maras Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Dołączył: 28 Maj 2006 Posty: 3871 Skąd: Gdynia/Warszawa
|
Wysłany: Wto Wrz 23, 2008 23:20 Temat postu: |
|
|
Polacy nie bronią katowanych dzieci
DZIENNIK dotarł do fragmentów niepublikowanego jeszcze raportu o przemocy wobec dzieci, który na zlecenie premiera przygotowało Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Wnioski są smutne: Polacy nie reagują, kiedy dzieciom dzieje się krzywda, a system przeciwdziałania przemocy kuleje.
Donald Tusk zapowiedział przygotowanie raportu w maju, gdy cała Polska śledziła losy skatowanej przez ojca dwumiesięcznej Amandy z Koszalina. Pokazuje on skalę przemocy wobec dzieci i świadomość Polaków w tej sprawie. Do sporządzenia raportu wykorzystano badania TNS OBOP. Wynika z nich, że 15 proc. Polaków mających dzieci do 18 roku stosowało wobec nich przemoc przynajmniej raz. Jednocześnie aż 95 proc. pytanych uważa, że pomaganie takim dzieciom jest moralnym obowiązkiem człowieka. I mimo że niemal co drugi zna przynajmniej jeden taki przypadek w swym otoczeniu, mówi, że nie reaguje bo... boi się kłopotów (21 proc.), nie potrafi ocenić, po której stronie jest racja (25 proc.), lub boi się, że przez donos zaszkodzi dziecku (18 proc.) Te wyniki nie dziwią Marii Keller-Hameli, psycholog z fundacji Dzieci Niczyje: "Świadomość społeczna w tej kwestii jest zastraszająco niska. Ludzie mówią, że trzeba pomóc, ale najlepiej, gdy zrobi to ktoś inny. Często nie wiedzą, do kogo się zwrócić, nie znają procedur, nie wiedzą, że mogą to zrobić np. anonimowo" - mówi.
Z raportu dowiadujemy się też, że dzieci krzywdzą najczęściej osoby nieradzące sobie z kłopotami w życiu osobistym - co trzecia - i pracy - co piąta. Jednocześnie co piąty badany jest przekonany, że kłótnie i rękoczyny zdarzają się w każdym domu, a tyle samo myśli, że pogróżki i zastraszanie dziecka to nie przemoc.
Autorzy raportu podkreślają, że niewystarczająca wiedza i niechęć do zgłaszania przypadków przemocy to efekt kulejącego systemu profilaktyki. W komisariatach ciągle brakuje tzw. niebieskich pokoi, gdzie dzieci mogą być przesłuchiwane w przyjaznych warunkach, a gminni pracownicy zajmujący się przeciwdziałaniem przemocy i pomocą jej ofiarom mają drastycznie niską wiedzę na ten temat. W wielu, szczególnie małych miastach, nie ma kto zająć się dzieckiem bitym czy poniżanym w domu. Nawet jeśli funkcjonują tam ośrodki oferujące schronienie, poza dachem nad głową nie zapewniają właściwej profesjonalnej pomocy takim dzieciom.
Resort oprócz naprawy kulejącego systemu opieki społecznej chce zmienić w świadomość Polaków. Proponuje zrealizowanie kampanii społecznej mówiącej o problemie przemocy wobec dzieci. Psycholog Gracjana Woźniak uważa, że taka kampania jest bardzo potrzebna. "Ale musi być skierowana nie do krzywdzonych dzieci, nie do dorosłych, którzy biją i poniżają, ale do tych, którzy są świadkami przemocy i nie potrafią na nią zareagować" - mówi DZIENNIKOWI.
--------------------------------------------------------------------------------
MAGDALENA JANCZEWSKA: Rząd przygotował raport o przemocy wobec dzieci. Wynika z niego, że aby z nią walczyć, trzeba uwrażliwić społeczeństwo kampaniami medialnymi. Czy takie akcje się sprawdzają?
RENATA DURDA*: Jeśli są trafione - tak. Ludzie do tej pory pamiętają kampanię sprzed lat, potocznie nazywaną "Bo zupa była za słona". Jednak większość przechodzi bez echa. Ale w takiej kampanii najważniejsze jest nie uwrażliwienie społeczeństwa, lecz pokazanie, gdzie się zgłosić, gdy jest potrzebna pomoc. Od lat czytam najróżniejsze raporty, z większości płyną słuszne wnioski, ale nic się nie dzieje. Boję się, że i tym razem skończy się na kampanii billboardowej.
A co powinno się dziać?
W Polsce pokutuje podejście, że należy skupić się na dziecku i uczyć je, jak powinno sobie radzić z przemocą. A przecież to nie ono jest winne, że ktoś je bije. Brakuje profilaktycznych programów skierowanych do dorosłych, którzy nie wiedzą, jak radzić sobie ze stresem, złością. Przecież dorosły nie bije swojego szefa paskiem, gdy mu się nie układa w pracy. Nauczyciele i pedagodzy szkolni muszą rozmawiać z rodzicami o przemocy na godzinach wychowawczych. Szkoła powinna organizować też warsztaty, które uczyłyby, jak radzić sobie z dziećmi na różnych etapach ich rozwoju.
Rodzice będą się zasłaniać brakiem czasu.
Szefowi też taka osoba powie, że nie umie pisać na komputerze, ale się nie nauczy, bo nie ma czasu? Jak komuś brakuje czasu, to niech się nie decyduje na dziecko. Taka tematyka powinna być poruszana także podczas nauk przedmałżeńskich oraz w klasach ponadgimnazjalnych na zajęciach przygotowujących do życia w rodzinie. Należy też przeszkolić osoby mające kontakt z dziećmi: nauczycieli, przedszkolanki, lekarzy, policjantów, pracowników socjalnych. Muszą oni być szczególnie wyczuleni na krzywdę dziecka i wyłapywać nawet najdrobniejsze nieprawidłowości.
*Renata Durda, kierownik Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska linia".
żródło www.dziennik.pl
===============================================
Ponadto we wczorajszym wydaniu dzienika jest właśnie debata odnośnie tej tematyki . Osobiście wzbudziła we mnie duże kontrowersje .
pozdrawiam _________________ -----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R |
|