 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 11:14 Temat postu: |
|
|
Ależ ja jestem tutaj w każdym wątku, staram się wspierać, pomagać, współczuć czy motywować, czytam każdy wpis, który pojawia się na forum, w wielu zabieram głos, wiele komentuje, czasami dyskretnie milczę aby nie być posądzanym, że beze mnie nic się nie może toczyć na tym forum, albo dać innym odpocząć ode mnie:)
Znacie ten kawał o lodówce, czasami dbam o to aby nie było mnie w waszej lodówce:) _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Sob Maj 01, 2010 7:34 Temat postu: |
|
|
Ja nie mam nic w lodówce. Mieliśmy w nicy wyjechać do Poczdamu, a córka się rozchorowała. A dziś sklepy zamknięte No ale podobno wstała zdrowa.
Ja tę z testem niecierpliwa. Najbardziej denerwuje mnie czekanie. Wolę znać najgorszą prawdę, niz żyć w niepewności. Jak wiem co jest grane, natychmiast mam gotowy plan działania i coś z tym robie. A czekanie mnie rozwala psychicznie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Nie Maj 02, 2010 23:07 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieje, że ten głód nie stepi Twojej konsekwencji i chęci do działania... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Wto Maj 04, 2010 14:08 Temat postu: |
|
|
Uff.... małżonek wyszedł ze szpitala. Kurcze taka niepewność bardzo wykańcza. W końcu to ojciec moich dzieci, nie chcę żeby umierał, a było z nim źle.
MMS też nie zrobiłam zakupów na weekend, nie miałam czasu. Normalnie echo w lodówce, dobrze, że kupuję mrożonki, to z głodu nie umarliśmy
Po tygodniu zajmowania się dziećmi 24 godz na dobę jestem wykończona, niewyspana, bo dzieci wstawały każdej nocy po kilka razy. Masakra.
Na dodatek zepsuła mi się klawiatura w piątek i nie miałam komputera  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Wto Maj 04, 2010 20:52 Temat postu: Re: potrzebne mi wsparcie... |
|
|
zara napisał: | Właśnie rozstałam się z mężem.
Dzięki terapii wzmocniłam siebie, zaczęłam marzyć, zaczęłam zmieniać swoje życie.
Od wczoraj jestem sama. Rozmowa była trudna, na szczęście krótka i obyła się bez wybuchu agresji ze strony męża.
Tylko niech ktoś mi powie, dlaczego to tak strasznie boli, jakby ktoś wyrywał mi serce... Choć jest też we mnie iskierka nadziei, że odzyskam swoje życie, że je zmienię, że będę szczęśliwa.
Wyglądał jak zbity pies...
Tak strasznie mi ciężko. Czuję się tak strasznie samotna. Nie mam na kogo liczyć, nie ma mnie kto przytulić i ukoić mój ból. Nawet nie mam z kim porozmawiać  |
Tak zaczynałaś. Czy coś zmieniło się w Twojej potrzebie wsparcia? czy teraz łatwiej? _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Sro Maj 05, 2010 9:03 Temat postu: |
|
|
Echnatonie jesteś niesamowity!
Jasne, że się zmieniło.
Kiedyś czułam się tak strasznie odpowiedzialna za jego życie, jeśli coś mu nie wychodziło czułam się potwornie winna. Czułam, że beze mnie sobie nie poradzi, tylko ja mogę go uratować, jestem jego jedyną deską ratunku. I dlatego kiedy nie potrafiłam mu pomóc czułam się okropnie.
Zachowywałam się tak, jakby był moim dzieckiem.
Dzisiaj patrzę na jego życie inaczej: współczuję mu, że nie potrafi najprostszych rzeczy, że nie potrafi ułożyć sobie życia. Ale uważam, że to jego sprawa jak żyje, jeżeli robi głupie rzeczy, to jest mi przykro na to patrzeć, ale nie rzucam się by robić wszystko za niego.
I czuję, że mam prawo oczekiwać od niego pewnych zachowań w stosunku do naszych dzieci. Kiedyś myślałam, że jak nie chce pracować, to trudno, jakoś damy radę (tzn. ja pracowałam 2 razy więcej). Dziś jego awersja do pracy mnie nie obchodzi. Sam może chodzić goły i wesoły, karmić się u mamusi, to jego sprawa, ale utrzymanie dzieci to jego obowiązek i nie obchodzi mnie jak bardzo jest życiowo bezradny.
Przeszłam daleką drogę w swoich przemyśleniach, dziękuję Ci bardzo, że mi to pokazałeś
W ostatnim czasie znajomi okazują mi wiele wsparcia, nawet nie wiedziałam, że mogę liczyć na tyle osób. Zapraszają mnie np. na obiad, na spacer, proponują, że zajmą się moimi dziećmi i swoimi i że będą miały dzieciaki zabawę. Przejmują się początkami astmy u mojego dziecka, chcą załatwiać inhalatory, lekarzy. Nawet chcą mi robić zakupy, albo pomagają wnosić, to co mam w aucie do domu...
Nawet jeśli nie korzystam z tej pomocy, to jest to dla mnie duże wsparcie. Dopingują mnie do założenia sprawy rozwodowej w sądzie, oferują pomoc prawną. Mówią, że nie mogli patrzeć na to, jak on mnie traktuje. Oczywiście nie wiedzą o tym, że mnie bił, ale nierzadko widzieli jak się paskudnie do mnie odnosi.
Im jestem dalej od mojego męża, to tym bliżej jestem osób, które mnie lubią, cenią i którzy chcą mi pomagać.
Zaczynam widzieć świat w radośniejszych barwach  |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Sro Maj 05, 2010 21:41 Temat postu: |
|
|
U mnie było tak samo. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że było tak widać, jak źle się do mnie odnosi. Nie chciałam jechać na wycieczkę firmową, żeby nikt ie usłyszał, jak się do mnie odnosi.
Tylko mnie ciągle obchodzi jego smutek i żal. Wiem, że bardzo przeżywa, że jade np. bez niego gdzieś na wakacje, choć kiedyś planowaliśmy tam jechać oboje. Ale wiem, że taki wyjazd to byłoby pasmo fukań, pretensji itd.
Ja po kilkanaście razy pytam A. czy jest dobrze, czy mu się podoba - jakbym nie mogła uwierzyć, że może być ok, że można nie czepiać się co chwila.
Zapełniłam lodówkę  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Maj 05, 2010 23:28 Temat postu: |
|
|
Ufff, aż odetchnąłem z ulgą. Teraz zara widzę, ze idziesz w dobrym kierunku. To są dojrzałe słowa, mądre, przemyślane i dużo w nich pozytywnych emocji...Ciesze się, że idzie lu lepszemu.... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Czw Maj 06, 2010 9:59 Temat postu: |
|
|
MMS- ja byłam taka głupia, że na wycieczkę firmową go zabrałam. Kurcze, normalnie paliłam się ze wstydu przed pracownikami, kiedy przy nich mówił mi różne okropności. Zastanawiałam się, co sobie myślą. Ja czułam się upokorzona i więcej już z nim nie pojechałam, choć się obrażał.
Na spotkania biznesowe nie wzięłam go nigdy, chodziłam albo sama, albo zostawałam w domu.
Też zapełniłam lodówkę. Koleżanka pożyczyła mi męża, żeby wniósł mi zakupy na 4 piętro (prawie pełny bagażnik combika). Uśmiałyśmy się, bo powiedziała, że zawsze jak będę potrzebować, to ona się ze mną nim podzieli hihi.
Wiesz, moja pani p. zapytałaby dlaczego obchodzi Cię jego żal i smutek. To ważne pytanie, bo podświadomie możesz czuć się winna.
Wczoraj byłam na terapii, pierwszy raz od miesiąca. Wciąż potrzeba akceptacji matki jest u mnie niszcząco silna, muszę nad tym popracować.
Echnatonie dziękuję za miłe słowa. Najgorsze jest to, że raz myślę w taki "normalny" sposób, a potem, pod wpływem różnych wydarzeń wpadam w taką czarną dziurę i trudno mi z niej wyjść. Ale dzięki pani p. uczę się zadawać sobie pytania "dlaczego" i wychodzić z tego. To porażające jak trudne dzieciństwo i toksyczny związek potrafią zniekształcić tory myślenia. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Czw Maj 06, 2010 17:46 Temat postu: |
|
|
Pamiętam ten stres, by gdzieś pokazać się publicznie, bo w zależności od humoru mógł byc nieprzyjemny dla mnie (pół biedy) lub dla moich znajomych.
Tera też dobrze nie jest, bo trzeba się tłumaczyć, gdzie się wyjeżdża i kiedy. Wrrr....
Pewnie coś jest, w tym co piszesz. Ja się przejmuje tym, że ktoś ma do mnie o cos żal.
No nic - trzeba by trochę dom ogładzić. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Czw Maj 06, 2010 17:57 Temat postu: |
|
|
Tak sobie pomyślałam, że mam ciągle problem z tym, że od ponad roku czuję się jak na fajnych wakacjach. A ciągle gdzies tkwi we mnie, że mój dom jest tam gdzie mój były mąż. Mnie chyba przerasta poukładanie sobie tego w głowie. Nawet jakieś abstrakcyjne wydaje mi się urzadzanie nowego, w końcu mojego domu. |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Pią Maj 07, 2010 21:30 Temat postu: |
|
|
MMS - wiesz, u mnie to dopiero dwa miesiące, mieszkam w swoim mieszkaniu, a i tak jakoś inaczej się czuję... Może to jest tak, że z taką gwałtowną zamianą życia trzeba długo się oswajać.
Co do przejmowaniem się opinią innych - przerobiłam to ma terapii i jestem w tej kwestii ozdrowiona, choć trochę to trwało.
A ja jestem taka zmęczona zajmowaniem się dziećmi, pracą... masakra. Dzieci zasnęły, ja mam ochotę paść na łóżko i odpłynąć w krainę snów, ale nie mogę - czekam aż pralka wypierze trzecie z kolei pranie. Przy takich maluchach jest zawsze góra prania i prasowania. Zastanawiam się kiedy ten cały kierat się skończy. Zero wytchnienia. Ciągle tylko praca-dzieci-pranie, sprzątanie, zakupy, prasowanie, gotowanie. Przestałam odróżniać dni tygodnia, myślałam, że dzisiaj środa. Aż mi się płakać chce, szczególnie jak sobie pomyślę, że mój mąż to nic nie musi, on jest cudownym tatusiem od spacerków. Nie musi codziennie dnia zaczynać od podawania dzieciom leków, mycia, ubierania ich i siebie w przelocie, zawożenia do babć, zawożenia do przedszkola, potem pracy z zegarkiem w ręku, bo przecież dzieci trzeba odebrać, potem dać obiad, usypiać do popołudniowej drzemki, potem spacer i zakupy w przelocie, kolacja, kąpiel, znowu podawanie leków, mycie ich zębów i znowu usypianie ich. I potem wstawania w nocy, bo ten chce pić, drugi chce siku albo jeszcze nie wiadomo co. Normalnie dzisiaj tak mi dali popalić, że się popłakałam... |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Sob Maj 08, 2010 6:59 Temat postu: |
|
|
Rozumiem o czym piszesz. Dlatego w zasadzie chyba dobrze jest, gdy dzieci mają w ramach kontaktów z ojcem zasądzone kilka dni pobytu u niego. kiedyś w trakcie ustalania wydawało mi się, że tego nie wytrzymam. Wiem, że to głupio zabrzmi - ale na dzień dzisiejszy chwalę to sobie. W okresie, kiedy córka jest u mnie staram się spędzać z nia możliwie dużo czasu. Dlatego m.on. wzięliśmy pania do sprzątania - po prostu wściekałam się, że przychodzi sobota, a ja zamiast iść z córką na spacer szoruję łazienkę itp.Teraz mam rzeczywiście czas iść z dzieckiem po południu gdzieś albo w weekend łazimy po znajomych, wyjeżdżamy sobie itp. Pani nie jest dużym wydatkiem, przychodzi raz w tygodniu w piątek i sprząta gruntownie całe mieszkanie, a za dodatkowe 10 zł wszystko poprasuje. Takie sprzatanie sprawia, ze w ciągu kolejnych sześciu dni wystarczy po prostu zbytnio nie bałaganić i lekko odświeżać. Jestem szczęśliwa, bo naprawdę mam teraz duży luz. A ona też jest zadowolona, bo własnie skazała męza za znęcanie psychiczne i próbuje jakoś się podnieść z dołka, bo ją delikatnie mówiąc wysadził z całego majątku. Szczerze polecam takie rozwiązanie. Kiedyś się przed tym wzdrygałam, a teraz ogromnie się cieszę, że się zdecydowałam i uwazam, że kazda kobieta, która pracuje, powinna mieć taka pomoc.
Ja w okresie małżeństwa chodziłam taka wymęczona. Wszystko było na mojej głowie.
Zresztą walczę nadal z tym, że mam wyrzuty sumienie z powodu nic nierobienia.
Ludzie czasami sa oburzeni jak mówię, że potrzebuję czasem odpocząć od dziecka. Nie chcę ściemniać - po prostu rzeczywiście czasem potrzebuję tego. Potrzebuję wyjechać na chociaż 3 dni choc raz na rok i nie latać za dzieckiem by się ubrało, by zjadło, nie słuchać marudzenia, że coś chce, czegoś nie chce. Kocham moją córkę bardzo, całe wakacje zaplanowałam pod nią, jedziemy do sanatorium, na objazd po Europie, rejs do Szwecji, ale 4 dni rezerwuje tylko na wyjazd dla siebie. A. po wyjeździedo Berlina, a jesteśmy już ponad rok razem, powiedział mi że dopiero na wyjeździe w Berlinie zrozumiał o czym mówiłam i że wcześniej trochę go oburzało, że mogę mówić, że chcę gdzieś tez pojechać bez córki, bo uważał, że wszędzie musimy jechac we trójkę. Zrozumiał, że człowiek ma taką potrzebę odpocząć od myśłenia od innnych. Bo nie ukrywajmy - opiekując się dzieckiem ciągle jestes na 100 % obrotach. Nawet jak niby nic nie robisz, myślisz, czy przypadkiem nie ściągnie czegos na siebie ze stołu, a po pięciu minutach spokoju z podejrzeniem idzie się do drugiego pokoju sprawdzić, dlaczego jest tak cicho. Nawet taki wyjazd do Berlina - niby super przyjemność - ale ciągle trzeba uważać, upominać, by coś zjadło, wdawać w długie dyskusje, ze czegoś zjeść (np. lodów) zjeść nie może, myślec, czy nie jest za grubo ubrana, kłocić się, że nia ma zdejmowac polarka, stracić 3 godziny dziennie na mówienie, że czegoś się nie kupi, 2 godziny słuchać, że bola nózki (bo zoo jest za duże), jak sie chce na koniec dnia ciszy, to dziecko pimka na grze na komórce, nie dotykaj pieska, nie kop w siedzenie w autobusie, 15 razy trzeba powiedzieć ubierz się, umyj się - i oczywiście wyjazd jest super, ale uważam, żę od czasu do czasu każdemu nalezy się choć chwila, gdy nie trzeba o tym wszystkim myśleć. I tak samo powinno byc w domu. Od czasu do czasu trzeba mieć taki dzień by zająć sie tylko sobą.
Kiedyś przeczytałam, ze wązne jest jak się spędza czas z dzieckiem, a nie ile się tego czasu spędza. I po dłuższym przemyśłeniu sprawy doszłam do wniosku, że oczywiście, czym więcej tego czasu tym lepiej, ale lepsza jest jakość niż ilość. Żeby nie dojść co momentu, że brak już cierpliwości, woli angażowania w zabawy itd.
Żyłam w prześwaidczeniu, że ja zawsze sobie poradzę i wszyscy wokół uważali dokładnie tak samo. Jak byłam w ciązy i miałam przeprowadzkę moja mama jechała pomóc w przeprowadzce mojej cioci, a nie mi, bo kazdy się przyzwyczaił, że ja nie potrzebję pomocy. Teraz się już nie wzdrygam, nie oponuje i daję się wyręczać. Na koniec małżeństwa doszłam do krytycznego momentu totalnego wyczerpania. Mąż nie chciał się zgodzić na panią do pomocy, sam niewiele pomagał. To było straszne. Pamiętam ten stan ogromnego przemęczenia. Dlatego przejęłam się tym co piszesz. Musisz znaleźć jakieś rozwiązanie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Nie Maj 09, 2010 9:10 Temat postu: |
|
|
MMS- też miałam osobę, która przychodziła sprzątać, niestety urodziła dziecko, a wiesz, trudno znaleźć kogoś nowego. Przychodziła sprzątać, mój mąż mówił, że jestem tak beznadziejna, że nawet sprzątać nie umiem. Obecnie szukam, chciałabym dwa razy w tygodniu, bo małe dzieci strasznie brudzą. Może dlatego ciężko znieć mi ten bałagan i wieczne sprzątanie...
A mój mąż od kiedy zaczął pracować nie ma czasu dla dzieci i strasznie nie to wkurza, bo nie wiem kiedy przyjdzie, nic nie mogę sobie zaplanować. Dlatego też zaczęłam myśleć, że gdyby sądownie było to ustalone, to ja miałabym chociaż jeden dzień w tygodniu dla siebie. A tak, to ciężko nawet mi pracować. |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Nie Maj 16, 2010 19:39 Temat postu: |
|
|
Chciałam się podzielić z wami, czymś dla mnie bardzo ważnym, ale od pocztku:
Mój starszy syn czasami mnie przerażał brakiem uczuć. Choć ma dopiero 4 lata potrafi wyprowadzić mnie z równowagi: wszystkiego żąda, bywa agresywny, a kiedy widział moje łzy bezsilności….. to się śmiał. To mnie przerażało, widziałam w nim wtedy jego ojca i czułam porażkę, nie mogłam uwierzyć w to, że mam dziecko pozbawione empatii, pozbawione jakichkolwiek uczuć wyższych. Miłości, ciepła i mojej uwagi zgarniał ile się dało, nigdy nie było mu mało, cały świat musiał się kręcić wokół niego. To było tak męczące, że czasem miałam go dosyć. Żal mi było młodszego, bo starszy żądał uwagi, no więc mały często leżał samotnie w łóżeczku, nauczył się sam bawić, sam zasypiać. Młodszy to takie dziecko zawsze uśmiechnięte, niewymagające, pełne ciepła i dobroci. Nie lubił się przytulać, tylko czasami siadał na kolanach i chciał ze mną być. Wtedy przybiegał starszy i rozpoczynała się bitwa… Ciężko było pogodzić mi bycie matką dwójki dzieciaków. Poświęcałam uwagę zawsze temu, który głośniej krzyczał.
Dopiero teraz dociera do mnie, że ich zachowanie wynikało głównie z tego, że żyłam w związku przemocowym.
Okazało się, że najlepszym nauczycielem normalności jest mój dwulatek. Terapeutka zwróciła mi uwagę na to, że starszy jest niewrażliwy na uczucia innych, bo wiele już w swoim życiu widział. Że przez przykład będzie uczył się właściwych zachowań. Dała mi wiele cennych rad postępowania, które okazały się cudowne.
Kiedy niedawno poryczałam się z bezsilności, to czterolatek się śmiał, natomiast dwulatek przyszedł, pogłaskał mnie po policzki i przytulił. Podziękowałam mu i powiedziałam, że to dla mnie bardzo ważne, że mnie przytula, że mamie od razu lepiej i bardziej lekko na serduszku. I tak zaczęłam z małym rozmowę. Zauważyłam, że starszy się uważnie przygląda i przysłuchuje. Przestał się śmiać i też mnie przytulił. To taki wielki krok w stronę jego normalności….
Kilka dni temu młodszy przyszedł przytulać się do mnie. Powiedziałam mu, że go kocham, a on zaczął powtarzać: „koam cie, koam cie” i całował mnie po twarzy. A ja zaczęłam mówić małemu jakie to wspaniałe, jak pięknie się z jego miłością czuję. Starszy udawał, że tego nie widzi, nawet był tak obrażony i zazdrosny, że wyszedł z pokoju, choć jemu też powiedziałam, że go kocham, ale mnie olał. Ale wieczorem, kiedy położyłam go spać, to jak zawsze opowiedziałam mu bajkę, to go mocno przytuliłam i powiedziałam, że go bardzo kocham. A on po raz pierwszy od dwóch lat powiedział mi, zupełnie sam od siebie, że mnie kocha. Byłam strasznie szczęśliwa, powiedziałam mu co czuję, jakie to ważne dla mnie, kiedy mi mówi kocham. Od tego czasu powiedział mi to jeszcze dwa razy. Bardzo mnie to poruszyło, normalnie popłakałam się.
Tak, mój dwulatek uczy różnych rzeczy swojego starszego brata: dawania, przytulania…. Na ich przykładzie najlepiej widać jaki okropny wpływ na dzieci mają niewłaściwe relacje rodziców….. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|