Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jest mi wstyd...
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabi66



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 38
Skąd: Pomorskie

PostWysłany: Pią Lut 19, 2010 11:29    Temat postu: Jest mi wstyd... Odpowiedz z cytatem

Parę tygodni temu trafiłam na to forum, napisałam swoją historię i... cały czas nie miałam odwagi jej tu wklejić. Tak jak pisałam w powitaniu, dziś jest ten dzień, kiedy chcę przerwać milczenie, zacząć walczyć o siebie i dzieci. Oto moja historia...

Jest mi wstyd, że jest jak jest… Jest mi wstyd przed rodziną, dziećmi, znajomymi, ludźmi w pracy, nawet przed obcymi, przechodniami, kupującymi obok mnie w sklepie…
Te siniaki na twarzy, rękach, podrapana szyja, zachrypnięty głos, łyse placki na głowie, zapuchnięte oczy, rozkojarzenie, braki w pamięci… Jest mi wstyd – za siebie, że nic nie robię, albo prawie nic, aby to przerwać, za niego, że to robi.
Od początku mieliśmy problemy, właściwie wszystko było na wariata. Ja – starsza, po przejściach, depresjach, toksycznm związku, on – młodziutki, ale ze zoranym dzieciństwem. Oboje pozornie weseli, pewni siebie… On słodki, cudowny, niewinny, tak szybko obdarzył mnie swą czystą miłością. Byłam w siódmym niebie… Byłam niezależna, samodzielna, do szczęścia potrzebowałam właśnie tylko miłości.
Nie pamiętam jak się zaczęło. On twierdzi, że to moja wina, bo kiedyś na początku rzuciłam się na niego waląc pięściami w jego klatkę, krzykiem i płaczem. Sama byłam zdezorientowana, on miał pretensje, że dla mnie rzucił wszystko, przeprowadził się z innego miasta, ja, bezsilna, że nie potrafię mu pomóc się zaaklimatyzować, znaleźć pracy, pogrążona w bólu po poronieniu naszego dziecka. Mimo to został, wzięliśmy ślub, no i po paru tygodniach się zaczęło… Na początku sporadycznie, raz na parę tygodni. Podejmowałam czasem próby, uciekałam do matki, wzywałam policję, byłam sama i byliśmy razem w placówce Niebieskiej Linii u psychologa, zrobiłam obdukcję. Potem wszystko wycofywałam – z prokuratury, terapia przerwana – bo mój mąż się obraził, że ja powiedziałam, że jest tam do pana psychologa nieszczery. Byłam wtedy w ciąży z naszym pierwszym synkiem, próbowałam walczyć. Myślałam, że jak będzie malutki z nami, to mąż się odmieni.
Mąż cały czas nie miał pracy i robił mi niesamowite kłopoty w mojej – wydzwaniał, groził samobójstwem, ciągle się zwalniałam, spóźniałam, zaczęli mnie degradować. Od półtora roku trwa najgorszy koszmar. Zaszłam w drugą ciążę i od razu poszłam na zwolnienie, bo myślałam, że jak będziemy sobie razem w domu, to jemu będzie raźniej, coś wymyślimy, coś się uda. Bił mnie całą ciążę, codziennie, co drugi dzień. Szarpał za włosy, walił pięściami, dusił. Po urodzeniu małej dalej to samo, odrywał mi dziecko od piersi i targał po podłodze. Traciłam przytomność, czucie w ciele… Wrzeszczał, wyzywał mnie od najgorszych, kazał przepraszać, przyznawać się do tego jaka jestem zła, niszczył dom, meble, wszędzie są powybijane szyby, wgniecenia w ścianach…
Bogu dziękuję, że nasza córeczka jest zdrowa i cały czas się modlę, żeby się nic nie okazało…
Nasz trzyletni synek już rozumie co się dzieje… gdy się zaczyna, płacze w niebogłosy, chowa się, a potem podchodzi do mnie i pyta czy nic się nie stało, mówi, że on „obije tatę”.
Przecież ja muszę chronić dzieci, przecież one mają prawo żyć, rozwijać się w spokoju, cieple i miłości, a nie awanturach i nienawiści. Jestem im to winna, jestem ich matką, opoką, powinnam coś zrobić… i dalej nic nie robię. Dalej wybaczam, dalej mam nadzieję, że wszystko się zmieni, że jak mąż dostanie pracę, będzie miał zajęcie i satysfakcję z życia, to przestanie się nade mną znęcać i obarczać mnie winą za wszystko.
Oczywiście według niego, to ja go prowokuję, jestem złośliwa i kłótliwa, nie zaprzestaję dyskusji, gdy on się złości. A ja już nawet nie wiem, kiedy i dlaczego padnie pierwszy cios. Cały czas się boję. Usiłuję wszystko robić jak najlepiej, zgodnie z jego życzeniami, ale do cholery.. przecież jestem tylko człowiekiem! Zawsze jest za mało, źle, nie tak, wymuszone, nie spontaniczne, nie płynące z głębi serca. Jestem złym człowiekiem, kłamliwą kurwą, która zniszczyła mu życie. Do tego złą matką, bo nawet do dzieci jestem oziębła i nieczuła. Przedwczoraj pobił mnie za to, że oddałam malutką do prywatnego żłobka z wyżywieniem, zamiast gotować sama obiady. A ja to zrobiłam dlatego, żeby po pierwsze on nie musiał z małą siedzieć, gdy ja wróciłam do pracy, po drugie żebym nie musiała poświęcać resztek czasu na gotowanie i zaoszczędziła na słoikach gotowych. Bo czasu i pieniędzy notorycznie nam brakuje. A cały wolny czas poświęcam jemu. A zresztą nawet nie pamiętam od czego się zaczęło, już nawet nie pamiętam… tak to się stało normalne w moim życiu. Wczoraj dostałam kopniaka w piszczel i pięścią w kręgosłup, za to że nie pobiegłam natychmiast pomagać mu w otwarciu bramy, bo akurat malutką przygotowywałam do snu i leżała nago na przewijaczku. Nigdy nie wiem o co się tym razem obrazi, co wywoła jego agresję. Nie wspomnę już, że absolutnie nie mogę mu zwrócić na nic uwagi, bo to zazwyczaj kończy się kolejnym biciem.
To on zniszczył mi życie, zniszczył najpiękniejsze lata macierzyństwa, które nigdy nie wrócą, bo dzieci już nie będą tak maleńkie, ośmieszył mnie w pracy. Jestem skłócona z większością rodziny, nie mam żadnej przyjaciółki, nie mam żadnego hobby. Cały czas grozi mi, że mnie zabije, siebie zabije, zniszczy dom, samochód… a ja muszę żyć – dla dzieci.
To tak tylko w skrócie… tyle się wydarzyło, że nawet nie jestem w stanie tego wszystkiego opisać.
Żyję w przemocy od 5 lat. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Nie wiem co mam robić. Jest mi wstyd.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ja44



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 1224

PostWysłany: Pią Lut 19, 2010 13:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj Gabi, Nie TY masz się wstydzić lecz sprawca tych wszystkich potworności.Zrobiłaś duży krok, jesteś na forum a to jest bardzo wiele.Na pewno odnajdziesz tu osoby gotowe do pomocy i spotkasz zrozumienie.
Ja na początku swej drogi wychodzenia przemocy na światło dzienne przeżywałam podobne uczucia, wstydziłam się tej koszmarnej sytuacji.
Dziś nie wstydzę się za uczynki męża pomimo iż nadal jest mi cięzko.
Dobrze że tu jesteś
pozdrawiam Cię cieplo
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
kaszcze



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 363
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Pią Lut 19, 2010 20:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj Gabi...jesteś niesamowita...zobaczyłaś to wszystko co się dzieje w Twoim życiu...zobaczyłaś swoje dzieci....i już czas zawalczyć o spokój i normalne życie dla Was...dzieci to skarb...chroń je...daj im przeżyć życie w spokoju, radości i bezpieczeństwie.... życzę i siły byś widziała dalej i czuła więcej...Pozdrawiam serdecznie...jestem z Tobą...
_________________
Kasia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Sob Lut 20, 2010 1:25    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A interwencje policji? A Niebieskie Karty? A sprawy karne i inne? Kochasz swoje dzieci, może na tej miłości do nich zbuduj swoją ścieżkę zatrzymania przemocy...
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Sonia79



Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 32

PostWysłany: Sob Lut 20, 2010 3:55    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Może nie jestem najlepszym przykładem bo dalej jestem z nim,ale jeżeli chcesz to przerwać to zbieraj dowody,taka niestey jest rzeczywistość.
Ściskam i przytulam w trudnych chwlaach.Trzymaj Się Smile Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
NIKOLA2006



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 991
Skąd: mazowieckie

PostWysłany: Sob Lut 20, 2010 21:59    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ile jeszcze zniesiesz ciągle wybaczając? Co jeszcze sie stanie zanim powiesz DOŚĆ? Ile jeszcze przejda twoje dzieci zanim zrobisz to co już dawno powinnaś zrobić.?????????????
Związek opiera się na miłości, zaufaniu ,szacunku..... na czym opiera się twój?
Czy twój mężczyzna cię szanuje?
Czy ufasz swojemu mężczyźnie?
Czy kochasz go? A jak jest u ciebie z miłością do samej siebie?

zacznij walczyć o siebie i dzieci zanim będzie za późno......... co ma się stać aby cię ruszyło?
Mogę ci przytoczyc kilka ciekawych scenariuszy..... mąż zbije cię tak że nie będziesz w stanie opiekować się dziećmi i zostaną na jego łasce albo lepiej..... on cie po prostu zakatuje.......i co będzie z dziecmi?

A może mąż rozszerzy wachlarz działań i do grona worków treningowych dołączy wasze maluchy..... i opisza was w gazecie jak już nie będzie kogo ratować......

Twoim obowiązkiem jest dać dzieciom bezpieczeństwo i dom pełen miłości. Jesli nie chcesz zrobic czegokolwiek dla siebie, zrób to dla dzieci bo one są całkowicie od ciebie zależne.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Mocno cię ściskam, pisz kochana i zacznij myśleć....... o sobie wreszcie.

Pozdrawiam - Ola
_________________
Cokolwiek robisz czyń roztropnie i przewiduj skutki
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Gabi66



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 38
Skąd: Pomorskie

PostWysłany: Sro Lut 24, 2010 11:17    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kochani, dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, bardzo jest mi to teraz potrzebne. W ubiegłym tygodniu, po tym jak naćpał się, mielśmy nieudany seks, w rezultacie czego miał zjazd i latał rano z nożem, okaleczając samego siebie i mi nim wygrażając, zabrałam dzieci i nie wróciłam do domu, pojechałam do mamy. Szalał, dzwonił, płakał, najpierw się odgrażał, że mnie zabije, żebym nie wracała, a potem błagał, żebym wróciła, bo on się czuje źle, bo się zabije itd. itp. Byłam twarda, wyłączałam telefon. Nie wróciłam na noc. Załatwiłam synkowi przedszkole, aby nie miał już żadnego pretekstu, aby siedzieć w domu i nie szukać pracy. Niestety przyszedł w piątek pod moją pracę skruszony. Mieszkamy kilkadziesiąt kilometrów pod miastem, więc wróciłam, aby go odwieźć (bo przyjechał na stopa) i wziąć rzeczy dla siebie i dzieci. Zostałam przez weekend, uspokoił się, przemyślał, chciał się zmieniać... A wczoraj wieczorem znów awantura, bo mu się moja mina nie spodobała, jak mi coś tam po raz 1000-ny wypominał, mimo, że uzgodniliśmy, że postaram się daną sprawę zmienić, załatwić. Nie dał mi nawet na to szansy... Na szczęście nie bił... "tylko" opluł mnie dziś rano...
Mam do Was pytanie: Czy oni się kiedykolwiek zmieniają? Czy ktoś w ogóle zna taki przypadek, że facet się zmienił??? Czy jedynym wyjściem po takich przejściach, wzajemnych żalach i pretensjach jest rozstanie?
Soniu, tak jak czytałam w Twoich postach, ja też go nadal kocham i często jestem taka naiwna i już wierzę, że się uda, że się zmieni, że przecież potrafimy być ze sobą tacy szczęśliwi... Ale ja po prostu nie dam rady cały czas się kontrolować, zważać na swoje miny, postawy, każde słowo... Dlaczego on to robi? Dlaczego wszystko niszczy? Dlatego, że miał trudne dzieciństwo - ojca alkoholika, rozwód rodziców, molestowanie?
Czy jest jakaś szansa dla takiego człowieka i dla naszego jeszcze zwiazku?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gaga30



Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 42

PostWysłany: Sro Lut 24, 2010 11:38    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gdyby czlowiek umial korzystac z bledow innych ludzi, nasze zycie byloby o wiele prostsze. Niestety sami musimy sie sparzyc, zeby ta nauke posiasc. Zastanow sie teraz, ile jeszcze szans mozna dawac? Czy niekonsekwencja jest dobrym partnerem w jakiejkolwiek sprawie? Nawet w przypadku wychowywania malych dzieci, nasze niezdecydowanie dziala na nasza niekorzysc. Tym bardziej dzieje sie tak w przypadku doroslych ludzi. Ty straszysz odejsciem, ale tego nie robisz, wiec on nie ma nawet bodzca, zeby sie zmieniac, bo przeciez jemu jest dobrze, jak jest. Jeszcze nie dosiegnal swojego dna, zeby sie z niego wygrzebywac i pewnie dopoki bedzie mial Was, nie bedzie mial motywacji. Masz jedno zycie, jedna szanse, zeby przezyc je spokojnie. Pomysl, czy kiedys marzylas o tym, zeby miec taki dom? Na pewno nie, wiec daj szanse spelnic swoje marzenia o spokoju i milosci.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
NIKOLA2006



Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 991
Skąd: mazowieckie

PostWysłany: Sro Lut 24, 2010 22:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gabi.... nie wiem co ci powiedzieć...... może tylko tyle że czas abyś pomyślała o sobie i zaczęła być sobą.....

Czy on się zmieni?
Jest tylko jeden sposób aby to sprawdzić.... dać mu szansę aby to udowodnił..... i nie po raz kolejny przebaczając i ulegając bo tracisz tylko szacunek do samej siebie....

Gdybym była na twoim miejscu zastanowiłabym się czego chcę dla dzieci i dla siebie... jaką rodzinę chcę stworzyć...... mając obraz tego co chcę... zaczęłabym wprowadzac to w życie.... czyli separacja z nim.... wyprowadzenie się od niego i porozmawianie że jeśli chce naprawiać , niech pokaże więc jak bardzo- i nie bazowałabym na obietnicach( to tylko słowa) ale na czynach.....

Z tego co piszesz twój partner ma problem z narkotykami..... jak mniemam... tak?
_________________
Cokolwiek robisz czyń roztropnie i przewiduj skutki
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Odrodzona2009



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 277

PostWysłany: Czw Lut 25, 2010 0:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kochana...
mowia serce nie sluga - wiem i znam to sama. Wiec zostaw serce, daj mu czuc co czuje, ale tez myśl. Jakbys nie dala dziecku kary za zle zachowania, czy by ich nie powtarzalo..? Bezkarnosc i brak konsekwencji wlasnych bledow utwierdza w przekonaniu, ze jest ok, ze tak mozna.

Zapomnij o milosci na chwile, zapomnij o nim. Pomysl o sobie i o dzieciach. Jestes mama, to najwazniejsze z zadan na swiecie, nie tylko dajesz dom Twoim dzieciom, ale uczysz je jak taki 'modelowy' dom ma wygladac, jaki dom maja stworzyc. Uczysz je jakie zachowania sa normalne, na jakie zachowania mozna sobie pozwolic, jestes wzorem dla swoich dzieci.
Zadbaj o siebie. Caly czas dbasz o niego. Zadbaj o siebie i dzieci.
Co on z tym zrobi , czy zechce sie zmienic itd itp. zostaw na potem. Najwazniejsi jestescie WY, bo to wy jestescie pokrzywdzeni.
Pozdrawiam cieplo!
_________________
By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Pyza73



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 64
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią Lut 26, 2010 0:39    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kobieto!!! Oni się nie zmieniają!!!!! Zbieraj tyłek w troki i umykaj z powotem od tego człowieka. Zobacz, jak już Ciebie zniszczył, psychicznie i fizycznie. Zaoszczędź tego swoim dzieciom!!! Jeśli masz tyle szczęścia i masz dokąd uciec, nie wracaj już do niego, nie daj się manipulować!!!
Bardzo mnie poruszyła Twoja opowieść.
Nie myśl, że Cię oceniam albo potępiam, daleka jestem od tego. Sama przeżyłam 11 lat z podobnym psychopatą i czasem mam wrażenie, że skończyłam to w ostatnim momencie ,bo siekiera ( dosłownie) już nade mną wisiała. Spakowałam swój i córki dobytek w parę godzin i uciekłam z domu.Nie wróciłam tam dopóty, dopóki nie miałam pewności, że on już tam nie wejdzie, i nie pozbyłam się go ostatecznie.
Mogę sobie wyobrazić, co czujesz. Nadal cierpię, osacza mnie samotność i wspomnienia tych paru dobrych chwil... Ale mam 100% pewność, ze postąpiłam właściwie i mądrze. Uratowałam życie swoje i przede wszystkim córki.
Masz dzieci, jesteś mądra i wartościowa i zasługujecie na spokojne, bezpieczne życie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Marchewka34



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 85

PostWysłany: Pią Lut 26, 2010 1:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gabi, mam w bliskiej rodzinie takiego psychopate. Dzisiaj gdy z wlasnego wyboru nie utrzymuje z nim absolutnie zadnych kontaktow,dostaje gesiej skorki gdy czytam posty jak Twoje. Szykujesz naprawde straszny los sobie i przede wszystkim swoim dzieciom. Jak pisza dziewczyny to napewno nie skonczy sie na tym co masz dzisiaj, bedzie gorzej i jeszcze gorzej, nie ludz sie, to chory czlowiek, mysle ze moze zabic- tak wynika z Twoich opisow.
Przytulam i ponaglam do natychmiastowej bezpowrotnej wyprowadzki i podjecia terapi.
Dodam jeszcze iz jego partnerka z nim jest do dzisiaj, regularnie bita, sa pozbawieni praw rodzicielskich - oboje, a dzieci juz dorosle metrykalnie borykaja sie z niezawinionymi ogromnymi problemami i nie chca ich znac
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Odrodzona2009



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 277

PostWysłany: Sob Lut 27, 2010 23:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gabi.. mam prosbe.. nie wstydz sie. Mow, mow ile mozesz i chcesz. Nie odchodz z tego forum. Tu sa madre babki po roznych przejsciach, pomoga Ci sie wyzwolic. Pomoga Ci inaczej spojrzec na siebie i sytuacje.

Twoja walka teraz to pisanie. Nie poddaj sie. I nie wstydz sie, nie ma czego. Im mniej sie bedziesz wstydzic, tym lepiej zaczniesz dbac o siebie. Wstyd minie zobaczysz, potem przyjdzie zwatpienie, zastanawianie sie, niepewnosc i radosc z budzacego sie innego "ja". Twojego nowego "ja" silnej kobiety, silnej matki. Usciski!
_________________
By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Gabi66



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 38
Skąd: Pomorskie

PostWysłany: Pon Mar 01, 2010 12:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wasze słowa są dla mnie tak cenne, nawet sobie nie wyobrażacie. Nareszcie nie czuję się tak sama ze swoim problemem... Każde słowo otuchy, utwierdza mnie w decyzjach, w chęci zmiany. Naprawdę jesteście niesamowite, tak się cieszę, że właśnie zaczęłam pisać...
Po kolejnym "wspaniałym" weekendzie, dziś napisałam pozew o rozwód - bo to był jego warunek wyprowadzki. Tak się składa, że to on przyjechał do mojego miasta, to ja przez wszystkie lata pracowałam, kupowaliśmy za to dom (częściowo też na kredyt), samochód na kredyt. No i oczywiście ja to wszytko spłacam. W rezultacie żyjemy na skraju ubóstwa, ale nawet to nie zmobilizowało go do poszukania pracy. Cały czas nie chce się wyprowadzić, a mnie trudno z dwójką małych dzieci, poza tym on demoluje dom podczas mojej nieobecności. A to wszystko co mam, wszystko na co ciężko pracuję... Jak to strasznie wszystko boli, gdy ktoś bliski tak niszczy wszystko co usiłowałam zbudować - rodzinę, dom... Kurcze, nawet na psach się wyżywa. Nawet w tym momencie, uważam co piszę, bo on by napewno stwierdził, że jestem materialistką, że na tym domu bardziej zależy mi niż na nim.... naprawdę muszę w końcu wyzbyć się tego lęku i być szczera - nawet przed samą sobą. Dzięki Wam mi się to powoli udaje Smile
Tylko nie wiem co dalej z tym pozwem, bo chciałabym skonsultować to z jakimś prawnikiem, bo boję się, że coś zrobię źle i potem będę miała trudności z jego strony. Chcę rozwodu za porozumieniem stron, aby było szybciej, ale nie ufam jemu, czy mi na jakieś rozprawie nie wykręci numeru.
Czy ktoś mógłby mi polecić w Gdańsku jakieś miejsce pomocy dla takich osób jak ja, gdzie mogłabym odbyć też terapię... Kiedyś byłam w Gdyni, w centrum kryzysowym, ale teraz mieszkam bliżej gdańska i pracuję w Gdańsku, więc łatwiej byłoby mi się gdzieś tutaj udać...
Jeszcze raz Wam dziękuję! Tyle myśli kłębi mi się w głowie, ale czuję się fatalnie, ledwo piszę, mam dreszcze (już 3 miesiąc choruję na przeróżne infekcje), do tego te awantury i poturbowania...
Pozdrawiam cieplutko... jeszcze się odezwę i spróbuję ustosunkować do waszych wypowiedzi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
flowerek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 364

PostWysłany: Wto Mar 02, 2010 0:32    Temat postu: 17-1 Odpowiedz z cytatem

Gabi w Gdańsku na ul.Zakopiańskiej jest Wojewódzki Ośrodek Terapi Uzależnień i Współuzależnień.
Poszukaj w google WOTUW .
Są tam bardzo dobrzy terapeuci.
Przyjęcia dla rodzin są we wtorki w godz.17-19 i w czwartki o godz.8 - 9.
Może się spotkamy na terapii.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group