 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
toto
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 335
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 6:53 Temat postu: |
|
|
I znow zgadzam sie ze zdaniem Echnatona.
Sama czuje sie tak , jakbym zobaczyla swiat wczesniej ukryty we mgle moich , tak- moich, zludzen, wyobrazen, nadzieji, watpliwosci, czyli wielkiej niejasnosci wszystkiego.
Przeciez aby istniec w przemocowym zwiazku cokolwiek bysmy nie mowili to naszym " napedzaczem" nasza amfetamina byla nadzieja i zludzenia. Budowalismy nadzieje z byle zludzenia zyczliwosci. zrozumienia, ludzkiego odruchu przemocowaca wobec nas.
Pytanie " a moze mu jednak zalezy na nas na rodzinie?' było jednym z najwazniejszych pytan. Bo jesli zalezy , to moze sie zmieni , stanie lepszy, moze stanie sie lepszy jesli my bedziemy sie starały..
teraz po ruszeniu lawiny , no coz czuje sie rozczarowana.
Moglby dziad zaplakac , rzucic kwestie " zono, d;laczego mi to zrobilas, moze nie bylem idealny , ale starałem sie jak moglem, dla was , dla ciebie , dla syna. "
moglby spojrzec w oczy i wymamrotac, " przebacz" zrobie co trzeba, nawet do wiezienia pojde, ale nie chce was stracic..
a tu nic.
" chcesz wojny ? to ja bedziesz miala"
oznajmil. I juz nie kryje gdzie ma mnie i syna. Gdzie ma nas jako rodzine.
Ruszenie lawiny moim zdaniem jest tylko spojrzeniem prawdzie w oczy.
Boli, przeraza, bo wygodniej bylo nie widziec , nie slyszec, nie czuc..
miec ustawiczna niespelniona nadzieje..
A teraz , gdy lawina sie toczy , tez trzeba miec nadzieje.. tyle,ze inna nadzieje.. .T rzeba przekierowac nadzieje i zbudowac ja na nowo juz na zycie BEZ dotychczasowego partnera.
Do panow piszacych na forum..
do wszystkich panow:
Panowie powstrzymajcie sie od walki z matkami waszych dzieci.
" haslo : ' chcesz walki, to ja ci pokaze jak sie walczy" nie jest haslem wlasciwym dla mezczyzny.
Mezczyzna nie walczy ze slabszym przeciwnikiem.
Wydaje mi sie,ze nie ma na swiecie kobiety , ktora lubuje sie w zdaniu " moj facet, maz, eks maz to sukinsyn, dran..
Kobiety kochaja byc dumne z facetow, kochaja moc powiedziec, " rozeszlismy sie, ale to przyzwoity facet"
Osiagniecie z kobieta kazdy swoj cel , ale nie tania walka lecz przemiana w rycerza, ksiecia na bialym koniu.. bacznym przygladaniem sie swoim rywalom/ sytuacja " boli" i byciem lepszym od rywala.
Miejcie z troche sprytu, inteligencji praktycznej a nie tylko samczy zew krwi i potrzebe zemsty.
" Boli " w nowym zwiazku twojej zony tez jak w kazdym zwiazku sa lepsze i gorsze dni.. a wydaje sie z twoich slow ze te gorsze juz tam sa. .. zamiast walczyc , zrob odwrotnie, wyczuj momenty i stan sie jej ... przyjacielem.. daj sie jej wygadac, okaz zrozumienie.. pomoz..
nie konfliktuj.. badz neutralnie zyczliwy.
badz sakramencko cierpliwy i czekaj.. na efekty czeka sie krocej niz myslisz.
To wyzsza szkola jazdy. Ale warto ja podjac. |
|
Powrót do góry |
|
 |
toto
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 335
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 7:02 Temat postu: |
|
|
innymi slowy: nie o to chodzi aby wygrac bitwe, ale aby wygrac wojne.
Wygrac wojne to uporzadkowac relacje z eks, z dziecmi. To wyciszyc emocje, to wybaczyc , oczyscic sie emocjonalnie z tego zwiazku i odnalezc w sobie gotowosc do zycia dalej.. do ew.. nowego zwiazku .
To moc powiedzec: i ona i ja jakos tam ulozylismy sobie zycie na nowo . To dac dzieciom szanse na odzyskanie zaufania do nas- rodzicow. DO NAS tj matki i ojca.
Trzeba pamietac,ze to dla nas doroslych NAS juz nie ma, , ale dla dzieci to slowo bedzie zawsze wazne: oni- rodzice- postrzegani razem, nie osobno. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 11:18 Temat postu: |
|
|
Nie można kogoś zmienić ale można spowodować zmiany w swojej osobowości, swoim myśleniu, spojrzeniu, postrzeganiu świata i ludzi....Do tego potrzebne są długotrwałe terapie, które prowadzą prosta droga ku rozwiązaniu. Myślę, ze z naszym umysłem to tak po trochu jesteśmy doskonali i jak zwierzęta obdarzeni w możliwości samoleczenia swoich chorób i przypadłości. Inni ludzie są nam potrzebni tylko po to abyśmy sami mogli zobaczyć w ich oczach rozwiązanie, które od początku jest nasze. To takie psychologiczne samo uzdrowienie.
Najlepszym przykładem jest toto... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
mąż
Dołączył: 11 Lut 2008 Posty: 130
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 11:35 Temat postu: |
|
|
Cieszy mnie bardzo ta rzeczowa dyskusja. A szczególnie cieszy mnie merytoryczna wypowiedź toto, która wcześniej przyjęła mnie dosyć chłodno.
toto napisał: | Panowie powstrzymajcie sie od walki z matkami waszych dzieci.
" haslo : ' chcesz walki, to ja ci pokaze jak sie walczy" nie jest haslem wlasciwym dla mezczyzny. | Nie uogólniajmy. Zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet są tacy, którymi kieruje chęć zemsty. Każdy przypadek rozpatrujmy oddzielnie a unikniemy w ten sposób nieporozumień.
toto napisał: | Mezczyzna nie walczy ze slabszym przeciwnikiem. | Kto jest słabszy w układzie kobieta-przemocowiec i mężczyzna ofiara to kwestia dyskusyjna. Fizycznie oczywiście jestem uprzywilejowany. Nie wykorzystam jednak tej przewagi wobec żony i ona o tym wie. Nie rzuci się na mnie z pięściami. Będzie za to nękać mnie różnymi niewyszukanymi uwagami dotyczącymi mojego wyglądu, przekonań, zdrowia psychicznego a czasami wręcz mówiąc po prostu czepiać się. Wile tych uwag to obarczanie mnie winą za jej nieszczęścia lub obniżanie poczucia mojej wartości. Dawno zauważyłem, że rzeczowa argumentacja nie ma sensu. Kto doświadczył przemocy wie na czym polega przerzucanie winy przez sprawce na ofiarę, wie co potrafi zrobić sprawca by zachwiać wiarę ofiary we własną wartość itd. A żona potrafi wytrwale stać nade mną przez godzinę lub półtorej, a ja słucham tych tyrad. Najczęściej nie odzywam się po prostu. Kto tu jest stroną silniejszą można dyskutować. Ja uważam, że żona wykorzystuje moje przekonania nie pozwalające mi na odwet (fizyczny i psychiczny). Nie chce z ofiary stać się sprawcą, choć czasami czuję, że stoję tuż nad tą cienką granicą i niewiele brakuje mi by ją przekroczyć. Nie przeczę, zdarzyło mi się kilka razy krzyczeć czy unieść w inny sposób, bo nie wytrzymałem. Jednak nigdy jej nie uderzyłem.
toto napisał: | Osiagniecie z kobieta kazdy swoj cel , ale nie tania walka lecz przemiana w rycerza, ksiecia na bialym koniu. | Rycerze na białych koniach są w bajkach. Nie wymagam by partnerka była księzniczką ani by mnie traktowała jak księcia. Często właśnie zbyt duże wymagania wobec partnera, których ona nie może spełnić, doprowadzają do konfliktów. Każdy z nas bierze sobie człowieka za partnera, nawet książęta mają problemy w związkach.
Echnaton napisał: | Najgorszym jest brak reakcji.... | Zgadza się. Jestem coraz bliższy podjęcia reakcji. Tylko jak każdy kto zamierza to zrobić lub już to zrobił ma wątpliwości i obawy.
Co mnie powstrzymuje:
1.Jestem mężczyzną. Mimo wszystko stereotypy u nas są takie, że to mężczyzna jest sprawcą a kobieta ofiarą.
2.Doświadczam przemocy psychicznej, którą o wiele trudniej udowodnić.
3.Boję się odwetu, że żona mnie oskarży o to samo.
4.Boję się, że odizoluje mnie od dziecka. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Meg
Dołączył: 16 Lut 2008 Posty: 245
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 12:37 Temat postu: |
|
|
[quote="toto"] Panowie powstrzymajcie sie od walki z matkami waszych dzieci.
" haslo : ' chcesz walki, to ja ci pokaze jak sie walczy" nie jest haslem wlasciwym dla mezczyzny. [quote="toto"]
Ja oprócz tego miałam np.
"nie zachowuj się po chamsku - po chamsku?, ja ci mogę dopiero pokazać co to znaczy po chamsku",
"nie szarp mnie - ja ciebie szarpię?, zaraz zobaczysz co to jest szarpanie"
itp.itd.
To nie są hasła DLA LUDZI, nie ważne czy mężczyzna, czy kobieta.Śmiem twierdzić, ale dopiero teraz - po latach, że nazwanie mojego męża człowiekiem jest dużym nadużyciem.
[/q.uote]
Co mnie powstrzymuje:
1.Jestem mężczyzną. Mimo wszystko stereotypy u nas są takie, że to mężczyzna jest sprawcą a kobieta ofiarą.
2.Doświadczam przemocy psychicznej, którą o wiele trudniej udowodnić.
3.Boję się odwetu, że żona mnie oskarży o to samo.
4.Boję się, że odizoluje mnie od dziecka[/q.uote]
ad.1.Ale musisz się nastawić na to, że będzie gorzej.Ja przez 4 lata próbowałam sposobów "pozaprawnych" i nic z tego nie wyszło.
ad.2.Kobiecie też.
ad.3.Jak ona Cię oskarży pierwsza - będzie gorzej.
ad.4.O to też trzeba walczyć, nie ważne czy się jest matką czy ojcem.Wystarczy, że mój mąż zabierze najmłodszego syna na 2 dni do swoich rodziców i mam (od 9-ciolatka) takie teksty, że tylko siąść i płakać.
P.S.nie chcę być małostkowa, ale nie mógłbyś zmienić nicka?, ja przez kilka ładnych lat przeżywałam gehennę z "mężem" właśnie, i dość trudno rozmawia mi się z kimś o takim nicku  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maga
Dołączył: 18 Maj 2007 Posty: 781
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 13:11 Temat postu: |
|
|
odnośnie izolacji od dziecka pewnym rozwiązaniem jest pozostanie w związku dopóki dziecko nie bedzie na tyle duże aby samo opowiedziało sie z kim chce być i ile czasu chce spedzac z drugim rodzicem.
pytanie tylko czy Ty tyle wytrzymasz? |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maga
Dołączył: 18 Maj 2007 Posty: 781
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 13:16 Temat postu: |
|
|
Mag- czy byłabym w stanie tak zyc z nim, nie wiem co by było gdyby...wiem że było mi z nim bardzo źle, ale teraz bedąc zaplątaną w te walkę jest mi również bardzo źle, wcale nie mniej niz było, nawet chyba bardziej bo kiedys bywały chwile ze był miły i w ogóle,...a teraz, teraz to łapię sie na tym, że zastanawiam sie na jakie ustepstwa mu pójść byle to sie już skoncyzło...powoli zaczyna mi byc wszystko jednoo... |
|
Powrót do góry |
|
 |
mąż
Dołączył: 11 Lut 2008 Posty: 130
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 13:34 Temat postu: |
|
|
Maga napisał: | ...a teraz, teraz to łapię sie na tym, że zastanawiam sie na jakie ustepstwa mu pójść byle to sie już skoncyzło... | cokolwiek byś nie zrobiła zawsze będzie dupa z tyłu. Nie skończy się dopóki sprawca nie zrobi czegoś ze sobą. Inaczej pójdziesz na ustępstwa w jednej sprawie, pojawi się inny problem itd. Te problemy nie są problemami samymi w sobie tylko zastępczymi. Prawdziwa przyczyna zachowań przemocowca jest inna, ale do niej on nigdy się otwarcie nie przyzna. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maga
Dołączył: 18 Maj 2007 Posty: 781
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 13:48 Temat postu: |
|
|
to co zrobić? jest jakieś wyjście inne niż walka z nim/nią? skoro sprawca/sprawczyni przemocy nie przyznaje sie do tego że przemoc stosuje to nie ma szans na zmiane jej zachowania, bo on/ona uwaza ze zachowuje sie właściwie. czyli ablo pozostac w związku z przemoca albo walczyć? i tak źle i tak niedobrze... wszystko za soba niesie dalekosiężne konsekwencje... |
|
Powrót do góry |
|
 |
toto
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 335
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 14:12 Temat postu: |
|
|
Maz-
ustalmy
jestesmy tu po to , aby dyskutowac i pomagac sobie.
Nie podejme z toba dyskusji, bo.. bo w moim odczuciu to Ty jestes sprawca przemocy.
To nie znaczy ze nie nalezy ci sie pomoc, jesli jej szukasz. , ale nie znaczy to ze ze przynajmniej ja mam ochote rozmawiac z toba w narzuconej przez ciebie konwencji.,
Mag.. mialam to samo/ mam/ mowisz ze jestem dran? to ja ci pokaze co to jest dran? mowisze ze jestem cham? to ja ci pokaze itd.. mowisz ze uderzylem ciebie.. to wkrotce zobaczysz co to jest uderzenie..
Ponownie : panowie, kobieta pokona was sprytem, elokwencja , minka aniola.. , wy pokonacie ja okazujac jej opiekunczosc, troske , odrobine adoracji i komplementow. Te dwa swiaty kobieta i mezczyzna maja kazdy z nich potezna bron, ale jest inna bron. Nie o to chodzi by wroga zgnoic , ale aby go oswoic.
Ojej.. toz to czysta manipulacja , ale takie jest zycie.
Ty maz zwyczajnie albo daj swojej zonie odejsc, albo odsun sie sam. Wystap do sadu o istalenie alimentow, wyprowadz sie i ..
I badz dobrym ojcem na ile okolicznosci pozwola i dobrym PRZYJACIELEM zony. Byc moze samej nie bedzie jej lekko, byc moze zechce wrocic, byc moze z odleglosci latwiej wam bedzie zrobic ruch albo do siebie albo juz od siebie definitywnie.
Robienie z zony psycholki nie rozwiazuje zadnego z twoich problemow, ani tym bardziej problemu dziecka. |
|
Powrót do góry |
|
 |
toto
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 335
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 15:07 Temat postu: |
|
|
Echnatonie, to bardzo wzruszajace co piszesz , ale prosze nie chwal dnia przed zachodem..
Podkreslam, to dzieki temu forum, dzieki jednemu dwu niezwykle cennym zdaniom Dynamiki i kropce nad i jaka postawil pewien bardzo fajny lekarz nazywajac mnie wytresowana " sztokholmska suka" zaczelam widziec myslec.. zaczelam rozumiec nieodwracalnosc procesu przemocy. Zaczelam rozumiec przemoc .
W tym momencie zaczal sie nowy proces:
a/ powoli ale systematycznie zaczełam oddzielac zjawisko przemocy od meza..
juz tlumacze.. oddzielac tzn zaczelam widziec i rozumiec ze moj maz ma problem z przemoca, jest - jakby "chory" na zachowania przemocowe.
Zrozumialam,ze sam nie jest w stanie sobie z tym poradzic. Ale i zrozumialam,ze JA rowniez nie jestem w stanie jemu pomoc. Ze moja pomoc jest wykluczona z definicji bo to ja jestem obiektem jego przemocy.
Zrozumialam,ze moj maz jest owładniety przez mechanizmy przemocowe i .. ze nie moge od niego wymagac aby tak nagle zerwal z przemoca, zmienil sie itd..
zrozumialam,ze sprawca przemocy nie jest w stanie zmienic siebie ani szybko ani latwo ale .. najwazniejsze jest aby sam zechcial zrozumiec co robi. ze dopoki on tego nie chce zrozumiec, nie chce przyjac do wiadmosci, , mowy nie ma o zmianie.
A on nie chcial
Pomyslalam,ze to jest troche tak jakby osoba chora na gruzlice nie podjela leczenia bo gruzlica dlugo nie boli, ale ..zaraza..
W tym momencie zrozumialam,ze jestem juz zarazona i ze musze sie leczyc. Ze nie moge juz dluzej ogladac sie na meza ale musze zadbac o siebie , podjac leczenie, podjac srodki ostroznosci aby nie infekowac sie dalej..
W tym momencie przestalam miec pretensje do meza ale zaczelam miec pretensje do.. przemocy jako " choroby' ktora zniszczyla mi meza.
czyli oddzielilam przemoc od sprawcy.
I zaczal sie proces wybaczenia..
o.. to nie jest takie proste..
mam zal, mam cholerny zal.. boli jak diabli..
ale mam zal do losu juz a nie do meza, ktory tez jest ofiara tego losu. Bo nie jego wina jest,ze ktos w niego wszczepil takie zachowania, takie reakcje, ktos w nim zniszczyl, lub nie rozwinal dobrych mechanizmow wspolzycia ..
..........
i taka droga zaczelo sie moje zdrowienie.
Moze to zabrzmi idiotycznie, i zabrzmi.. ale patrzylam na niego na tej konfrontacji..
gdyby mi ktos powiedzial,ze mam przed soba 10 lat zycia , oddalabym z nich 8 lat aby to przez co przechodze okazalo sie zlym snem.
Ja go nadal kocham i tylko ja wiem jak bardzo.
Mysle,ze to co robie teraz jest moim ostatnim darem dla niego.
Albo zacznie myslec , albo.. podobno wstrzas czasem pomaga.
Dlatego bardzo chce aby sprawa trafila do sadu, aby dostal po lapach , aby okolicznosci zmusily go do zburzenia jego autowizerunku , zburzenia fasadowego sztucznego JA . Aby mogl poczuc. Po prostu poczuc.
Spokojnie Echnatonie.
Robie to wszystko dla siebie z mysla o sobie. Juz wiem,ze w zyciu mojego meza nie ma miejsca dla mnie - czlowieka.
Patrzylam na niego czekajac na korytarzu policji.. i mialam ochote podejsc , przytulic i powiedziec " Kayu, obudz sie"
jak robilam tysiac milion razy..
ale dzis juz tego nie zrobilam.
W tym czlowieku, moim mezu jest ogromna potrzeba milosci, akceptacji, bycia kochanym mimo wszystko i pomimo wszystko.
ja o tym wiem.
ale wiem tez ze nie istnieje na Ziemi czlowiek ktory sprostalby jego oczekiwaniom milosci ,akceptacji i innym żądaniom . Dlatego kazdy czlowiek go rozczaruje, kazdy skonczy przy nim jako jego wrog , zaslugujacy na zniszczenie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 16:57 Temat postu: |
|
|
Zaczęłaś znakomicie! Za każdym Twoim słowem kiwałem głowa ze zrozumieniem, głośno powtarzałem TAK ale kiedy zaczęłaś o przebaczaniu...już wiedziałem, ze brniesz w zaułek bez wyjścia, brniesz w pułapke osób, które usiłują oczyścić nie tylko siebie z winy przemocowej ale i sprawce. Więc winny jest ktoś inny, ktoś kto nie nauczył Adonisa czułości, miłości, przytulenia, a on sam stai sobie spokojnie rozgrzeszony z wszystkich win swoich i nieswoich i właściwie ...znowu mógłby powróćic do systematycznego, planowego stosowania przemocy wobec Ciebie, bo przecież to nie on jest winien ale jakiś niewidoczny system, niewiadomy, nieznany, bezkształtny człowiek...
Stop toto, tak nie można, tym sposobem wracasz do punktu wyjścia. ON Cię skrzywdził...to wszystko, nic poza tym, nie jesteś jego obrońcą, psychoanalitykiem czy doradcą, nie szukaj przyczyn, bo zbłądzisz..
dlatego tak uparcie krzyczę, ze bez terapii grupowej wychodzi się trudniej, czasami nawet bardzo trudniej, często wraca się do utartych ścieżek myślenia, tłumaczy rzeczy kiedy powinno się je brać takimi jakie są...
To nie czas na przebaczanie toto....ten czas nastąpi dopiero wtedy gdy Ty pójdziesz na naukę własnej osoby, a Twój Adonis uzna, ze popełnił błąd i znęcał sie nad Tobą...Niemożliwe jest przebaczenie bez przyznania sie do winy i bez pokuty... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 17:09 Temat postu: |
|
|
mąż napisał: | Jestem coraz bliższy podjęcia reakcji. Tylko jak każdy kto zamierza to zrobić lub już to zrobił ma wątpliwości i obawy.
Co mnie powstrzymuje:
1.Jestem mężczyzną. Mimo wszystko stereotypy u nas są takie, że to mężczyzna jest sprawcą a kobieta ofiarą.
2.Doświadczam przemocy psychicznej, którą o wiele trudniej udowodnić.
3.Boję się odwetu, że żona mnie oskarży o to samo.
4.Boję się, że odizoluje mnie od dziecka. |
Powoli dojrzewa w Tobie jedyne, słuszne i tylko Twoje rozwiązanie. Pewnie aby zrealizować to co chcesz to...no, nie będzie łatwo, ale z mojego punktu widzenia - nie ma innej drogi! Z wszelkimi zagrożeniami, meandrami losu, nie można zmierzyć się w wirtualnym świecie, ale jak najbardziej w realnym i namacalnym! _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 17:17 Temat postu: |
|
|
Maga napisał: | to co zrobić? jest jakieś wyjście inne niż walka z nim/nią? skoro sprawca/sprawczyni przemocy nie przyznaje sie do tego że przemoc stosuje to nie ma szans na zmiane jej zachowania, bo on/ona uwaza ze zachowuje sie właściwie. czyli ablo pozostac w związku z przemoca albo walczyć? i tak źle i tak niedobrze... wszystko za soba niesie dalekosiężne konsekwencje... |
Ze sprawcą nie można walczyć skutecznie, on zna nas lepiej niż my sami i wykorzystuje na swój sposób wszystkie nasze słabości i zawahania. Tylko terapia dla nas wzbogaci nasza osobę o wartości, których nam brakuje i wtedy pozwoli na wyjście z zaklętego kręgu przemocy. Sprawcy nie możemy zmienić, nie możemy mu pokazać jego niewłaściwego postępowania, bo ON postępuje - według swoich kryteriów - w sposób niepodważalny. jeśli ktoś ma zachwiany system wartości to nie można mu tego udowodnić za pomocą ewidentnych przykładów, sprzeczności, niekonsekwencji....
Pozostać w związku z przemocą to codziennie mieć do siebie pretensje, ze jest się takim słabym, niezdarnym, beznadziejnie beznadziejnym....to nie pomaga w niczym.
Miłość to czułe słowa, sytuacje, przytulenia i opieka...czy można tego oczekiwać w związku, w którym poczucie miłości stanęło na głowie, a to co miało być uczuciem zmieniło się w podejrzliwość, niezrozumienie, chaos.... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
toto
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 335
|
Wysłany: Sro Mar 19, 2008 17:47 Temat postu: |
|
|
Dobrze , echnatonie. Przeczytalam uwaznie twoja reprymende.
Sprobuje..
treaz brak mi celnego zdania Dynamiki , z gatunkutych co otwieraja nowy kanal myslenie..
Mnie chyba nie wystarczy powiedziec " dzis masz nienawidziec , jutro, ale tylko gdy sprawca zrozumie swoja wine i odpokutuje zaczniesz wybaczac."
Ja juz jakbym ominela sprawce, poszla dalej. Nieczuje zadnej potrzeby jego pokuty, jego uznania winy.. no nie czuje i juz.
Z chwila gdy zrozumialam,ze jest nienaprawialny, ze dla mnie przy nim nie ma miejsca ,ze nie ma mowy o zmianie na lepsze..
on jakby dla mnie przestal istniec.
zaczelam na niego patrzec jak na chorego. Rozumiejac,ze ta jego choroba zagraza mi i ze ja z nia nie wygram.
odchodze wiec od choroby.
A czlowiek ? on nie jest juz dla mnie czlowiekiem.
On nie jest "ktos" , on jest " cos" .
Karykatura czlowieka. Homoidem. Cyborgiem. Jajcem dzwonca. Ale nie jest czlowiekiem.
I poczulam zal. Taki zal jak zal jest niewidomego,ze nie widzi kwiatow na łące.
Poszlam tym torem.
jak mam teraz sie cofnac? z ktorej strony mam ugryzc to co mi narzucasz jako konieczne. ja chetnie to przepracuje, zrobie.. ale musze dotknac swojego bledu. Zrozumiec go.
O terapii grupowej mi nie gadajcie, bo w moim cudownym miescie nie sadze aby poziom terapii odbiegal od poziomu pana p. z dziesiejszego dnia. A po drugie jest z nia klopot, miasto nie ma kasy. Musialabym chyba do katowic jezdzic .
Nie zaprzestane walki , nie sadze abym zeszla zeszla z obranej drogi. Ja to pociagne dalej.
Bo taki jest system prawny i musze to zrobic aby sie uwolnic.
Ale gdybym miala mozliwosc np duuuzo kasy , pojechalabym gdzies daleko i ani nie chcialabym, sie obejrzec za swoim Adonisem.
Nienczuje potrzeby nienawidziec go. Chgce odejsc od tego jak najdalej i zapomniec. inaczej.. chce wejsc w nowe klimaty, nowe nadzieje, nowe szanse chce wyjsc z tego jacusiowatego kregu. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|