 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mamby
Dołączył: 12 Sie 2007 Posty: 3
|
Wysłany: Nie Sie 12, 2007 22:52 Temat postu: Bezradność - przyjaciel czy wróg? |
|
|
Zakładamy ten temat, gdyż potrzebujemy Waszej pomocy. Może na początek trochę o nas. Jesteśmy dwiema nastolatkami, które mają szczególny talent do wsadzania nosów w nie swoje sprawy.
Do pewnego czasu traktowałyśmy to jak zabawę... Tak, do pewnego... Aż nie musiałyśmy dorosnąc. Pewnego dnia nasze życie (będziemy używać liczby pojedynczej) przewróciło się do góry nogami. Dowiedziałyśmy sie o przerażającej rzeczy.
Taak, teraz wielu z Was sobie pomyśli: "zaszła w ciążę i się skapowała, że nie ma na aborcję... normalka" i wyłączy stronkę. Ale nie... Może do konkretów... Bo zanim napiszemy, o co nam chodzi, to połowa z Was zaśnie.
Jakieś dwa lata temu dowiedziałyśmy się, że nasza katechetka (tak, katechetka) ma raka piersi... I jej mama miała... I babcia... I mama babci... itd. Oprócz tego ma również psychicznie chorego męża... Dokładnie schizofrenika. Bije ją i ich maleńką córeczkę. Do tego ją zdradza.
My o tym wiemy i nie mamy pojecia co z tym zrobic. Myślałyśmy nad różnymi sposobami... telefony do detektywów; porady u księży i zakonnic; telefony zaufania... Ale nikt nie traktował nas poważnie... Próbowałyśmy pomagać jej na włąsną rękę. Kupowałyśmy (i wciąż to robimy) ubranka dla jej córeczki, gdyż wiemy, że ma bardzo ciężką sytuację finansową ("mąż" zabiera jej zarobione pieniądze i wydaje za przeproszeniem na ku***). Wiemy jednak doskonale, że taka pomoc to stanowczo za mało.
Oczywiście (dla nas oczywiście) nie powiedziałyśmy jej, że znamy prawdę o jej mężu. Na początku się bałyśmy jej reakcji, a potem tak po prostu pozostało. Nie bardzo zresztą widzimy w tym sens, bo ona "go kocha". Wiemy z relacji jej rodziców (nie bezpośrednich relacji oczywiście), że ona w żadnym wypadku nie chce rozwodu, a większość nocy spędza z dzieckiem właśnie u rodziców.
Przez te raptem 2 lata znajomości połączyła nas z nią pewna więź. To nie są zwykłe relacje uczeń-nauczyciel. Ale dobrze wiemy, że byłoby jej bardzo przykro, gdyby usłyszała od nas prawdę.
Chciałyśmy już nawet iść z tym na policję, było nam wszystko jedno, a czytałyśmy w Internecie, że do wszczęcia postępowania nie potrzeba wniosku pokrzywdzonej. Wiemy jednak, że w praktyce bywa z tym różnie. A nie mamy przecież żadnych dowodów. Nawet jej adresu... Ciężko więc nam cokolwiek zrobić...
Bardzo prosimy Was o rady, bo wiemy już, że same nie damy rady. Z góry dziękujemy z odpowiedzi,
Mamby. |
|
Powrót do góry |
|
 |
dynamika Wolontariusz NL

Dołączył: 16 Lip 2006 Posty: 741
|
Wysłany: Pon Sie 13, 2007 2:03 Temat postu: Re: Bezradność - przyjaciel czy wróg? |
|
|
Moze sprobujcie pokazac jej film pt Gasnacy plomien, osoby ktore sa w zwiazkach z przemoca ogladajac ten film czesto potrafia zrozumiec wlasna sytuacje. Poza tym, to po prostu trzymajcie z nia kontakt, ona musi do tego dojrzec.
pozdrawiam,
P. _________________ "Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mamby
Dołączył: 12 Sie 2007 Posty: 3
|
Wysłany: Pon Sie 13, 2007 11:11 Temat postu: |
|
|
Film same z chęcią obejrzymy i postaramy się zrobić, to co radzisz. Dziękujemy za tak szybką odpowiedź,
Mamby |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tamara Zych
Dołączył: 27 Lip 2007 Posty: 7
|
Wysłany: Wto Sie 14, 2007 7:23 Temat postu: jak pomóc |
|
|
Nie wiem po ile macie lat, ale współczesne nastolatki to (moim zdaniem)albo rozbrykane dzieciuchy, albo wspaniali, poważni ludzie. Wy zapewne zaliczacie się do tych ostatnich. Nie wiem też jak wyglądają Wasze kontakty z katechetką (chociaż wspominacie, że są dość zażyłe), ale ja uważam, że trzymanie się z boku, kiedy wie się o przemocy, to nie jest najlepsze wyjście. Gdybyście były pełnoletnie, mogłybyście złożyć wniosek do prokuratury (ustawa o przeciwdziałaniu przemocy zobowiązuje do tego). Jeśli katechetka lubi Was tak, jak Wy ją, umówcie się z nią gdzieś w parku i powiedzcie jej co wiecie i dlaczego Was to boli. Ona bez poczucia wsparcia (a wygląda na to, że wsparcie rodziców jest dla niej za małe) nie zrobi nic przez wiele lat. Ofiary przemocy domowej siebie samych winią za powstałą sytuację a mówić głośni "ja jestem winien" nie jest łatwo. Ponadto ciągle wierzą, że oprawca tak naprawdę jest dobrym człowiekiem i wkrótce się zmieni; ofiary przemocy boją się też wszelkich zmian, nie wierzą w swoje możliwości.
Możecie jeszcze porozmawiać z rodzicami katechetki i uświadomić im, że ich córka potrzebuje pomocy. Gdy będą wiedzieli, że sytuacja ich córki stała sie tajemnicą Poliszynela a oni mogą uchodzić za bezdusznych, może zaproponują córce bardziej zdecydowaną pomoc.
W każdym razie chciałabym dowiedzieć się jak sobie radzicie z tym problemem. Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
 |
mamby
Dołączył: 12 Sie 2007 Posty: 3
|
Wysłany: Wto Sie 14, 2007 11:37 Temat postu: |
|
|
Dziękujemy za rady. Spotkanie z nią mamy w najbliżsyzch planach. Z jej rodzicami również chętnie byśmy porozmawiały, jednak niestety narazie nie mamy z nimi żadnego kontaktu. Dzisiaj wybieramy się do ośrodka, w którym prowadzona jest akcja 'Bezpieczny w domu'. Mamy nadzieję, że to nas trochę zmotywuje do działania.
Pełnoletnie niestety nie jesteśmy, jednak chciałybyśmy spróbować namówić jej rodziców do złożenia wniosku. Oby rozmowa z nią coś wyjaśniła. Dziękujemy jeszcze raz, pozdrowieia,
Mamby |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|