Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Egoizm - leczyć? karać? tępić? izolować?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sylwia1975



Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 431

PostWysłany: Czw Lis 18, 2010 20:32    Temat postu: egoizm czy to przestepstwo Odpowiedz z cytatem

Very Happy hm............. witaj ja mam taka mamusie bez empati czyli styl rozpuszczonej dziewczynki ,moj maz kiedys nie wytrzymal z powodow ze jej sie nie chcialam sluchac a bylam juz dorosla 21 lat i doszlo do rekoczynow ,zreszta moj maz potrafil tak reagowac czasami oczywiscie ,ale jak bysmy wszystko od poczatku mnieli na nowo zyc powiem tak bylo by calkiem innaczej,bo to ja powinnam interweniowac nie on , to bylo pomylka .Egoizmu nie da sie leczyc ,niektorym osoba po prostu trzeba pokazac gdzie jest wyjscie ,i mniec swoje zdanie. S DA RADE , jestem pewna .Jest tez ksiazk pia mellody toksyczna milosc ,radzilabym jej poczytac. powodzenia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Carolina



Dołączył: 16 Lis 2010
Posty: 3
Skąd: O.

PostWysłany: Pią Lis 19, 2010 12:43    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Też miałam niemal identyczna sytuację w domu

Zarejestrowałam się specjalnie z powodu tego tematu. Zazwyczaj problemy są nieco bardziej przejrzyste, typu mąż mnie bije, żona pije, ktoś kogoś okrada. Przemoc psychiczna to znacznie bardziej skomplikowana sprawa, i nie tak czarnobiała jak powyższe.

1. Twierdzi Pan, ze wie co robić w przypadku własnym i S. Nie należy w Waszą decyzję ingerować, zwłaszcza że macie ten jakiś własny pomysł na tą sytuację. Wydaje mi się, że słuszny, trzeba brać życie jak byka za rogi. I chociaż wyprowadzka jest w tym przypadku ucieczką, to jest to też zbawcza izolacja osób jeszcze zdrowych od jednostki szkodliwej nad którą doraźnie pracować jest trudno. Czy ktokolwiek z rodziny jest w jakiś sposób zależny od tej pani? Czy ta pani jest zależna od innych członków rodziny?

2. Na Pańskim miejscu nie tolerowałabym początków picia zaobserwowanych u teścia. Jest on zapewne ofiarą tej sytuacji, ale z całą pewnością nie odreagowuje w sposób słuszny. Może w sposób najmniej drastyczny z sobie znanych i to stara sie akcentować, że lepsze picie niż samobójstwo czy bicie żony. Bicie żony z całą pewnością nie jest wyjściem, ale to ze strony tego pana właśnie najbardziej potrzebna jest rzeczowa konfrontacja z tą panią. Przy czym nie chodzi o to, że powinien ją obrzucić przekleństwami jak mu nerwy puszczą, co się nawet może zdarzyć i do niczego nie zaprowadzi. Mąż jako równoprawny partner tej pani powinien popracować nad tym by przestać być "pantoflarzem" (w sensie uzyskania autorytetu, treści i działań, nie w sensie zademonstrowania największej siły fizycznej jaką może posiadać w tym domu). W przypadku dalszego picia na znieczulenie ten pan jest poważnie zagrożony uzależnieniem które na dodatek może postrzegać jako wręcz dobrodziejstwo które czyni dla innych nie sięgając po środki cięższej wagi, tym trudniej będzie go leczyć.

3. Co do trybu karania bądź leczenia, ta pani potrzebuje pomocy. Sama nad sobą nie popracuje w dostatecznym stopniu, bo nie wydaje się świadoma popełniania jakichkolwiek błędów. Czy istnieje szansa na uświadomienie jej w trybie dobrowolnym, że posiada problem o którym powinna porozmawiać z psychologiem? Domyślam się że nie. Dla Pana i S. istnieje rozwiązanie, w domu pozostaje babcia i teść. Z całą pewnością nie posuwałabym się tu aż do namawiania na rozwód, bo to indywidualna decyzja osoby zaangażowanej. Natomiast matkę - można nagrywać w przypadku ataków agresji, powiadamiać otoczenie o tym że w domu źle się dzieje, nawet za cenę wstydu, zwiększając nieco swoje bezpieczeństwo. Z braku innych możliwości, zdarzyło mi się kiedyś uspokoić sytuację we własnym domu wykonując nagrania dźwiękowe najcięższych ataków agresji, mogące stanowić dowody w sprawie gdyby rzecz zaszła za daleko. Taka osoba czuje się bezkarna dopóki nie istnieje jakiś niezależny dowód czy świadek popełnionego (w czterech ścianach) zła.

4. Przypadki przemocy fizycznej potwierdzać u lekarza, zgłaszać na policję. Może ta pani powinna poczuć że nad jej głową jednak zbierają się czarne chmury? Dość już amortyzowania wszystkiego przez tą biedną rodzinę. To jest osoba totalnie asocjalna. Nie potępiam, nie gardzę, ale nie można udawać, że z tym da się żyć. Całkiem doraźnie do przypadków rękoczynów też można wzywać policję, natomiast nie wiem czy sie dobrze orientuję, istnieje chyba także możliwość wnioskowania do sądu o przymusowe przebadanie psychiatryczne - choć nie wiem czy dotyczy to osób posiadających pełne prawa decydowania o sobie (nie ubezwłasnowolnionych) oraz jak silne trzeba by mieć argumenty. Proszę podrążyć ten temat.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
flowerek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 364

PostWysłany: Pią Lis 19, 2010 21:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Obserwatorze- nie odnoszę się do tytułu twojego wątku ale do jednego z twoich ostatnich zdań w pierwszym wpisie.
Nie neguję też,że taka sytuacja może mieć rzeczywiste miejsce w domu, który opisujesz.
Mówię tylko ,że bardzo niepodoba mi się pogarda która odbieram.
Czytam chyba ze zrozumieniem / mam taka nadzieję/ i chyba też udaje mi się wyczytać jeszcze coś więcej .Właśnie niechęć, pogardę, kpinę z tej osoby.Przykład - proszę bardzo.Piszesz ,że celowo rozmawialiście z S po angielsku , co ona skwitowała jako bezczelność z waszej strony.Co prawda dodajesz ,że podsłuchiwała ale to mi się kłóci , bo niby dlaczego "celowo" kiedy ona miała nie słyszeć?
Wiesz co ,gdyby ktoś specjalnie rozmawiał w obcym mi języku w mojej obecności , to nazwałabym to conajmniej brakiem dobrego wychowania.
Jeszcze raz podkreślam,nie neguję przemocy stosowanej przez ta panią ale i widzę "drugie dno".
Dlaczego tak to odbieram? Bo znam " z życia" bardzo podobną sytuację.
I dopiero jak znajoma mi osoba poddała się terapii i nauczyła się mówić o swoich uczuciach, to okazało się jak bardzo było jej źle w domu, jak była źle traktowana.Nie , nikt jej nie bił ale w takich niby drobnych sprawach dawano jej odczuć,że jest takim "nic"I ten jej wrzask był próbą zwrócenia na siebie uwagi.
Terapia pomogła nie tylko jej ale i całej rodzinie.
Czyli wniosek mój jest taki - terapia i jeszcze raz terapia.
I tak jak pisze heka, jest CIK, MOPS i inne instytucje.
Jak się do nich zwrócicie to pomogą.Tym bardziej jak sugerujesz ,że jest chora.Teść też musi chcieć tej pomocy.
Chciałam zwrócić uwagę na jeszcze jedna sprawę.
Być może się mylę, ale Twoje wpisy bardzo przypominają mi styl jednego pana który jeszcze nie tak dawno był obecny na forum.
Szczególnie Twój wstęp do opisu twojej sprawy.
No ale to tylko moje odczucie.


Ostatnio zmieniony przez flowerek dnia Sob Lis 20, 2010 0:05, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
anwy



Dołączył: 21 Sty 2010
Posty: 336

PostWysłany: Pią Lis 19, 2010 23:59    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

[/quote]
Cytat:
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
anwy



Dołączył: 21 Sty 2010
Posty: 336

PostWysłany: Sob Lis 20, 2010 0:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

coś nie wyszło. Flowerek - masz rację w moim odczuciu
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
obserwator



Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 7

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 11:00    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

flowerek...

Nadal mam wrażenie, że bardziej koncentrujesz się na wytykaniu mi braku obiektywizmu niż na temacie. Pomimo bycia obserwatorem i utrzymywania pewnego bezpiecznego dystansu od codziennych problemów rodziny, też mam własne zdanie, własną psychikę i własną ocenę. Być może znowu łatwiej jest przymknąć oko na parę bluzgów ze strony bitej żony alkoholika, bo jakoś to tu łatwiej przejdzie bez reprymendy.

Wiesz, w naszych rozmowach z S. też przecież pojawiają się takie chwile, gdy przyglądamy się sami sobie i oceniamy własne reakcje na tą sytuację. Ja nie mogę się nadziwić jak bardzo ona musi wytępić słuch pod kątem próby rozumienia co tam gdzieś w kuchni jest krzyczane do garnków czy na całe mieszkanie do ojca. Jestem człowiekiem, który nie lubi głośnych rozmów, nawet irytuje mnie gdy ktoś wchodząc do czyjegoś domu poczuwa się do obowiązku przywitania się ze wszystkimi od razu takim DZIEŃ DOBRYYY! żeby każdy słyszał. Ja wolę przywitać się parę razy, ale szanować czyjś mir domowy. Tymczasem gdy ja jestem u S. to bolą mnie uszy nie tylko od treści, ale i od formy. Pomimo tego, że jestem spokojny i tak długo jak się da dyplomatyczny, to wewnątrz mnie gotuje się. I wtedy to zaczyna wzbudzać niepokój S., bo widzi że wzbiera we mnie coś, co może kiedyś będzie użyte przeciwko niej. Ale wytłumaczyłem jej to, tak samo jak i teraz Tobie. Jestem w stanie akceptować wiele, zwłaszcza to, co jest kwestią pewnego przypadku, wpadki, co ma znamiona zachowań nieumyślnych. Czasem nawet myślałem, że jestem zbyt tolerancyjny. Swego czasu pracowałem na kierowniczym stanowisku, no i podległym mi pracownikom zdarzało się popełniać różnego rodzaju błędy, od zapominania czegoś ważnego po nawet wypadki. Może nie o wszystkim mi mówiono, ale gdy już ktoś przyszedł i się przyznał (bo może i nie było innego wyboru), to nigdy nie usłyszał ode mnie żadnego wrzasku czy reprymendy. Zawsze było tak - "wiesz że schrzaniłeś, bo mi o tym donosisz, wiesz co schrzaniłeś, więc wiesz co trzeba poprawić, wiesz jak bardzo było to ważne, więc wiesz jak pilna jest to sprawa by się za nią od razu zająć. Moje wrzaski już niczego nie zmienią, bo i tak od wewnątrz pali cię wstyd który jest najlepszym dowodem na to, że ja od siebie nie muszę już niczego więcej dodawać, przyszedłeś mi zameldować, więc przyjmuję raport." Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy widzę permanentną złośliwość, wandalizm i działanie z premedytacją na czyjąś szkodę. To mnie wzburza i wobec tego nie znajduję żadnych usprawiedliwień. Wprawdzie jestem w stanie wykrzesać z siebie i tak sporo cierpliwości by próbować dochodzić do tego skąd takie zachowanie się u ludzi bierze, ale na usprawiedliwienie w takich kwestiach liczyć nie można.
Jestem więc tutaj, bo mam jeszcze cierpliwość pochylać się nad problemem od strony źródeł. Chcę znać podłoże tego zachowania. Gdyby mnie to nie interesowało, to pewnie już po dwóch tygodniach znajomości z tą panią po prostu przeszedłbym do rękoczynów, przez co eliminowałbym tylko widoczne skutki jej problemów. Chodzi o to by zlokalizować źródło i je zakręcić.

Źródeł może być wiele, więc roboty sporo. Najprościej zacząć rozpoznanie metodą eliminacji. Sama podajesz jedno. Więc weźmy to na warsztat. Twierdzisz, że to z jej strony próba samoobrony przed odtrąceniem czy wręcz pogardą. Moim zdaniem to nie z tego źródła bije ferment. Nawet gdyby chodziło o moje nastawienie, to jak wytłumaczyłabyś fakt, że w tej rodzinie problem istniał jeszcze zanim ta matka w ogóle wyszła za mąż? Wprawdzie objawy wtedy były innej natury, ale był jeden wspólny mianownik - wredne wykorzystywanie przywilejów i notoryczne uciekanie od obowiązków. Przecież nie robiła tego by odegrać się na kimś, tylko dla własnej wygody. W domu nie miała żadnej patologii.

Sugerujesz że obecnie to jest jakaś próba samoobrony przed lepiej wykształconymi. Nawet jeśli, to działałoby to według prostego schematu: Najbardziej starającymi się udowodnić swoją trzeźwość są pijani. Najbardziej starającymi się udowodnić swoją wiedzę są ci, którzy nie wiedzą nic.
I ta samoobrona, to taki klasyczny foch, że jest ktoś, kto jest bardziej pojętny, kto jest te parę kroków do przodu. Co zatem zrobić, żeby nie był do przodu? Można albo przyspieszyć kroku, albo podstawić nogę. Co łatwiejsze? Wiadomo...
O czym my tu zresztą mówimy... To naprawdę nie jest nawet uprzedzenie licealisty do studenta, że ten potrafi liczyć całki. To nie jest uprzedzenie gimnazjalisty do licealisty, że temu udało się nauczyć na pamięć całą Inwokację z Pana Tadeusza. To nawet nie jest uprzedzenie ucznia szkoły podstawowej do gimnazjalisty, że ten wie co to jest Twierdzenie Pitagorasa. Mówimy tu o tak poważnych brakach, że przeciętnemu człowiekowi trudno jest w to uwierzyć, że są tacy dorośli (!) ludzie. Czy potrafisz sobie wyobrazić awanturę z powodu tego, że zanegujesz jej twierdzenie, iż wiatr "produkują" poruszające się drzewa? Czy potrafisz sobie wyobrazić awanturę z powodu PYTANIA dlaczego trzy razy nastawia grzanie (tej samej) wody w czajniku? Spośród wrzasku masz tylko możliwość domyślić się, że wtedy dopiero woda jest tak naprawdę przegotowana. Nawet nie śmiem dotykać kwestii czy ona wie w ilu stopniach woda wrze, ale gdyby chociaż ta teoria była uzasadniona tym, że czajnik słabo grzeje i w związku z tym trzykrotne podgrzewanie doprowadza ją do wrzenia... ale przecież zwykła prosta logika bez żadnej fachowej fizycznej wiedzy podpowie człowiekowi, że to tak nie działa. Nawiasem mówiąc - czajnik jest całkowicie sprawny. Strach jest podejmować jakąkolwiek dyskusję, gdyż nigdy człowiek nie wie jaki banał życiowy potrafi nagle stać się punktem zapalnym tylko dlatego, że w jej świadomości zakodowała go sobie dawno temu po swojemu i tego się trzyma. Przykładów takich można mnożyć. Gdyby chodziło tylko o odpuszczenie sobie "edukowania jej", to by nie było problemów. Ale nigdy nie wiesz czym jej nadepniesz na odcisk. A jak już nadepniesz, to głównym celem jest zasłona z wrzasku.
Czy więc tą agresję nazwiesz to słuszną samoobroną przed atakiem wykształciuchów?

Żeby było jasne - powtarzam kolejny raz - sama wiedza (czy jej brak) nie jest tu jakimś czynnikiem dominującym, podałem jedynie przykłady skali problemu w zakresie podstawowej wiedzy o świecie. Najczęściej jednak awantura rozbija się o rzeczy tak bardzo neutralne, nieistotne, że właściwie każdy rodzaj informacji z jaką trzeba się z nią podzielić niesie za sobą spore ryzyko takiej interpretacji, by mieć powód do wyżywania się.

Odnośnie rozmów po angielsku. Przede wszystkim mamy prawo utrzymywać jakąś znajomość tego języka i się kształcić także w ten sposób. Mnie to zresztą dosyć dużo daje, więc cenię to sobie. Ale na pewno nigdy nie robimy tego w towarzystwie osób, które mogłyby danego języka nie znać. Przy czym towarzystwo danej osoby należy rozumieć tak, że ten ktoś co najmniej przebywa ze mną w tym samym pomieszczeniu i jego obecność jest dla mnie jasna. Natomiast jeśli uważasz, że w związku z możliwością wystąpienia podsłuchu np rozmowy telefonicznej jestem zobowiązany do używania języka zrozumiałego dla osoby podsłuchującej, to pozostaniemy przy odmiennych zdaniach.

Nie wiem kto tu był przede mną, ale sugerowałbym nie wiązać moich wypowiedzi z czyimiś, zwłaszcza jeśli miałoby to powodować dodatkowy narzut innej interpretacji moich słów niż taka, która była moją intencją.


Carolina. Witam, doceniam podłączenie się do wątku, zwłaszcza że zmobilizowało to Ciebie do rejestracji. Może będziesz mogła też powiedzieć coś o swoich doświadczeniach więcej.

1. Tak, nasze plany to ucieczka. Sam we własnym życiu musiałem uleczyć chorą sytuację we własnym domu, więc wiem, że mimo iż jest to ucieczka, to stwarza ona zupełnie nowe szanse. Nie uważam, by rolą dzieci było naprawianie małżeństw rodziców. Być może rodzice próbują się czasem godzić ze sobą płodząc dziecko i może nawet ma to taki terapeutyczny charakter, jednak sam fakt bycia dzieckiem skłóconych rodziców jeszcze nie powoduje obowiązku wejścia w rolę rozjemcy. To raczej co najwyżej pozytywny skutek uboczny, gdyż podstawowym celem posiadania potomstwa powinno być przekazanie mu życia, jako w przyszłości samostanowiącej jednostki. Czy ktoś jest od niej zależny... Każdy w jakimś stopniu, choć na pewno nie w takim w jakim ona od wszystkich.
S. - najmniej realnie, trochę formalnie. Powiedzmy że tylko zależności majątkowe, ale nie jest to na chwilę obecną sprawa pierwszoplanowa
babcia - sprawia wrażenie pogodzonej z tym, że co by się nie działo, to zawsze będzie przy swojej córce. Wprawdzie nie czyni to jej jeszcze czyimkolwiek wrogiem, ale gdyby przyszło wszystkim pójść w swoją stronę, to one raczej zostałyby razem. Tu raczej wychodzi zależność matki od babci, gdyż ta jest z racji emerytury pewnym źródłem dochodów. Przyciąganie więc byłoby wzajemne.
ojciec - gdyby to było możliwe, to finansowo mógłby być totalnie niezależny. Trochę jednak w pewnych kwestiach jakby celowo odpuścił własną niezależność. Dotyczy to zarówno dysponowania pieniędzmi, jak i sprawami oporządzania się. W pewnym sensie jest to rozsądne, gdyż ma tendencje do różnych nieprzemyślanych wydatków, prawdopodobnie jest podatny, łatwowierny i ulega dzisiejszemu marketingowi.
W pewnym sensie można by uznać, że skoro od lat matka dysponuje domowym budżetem jako jedyna i to wszystko się jeszcze nie posypało, to wszystko jest w porządku. Ale to nie do końca prawda. To, że tama we Włocławku wytrzymała wiosenny napór wody, nie oznacza że gdzie indziej nie było powodzi. Wody i kasy nie brakuje, co wcale nie oznacza że zarządzanie nimi jest dobre i efektywne.

2. Nie sposób się nie zgodzić. Wprawdzie nadal uważam że ewentualne uzależnienie w bezpośredni sposób wynika z ilości awantur, których odbiór próbuje sobie przytępiać. To nie jest tak, że jest mu źle na co dzień i z samego braku pomysłu na dzień sięgnie po kieliszek.
Tym niemniej w pozostałych kwestiach jest bardzo dobra analogia do takiego politycznego makro świata - ojciec niczym lud Kambodży za Pol Pota finansuje swoją pracą reżim, który go zniewala. Funkcjonowanie tego układu jest możliwe, gdyż jest stały dopływ gotówki. Jego zgoda na to jest na tyle daleko posunięta, że nie może znać pinu do karty do własnego konta. Wprawdzie ma świadomość, że wszystko jest do odzyskania i źródełko do zakręcenia, ale chyba najzwyczajniej boi się tych zmian.
A pieniądze to jest niestety dobry i skuteczny środek do radzenia sobie przez matkę z rzeczami, z którymi sobie nie może poradzić. Gdyby nawet zastrajkować w domu. Ojciec nie będzie palił w piecu, nie zawiezie jej do lekarza, S. nie posprząta w domu czy nie skosi trawy na ogrodzie, to żaden problem. Za wszystko można komuś zapłacić i jeśli wyjdzie drożej, to i tak odczują to ci, którzy strajkowali, ale nie ona. Mało tego, zrekompensuje sobie tą zniewagę zakupami. Może gdyby byli milionerami, to w tej skali można by machnąć ręką, ale jednak zawsze należy się liczyć z wydatkami.
Od tego bym zaczynał przy ewentualnej rewolucji... no ale niestety ojciec, jako osoba kluczowa w temacie nie podejmie takiej decyzji a za niego przecież też wybierać nie można.

3. Namawiać na rozwód nie zamierzam, bo to by było wtrącanie się w czyjeś życie. Choć luźno analizując, to wielokrotnie dochodziliśmy do wniosku że tak by było normalniej. Może i jest to zawsze jakiegoś rodzaju porażka, podsumowanie większej części życia słowami "nie udało się", no ale jeśli nawet tak jest, to dlaczego dawać tej porażce coraz większą skalę. Nastawiam się raczej na moralne wsparcie w przypadku zapadnięcia decyzji, niż samo uruchamianie tej lawiny.
Nagrywanie to jest jakaś metoda, choć jeden magnetofon już kiedyś z tej okazji poleciał przez okno. Teraz z techniką lepiej, więc mogłoby być bardziej zakamuflowane, ale znowu - bardziej by miało znaczenie jako zwykłe gromadzenie materiałów na rozprawę rozwodową, niż doraźny środek pacyfikacyjny. Kamery i mikrofony musiałyby być chyba jednocześnie jej i uświadomione i na tyle dobrze zabezpieczone (nie wiem? wmurowane w ściany) by nie dało się ich unieszkodliwić.
Też mam wrażenie, że użycie pewnej siły, przed którą jednak należy mieć respekt mogłoby odnieść skutek pozytywny. Tu np służby porządkowe, policja itp. Ale jak znam życie (i jak widać na tym forum) co by się nie działo, to zawsze mężczyzna traktowany jako ten burzący mir domowy i to jemu się zakłada kajdanki i wywozi na dołek na 24h. Policja sama z siebie nie wnika w awantury domowe, interwencje podejmuje przeważnie za drugim razem, a na zainteresowanie ich dociekaniem kto jest prawdziwym agresorem można liczyć dopiero wtedy, gdy tenże biega z nożem w ręce i krzyczy. Nie wyobrażam sobie, by główną taktyką w naszej sytuacji było czekanie na takie zdarzenie lub co gorsza prowokowanie go.

4. Przemoc fizyczna ma jeszcze o tyle szanse nie wystąpić w takim stopniu, by była konieczna obdukcja, że jednak to są sytuacje, w których wierzę, że ojciec użyłby siły by pacyfikować. No ale co z tego, skoro to jego samego stawiałoby w roli agresora, a to znowu - pozbawia policję dylematów kogo przystroić w kajdanki.
Przymusowe badanie psychiatryczne to byłby pewnie niezły początek, tylko że skoro i tak plany są takie, by przynajmniej S. od tego uwolnić. A ona jest jedyną osobą która byłaby w stanie prowadzić temat od strony formalnej i być może nawet jeszcze jakoś podbudowywać morale i zwierać szyki w rodzinie by stała po jednej stronie. Tyle że nie sztuka rozpocząć rewolucję i uciec. Przygotowujemy się raczej na to, że po jej wyprowadzce pojawi się w domu nowa sytuacja, nowy rozkład sił. Nie wiemy jak się to ułoży, może i ojciec będzie więcej walczył o swoje, a może się temu podporządkuje. Ale gdyby okazało się, że jest na tyle źle, że trzeba tam wkroczyć (no bo raczej nie traktować tego jako powrót) to z krótkim ale zdecydowanym zestawem czynności. Tylko jeszcze nie wiemy jakich...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
sylwia1975



Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 431

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 13:18    Temat postu: egoizm karac ,tepic ,likwidowac Odpowiedz z cytatem

Smile no coz przeczytalam twoje teksty ,i powiem tak poprzes manipulacje wrzaski itd chce ta pani wymusic swoje zdanie i sile ,to sa osoby zzabrzeniami psychicznymi a takich jest mnostwo zarowno mezow jak i zon ,matek co zrobic hm............. odciac sie psychicznie ,jest to proces dlugotrwaly ale da sie rade.TA pani ma swoj swiat ,swoje marionetki, na tym zecz polega kto chce sie bawic z nia w teatr kukielkowy ,tymi ona zawsze bedzie rezyserowac.Wiem ze przykre mam taka mame obarcza winna,umiera 100 razy w roku na wszystko ,na co ma odwage ja stac ,coz trzeba za akceptowac ze ludzi sie zmniec nie da.Zmienic mozna samego siebie.Pozdrawiam sylwia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Ocalona



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 74

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 14:22    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

obserwator napisał:
wredne wykorzystywanie przywilejów i notoryczne uciekanie od obowiązków. Przecież nie robiła tego by odegrać się na kimś, tylko dla własnej wygody. W domu nie miała żadnej patologii


Błąd w założeniu. Najprawdopodobniej w domu/życiu/dzieciństwie miała. I to solidną.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Lulka



Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 930
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 15:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Błąd w założeniu. Najprawdopodobniej w domu/życiu/dzieciństwie miała. I to solidną.


Piszesz błąd w założeniu i że najprawdopodobniej. To miała czy nie miała?
Nie podobają mi się takie kategoryczne stwierdzenia.
Płyniecie falą obserwatora, który niczym Kaszpirowski patrzy i już wszysko wie.
Czytam ten temat z ciekawości , ale...coraz bardziej czuje sie zniesmaczona argumentami obserwatora.
Oto bóg władny i wszechstronny.
Do treści sie nie odnoszę - degrengolada.
_________________
Intuicja jest nieświadomą inteligencją, która prowadzi do wiedzy bez rozumowania lub wnioskowania.

— Hans Selye
http://www.zwierzenia.cba.pl/1/6.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
obserwator



Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 7

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 17:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ocalona napisał:
Błąd w założeniu. Najprawdopodobniej w domu/życiu/dzieciństwie miała. I to solidną.


A kto powiedział że to jest w ogóle jakieś założenie? Przecież babcia żyje, więc spokojnie można się wszystkiego dowiedzieć z pierwszej ręki. A i przecież S. miała kontakt z dziadkiem jeszcze parę lat temu i na tyle na ile sama mogłaby to zweryfikować, to nie widzi podstaw by mówić o jakiejś patologii w domu dziadków.
Chyba, że do patologii zaliczasz samą kwestię uległości rodziców wobec dziecka, brak konsekwencji wychowawczych, ale to trochę naciągana definicja zwłaszcza że obecnie dokładnie coś takiego samego promuje się pod hasłem bezstresowego wychowywania.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
heka



Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 465

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 17:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Drogi Obserwatorze.Juz Ci napisałam ,ze nie Twoja sprawa dociekać kto i kiedy ,i czy w ogóle popełnił błędy.JESTEŚMY TU I TERAZ.Takie roztrząsanie przeszłości ma sens WYŁĄCZNIE dla samej zainteresowanej gdyby np zechciała coś ze swoim postępowaniem ,zachowaniem ,postawami zrobić, zmienić .Co Tobie da taka wiedza?Potępisz dziadków,czy usprawiedliwisz matkę?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
obserwator



Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 7

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 17:30    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Płyniecie falą obserwatora, który niczym Kaszpirowski patrzy i już wszysko wie.
Kaszpirowski jest psychoterapeutą a nie jasnowidzem.
Cytat:

Czytam ten temat z ciekawości , ale...coraz bardziej czuje sie zniesmaczona argumentami obserwatora.
Oto bóg władny i wszechstronny.
I tak oto nie ustrzegasz się sama ocen. Co gorsza, robisz to wyłącznie na podstawie tekstu pisanego. Jeśli nawet ja silę się na jakąś opinię, to dlatego że chociaż trochę jednak w tym temacie siedzę osobiście.

Cytat:

Do treści sie nie odnoszę - degrengolada.
No to się odnosisz czy nie odnosisz?

Przekonujesz mnie, że pomocy tu nie znajdę. Nie spełniam norm, nie wpisuję się w kanon. Sytuacja jest nietypowa, więc niewygodna, winę za nią okazuje się więc ponosić narrator, którego rola została sprowadzona do bronienia się przed zarzutami.
Doceniam to, że nieliczni z was zainteresowali się na tyle, że zechcieli poznać temat lepiej, bo przede wszystkim zadawali pytania, na które starałem się odpowiedzieć tak, jak mogłem. Tym dziękuję i życzę wytrwałości we własnych zmaganiach lub może i po prostu pracy polegającej na pomaganiu innym.

Jeszcze jedno. S. czytała tą dyskusję, choć się nie udzielała. To ona potrzebowała tej pomocy, sugestii czy porady bardziej niż ja. To, że mnie tu kroicie na kawałki - zwisa mi to. Ale jej zaserwowaliście sporą przykrość, bo zrozumiała że (poza małymi wyjątkami) nie uzyska tu żadnej porady ani sugestii. To wielki pech, mieć nietypowy problem...

Temat uznaję za zamknięty.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ocalona



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 74

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 17:55    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

obserwator napisał:
A kto powiedział że to jest w ogóle jakieś założenie? Przecież babcia żyje, więc spokojnie można się wszystkiego dowiedzieć z pierwszej ręki. A i przecież S. miała kontakt z dziadkiem jeszcze parę lat temu i na tyle na ile sama mogłaby to zweryfikować, to nie widzi podstaw by mówić o jakiejś patologii w domu dziadków.
Chyba, że do patologii zaliczasz samą kwestię uległości rodziców wobec dziecka, brak konsekwencji wychowawczych, ale to trochę naciągana definicja zwłaszcza że obecnie dokładnie coś takiego samego promuje się pod hasłem bezstresowego wychowywania.

Założenie sam uczyniłeś stwierdzając, że nie miała patologii w rodzinie. O tym nie wiesz i raczej się nie dowiesz.
W sumie to zgadzam się z Heka, jesteście "tu i teraz". W tym "tu i teraz" jest udział i babci, i teścia. I być może/zapewne innych nieznanych Ci osób. Roztrząsanie przeszłości ma ogromny sens w wykonaniu osoby zainteresowanej ( tu matki, może też w terapii rodziny). Nie przez osoby z zewnątrz.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Carolina



Dołączył: 16 Lis 2010
Posty: 3
Skąd: O.

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 18:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zgodzę się z heka. Istnieje pewne teraz w którym się znaleźliście, i to w danym punkcie należy działać. Podaje Pan receptę dla siebie i swojej dziewczyny - dobrze, że istnieje jakaś możliwość, motywacja - pomimo wszystko to, a nie naprawianie całego świata, powinno być dla Pana najważniejsze. Recepta dla teścia i babci musi wyjść z ich własnej inicjatywy (wtedy Pan i S. będziecie mogli być może jako dorośli i niezależni pod każdym względem, udzielić jakiegoś zewnętrznego wsparcia). Nawet mogłaby się zdarzyć inicjatywa tej matki która mogłaby prowadzić do czegoś dobrego, ale przede wszystkim musiałaby to być inicjatywa zawierająca świadomość własnych problemów z psychiką, dążenie do leczenia, a tego jak już wiemy, przynajmniej na razie oczekiwać nie można. Nie wszystkiego dokona Pan swoją (zakładam, że dobrą) wolą i rozsądkiem.
Nie jestem w stanie za wiele więcej Panu podpowiedzieć. Porządkując nieco metody które uważam za słuszne - polecam mimo wszystko kolekcjonować w jakiś sposób dowody zachowania tej pani zarówno w pamięci jak i na papierach mających moc urzędowa. Zwłaszcza dowody obiektywne o których już mówiłam, ale nawet dowody o charakterze relacji rozciągniętej w czasie mogą wiele pomóc gdyby trzeba było kiedyś się z tą panią mierzyć w sądzie, albo pomóc tej pani mierzyć się z problemami z pomocą psychologa czy psychiatry. Do tego naturalnie proszę nie bagatelizować bieżących ostrych sytuacji konfliktowych, po których moim zdaniem powinny zostać ślady formalne - w postaci obdukcji, jakiejś policyjnej notatki. Po prostu powinna być udokumentowana ciągłość tych zdarzeń. Pozostałych członków rodziny można jedynie poratować wsparciem ogólnym, przyjaznym nastawieniem, radą gdy będą tego potrzebować.
W mojej ocenie jest to po prostu maltretowanie psychiczne, takie samo jakiego sama doświadczyłam.
Mój dom zawsze miał raczej charakter czegoś w rodzaju wojska. Nad wszystkim była władza matki, która niczego w ten dom nie wnosiła, ani intelektualnie, ani emocjonalnie, ani finansowo. Organizowała nasze życie zgodnie z własną wolą i z głębokim przekonaniem, ze robi to lepiej niż my sami, oraz że gdyby nie jej stały nadzór to tata zacznie pić, ćpać, roztrwoni majątek, a ja rzucę szkołę i zacznę się puszczać. Najlepiej na tym rządzeniu wychodziła ona sama, bo przy okazji organizowania życia nam zapewniała sobie służbę i obsługę wszelkich potrzeb. Wszyscy inni byli poniżani, a ich wkład w życie domowe umniejszany - bo na pewno nie zrobilibyśmy nic pożytecznego przez cały dzień, gdyby nie jej rozkazy. Tak samo tępiony był każdy rozwój własny, być może z zazdrości, nie wiem. Gdy tata zdał prawo jazdy była awantura o to że chce jeździć do kochanki, gdy nauczył się angielskiego były posądzenia że chce zostawić rodzinę, gdy kupił sobie perfum był wyszydzony jako laluś, pedał i bóg wie co jeszcze. Gdy zdawałam maturę, byłam żegnana słowami i tak nie zdasz, będziesz w życiu kible myć bo tylko do tego się nadajesz. Gdy szłam na studia dowiadywałam się że to tylko po to by kolejnych kilka lat być darmozjadem wyzyskującym matkę i jej finanse mimo że pieniędzmi w rodzinie jedynie dysponowała, nie mając przez całe życie żadnego wkładu. Gdy znalazłam sobie chłopaka, byłam ciągle faszerowana kłamstwami matki dotyczącymi tego że mnie zdradza. Moj koszmar już się skończył (głównie drogą wyprowadzki), a matka do dziś nie może znieść faktu, że odniosłam jakiś sukces zawodowy, rodzinny... Tato niestety nie żyje.

Lulka, Twoje wypowiedzi przepełnione wywyższaniem się i kpiną są w moim odczuciu obrzydliwe.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Lulka



Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 930
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto Lis 23, 2010 23:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Obserwatorze nie odniosłam się do treści tylko argumentów.
Odnoszę wrażenie, że w dobrej wierze gotów jesteś wiele zrobić. Zacząłeś od Matki a kończysz na dziadkach. Oczywiście w aspekcie wydarzeń i życia tej rodziny być może były/są zdarzenia, które nie były dobrymi doświadczeniami - ale takie / jak odnoszę wrażenie/ jednostronne szukanie zła w jednej osobie nie przemawia do mnie.
Jestem osobą ,która sama wiele przeszła z dziećmi w okresie ich dorastania / wiem, wiem, panna S jest już dorosła/ i zawsze jednak myślę, że dwie strony mają coś do powiedzenia. Reasumując moja kolejną obrzydliwą wypowiedź- myślę, że powinniście Ty i S jeszcze raz sami przeanalizować zachowania nie tylko innych ale i swoje wobec nich.
Mam też świadomość, że niestety bywają Mamy które nie radzą sobie z wychowywaniem dzieci i nie są dobrym przykładem.
Chociaż....no cóż Panie Obserwatorze - czy tylko dlatego, że jest ciemno to oznacza że jest noc?

Cytat:

Do treści sie nie odnoszę - degrengolada.
No to się odnosisz czy nie odnosisz?

nie odnoszę i nie odniosłam.[/b]
_________________
Intuicja jest nieświadomą inteligencją, która prowadzi do wiedzy bez rozumowania lub wnioskowania.

— Hans Selye
http://www.zwierzenia.cba.pl/1/6.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group