 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Gru 23, 2010 0:21 Temat postu: |
|
|
No ba!
Ależ miałam dzisiaj dzień... Wyobraźcie sobie, że już prawie jestem spakowana... Tzn. chciałam jechać do takiego jednego ośrodka, który przyjmuje osoby z całej Polski bez żadnego skierowania, całodobowo. Wiem, tj. przypuszczam, że z Maluchem nie mogłabym tam zostać ale może akurat ktoś z personelu miałby jakiś pomysł, gdzie mogłabym się udać. Nie mam pojęcia co by z tego wyszło ale ON dzisiaj na mnie znów tak strasznie naskoczył, że jedyną moją myślą było poczekać do wieczora, aż pójdzie spać i uciec stąd na zawsze. A gdyby nam nikt nie chciał pomóc i znów padłyby stwierdzenia, że jestem nienormalna, bo z psem chcę mieszkać, to bym chyba normalnie poszła na tory jakieś... Już chwilami nie mam sił.
Zaczęło się od tego, że ja mam pracę tylko na pół etatu... Wiecie jak z tą moją "pracą" jest ale ON oczywiście żyje w przekonaniu, ze pracuję. Jak zwykle okazałam się być naiwną, bo myślałam, że choć do nowego roku nie będzie się czepiał, bo COŚ już robię. I jak zwykle pomyłka. Wg NIEGO mam pracować na cały etat, a co z psem zrobię to go nie obchodzi. Mam u niego dług jeszcze i to o to głównie się rozchodzi. Mam szybko zarobić kasę, oddać i spadać. A najlepiej to sprzedać psa i od razu spadać :/ Znów mówił, że ja się nie liczę, tylko te pieniądze, ON ma w dupie, co ja będę robić i gdzie... A jak się nie podporządkuję to sam sprzeda Malucha, a mnie do psychiatryka wyśle i zadba o moje ubezwłasnowolnienie Bo ja jestem nienormalna, bo normalni ludzie nie robią sobie długów i chodzą do pracy. A ja jestem egoistką i cała rodzina przeze mnie cierpi i wszyscy się muszą denerwować i wysłuchiwać jego krzyków, które są tylko moją winą. Moją młodsza siostrę wygonił z mojego pokoju i nakazał jej tu więcej nie wchodzić, bo ma się ze mną nie zadawać, bo jestem złym przykładem i tylko ja buntuję przeciwko niemu (choć wcale tego nie robię, a jedynie mała sama jest dość "charakterna" i szybko podłapuje różne rzeczy...).
Nie wytrzymam tego dłużej.
Teraz już trochę się uspokoiłam, jednak wiem, że jestem na krańcu wyczerpania. Jeszcze jedna, dwie takie awantury i może być bardzo źle. Postaram się przez te Święta jeszcze jakoś przebrnąć i w międzyczasie starać się sobie coś załatwić. Jeśli jednak nic z tego nie wyjdzie, po Świętach pakuję się i ryzykuję z tym ośrodkiem (lub jakimkolwiek innym). Nie chcę ryzykować życia przez tego człowieka... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elzbieta487
Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 105
|
Wysłany: Czw Gru 23, 2010 6:58 Temat postu: |
|
|
Szkoda Ciebie bobo.Sama też jestem przybita swoją sytuacją.A byłaś w MOPS-ie? |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Gru 23, 2010 13:21 Temat postu: |
|
|
Nie, nie byłam... Nie mam co z młodym zrobić, a mój MOPS jest w takim dziwnym miejscu... Tzn. Mówię teraz o placówce tej mojej "rejonowej". No bo tak, to do tej pory chodziłam do OIK-u, który jest w tym samym budynku co MOPS - tylko, że ten nie jest moim rejonowym. A przyszłam właśnie tam, bo to jedyny OIK w moim mieście, a i łatwo tam Malucha przywiązać przy samym budynku. Choć teraz, gdy jest zima w ogóle staram się go nie pozostawiać (np. przy sklepie) tak na dłużej niż 15-20 minut. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elzbieta487
Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 105
|
Wysłany: Czw Gru 23, 2010 17:05 Temat postu: |
|
|
Szkoda,że to tak wygląda .Ale wierzę,że znajdzie się jakies rozwiązanie |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elzbieta487
Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 105
|
Wysłany: Pią Gru 24, 2010 7:39 Temat postu: |
|
|
Dobrze,bobo,ze piszesz .Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią Gru 24, 2010 21:17 Temat postu: |
|
|
Wszystkiego najlepszego dla każdego, kto tu zajrzał!  |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Sob Gru 25, 2010 10:59 Temat postu: |
|
|
bobo napisał: |
Wszystkiego najlepszego dla każdego, kto tu zajrzał!  |
i Tobie też! _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elzbieta487
Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 105
|
Wysłany: Sob Gru 25, 2010 15:25 Temat postu: |
|
|
Bobo;pisz lepiej po polsku.Bo myślałam,że to jakaś zła wiadomość i zmartwiłam się nawet.Życzę Ci jeszcze duzo dobrego |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sob Gru 25, 2010 18:25 Temat postu: |
|
|
...przecież piszę po polsku...? Nie kumam... Masz na myśli ten obrazek z życzeniami? Bo nic innego do głowy mi nie przychodzi. No mnie on też raz się załaduje a raz nie - nie wiem czemu tak  |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sob Gru 25, 2010 18:33 Temat postu: |
|
|
To załaduję jeszcze jeden. Żeby było tak świątecznie
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elzbieta487
Dołączył: 27 Maj 2008 Posty: 105
|
Wysłany: Sob Gru 25, 2010 19:23 Temat postu: |
|
|
Piękny |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Sty 06, 2011 0:24 Temat postu: |
|
|
Coraz częściej myślę, że już więcej nic w życiu nie osiągnę ani nic mi się nie uda. Chyba wyczerpałam swój limit szczęścia, bo ostatnie 1,5 roku to dla mnie jedno wielkie pasmo niepowodzeń. Na tym momencie jestem zasypana problemami po brzegi. Niestety w 99% winię mojego ojca za to. Piszę "niestety", bo gdyby choć w połowie była to moja wina, myślę, że miałabym w zanadrzu dobry "plan naprawczy", gdyż z natury jestem osobą, która raczej się nie poddaje i co zniszczy, to naprawi, a jeśli się nie da - zacznie od nowa. Czasem też rysuję/maluję i gdy tylko zrobię na kartce papieru jakąś linię "nie tak" zaraz ją poprawiam. Jednakże przyczyna jest skumulowana w kimś innym. W kimś, kto nie może mi dać spokoju za wszelką cenę. A ja, na dodatek, nie mogę się od niego uwolnić. Nie wiem już, co mam robić... Nadal odpowiadam na ogłoszenia, proszę o pomoc, sama się ogłaszam. I tak dzień w dzień. Ludzie są bez serca - tyle powiem. Nawet takiej rudery do kompletnego remontu nie wynajmą, choć sami za nią chcą tylko 200zł/mies. Gdy mają stare domki na wsi twierdzą, że sobie tam rady nie dam. A gdy mają ekskluzywne mieszkania, to już wiadomo o co chodzi... o seks.
Święta nie były takie tragiczne, bo ONI poszli w wigilię i pierwszy dzień do rodziny. Ja z Maluchem siedzieliśmy sobie sami i patrzyliśmy filmy Po Świętach marzliśmy "w pracy" a na Sylwestra było spokojnie. Jednak od kilku dni znów czuć "nie tę" atmosferę. Dziś siostra doniosła mi, że JEGO międzyświąteczny nastrój właśnie dobiegł końca, bo znów zaczął "gadać". W razie czego mam walizkę i może z jakieś 50-60zł.
Nie mam pojęcia, do kogo jeszcze powinnam się zwrócić... Może do samego prezydenta?
Ileż ja bym dała, by móc wybrać sobie rodzinę. Taką prawdziwą, szczerą, kochającą się. Bez tych wszystkich fałszów i znieczulicy. Choćbym nie wiem jak bardzo w swe marzenia uwierzyła, nigdy już nie będę miała rodziców i to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 4:36 Temat postu: |
|
|
Nie chcę się poddawać. Walczę. Staram się. Cóż ja jeszcze mogę? Czasami sama sobie się dziwie, skąd ja wciąż biorę swoje siły na to wszystko. Niejeden na moim miejscu już dawno wyciągnąłby białą flagę, jestem tego pewna. Chyba powinnam się zaciągnąć do wojska...
Ostatnie dni to na przemian awantury i "przeprosiny". Raz jestem nienormalną, a raz córcią. ON robi mi najzwyczajniej w świecie pranie mózgu. Nie wiem, czy dobrze kiedyś zrobiłam, że wprost zaczęłam mówić, iż ON znęca się nade mną, że mnie to dobija, uniemożliwia normalną egzystencję, denerwuje, irytuje, obezwładnia. ON oczywiście i tak nigdy w to nie uwierzył i ilekroć mówię coś przeciwko NIEMU, on obraca kota ogonem.
Dziś znów straszliwa awantura. Jaka to ja jestem beznadziejna, wszyscy przeze mnie cierpią, jestem nieodpowiedzialna, nienormalna, wszystko robię nie tak, jak trzeba, specjalnie buntuję moją młodszą siostrę przeciwko niemu, mieszam jej w głowie, a ON wreszcie wyśle mnie do szpitala, bo już dłużej "tak" być nie może. Cały czas usiłuje zrzucić całą winę na mnie, za panującą sytuację. Naciska, bym mu zdradzała treść mojej korespondencji, straszy, że "zrobi porządek z psem" ("chorzy psychicznie nie mogą mieć psa"), sam się przyznaje, że mówi innym "o mnie" i każdy przyznaje mu rację (że jestem niezrównoważona), podważa moje poglądy religijne i wyśmiewa się, że nie chodzę do kościoła, wmawia, że starsza siostra ma do mnie negatywny stosunek, bo to z NIM rozmawia 'normalnie',a wobec mnie jest nieszczera. Mówi, że wciąż coś zmyślam, w tym fakty, o których wiedział ale o nich 'zapomniał',a są dla niego niewygodne. Chce na siłę, bym uwierzyła, że jestem ciężko chora i muszę się leczyć. ON już nie pije i jest w porządku. A ja mam się cieszyć, że mnie nie bije.
Nikt nawet nie chce mi podpowiedzieć, gdzie mam szukać pomocy, do kogo się zgłosić. Nikt nie rozumie, że nie mogę Malucha z TYM człowiekiem pozostawić w domu, że nie mam komu go powierzyć w opiekę. Tak wiele dla mnie znaczy...
Jeśli do niedzieli nie uda mi się znaleźć jakiegoś azylu, to ruszam do ośrodka do Chorzowa. Nie mam pojęcia, co mi powiedzą. Z drugiej strony, aż wierzyć mi się nie chce, że żaden z ośrodków pomocy w okolicy nie ma możliwości organizacji mieszkania zastępczego/tymczasowego. Jak narkoman może iść na terapię, skoro dalej bierze? Jakże tym samym ja mam odbudowywać siebie, skoro nadal mieszkam wraz ze źródłem mojego cierpienia?
Ten idiota mnie wykończy. Już zniszczył mi życie, a i tak dalej nie odczuwa sytości. Gdy mu odpowiadam na JEGO pretensje, że najlepiej byłoby, gdybym się powiesiła lub po prostu umarła, myśli, że to tylko moje prowokacje, mimo, że mam już jedną próbę "S" za sobą. I uważa, że jest dobrym ojcem. Paranoja.
Ale ja się nie dam. Chcę doprowadzić sprawy do końca, tj. do samego sądu. I ucieknę stąd choćby nie wiem co. Zobaczymy, czy ktoś mi pomoże. |
|
Powrót do góry |
|
 |
flowerek
Dołączył: 19 Sty 2010 Posty: 364
|
Wysłany: Sob Sty 08, 2011 14:22 Temat postu: |
|
|
bobo, nie bardzo rozumiem twoje postępowanie .
Jeśli chcesz się usamodzielnić to jest taka mozliwośc , chociażby taka,że dużo osób poszukuje kogoś do opieki nad osobą starszą oferując wynagrodzenie, mieszkanie , wyżywienie.
Rozumiem,że twój pies może byc nie wszędzie akceptowany .Myślę jednak ,że może warto rozważyć , możliwośc oddania psa pod opiekę do domu tymczasowego, za posrednictwem np. Animalsów.
Oczywiście jest to rozwiązanie tymczasowe, ale da ci mozliwośc usamodzielnienia.Z pieskiem będziesz miała kontakt, a jak "staniesz na nogi" to weźmiesz go z powrotem.
Rozumiem twoje przywiązanie do psa , sama mam zwierzaki i są dla mnie ważne.Niestety czasami trzeba wybierać bolesne rozwiązania ale dające perspektywę zmiany na lepsze. |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Nie Sty 09, 2011 4:23 Temat postu: |
|
|
Wiem, wiem... Jednak co do pracy z zamieszkaniem to szukam jej cały czas. Wciąż kontaktuję się z ogłoszeniodawcami w tym temacie. Albo nie odpowiadają w ogóle albo twierdzą, że nie dam sobie rady, że jestem za młoda, że starsza osoba będzie się czuła przy mnie skrępowana itp... Prócz tego piszę do osób, które szukają niani, pomocy domowej, sprzątaczki, dozorczyni, piszę do schronisk dla zwierząt, do gospodarstw rolnych, do hodowli, do osób prowadzących stajnie... N I C. Albo trzeba być mężczyzną, albo mieć więcej lat, albo doświadczenie, albo prawo jazdy, albo byś inwalidą... Sama też się dziwię, ze szukając "wyjścia" przez rok czasu nie natrafiłam na ani jednego "dobrego" człowieka (oczywiście takiego, który prócz dobroci serca, naprawdę ma możliwość udzielenia pomocy).
Co do psa... Oddanie go do domu tymczasowego to możliwość, która biorę pod uwagę. Również szukam dla niego doraźnej opieki... To byłaby dla mnie swego rodzaju ostateczność ale powtarzam raz jeszcze, że nie mówię kategorycznie: nie. Jednakże jest jeszcze jedna sprawa związana bezpośrednio z Maluchem, o której tu na forum nigdy nie pisałam i niestety nie napiszę, bo to kwestia bardzo delikatna, osobista i mogąca bardzo dotkliwie wpłynąć na moją przyszłość. Powiem tylko, że nie chodzi tutaj akurat o uczucia, emocje, czy przywiązanie (to swoją drogą). Po prostu nie ma opcji, by "rozdmuchać" jego (i mój) los w np. sieci czy w "środowisku". Jeśli ma ktoś się nim opiekować, to musi to być załatwione bardzo poufnie i tylko z osobą godną zaufania. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|