 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Sie 08, 2011 12:25 Temat postu: Granica miłości do sprawcy przemocy |
|
|
Na pewno niejedna z Was, zastanawiała się, gdzie jest granica naszej miłości do sprawcy przemocy, ile jeszcze MUSI nam krzywd zrobić, żebyśmy nawet w jednym ułamku procenta nie myślały o nim z poczuciem żalu, współczucia z powodu zagubienia się w życiu. Dlaczego w tym całym zawirowaniu nie myślimy o sobie....o swoim zdrowiu psychicznym i fizycznym?
Dużo trudniej jest kiedy mieszka się pod jednym dachem z ex partnerem, mężem, etc. Niestety z braku innych możliwości mam taką sytuację.
Kiedy patrzy się na faceta, który kiedyś zachwycał się nami, adorował nas.... a teraz stroi się dla innych, zlewa litrami perfum i przy akompaniamencie słów pogardy pod naszym adresem, nie skrywa radosnego nastroju z randki...
Dlaczego to tak boli? Dlaczego tak trudno znaleźć sposób na siebie, zagospodarować własny czas?
Chcę przestać kochać swojego byłego męża............tylko jak?
[/b] _________________ m.m.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Brzytwa
Dołączył: 18 Maj 2007 Posty: 235 Skąd: Żandarmeria
|
Wysłany: Pon Sie 08, 2011 18:03 Temat postu: |
|
|
Pewnie że to nie takie proste. Dla ciebie niebiezpieczne może być coś innego, że kiedyś znienacka wybuchniesz...
W jednym dużym mieście kiedyś kobieta znosiła latami znęcanie. Pewnego dnia nie wytrzymała i zadała kilkadziesiąt ciosów nożem sprawcy. Leczy się do dzisiaj (sąd uznał, że była niepoczytalna). Po prostu zero pomocy i nie wytrzymała... _________________ Przemoc w rodzinie jest przestępstwem.
Każdy ma prawo zapobiec przestępstwu. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pon Sie 08, 2011 19:10 Temat postu: miłość nie ma granic, mądrość i odpowiedzialność je stawia |
|
|
m.m. napisał: | (...) Chcę przestać kochać swojego byłego męża............tylko jak? |
myślę, że chyba raczej chcesz przestać czuć to co czujesz? a nie przestać kochać
miłość to postawa: pragnienie dobra dla osoby kochanej i dążenie do tego dobra.
nie da się nie czuć uczuć, jesteśmy istotami emocjonalnymi...
można nazywać swoje uczucia, rozumieć je i akceptować, ale natomiast brać odpowiedzialność za swoje wybory i postawy _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pon Sie 08, 2011 19:11 Temat postu: jak? |
|
|
wobec przemocy trzeba zająć zdecydowaną postawę _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Sie 09, 2011 11:40 Temat postu: |
|
|
[quote="Brzytwa"]Pewnie że to nie takie proste. Dla ciebie niebiezpieczne może być coś innego, że kiedyś znienacka wybuchniesz...
Ten etap poniekąd już przeszłam, kiedy to nóż w ręku sam rwał się do działania, ale rzutem na taśmę, resztkami rozsądku doszłam do wniosku, że nie warto gnić w więzieniu za tego człowieka.
Co do leczenia....to ja już od dwóch lat leczę się na depresję....inaczej nie byłabym w stanie funkcjonować pod jednym dachem z....tym kimś......... _________________ m.m.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Sie 09, 2011 11:46 Temat postu: Re: miłość nie ma granic, mądrość i odpowiedzialność je staw |
|
|
"myślę, że chyba raczej chcesz przestać czuć to co czujesz? a nie przestać kochać"
masz absolutną rację, pragnę przestać czuć do tego człowieka co czuję, niestety to wciąż nazywam miłością, toksyczną, chorą, niewytłumaczalną dla siebie samej, ale miłością....
nie potrafię ruszyć dalej w emocjonalną drogę, póki żyję przeszłością....
a może fakt, że ON radzi sobie ode mnie lepiej tak mnie boli? może widok faceta, który przynajmniej na zewnątrz wygląda na szczęśliwego dobija mnie podwójnie?
sama już nie wiem...... miotam się jak ćma przy świetle i szukam z nadzieją okna.... _________________ m.m.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
marta 25
Dołączył: 02 Mar 2010 Posty: 690
|
Wysłany: Wto Sie 09, 2011 21:32 Temat postu: |
|
|
Temat do bolu szczery.
obawiam sie uzywac slowa: milosc. To nie jest kochanie , ale strach .. nasz strach przed ulokowaniem odpowiedzialnosci w sobie -za siebie.
Tak ja to widze.
Mam ten sam problem. Czuje sie jak alkoholik. Czuje ze gdyby gwizdnal.. gdyby pokazal raz drugi trzeci piaty te swoja dobra twarz.. poszlabym jak w dym.
Ale jest rozum. Rozum wie, ze to choroba- moja choroba- glębokie uzaleznienie.
Uwazam wiec . jestem ostrozna .. mialam przed 2 m-cami/ 3 lata po rozwodzie/ moment: mialam w torebce kilka setek i jego obok .. on byl taki biedny, taki slodki..taki zagubiony.. załkal : ale zrozum, ja nie mam nawet na chleb.. / i nie ma- mamusia go utrzymuje/ - a ja siegnelam do torebki po te pieniadze aby mu dac..
Powstrzymalam sie w ostatniej sekundzie!
Cofnelam reke.. i zobaczylam w jego oczach ten blysk.. nieludzki,zwierzecy . blysk zachlanannej chciwosci.. i sekunde pozniej blysk furiackiej nienawisci do mnie..i atak slownej agresji..
Jest sprytny. wiedzial,ze mam pieniadze, ,. staral sie.. odegral scene dobrego.. biednego.. zagubionego.. dostrzegl moj gest. - a ja cofnelam reke.
Glupie, prawda? ale bylam - jestem z siebie dumna, ze udalo mi sie cofnac reke i nie dac mu tych pieniedzy. |
|
Powrót do góry |
|
 |
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sro Sie 10, 2011 18:32 Temat postu: |
|
|
Cofnelam reke.. i zobaczylam w jego oczach ten blysk.. nieludzki,zwierzecy . blysk zachlanannej chciwosci.. i sekunde pozniej blysk furiackiej nienawisci do mnie..i atak slownej agresji..
Jest sprytny. wiedzial,ze mam pieniadze, ,. staral sie.. odegral scene dobrego.. biednego.. zagubionego.. dostrzegl moj gest. - a ja cofnelam reke.
Glupie, prawda? ale bylam - jestem z siebie dumna, ze udalo mi sie cofnac reke i nie dac mu tych pieniedzy.[/quote]
Boże jak ja to doskonale znam, wielokrotnie widziałam wzrok mojego EX męża wbity błagalnie we mnie, mówiący wymownie: POMÓŻ MI, bez ciebie jestem nikim, nie poradzę sobie. Na przestrzeni ostatnich trzech lat łamałam się wielokrotnie, jednak co raz rzadziej i mniej spektakularnie, a co otrzymywałam w zamian? Wyzwiska, obelgi, groźby. Tyle razy obiecywałam sobie, że to był ostatni raz..... Jednak za każdym razem, kiedy udaje mi się twardo stać na straży swoich racji, również jestem z siebie dumna ). Jeszcze nie zawsze, ale już co raz częściej
_________________ m.m.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Wrz 08, 2011 1:50 Temat postu: |
|
|
Jak bardzo rządzą nami emocje, jak zagłuszają czasem rozum....
Założyłam bloga traktując go jako swoistą terapię dla siebie, ale również dla wielu kobiet, ale i nie tylko...
Zapraszam do lektury:
marzenamarkowicz.blog.iwoman.pl
Do zobaczenia
m.m. _________________ m.m.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Diablicka
Dołączył: 21 Mar 2010 Posty: 22
|
Wysłany: Czw Wrz 08, 2011 2:23 Temat postu: |
|
|
Temat rzeczywiście szczery.
Mam pytanie: Czy m.m miała też na myśli, wyliczając osoby, które robią nam krzywdę rodziców?
W sumie, oni też nie raz potrafią robić nam krzywdę, a mimo to, jako dzieci nadal ich kochamy. Sama tak mam. Kocham ich, bo dużo im zawdzięczam, ale wykańczają mnie psychicznie, a mimo to, dalej myślę co zrobić by w końcu powiedzieli, od serca coś miłego i serdecznego, mimo iż wiem, że to się nie stanie.
Teraz chcę się wynieść na stałe z domu, ale boję się, co oni sobie pomyślą na mój temat, skoro raz wyjechałam i wróciłam, bo trafiłam na złych ludzi i mi nie wyszło. Zdarza się, nie jesteśmy idealni, prawda?
Krążą mi w głowie pytania: Czy będę miała gdzie wrócić jak mi znowu nie wypali? A co będzie jak mi wypali? Jak oni się wtedy będą zachowywać w stosunku do mnie?
Myślę o nich, a nie o sobie i mam teraz dylemat-myśleć o nich czy o sobie i swoim zdrowiu fizycznym i psychicznym...I ciągle mam wątpliwości przez to...a tak chyba być nie powinno... |
|
Powrót do góry |
|
 |
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Wrz 08, 2011 9:49 Temat postu: |
|
|
Czy m.m miała też na myśli, wyliczając osoby, które robią nam krzywdę rodziców?
Witaj.
Od kiedy pamiętam, w moim życiu istniała przemoc. Najpierw byłam jej świadkiem, kiedy ojciec używał jej wobec matki. Pomimo swojego wieku, jako żywo pamiętam każdy szczegół z dnia kiedy jako 12 latka, ze swoim rocznym bratem na rękach stałam między rodzicami i z płaczem prosiłam, żeby się nie zabijali...
Młodość i dorastanie tez nie miałam usłane różami, więc tak naprawdę dopóki nie zobaczyłam w innym domu, jak może funkcjonować normalna rodzina, za taką uważałam swoją.
Kiedy przemoc dotknęła mnie w dorosłym życiu, ze strony mojego ex męża, pierwszą osobą do której zadzwoniłam była moja mama, którą zawsze traktowałam jako najbliższą mi osobę, przyjaciółkę. Kiedy umierał mój ojciec, dziękowałam Bogu, że nie zabiera mi mamy. Nie wyobrażałam sobie bez niej życia. Jednak życie okazało się okrutniejsze, niż mogłam sobie wyobrazić. Nie mogłam wybaczyć swojej mamie kolosalnie ważnego zdania, kiedy to uderzona przez męża z płaczem do niej zadzwoniłam, a ona nie pytając o co chodzi powiedziała, że musiałam mu coś złego powiedzieć... odmówiła mi również pomocy w przenocowaniu mnie, choć mieszka sama, twierdząc, że ona chce żyć swoim życiem. Okupiłam ten szok półroczną terapią, która rewelacyjnie pomogła mi skoncentrować się na swoich potrzebach i zadbaniu o zdrowie nie tylko fizyczne.
Jeśli masz możliwość wyprowadzki może byłaby lepszym rozwiązaniem, do spokojniejszych rozmów w czasie i nastroju odpowiadającym obu stronom. Jeśli chciałabyś dłużej o tym pogadać, napisz mi wiadomość, podam ci numer gg lub skype.
Trzymam kciuki. Ja przeszłam w życiu piekło, a nadal je kocham  _________________ m.m.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
sylwia1975
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 431
|
Wysłany: Czw Wrz 08, 2011 12:41 Temat postu: |
|
|
hmmmmmmmmm zycie uczy i kochac bedziemy ale to nie znaczy ze wszystko wolno,zdrowa milosc to milosc z ze swojimi zdrowymi granicami do tad i nie dalej ,moja mama kontaktu nie chce bo ja jej nie wspomagam hmmmmmmmmmmmmm nie pamietam kiedy ona mnie wspomogla ,maz jest aniolem na jak dlugo? coz widze nas nie raz jak slonice ile trzeba przejsc zeby zrozumniec ze ta droga to bledne kolo,cykl przemocy. |
|
Powrót do góry |
|
 |
basia-aa
Dołączył: 19 Sie 2011 Posty: 346 Skąd: dolnośląskie
|
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 0:59 Temat postu: Nie dajmy się zwariować... |
|
|
Każdej z nas wydaje się momentami, że coś czuje się do sprawcy. Psychole znają nas dobrze, nasze dobre serca, słabe strony.
Czy faktycznie coś czuje się do sprawcy przemocy, czy tylko jest to strach przed samotnością, przed nowym związkiem, gdzie nowy facet po słodkim okresie staje się zwykłym bydlakiem i boimy się tego? W końcu naszego wroga znamy, został wyhodowany na naszej krwawicy.
Broniąc się przed jakimkolwiek uczuciem do byłego męża nie myślę o przeszłości, odrzucam wspomnienia kiedy było fajnie, kiedy czułam się szczęśliwa i zakochana, zakochana i kochana. Niestety te czasy minęły. Jako terapię rzuciłam się w wir informacji nt przemocy domowej, by ją zrozumieć, by umieć się bronić. Przed tym uczuciem trzeba się bronić, trzeba się tego nauczyć. Musicie pamiętać co Wam złego zrobił, jaki dom stworzył dla Waszych dzieci. Nie można dawać im satysfakcji, że znowu Wami zawładnęli.
Jedno trzeba pamiętać: przemoc domowa opiera się na 3 fazach, a każda następna faza agresji coraz szybciej następuję i jest coraz bardziej agresywniejsza. Poddając się jego urokowi, jedynie przechodzi się do fazy miodowego miesiąca a potem co? Ciągle to samo atak-miodowy miesiąc-narastanie napięcia.
Pomyślcie same. Czy kochając daną osobę, robiłybyście by cokolwiek by ją ranić? Wyzywać? Zastraszać? Izolować? Czy raczej byście uchyliły skrawek nieba?
M.m. Twój były biega na randki? Pewna jesteś tego? Może tylko odgrywa sceny by wzbudzić Twoją zazdrość? Mój były rozmawia telefonicznie z jakąś babeczką, rozmowy niezłe i myślisz, że ja w to wierzę? Olewam to i tyle. Jeżeli faktycznie znalazł babkę to niech idzie do niej w diabły i niech na niej się wyżywa, jeżeli tylko pozoruje, to cóż.. nie wzbudzi zazdrości. Żadna z nas nie zasłużyła sobie na złe traktowanie, nie jesteśmy temu winne. To oni są chorzy traktując nas w ten sposób, bo boją się naszej niezależności, bo chcą mieć tylko na wyłączność, bo chcą dominować
Dziewczyny nie dajcie się. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Diablicka
Dołączył: 21 Mar 2010 Posty: 22
|
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 1:29 Temat postu: |
|
|
basia-aa masz rację, czasem to rzeczywiście jest strach przed samotnością i obawa czy damy sobie radę. Ja jestem młodą osobą i przez to co robią moi rodzice, prawie oddałam wszystko-miałam jechać do ośrodka, a dzień przed wyjazdem, okazało się kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Obcy ludzie zaczęli mi pomagać, to było dziwne, ale miłe.
Moim rodzicom prawdy nie powiedziałam-udałam, że miałam na rozmowę jechać do Wawy, bo mnie tam przyjęli na miesiąc, to co mi powiedzieli, że ich takie pierdoły nie obchodzą. Jak spytałam ojca, czy jakby wrócił kiedyś z pracy i by zobaczył, że nie ma moich rzeczy czy by się przejął, to powiedział, że mam go szantażować. Od kiedy takie zapytanie to szantaż?
Do tego dzisiaj jeszcze z matką, mojego brata nie ma to nie słyszał, ale pewnie niezła kłótnia by była, no była, ale nie na taka skalę, jak jest mój brat w domu, powiedzieli że ich ługi to wina moja i mojego brata. Bo ciągle w nas pieniądze kładą, a my ich olewamy, bo nie pracujemy.(ciężko znaleźć robotę młodym ludziom i oni o tym wiedzą, bo dzieci ich znajomych też szukają roboty, nawet od kilku lat), to jak im wygarnęłam, że to ich wina, że mają źle bo są bez wykształcenia to zgnoili i mnie i brata, ale więcej mi się oberwało:za co? za prawdę. ;/
Czasem i ja wybuchnę, ale to chyba tylko dlatego, że to taka gra, żeby nie zauważyli, że się zmieniłam...nie wiem sama...mimo wszystko czasem myślę o pójściu do psychologa.
Nie-jak się kocha, zrobi sie wszystko ,by ta osoba była szczęśliwa i przede wszystkim bezpieczna. |
|
Powrót do góry |
|
 |
marta 25
Dołączył: 02 Mar 2010 Posty: 690
|
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 8:00 Temat postu: |
|
|
Nie mogłam wybaczyć swojej mamie kolosalnie ważnego zdania, kiedy to uderzona przez męża z płaczem do niej zadzwoniłam, a ona nie pytając o co chodzi powiedziała, że musiałam mu coś złego powiedzieć... odmówiła mi również pomocy w przenocowaniu mnie, choć mieszka sama, twierdząc, że ona chce żyć swoim życiem. Okupiłam ten szok półroczną terapią, która rewelacyjnie pomogła mi skoncentrować się na swoich potrzebach i zadbaniu o zdrowie nie tylko fizyczne. "
mm.. spojrz na problem inaczej:
gdyby mama wowczas udzielila ci wsparcia.. nie zostalabys sama ze swoim problemem, nie zdobylabys sie na determinacje podjecia terapii, a co z a tym idzie decyzji o rozstaniu z przemocowcem.
Nie win mamy.. miala własne doswiadczenia, moze nie chciala do nich wracac , a moze instynkt podpowiedzial jej najsluszniejsza decyzje.. bolesna dla ciebie w w tym momecie ale jakze korzystna w dalszym biegu rzeczy.
Czy nie stalas sie dorosla i sama odpowiedzialna za swoje zycie po terapii? czy nie zrozumialas ze nikt za nas nie rozwiaze naszych problemow.. owszem czesto wsparcie , pomoc bliskich wydaja sie nam konieczne.. ale to zludzenie.. najwazniejsze decyzje musimy podjac sami i sami poniesc ich konsekwencje , dopiero wtedy rosniemy. Biorac pomoc od innych - utrwalamy siedzace w nas dziecko .
Zwrocilas sie o pomoc do mamy, mama odmowila.. i zrobila dobrze.
TO bylo Twoje zycie , to ty sama na własna odpowiedzialnosc mialas zrobic to czego obawiala sie zrobic mama w swoim zyciu.
Nie odmowila ci pomocy w chorobie, w stanie twojej fizycznej i psychicznej bezradnosci.. odmowila ci pomocy i ingerencji w Twoje osobiste dorosle zycie w ktorym decyzje moglas podjac tylko ty sama.
Podobny wiek, podobna sytuacja.,.
ja i moja kolezanka..
w tym samym czasie rozstawalysmy sie z mezami..
jej maz typ niedorostka trzymajacego sie mamusi postanowil odejsc do mamusi bo tam mial dobrze i spokojnie. Zdziwil sie, bo mamusia dotychczas holubiaca doroslego synka i na nie wobec synowej powiedziala: nie zgadzam sie, wracaj do rodziny albo radz sobie sam.
Facet pomieszkiwal w garazu, na dzialce, nie mial kasy . w koncu wyjechal do Irlandii.. udalo sie, stanal na nogi., moze myslec o nowym zyciu.
Moj zostal przyjety przez mamusie. Calosc zarobionej kasy oddaje mnie i bankowi i taki stan trwa juz 3 lata i bedzie trwal jeszcze 7 lat. , mamusia go utrzymuje ubiera facet robi za depresje ktora nie ma sil na nic.. nie dorabia.. nie stara sie zagospodarowac na nowo swojego zycia.. bo po co? mamusia da. i oczywiscie lament pod niebiosa.. nie mam nic, nie mam ani grosza, zabrala mi wszystko.. a ja jestem taki chory, taki slaby / ale jeszcze jej pokaze ! popamieta mnie / . Czas plynie za chwile przyjdzie 50 tka i wyuczona bezradnosc..
Ocen sama. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|