009 Posty: 16
|
Wysłany: Nie Wrz 06, 2009 20:17 Temat postu: |
|
|
MMS napisał: | Ja słyszałam o facecie w zakładzie karnym, co zabił sobie brata i matkę, dostał rozgrzeszenie i służy nawet do mszy. |
Słyszałaś, zatem na pewno nie jest to prawda lub jest to rozgrzeszenie nieważne. Siedzę w tym od lat i wiem, co piszę. |
|
Powrót do góry |
|
 |
nika1
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 26
|
Wysłany: Wto Wrz 08, 2009 18:28 Temat postu: |
|
|
Maz przez ostatnie dni nie mial o nic pretensji. Ciagle tylko przytula i mowi ze lzami w oczach ze zdaje sobie sprawe z tego jak mnie zle traktuje i ze chce sie zmienic. Powinnam sie cieszyc, a to mnie zupelnie wytraca z rownowagi. Mam nawet wyrzuty sumienia, ze w ogole tak o nim zle napisalam na tym forum.
Juz bylam bliska podjecia decyzji, a teraz ...znowu nie wiem. Chyba juz tak zostane. Moze kiedys w koncu sie przyzwyczaje. Z tego co czytam to u mnie jeszcze nie jest tak zle. Niektore kobiety przechodza przez prawdziwe pieklo. Nie powinnam narzekac.
Z jednej strony czuje ze odbieram sobie szanse na szczescie. To bedzie juz takie zycie w oczekiwaniu na koniec. Zeby sie tylko jakos "doczolgac". Nic mnie juz nie cieszy. Ale trzeba jakos wytrwac, albo samemu przyspieszyc. Ale zeby to zrobic trzeba miec duzo sily. Ja nawet na to chyba jeszcze nie mam jej wystarczajaco.
Ale nie potrafie odejsc od meza. Nie moge zniesc mysli ze ktoregos dnia wszystko bedzie sie dzialo ostatni raz. Ze ostatni raz spojrze mu w oczy, oststni raz zrobie mu herbate, oststni raz obejrzymy razem film...
Widocznie tak mialo byc. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Wto Wrz 08, 2009 19:18 Temat postu: |
|
|
nika1 napisał: | Maz przez ostatnie dni nie mial o nic pretensji. Ciagle tylko przytula i mowi ze lzami w oczach ze zdaje sobie sprawe z tego jak mnie zle traktuje i ze chce sie zmienic. (...) |
skoro tak, może warto teraz zapytać Go dlaczego to robił co robił, czemu w taki sposób mówił do Ciebie i czy dotąd nie wiedział, że to boli? niech Ci uczciwie odpowie, bo to jest dla Ciebie bardzo ważne
drugie, o co proponuję Go zapytać, to czy ma zamiar to zmienić i konkretnie w jaki sposób - co zrobi w takich samych sytuacjach w przyszłości?
warto żebyś Mu opisała jak się w takich sytuacjach czułaś i jak się czujesz teraz
bardzo ważne, żeby On tego wysłuchał, do końca i żebyście razem na to popatrzyli i o tym spokojnie porozmawiali
musicie coś razem ustalić, jakiś inny sposób komunikowania uczuć i emocji, taki, który jest czytelny i służący budowaniu Waszej więzi
Cytat: | Powinnam sie cieszyc, a to mnie zupelnie wytraca z rownowagi. Mam nawet wyrzuty sumienia, ze w ogole tak o nim zle napisalam na tym forum.
Juz bylam bliska podjecia decyzji, a teraz ...znowu nie wiem. Chyba juz tak zostane. Moze kiedys w koncu sie przyzwyczaje. Z tego co czytam to u mnie jeszcze nie jest tak zle. Niektore kobiety przechodza przez prawdziwe pieklo. Nie powinnam narzekac.
Z jednej strony czuje ze odbieram sobie szanse na szczescie. To bedzie juz takie zycie w oczekiwaniu na koniec. Zeby sie tylko jakos "doczolgac". Nic mnie juz nie cieszy. Ale trzeba jakos wytrwac, albo samemu przyspieszyc. Ale zeby to zrobic trzeba miec duzo sily. Ja nawet na to chyba jeszcze nie mam jej wystarczajaco.
Ale nie potrafie odejsc od meza. Nie moge zniesc mysli ze ktoregos dnia wszystko bedzie sie dzialo ostatni raz. Ze ostatni raz spojrze mu w oczy, oststni raz zrobie mu herbate, ostatni raz obejrzymy razem film...
Widocznie tak mialo byc |
jesteś zagubiona, masz wzorzec uciekania od problemu i programujesz się na niepowodzenie
to z jednej strony zrozumiałe i naturalne, a z drugiej strony do przezwyciężenia
może rozważycie ewentualność poszukania pomocy psychologicznej by szybciej połapać się w sobie i zacząć pracować nad tym co warto zmienić?
porozmawiaj o tym ze sobą samą i z Mężem _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Wto Wrz 08, 2009 19:31 Temat postu: Re: Na rozdrożu... |
|
|
nika1 napisał: | (...) Nie wiem co robic. Maz chce miec teraz dziecko. Mowi ze jak bedzie dziecko to wszystko mu przejdzie bo bedzie szczesliwy. (...) |
możliwe, że będzie szczęśliwy
a co jeśli nie będzie albo gdy przestanie być szczęśliwy?
uczucia i emocje nie mogą być podstawą do budowania czegokolwiek, bo one są ze swojej natury zmienne
najpierw uporajcie się z problemami, o których napisałaś, po to by stworzyć warunki do odpowiedzialnego i skutecznego rodzicielstwa - to dopiero wspaniała perspektywa i cel wspólnych wysiłków!
 _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Wto Wrz 08, 2009 21:54 Temat postu: |
|
|
Niko - idź do psychologa, może sama, może z nim. Wiem co czujesz, bo ja to czułam przez 9 miesięcy mojego małżeństwa.
Ja byłam dziś. Bardzo mi to pomaga.
Jeśli chcesz podjąć wyzwanie bycia w tym związku, nie bądź sama. Wesprzyj się psychologiem.
To był mój błąd, że nie szukałam pomocy wcześniej.
Dziś psychologowie zgodnie twierdzą, że przechodziłam przez klasyczną książkową przemoc psychiczną. Niestety - sama.
Trzymam kciuki, by było dobrze. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Wto Wrz 08, 2009 21:59 Temat postu: |
|
|
9 lat oczywiście  |
|
Powrót do góry |
|
 |
nika1
Dołączył: 25 Sie 2009 Posty: 26
|
Wysłany: Sro Wrz 09, 2009 0:43 Temat postu: |
|
|
Juz wielokrotnie probowalam o tym rozmawiac kiedy jest spokojny. Najczesciej odpowiada ze skrucha- "tak wiem, ale ja cie kocham wiec nie zwracaj na to uwagi co mowie w zlosci." Mowi ze to jest cos nad czym nie umie panowac. Tak jakby cos przez niego przeplywalo. Czesto tez dodaje- chcialbym zebys sie troche zmienila i wtedy wszystko bedzie OK.
Ojciec mojego meza zachowywal sie podobnie. Dlatego tesciowa odeszla od niego. Ale tam byl problem alkoholowy. Moj maz natomiast praktycznie nie pije. Mimo tego ma te skrajne zachowania. Z jednej strony na przyklad w restauracji jest oburzony kiedy ktos zle trzyma widelec, zawsze podaje mi plaszcz, przytrzymuje drzwi, itd. A kiedys jeszcze na poczatku naszego malzenstwa, 2 czy 3 razy zarysowal komus celowo lakier na samochodzie kluczem, tylko dlatego ze ktos stanal za blisko naszego samochodu na parkingu. I maz musial sie przeciskac. Szok. Czasami zastnawiam sie czy nie ma osobowosci borderline.
Sama nie wiem czy maz po prostu zmienil sie troche bo chce nam pomoc, czy to tylko ten slynny miesiac miodowy.
Ciagle czekam zeby ktos mi powiedzial czy to jednak jest przemoc. Skoro jest dla mnie taki dobry....
Bardzo Wam wszystkim dziekuje za komentarze. To bardzo pomaga. |
|
Powrót do góry |
|
 |
dynamika Wolontariusz NL

Dołączył: 16 Lip 2006 Posty: 741
|
Wysłany: Sro Wrz 09, 2009 5:48 Temat postu: |
|
|
nika1 napisał: |
Ciagle czekam zeby ktos mi powiedzial czy to jednak jest przemoc. Skoro jest dla mnie taki dobry....
Bardzo Wam wszystkim dziekuje za komentarze. To bardzo pomaga. |
Hej,
Moim zdaniem, to co opisalas jest przemoca psychiczna i to w zaawansowanym stadium.
Jak chcesz moge wyszczegolnic powody dla ktorych tak uwazam.
Nie widzimy sie osobiscie wiec mysle, ze najlepiej zrobisz jak poszukasz i spotkasz sie ze specjalistka/specjalista w tej dziedzinie, tak jak doradza Ci MMS. To moze przyniesc Ci tylko korzysc. I zostan na forum, daj sobie czasu, nikogo tutaj do niczego nie popedzamy.
Moim zdaniem, nie ma dla Ciebie wazniejszej sprawy w zyciu niz rozwiazanie dylematu co sie u Ciebie dzieje o i co z tym zrobic.
Trafnie zauwazylas, ze twoj maz wykazuje cechy osobowosci borderline. Jestes bystra obserwatorka, poszukaj troche o osobowosci narcystycznej, zobacz czy pasuje.
pozdrawiam,
P. _________________ "Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Sro Wrz 09, 2009 5:58 Temat postu: |
|
|
Niko - gdzieś tu na stronie niebieskiej linii jest test przemocy psychicznej. Sama sobie odpowiesz. Mnie nie pasowały tylko dwa punkty, a dwa punkty pasujące to przemoc. Wiem, że nie dowierzasz. Na każdym spotkaniu moja psycholog (a to kobieta która zajmuje się problemami rodzin z uzależnieniami) mówi że to była przemoc, że zszokowana jest zakresem przemocy. Mimo wszystko ja wczoraj zadałam znowu pytanie, czy uważa, że to przemoc. Znowu usłyszałam: Oczywiście to modelowa, książkowa przemoc psychiczna. Powiedział mi to już czwarty psycholog. Rozumiem Cię - ja też z trudem do siebie dopuszczam tę informację.
Ona twierdzi, że mój mąż stał się taki pod wpływem swego ojca, który był okropnym nerwusem, potrafił bić syna, bo źle jeździł na rowerze, po kłótni z żoną zabrać dziecko i wyjechać gdzieś 200 km. Nie był alkoholikiem, ale alkoholikiem był ojciec ojca. Może przechodzi to aż tak daleko z pokolenia na pokolenie???
Moja psycholog twierdzi, że mój mąż to ciągle "ten mały chłopiec" - rzeczywiście, jego reakcje są takie jak dziecka. Obraża się jak chłopczyk w piaskownicy, któremu nie dano foremki. Tylko o ile poradzisz sobie z dwuletnim malcem, to jak poradzić sobie z facetem dorosłym? Mój mąż ma iloraz inteligencji podajże 149. W dyskusji prawie każdego zagna w kozi róg. Do tego dochodziła taka psychika nieustępliwa. Jak komuś chciał dopiec, to potrafił.
Wiesz - żal mi go strasznie. Bo podświadomie, i bez tego co mówi Pani psycholog, wiem, że to ciągle ten skrzywdzony chłopiec w nim siedzi. Czasem mimo, że już odeszłam, chciałabym go przytulić, jakoś pomóc.
Ale jak powiedziała Pani psycholog - nikt nie chce żyć ze skrzywdzonym chłopcem. Kobieta potrzebuje mężczyzny, który da jej wsparcie.
U mnie było gorzej, bo mój mąż nie przepraszał. Miał dodatkowo problem z wyrażaniem pozytywnych emocji - nie potrafił mnie przytulić, pocałować, powiedzieć miłego komplementu. Dawał do zrozumienia, że mnie kocha, bo kupił mój ulubiony twarożek np. Na mój zarzut, że mnie nie kochał, podał przy rozwodzie argument, że kochał, bo jeździł na wakacje ze mną i kupował prezenty na święta (zazwyczaj dostawałam limit kwotowy i miałam sobie coś kupić).
Niko - Twój mąż uświadamia sobie problem. Zaprowadź go do psychologa. Moja psycholog twierdzi, że mój mąż musiałby przejść bardzo głęboką terapię - najlepiej z udziałem rodziców, rozprawić się ze swoim ojcem. I tak nie ma gwarancji, że to pomoże. Bo jak zauważyła, mimo że chodzi na swoją terapię, nadal powiela schematy zachowań. Rozum przyjmuje, ale natura widać nie. Pisałam jak obraził się na córkę na dwa dni, bo chciała wrócić do domu i mamy. Mnie wcześniej wykańczał takim zachowaniem. U niej skutek był piorunujący - była gotowa zrezygnować ze wszystkich przyjemności, byle by tata się znowu nie obraził.
Powiedz - czy to nie przemoc???
Na szczęście zrozumiał, że źle zrobił - w końcu ją za to przeprosił, ale efekt pozostał. Ile czasu musi minąć, by nie bała się powiedzieć tacie, że wolałaby zrobić coś innego?
Mnie też pisanie i czytanie tego forum daje ulgę. Ale myślę, że to nie wystarczy. Trzeba szukać głębszej pomocy. Uwierz, że rozwód to też nie taka przyjemność. Mój mąż nie przestał być dla mnie obcym człowiekiem, bardzo mi go żal, z trudem dochodzi świadomość, że nie spędzę z nim reszty życia. Dlatego warto przeanalizować wszystko z dobrym psychologiem. Bo jak ludzie mówią, życie jest tylko jedno i dobrze byłoby go nie zmarnować. Twój mąż chce pracować nad sobą. Wykorzystaj to. Ja mam już skarb - dziecko. Mam wspaniałego kochającego mężczyznę, a mimo wszystko jest ciężko odejść od męża. Rozumiem Cię i Twoje wątpliwości i zagubienie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|