|
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zuza
Dołączył: 09 Lip 2010 Posty: 19
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 20:35 Temat postu: Czy to też jest przemoc? |
|
|
Piszę do Was, bo nie wiem co robić. Moje doświadczenia nie są tak przerażające jak innych czytelniczek na forum. Ale co tam - oto moja historia...
Na początku było normalnie: wielka miłość, zakochanie i szczęście, które nas otaczało, chociaż z dzisiejszego doświadczenia mogłabym uznać, iż były już przesłanki do zastanowienia się nad przyszłością (awantury z byle powodu, krzyczenie na rodziców itp.). Potem z czasem mój mąż - wykształcony i zdolny człowiek - szybko awansował a wraz z tym wzrastały wieczne pretensje do mnie, które można streścić - że jestem idiotką i głąbem, który jest dla niego jedynie kulą u nogi a nie partnerem życiowym. Ciągle czegoś nowego oczekiwał ode mnie, a gdy to miał, to wymyślał inny powód. Często mnie poniżał słownie a ja nie mogąc go uszczęśliwić płakałam i świat mi się walił. Tak było podczas jednej potem drugiej ciąży. Nie przeszkadzało mu, że nie powinnam się denerwować. Pamiętam, jak zrobił mi awanturę, bo zapłaciłm za badanie specjalistyczne a nie postarałam się załatwić tego bezpłatnie. Pieniędzy przecież nam nie brakowało - a tak naprawdę to jemu nigdy nie brakowało....
Zrobiło się gorzej, gdy były małe dzieci. Mąż chciał dalej prowadzić życie towarzyskie a mi robił awantury, że dzieci są dla mnie ważniejsze. Potem doszła przemoc fizyczna. On mnie nie bije,ale ściska za ręce i nogi tak, że mam siniaki od jego palców, ściska za twarz, za szyje, kopie po nogach, ciąga za włosy. Mówi, że jestem nikim i jest ze mną tylko ze względu na dzieci. Nic nie umiem robić: prowadzić domu, wychowywać dzieci, bo są czasem niegrzeczne, a do życia potrzebuję tylko dzieci i swojej rodziny, którą "opluwa" na każdym kroku, nie biorąc pod uwagę ze tak najprawdę najwięcej pomocy od niej otrzymaliśmy. Ostatnio rzucił się na mnie i oprócz ściskania i wykręcania mi rąk złapał mnie za gardło. Powiedziałam, że jak się to powtórzy to odejdę. Całował mnie po rękach, ale już za tydzień po kilku drinkach (przy swoich rodzicach) wyzwał mnie od najgorszych i uderzył pięścią w kolano i jakby teściowa do niego nie podskoczyła to bym dosłała w twarz. Chciałam z nim potem porozmawiać i powiedzieć, że nigdy nie zaakceptuję takiego zachowania, ale skończyło się awanturą, wyzwiskami i stwierdzeniem, że go szantażuję. Powiedział, że jak chcę z nim walczyć to i tak nie wygram. On ma pieniądze a mi czasami brakuje do końca miesiąca..... Jak będę skakała to zmusi mnie do podpisania intercyzy itp. Potem dodał jeszcze że jak mi przypier......to się nie podniosę i to mnie przeraziło najbardziej. Zawsze sobie powtarzałam, że jak mnie uderzy to odejdę, ale to nie jest takie proste. Widzę, jak kocha dzieci i one go kochają. To jest dla mnie najtrudniejsze. Chociaż widzę jak starsza córka reaguje nerwowo na jego podniesiony głos - młodsza zresztą też. Teraz jest lepiej. Widzę, że się pilnuje, ale na jak długo? Zawsze przed burzą jest cisza....
Proszę Was o wsparcie. Poradźcie z własnego doświadczenia co mogę zrobić w tej sytuacji. Chciałabym za wszelką cenę utrzymać rodzinę ale z drugiej strony nie wytrzymuję już psychicznie i mam coraz mniej siły zmagać się z tą sytuacją a przecież mam do wychowania dzieci.....
[/b] |
|
Powrót do góry |
|
|
Lulka
Dołączył: 23 Paź 2009 Posty: 930 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 21:10 Temat postu: |
|
|
Cytat: | On mnie nie bije,ale |
Cytat: | ściska za ręce i nogi tak, że mam siniaki od jego palców, ściska za twarz, za szyje, kopie po nogach, ciąga za włosy. Mówi, że jestem nikim i jest ze mną tylko ze względu na dzieci. Nic nie umiem robić: prowadzić domu, wychowywać dzieci, bo są czasem niegrzeczne, a do życia potrzebuję tylko dzieci i swojej rodziny, którą "opluwa" na każdym kroku |
a co to jest jeśli nie przemoc fizyczna i psychiczna?
Ważne, że to widzisz i chcesz się zacząć bronić. Może terapia małżeńska by Wam pomogła. Myślałaś o tym?
Powiedz mu, że chętnie podpiszesz intercyzę bo jak komornik mu wsiądzie za wszystkie Twoje lata służby i niezapłacone Twoje pensje to lepiej żeby był na swoim rozrachunku.Ty też ciężko pracujesz wychowując dzieci dbając o jego potrzeby.Pierzesz, sprzątasz, gotujesz..Zapytaj go czy wie ile kosztuje całodobowa pomoc domowa.
A wiesz że możesz m wystawić rachunek? Wcale nie żartuję! Możesz go podać do sądu, i ządać pensji.
[/quote] _________________ Intuicja jest nieświadomą inteligencją, która prowadzi do wiedzy bez rozumowania lub wnioskowania.
— Hans Selye
http://www.zwierzenia.cba.pl/1/6.html |
|
Powrót do góry |
|
|
Zuza
Dołączył: 09 Lip 2010 Posty: 19
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 21:26 Temat postu: |
|
|
Na terapii małżeńskiej byliśmy, ale on przestał chodzić bo nie widział we mnie efektów poprawy.... |
|
Powrót do góry |
|
|
pacmanka Wolontariusz NL
Dołączył: 17 Mar 2010 Posty: 56
|
Wysłany: Nie Lip 11, 2010 21:53 Temat postu: |
|
|
Witaj Zuzo!
Nie musisz porównywać się do innych żeby tu pisać dlatego bardzo dobrze, że się odważyłaś!
To co robi Twój mąż zdecydowanie jest przemocą fizyczną i psychiczną, nie musi bić Cię po twarzy skoro robi to na wiele innych sposobów aby nazwać to przestępstwem... nie usprawiedliwiaj go, nie umniejszaj jego odpowiedzialności za to co robi i nie bierz jej na siebie... to co robi jest straszne i trzeba to mówić wprost...
Piszesz że chcesz za wszelką cenę utrzymać rodzinę.... czy rodzina ma być nią tylko z nazwy czy też wyrażać się poprzez miłość, wzajemny szacunek, spokój, poczucie bezpieczeństwa, partnerstwo i wiele innych rzeczy....niestety Twój mąż nie zapewnia Ci tego mimo dzieci, dzieci nie powstrzymują go by w tak okrutny sposób traktować ich mamę... czy to jest cena za jaką chcesz utrzymywać rodzinę? czy Twoje dzieci też mają płacić tę cenę...?
Jak zmienić ma się sytuacja skoro on nie widzi, że to co robi jest okrutne, skoro na terapii chce zmienić Ciebie a nie siebie...? on się nigdy nie zmieni jeśli nie zobaczy swojej winy a nie widzi jej z tego co piszesz...
Pozdrawiam ciepło
Klara |
|
Powrót do góry |
|
|
Zuza
Dołączył: 09 Lip 2010 Posty: 19
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 12:09 Temat postu: |
|
|
Najbardziej boję się momentu, kiedy wezmę dzieci i wyprowadzę się z domu. To bedzie dla niego straszna potwarz że to ja się wyprowadziłam od niego, a on nie miał na to wpływu.
Boję się, bo wiem,że zgotuje mi piekło. Będzie chciał zrobić ze mnie wariatkę, a najbardziej boję sie ze wydrze mi dzieci siłą. On ma pieniądze na adwokatów i doradców... Będzie chciał mi pokazać że z nim się nie wygra a tym bardziej nie ja....
Nie sądzę, żeby go to otrzeźwiło chociaż i taka myśl kołacze mi się po głowie.
Może ktoś wie, jak do tego się przygotować????? |
|
Powrót do góry |
|
|
sylwia1975
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 431
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 14:05 Temat postu: czy to tez jest przemoc |
|
|
coz przemoc jest na duzo zeczy a zastraszanie kogos ze to on cie szantazuje ze zabierze dzieci itd nie ty jego nie nawidze jak ktos MANIPULUJE poprzes tzw wladze materialna itd zycze powodzenia moze seperacja pomoze aco do dzieci najpierw nazbieraj dowody np komorka obdukcja u lekarza itd. powodzenia |
|
Powrót do góry |
|
|
aduk
Dołączył: 04 Cze 2010 Posty: 17
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 14:31 Temat postu: |
|
|
Witaj
Większośc z twojej historii to jakby o mnie.
I dokładnie takie same obawy miałam co do odejścia -zbierałam się kilka lat i tez słyszałam "a gdzie pójdziesz, a jak sobie poradzisz" itp...
Ale jak w końcu go poinformowałam że decyzja jest ostateczna to chyba żeby wyjść jakoś z twarzą się zgodził, nie robił problemów i wogóle - pełna zgodność (no jak sie okazało dopóki nie doszła kwestia majątku)
Także nie bój się na zapas - lepiej nie będzie na pewno a może być gorzej.
Mi najwięcej kosztowało poinformowanie "szefa" że to koniec - potem już poszło
poczekałam aż wyjechał na parę dni i na spokojnie się spakowałam i wyniosłam
I choć czasem lekko nie jest, nie powiem, to warte to było tego wszystkiego - ja wreszcie się wysypiam, cieszę się życiem, dzieci spokojniejsze, weselsze... aż się boję że mi ta wolność za bardzo zasmakuje
i jedyne czego żałuję to że tak dużo czasu zmarnowałam.
PS. I nie oszczędzaj go przy rozwodzie - wystąp o jak największe alimenty i potem (sugeruję już po rozwodzie) o uczciwy podział majątku, troche to pewnie potrwa , ale zasłużyłaś na to.
Nie daj się zbyć - nawet jak nie potrzebujesz "łaski" pana (jak ja) i chcesz honorowo (jak ja) - on tego nie doceni.
Ale najważniejsze walcz o swoje godne życie!!! nikt sie o to nie zatroszczy tak jak Ty sama
On pewnie sobie szybko znajdzie nową ofiarę - słabszą, mniej świadomą -bo pewnie jak większość przemocowców "bajer" ma...
Bo jak ktoś mądrze podsumował związek z przemocowcem - on nie kocha on MA
trzymam kciuki!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Zuza
Dołączył: 09 Lip 2010 Posty: 19
|
Wysłany: Pon Lip 12, 2010 17:50 Temat postu: |
|
|
Dzięki Ci Aduk !!!!
Święte słowa: On nie kocha On ma. Ja też tak odczytuję nasz związek. dziękuję za wsparcie osoby,która już jest po wszystkim. Ja też myślę, że wyprowadzałabym się pod nieobecność i w ciszy...
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ bo po Twoich słowach czuję się naprawdę lepiej....
Pozdrawiam
ZUZA |
|
Powrót do góry |
|
|
aduk
Dołączył: 04 Cze 2010 Posty: 17
|
Wysłany: Wto Lip 13, 2010 8:00 Temat postu: |
|
|
Cieszę się że choć tak mogę pomóc - ja tez dzięki temu forum miałam odwagę zadziałać, więc czuję się zobowiązana "podać dalej"
A ponieważ diabeł nie okazał się taki straszny to robię to z całym przekonaniem
PS. Ja z wyprowadzką czekałam aż będę sama bo nie chciałam żeby ktoś widział jak bardzo mnie to boli i jeszcze pocieszał czy próbował przekonać do zostania (a na pewno by tak było)... I on wiedział że się wyprowadzę własnie pod jego nieobecność, nawet dzwonił jak sobie radzę...
I pamiętaj łatwiej znieść "żałobę" jak się ją opłacze więc w razie czego nie żałuj sobie łez.
I myśl jakie nowe życie czeka za progiem |
|
Powrót do góry |
|
|
pacmanka Wolontariusz NL
Dołączył: 17 Mar 2010 Posty: 56
|
Wysłany: Sro Lip 14, 2010 8:06 Temat postu: |
|
|
świetnie ujęte aduk " łatwiej znieść "żałobę" jak się ją opłacze"....
Zuzo nie ma możliwości aby zrobił z Ciebie wariatkę choćby nie wiem jak próbował, jesteś zbyt świadoma aby sobie na to pozwolić, nie dasz sobie wmówić takich głupot... |
|
Powrót do góry |
|
|
Zuza
Dołączył: 09 Lip 2010 Posty: 19
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 14:26 Temat postu: |
|
|
Jeszcze jedno...
Widzę jak starsza córka chłonie tą agresję i ma z tym problemy bo jest nerwowa i czasami agresywna w stosunku do innych np.do młodszej siostry. Ostatnio stała się bardzo niegrzeczna jakby chciała zwrócic na siebie uwagę, żeby mieć mnie na wyłączność. Raz mówi, że nie lubi tatusia a drugi raz wskakuje mu na kolana.
Co mogłabym zrobić w takiej sytuacji dla dzieci? Czy ktoś ma podobne doświadczenie i przechodził podobne sytuacje?
Pozdrawiam
ZUZA |
|
Powrót do góry |
|
|
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Czw Lip 15, 2010 20:57 Temat postu: |
|
|
Przede wszystkim jak najprędzej odnaleźć drogę do grupy terapeutycznej. Postaraj się znaleźć w swojej okolicy grupę terapeutyczna dla osób doświadczających przemocy. Od tego zacząć, uczęszczanie na jakąkolwiek terapię małżeńską ma sens jeśli macie problemy w małżeństwie a Wy po prostu macie przemoc! I nie Ty jesteś winna przemocy tylko sprawca! Bez względu jaka jesteś mi co robisz. na tym forum niejedna kobieta zaczynała od bezradności i wielu obaw aby twardo i zdecydowanie stanąć na swoich mocnych nogach i nie dać się poniżyć...
Powinnaś opracować swoją osobistą strategie postępowania, która powinna przebiegać mniej więcej w takim układzie:
1. zapewnić bezpieczeństwo w czasie awantur poprzez zapewnienie wsparcia ze strony bliskich, przyjaciół albo interwencji policji.
2. zapewnić bezpieczeństwo finansowe sobie i dzieciom poprzez złożenie pozwu o alimenty.
3. brać systematyczny udział w terapii dla osób doświadczających przemocy ucząc się szacunku do siebie i postępowania na przyszłość....
Droga prawna? To Ty będziesz decydować co chcesz zrobić i kiedy a my na tym forum będziemy Cię wspierali, motywowali, pomagali, ułatwiali, pomagali w skonstruowaniu pism do sadów i instytucji....
każdy kto wszedł na to forum może oczekiwać na nasze wsparcie i pomoc w wyjściu z kręgu przemocy.... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
|
aduk
Dołączył: 04 Cze 2010 Posty: 17
|
Wysłany: Sob Lip 24, 2010 23:37 Temat postu: |
|
|
Zuza - u mnie z dzieciaczkami było dokładnie tak samo - tyle że większy problem z młodszym - on ta sama woda co ojciec - sekunda wybuch sekunda nie ma sprawy - starszy wrażliwy bardziej świadomy, i bardziej go bolało dokuczanie, poniżanie itp więc na nim się skupiała główna fala co jeszcze ja pogarszałam biorąc jego stronę bo "maminsynek" "cienias" "baba"... i ci by nie zrobił to źle... Mały za to diabełek wcielony ale po nim reprymendy wyzwiska jak po kaczce - więc kumpel tatusia i jeszcze się obaj na starszym wyżywali...bo on musiał zawsze ustąpić albo oberwał. a nie daj Boże ja stanęłam w obronie...
I nie powiem że po rozstaniu się od razu poprawilo - ba było jeszcze gorzej bo starszy odetchnął i pokazał różki i "fochy" a młodszy postanowił wejśc w rolę tatusia i zaczął "rządzić".
Ale powiem Ci że choć starszy syn ma naprawdę negatywny stosunek do ojca to jak tamten ma "dobre dni" to młody mięknie... z młodszym ojciec ma mniej kontaktu (bo nie jest jeszcze samodzielny więc żadna atrakcja) ale jednego dnia wraca zapłakany "bo tata..." a za tydzień czeka na telefon czy znowu po niego przyjedzie...
Dzieci potrzebują ojca i dla nich jego zachowanie jest normą i nasza w tym rola żeby to mądrze wyprostować
Bo skoro nam dorosłym, świadomym patologi jest trudno podjąć decyzje i przeciąć te więzy to jak trudno musi byc dzieciom...
I tu sie zgadzam z przedmówcami - dobry psycholog a w moim przypadku pedagog najwięcej pomoże - u nas mineło pół roku od odzyskania wolności i dochodzimy do ładu
A to jak to szybko przemoc staje się normalnością uswiadomił mi właśnie młodszy synek, który prosił żebym już nie miała drugiego męża bo on nie chce żebym znowu musiała być służącą i żebym znowu ciągle smutna była itp. Męza co prawda nie planuję w najbliższym czasie ale kując żelazo poki gorące mu powiedziałam że przecież nie wszyscy faceci są tacy jak tata, ze są tacy co szanują innych, pomagają, mają czas dla bliskich,nie krzywdzą - zdziwiony był niezmiernie... zatkało go autentycznie.
PS. niezależnie od problemu - polecam książki "jak mówić zeby dzieci nas słuchały..." i drugą tej samej autorki "rodzenstwo bez rywalizacji" - mi też dużo ułatwiły
pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
bacha4215
Dołączył: 22 Lip 2010 Posty: 52
|
Wysłany: Wto Lip 27, 2010 10:50 Temat postu: Ze mną nie zginiesz. Obietnica złożona przed ślubem. |
|
|
Witam. Mam 43 lata, dwie córki i życie od którego chciałoby się uciec ale nie ma dokąd. To jest moje drugie małżeństwo. W poprzednim była przemoc ekonomiczna, fizyczna, pobyty w Ośrodkach Interwenci Kryzysowej. Zostawiłam wszystko. Cały dorobek życia wzięłam 8 letnią wówczas (1999r.) córkę za rękę i zamknęłam raz na zawsze soje dotychczasowe życie. Było ciężko. Bardzo ciężko. Ale nie dałam się biedzie.Podczas pobytu na urlopie w rodzinnych stronach poznałam mojego obecnego męża. Spokojny, bez nałogów rolnik no i doszło do ślubu. Jesteśmy 4,5 roku po ślubie a z moich marzeń o szczęśliwej rodzinie nie zostało nic. Pierwsze 3 lata małżeństwa mieszkaliśmy z teściową na włościach męża i wtedy się zaczęło. Okazało się że tam nie była potrzebna żona tylko pachołek do roboty w polu. Mąż okazał się człowiekiem leniwym, niezaradnym, potrafiącym tylko gonić wszystkich do pracy ( mnie i moją 15 letnią córkę ). Wniosłam w to małżeństwo poważną gotówkę. Cały czas pomagała nam moja matka , ponadto dostałam spłatę z domu po ojcu. Przeprowadziłam kapitalny remont domu założyłam łazienkę, CO każdy grosz oddawałam mężowi bo on nigdy nie miał pieniędzy. To ja utrzymywałam całe gospodarstwo przez 3 lata. Po roku urodziłam córkę która w tej chwili ma 4 lata. Po 2 latach małżeństwa wylądowałam z dziećmi w Ośrodku Interwencji Kryzysowej z powodu przemocy ekonomicznej. Mąż posiadał konto w banku na które wpływały pieniądze z gospodarstwa ale ja nie miałam do niego dostępu. Do tego dochodziły ciągłe awantury ze strony rodziny męża. Przez brata mojego męża została pobita moja starsza córka, mąż miał złamany nos, powybijane okna w domu podczas naszej nie obecności to tylko namiastka tego jakie mieliśmy tam życie. Po 3 latach powiedziałam dość. Albo idziemy stąd razem albo ja zabieram dzieci i odchodzę sama. Zostawiliśmy wszystko. Mąż wyjechał do Niemiec ja dojechałam po miesiącu z młodszą córką bo starsza nie chciała słyszeć o wyjeżdzie. W Polsce sprzedaliśmy wszystkie meble bo tutaj nam się zaczęło układać , tak myślałam. Mąż tylko na to czekał. Nie mama dokąd wrócić w Polsce tuta też konto jest tylko jego. Po dwóch latach pracy starania się o byt zostałam bez niczego. Tylko się puszczam, umawiam się z facetami, nie mam nic, jestem dziadem. Zabieranie kluczyków od samochodu ( jak mu oddam pieniądze za samochód to mi odda kluczyki) zabieranie telefonu, wyzwiska, szarpania, popychania. Krzyki w niedziele rano przy otwartych oknach od godziny 7 rano to jest normalne w naszym domu. Córka jest wystraszona, nie chce jeżdzić razem z ojcem samochodem bo wtedy tatuś daje popis swoich możliwośći. Wrzeszczy, wali ręką w kierownice, straszy nas że nas rozwali na drzewie. On ma prace i mnie też każe wy.....do roboty tylko jak mam to zrobić jak mam dziecko które chodzi do przedszkola do godz. 12. Pracuje od 8 do 12 jak córka jest w przedszkolu i nie mam możliwości dłużej. Niedawno zabrał wszystkie pieniądze z domu które razem składaliśmy. Ponadto krzyczy że dałam zrobić sobie dziecko żeby przejąć jego gospodarkę, będzie robił badania czy córka jest jego. Siedzi przy stole z córką i opowiada jej jaka to mama ku...., suka, łachudra. Stwierdził że dziecko ma od małego wiedzieć kim jest jej matka. Nie wiem co mama dalej robić. Nie znam niemieckiego na tyle, żeby się swobodnie czuć Niemczech. Mam koleżankę Polkę która jest tu 20 lat z rodziną ale nie wolno mi się z nią spotykać . Wczoraj wyjęłam wszystkie tabletki i tak cały czas na nie patrzę. Boże pomocy. |
|
Powrót do góry |
|
|
aduk
Dołączył: 04 Cze 2010 Posty: 17
|
Wysłany: Wto Lip 27, 2010 11:23 Temat postu: |
|
|
Skoro zastanowiłaś się zanim pozjadałaś tabletki to znaczy że nadzieja jeszcze nie umarła... skoro szukasz pomocy to wierzysz, że sytuacja nie jest beznadziejna... To już 2 duże kroki - poza tym wygląda na to że wiesz że dalej tak być nie może. A skoro do tej pory dawałaś radę żyć w takich warunkach to dlaczego nie miałabyś w lepszych?
Masz dla kogo żyć - zastanowiłaś się jak będą żyć bez Ciebie dziewczyny? Poza tym dlaczego Ty masz odpuścić SWOJE życie. Na poprawę nie masz co liczyć w obecnym układzie a niby z jakiej racji masz karmić chora psychikę faceta, który nie zasługuje na taką żonę jak Ty? niech sobie radzi bez Ciebie - pokaż mu że nie on decyzduje jak będziesz żyć - już wystarczjąco duzo krzywde Ci zrobił.
Piszesz że nie ma dokąd uciec - zawsze jest jakaś droga.
Ja tez tak myślałam ale to tylko strach przed tym co będzie. Mi zajęlo to prawie 10 lat - Ty dużo szybciej chcesz się wyzwolić.
Piszesz że nie masz dokąd wrócić do Polski - na pewno nie masz tu nikogo? A co ze starszą córką?
Zawsze się da zacząć od nowa trzeba się tylko odważyć.
Ja bym spróbowała poprosić koleżankę o pomoc.
Nie potrafię Ci powiedziec jak praktycznie to zrobić ale wierze że jesteś o krok od podjęcia słusznej decyzji i jeszcze bardziej wierzę że dasz radę!
Zasługujesz na godne życie!!!!! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|