Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Epidemia trudnych dzieci

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sro Kwi 15, 2009 9:43    Temat postu: Epidemia trudnych dzieci Odpowiedz z cytatem

Epidemia trudnych dzieci
Chociaż rodzice poświęcają potomstwu coraz więcej uwagi, choć studiują uważnie poradniki dotyczące wychowania, maluchy wyrastają na osobników nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie. Pedagog Wolfgang Bergmann i psychiatra dziecięcy Michael Winterhoff spierają się o to, dlaczego tak się dzieje.

Der Spiegel: Panie Bergmann, dlaczego książki pana Winterhoffa stale trafiają na listy bestsellerów, a pańskie nie?

Wolfgang Bergmann: PanWinterhoff przytacza w swoich publikacjach szereg jednostkowych przypadków, w których pojawiają się niegrzeczne, bezwzględne i bezwstydne dzieci. To odpowiada codziennym doświadczeniom wielu ludzi, którzy są świadkami karygodnego zachowania nieletnich codziennie, na przykład w tramwaju.

W dodatku prawdopodobnie nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z pokoleniem rodziców, które czuje się tak bardzo bezsilne wobec własnych dzieci. Pewna grupa ludzi wykształconych wmawia sobie, że kiedyś – w przeciwieństwie do obecnych czasów – istniały jeszcze na świecie porządek i przyzwoitość. Ci właśnie czytelnicy sięgają po takie książki.

Czy tak jest w istocie, panie Winterhoff?

Michael Winterhoff: Nie, oczywiście, że nie, ponieważ w moich książkach w ogóle nie rozważam kwestii wychowania. Opublikowałem moje studium z punktu widzenia psychiatrii dziecięcej oraz psychoanalizy – w taki sposób nikt jeszcze nie ujął tego tematu. Uważam, że problemy, jakie sprawiają niektóre dzieci, biorą się z ich niedojrzałości psychicznej. Możemy im pomóc, ale w tym celu nie przydadzą nam się kolejne psychologiczne koncepcje.

Wolfgang Bergmann: Sukces obu pańskich książek wynika z głębokiej niepewności, a nawet symptomów rozkładu nowoczesnego społeczeństwa. Od lat w teorii społecznej, w naukach pedagogicznych i w terapii bez odpowiedzi pozostaje pytanie: jak wspierać takie wychowanie dziecka, by stało się ono istotą społeczną w warunkach, jakie panują obecnie w społeczeństwie? Oto najważniejszy problem. I zajęli się nim bardzo poważnie mądrzy ludzie...

... a pan Winterhoff prawdopodobnie znalazł już rozwiązanie?

Michael Winterhoff: Tak.

Wolfgang Bergmann: Oczywiście, że nie.

Michael Winterhoff: Każdy uważny czytelnik zauważy, że opisuję rozwiązania, jakie uzyskałem wskutek wieloletniej praktyki. (…)

Wolfgang Bergmann: Faktycznie obecnie zwiększa się liczba dzieci trudnych, nieprzystosowanych społecznie. (…) Zjawisko to przypomina wręcz epidemię. Mamy dzisiaj do czynienia ze społecznymi, a także psychicznymi symptomami rozpadu społecznego, które dotyczą najmłodszego pokolenia. Wśród nich wymieniłbym zaburzenia w postrzeganiu własnego ciała, skąd biorą się bulimia, anoreksja i samookaleczenia wśród dziewcząt oraz nałóg komputerowy w przypadku chłopców.

Michael Winterhoff: (…) Co piąte dziecko jest niedojrzałe do tego, by rozpocząć naukę, 30 procent dzieci przechodzi różnego rodzaju terapie, jak ergoterapia, logopedia, psychoterapia. W mojej praktyce zajmowałem się głównie małymi pacjentami z rodzin inteligenckich. Rzuciło mi się w oczy, że wszyscy oni mieli otwartych i zaangażowanych w proces wychowawczy rodziców. Ci robili dla swych dzieci wszystko, co tylko mogli. A mimo to te maluchy wyrastały na osobników nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie. Miałem do czynienia z pięcio-, siedmiolatkami, które nagle wpadały w gniew, przestawały zwracać uwagę na swoje otoczenie i atakowały nawet dorosłych mężczyzn. (…)

Skoro obaj panowie zgadzacie się w dużej mierze co do diagnozy, to na czym polega wasz spór?

Michael Winterhoff: Pytanie brzmi, co kryje się za tym dziecięcym nieprzystosowaniem. Moi pacjenci sprzed dwunastu lat doskonale wiedzieli, że należy się liczyć z innymi ludźmi i że obowiązują ich określone zasady. Dzieci, które spotykam dzisiaj, wykazują zupełny brak szacunku wobec innych i nie starają się już do nich dostosować. Zamiast tego usiłują zmusić dorosłych, by ci dostosowali się do nich.
Wolfgang Bergmann: Zgadza się – ale tylko w odniesieniu do pewnej grupy dzieci i warto uważnie się jej przyjrzeć. Ci młodzi ludzie świadczą o społecznej przemianie, która dawno już została opisana przez badaczy, również przeze mnie, a mimo to nie jest jeszcze do końca zrozumiana.

Spotkałem wiele przyjaznych i sympatycznych dzieci, które jednak wymykają się regułom i wytycznym. W rozmowie ze mną były ogromnie uprzejme, mówiły: „To było naprawdę super, panie Bergmann”. A ja siedziałem, zasmucony, za moim biurkiem i miałem wrażenie, że do tego dziecka w ogóle nie udało mi się dotrzeć. Zupełnie jakby nie było w nim tego jądra osobowości, z którym w sposób mniej lub bardziej świadomy dałoby się nawiązać jakiś kontakt. Obserwujemy niebezpieczny proces: te dzieci zwyczajnie wymykają nam się z rąk. (…)

Co jest tego przyczyną?

Michael Winterhoff:
Na początku lat 90. zapanował dobrobyt, który sprawił, że dorośli mieli tendencję do rozpieszczania swoich dzieci. W efekcie teraz mamy społeczeństwo, które za sprawą postępu technicznego i dostatku zaczyna się rozpadać. Dzisiaj nie umiemy już powiedzieć, czy żyjemy w Niemczech, czy też po prostu w Europie. Pojawiły się procesy, które wywołują w nas lęki: globalizacja, internet, kryzys finansowy. W latach 90. do prywatnych domów trafiły masowo komputery. Gołym okiem widać zmiany, jakie wywołały.

Ale co te wszystkie procesy maja wspólnego z dziećmi?

Michael Winterhoff: Nam, dorosłym, zaczyna brakować orientacji, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa. Dzieci powinny nam to wszystko zrekompensować zgodnie z zasadą: skoro tam, w świecie zewnętrznym, nikt mnie nie kocha, niech kocha mnie przynajmniej moje dziecko. Skoro nikt nie potrafi mi dziś powiedzieć, co jest dobre, a co złe, dziecko
poprzez swoje zachowanie ma być żywym dowodem na to, że jestem dobry. Jeśli dobrze wiedzie mu się w szkole, oznacza to, że jestem przykładną matką w przeciwnym razie okazałoby się, że jestem złym człowiekiem. I tak dochodzi do odwrócenia ról: teraz to dorosły staje w roli potrzebującego, zaś dziecko ma te potrzeby zaspokoić.

Wolfgang Bergmann: To, co pan określa jako odwrócenie ról, ja nazywam miłością rodzicielską. Dla mnie jest ona koniecznym warunkiem, by dzieci wyrosły na istoty społeczne i współczujące. Polemizowałbym z pańskim twierdzeniem, iż temu odwróceniu ról należy przeszkodzić, że rodzice powinni się przed tym bronić. (…)

Zacytuję: na stronie 137 pisze pan o „sprzeciwieniu się”. To główny punkt pańskiej teorii: bez sprzeciwu ze strony dorosłych dzieci nie staną się dojrzałe, będą nadal tyranami. Ja natomiast uważam, że dzieci uczą się więzi, akceptacji, a dzięki temu również posłuszeństwa poprzez swą naturalną miłość wobec rodziców. (...)

Pisze pan, panie Winterhoff , że w rodzinie trzeba przywrócić naturalną hierarchię między ojcem, matką i dzieckiem.

Michael Winterhoff: Można to tak określić. Kiedy wyeliminujemy nieprawidłowe relacje, rodzice automatycznie powrócą do swych naturalnych ról. Chcę przez to powiedzieć, że osoba dorosła musi zachować odpowiedni dystans wobec dziecka. Postuluję powrót do intuicyjnych, a nie autorytarnych, metod wychowawczych.

Wolfgang Bergmann:
Uważa pan, że rodzice zatracili intuicję?

Michael Winterhoff: Ten, kto traktuje dziecko jak partnera, jak małego dorosłego, przestaje postępować intuicyjnie, lecz próbuje działać rozumowo. Być może słysząc te słowa oburzy się pan, panie Bergmann, ale trudne problemy wychowawcze można rozwiązywać dzięki własnej intuicji – bez potrzeby jakichkolwiek poradników.

Niemowlęciu na przykład nie można kazać czekać, lecz kiedy malec ma już osiem czy dziewięć miesięcy wielu rodziców dochodzi do wniosku, że nie musi już bez chwili zwłoki reagować na każdy sygnał. Tam, gdzie brakuje tej intuicji, powstają często nieprawidłowe relacje. Dziecku nie każe się na nic czekać, bo rodzice boją się, że stracą jego miłość. (...) Kiedy pan obserwuje, jak dzieci odnoszą się do swoich rodziców w sposób pozbawiony jakiegokolwiek szacunku, ja stawiam pytanie: jaka jest tego przyczyna?

Wolfgang Bergmann: Na to nie ma prostej odpowiedzi.

Michael Winterhoff: Owszem, ja daję taka odpowiedź.

Wolfgang Bergmann: Bzdura. Jeżeli myśli pan, że „odwrócenie ról” albo „symbioza” matki z dzieckiem to jakieś głębokie przemyślenia, jest pan w błędzie. (...)

Nie usłyszeliśmy jednak od pana, panie Bergmann, żadnej propozycji, jak mielibyśmy uniknąć przedstawionego na początku naszej rozmowy katastrofalnego scenariusza.

Wolfgang Bergmann: Propozycję, w jaki sposób rozwiązać tak złożony problem, zarówno ja, jak i z pewnością wielu fachowców, przyjęłoby z ogromnym sceptycyzmem. Proste rozwiązanie zwyczajnie nie istnieje. (…)
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group