Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piękna, wykształcona, maltretowana...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Echnaton
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 6110
Skąd: Suwałki

PostWysłany: Sro Gru 16, 2009 1:07    Temat postu: Piękna, wykształcona, maltretowana... Odpowiedz z cytatem

Mam 32 lata. Nie jestem brzydka. Nawet zostałam, w swoim czasie, Miss Ziemi (...). Taka polska blondynka. Potem skończyłam studia, SGH w Warszawie.

No i jednocześnie filologię romańską: z zainteresowania. Tak w ogóle to mam przyziemne fascynacje: lubię gotować, lubię – choć to teraz passe - dbać o mojego mężczyznę. Lubię podawać mu ciasto w czerwonych wargach i często kłaść się do łóżka, ubrana tylko w zapach… feromonów. No i lubię dzieci. Chciałabym mieć, ale na razie nam nie wychodzi. Choć staramy się od pięciu lat. Podobno to on ma kłopoty. No to znalazłam pracę. Wprawdzie w Krakowie, ale to też ładne miasto. W sumie dobrze, że mnie zatrudnili, bo, jak mówi mój narzeczony, kobiety nie nadają się do wszystkich zawodów.

Chyba mnie tu lubią w pracy, bo zrobili mnie koordynatorem pracy trzydziestu osób. Dziewczynę. Ta praca, to tylko przy okazji. Tak zarabiam. Nawet nie tak mało. Na mnie i na mojego chłopaka. On znowu jest bez pracy. Piąty rok, odkąd poznaliśmy się, ma – oczywiście z przerwami - problemy zawodowe. Ale takie życie, trzeba sobie pomagać.

Choć muszę powiedzieć, że czasem mi ciężko. Rozumiem praca. Nie może znaleźć: bywa. Rozumiem – dzieci: nie od razu wychodzi. Ale czemu pije? Czemu wraca, nieraz po trzech dniach. A potem mówi, że powinnam się cieszyć, że w ogóle wrócił. Czemu, kiedy wraca, to zamiast otworzyć sobie drzwi, zasypia w krzakach pod blokiem? Albo na wycieraczce. Sąsiedzi dziwnie na mnie patrzą, a jego w ogóle udają, że nie znają. Pewnie, że nie: przecież to wstyd.

I też z tego powodu narzeczony robi mi potem wymówki. Że to przez mnie. Moja wina, że go unikają. Nastawiłam ich przeciwko niemu. Podobno ta dziewczynka – córka sąsiadki - z którą został zamiast mnie przez trzy godziny, kiedy musiałam iść do pracy, wszystko sobie wymyśliła. A najlepszy dowód, że sąsiadka nie złożyła zawiadomienia na policji. Bo jakby to była prawda, że kazał jej…., to by poszła, prawda? Uderzył mnie za to, że tak o nim pomyślałam. Teraz sobie myślę, ze w sumie to miał rację: bezpodstawnym oskarżeniem odarłam go z męskiej godności. Zasłużyłam na karę. Tylko czemu ta kara powtarza się co tydzień: przecież przeprosiłam. I czemu tak mocno? Czasem nawet makijaż nie pomaga i muszę, zanim pójdę do pracy, zgłaszać się na oddział, by odessać krew.

No i te zawistne suki, moje podwładne. Że niby, jak poszedł ze mną na przyjęcie integracyjne, to przystawiał się do nich. Fakt, wyszedł wcześniej. Z Jolą. Ale dlatego, że Jola źle się poczuła, sama go prosiłam, żeby odprowadził. Zresztą Jola sama mówiła, że jej nie molestował i że nie ma go u niej.

Potem narzeczony powiedział mi, że nie wracał, bo zabłądził. Co w tym dziwnego? Zdarza się, takie teraz te osiedla budują. Trudno znać wszystkie drogi.

No a ja bezrozumnie zrobiłam mu awanturę o to, że nie wrócił przez trzy noce do domu i że spędził ten czas z Jolą, której nie było trzy dni w pracy. A Jola przyniosła zwolnienie lekarskie… Tak łatwo skrzywdzić człowieka. A osobę najbliższą, jeszcze łatwiej. Dobrze, że mnie uderzył. Zasłużyłam sobie na to.

A potem, gdy pytałam, kiedy znajdzie sobie pracę. Bo mnie zrobili managerem. Dostałam dodatek za biegłą znajomość dwóch języków obcych. I proponowali szefowanie oddziałowi w Kolonii. To dostałam, oprócz tego dodatku i propozycji awansu, w pysk.

I słusznie, przecież mieliśmy zakładać rodzinę. Sama mówiłam. Znów uderzyło mi do głowy. A jak zakładać rodzinę na obczyźnie. Jak wychowywać dzieci? Bez babci, bez dziadka. W obcej kulturze.

Miał rację. Znowu. Myślałam tylko o sobie. Znowu.

Teraz siedzę w domu sama. Już trzeci wieczór. Nie ma mojego narzeczonego. I nie ma Beaty. Drugiej koleżanki, do której nie przystawia się i którą poznał na imprezie integracyjnej. Powiedział, że po tym, co chciałam zrobić, to musi odreagować.

Więc siedzę i łykam. Prozac. Trzeci dzień.

Czasem mam go dość, ale gdzie ja znajdę faceta, który mnie zechce, skoro wszystko to, co kobieta może dać mężczyźnie, oddałam jemu? To co mogę dać innemu, oprócz pustych słów nie popartych żadnym dowodem? Że XXI wiek? A co? W XXI wieku, nie ma kobiet, które potrafią kochać? Są: ja taka jestem.

Że się pomyliłam?

Nie ma takiej możliwości.

Przedruk z Interii.pl
_________________
„lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wild



Dołączył: 01 Lip 2007
Posty: 307

PostWysłany: Sob Gru 26, 2009 23:53    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Rok temu poznałam faceta przez internet. Jestem atrakcyjną,
wykształconą kobietą, mam dobrą pracę. On waży 140 kg, skończył
zawodówkę i wygląda jak dresiarz. Na początku nie wyobrażałam sobie,
że mogłabym z nim być. Ale ujął mnie swoją wrażiwością, dobrocią,
szacunkiem do mnie. Obchodził się ze mną jak z jajkiem, zabiegał,
przynosił kwiaty, pięknie mówił o tym, jak szanuje kobiety i jak
bardzo gardzi facetami, którzy źle traktuja kobiety. Był nieśmiały
(a raczej dobrze grał nieśmiałego). Bał się mnie dotkąć żeby mnie
nie spłoszyć (tak to odbierałam przynajmniej). Dopiero po dwóch
miesiącach poszliśmy do łóżka. Myślałam, że wreszcie spotkałam
porządnego faceta, który mnie naprawdę kocha, szanuje, który nie
jest ze mną dla seksu ani dla mojego wyglądu. WIerzyłam, że pokochał
moje wnętrze. Mówił, że jestem aniołem.

Gdy mnie odwiedzał na początku tego związku to zawsze przynosił ze
sobą zakupy, nigdy nie przychodził z pustymi rąkami, a do tego
kwiaty.... Przez pierwsze 3 miesiące zawsze miałam świeże kwiaty w
wazonie.

Zaraziłam go moją pasją - fotografią tradycyjną. Chciał jak mówił,
koniecznie mi zaimponować i robić piękne zdjęcia. Zaczęłam go uczyć
fotografii, kupił sobie taki sam aparat jak ja.... W końcu zaczął
pomieszkiwać u mnie. No i po 3 miesiącach sielanki zaczęło się....

Najpierw zaczęło się od tego, że spotykał się za moimi plecami z
panienkami i robił im nagie zdjęcia. Gdy się o tym dowiedziałam
oczywiście powiedziałam, że sprawia mi to przykrość itd...że nie
chcę, on tłumaczył, że robi to dla mnie, że ja powinnam to rozumieć
jako fotograf, że to sztuka i nic poza tym. Ale dość szybko zaczął
to wykorzystywać przeciwko mnie jako karę. Karał mnie za to, że np.
nie wstałam rano w niedzielę o godz. 9.00 i nie zrobiłam mu
śniadania. Z tego powodu wyzywał mnie, że się nie nadaję do życia w
rodzinie, wychodził i całą niedzielę go nie było. Ja nie wiedziałam
gdzie jest, dzwoniłam gotując w tym czasie obiad dla niego (nie
odbierał tel oczywiście), czekałam cały dzień żeby wieczorem lub
następnego dnia się dowiedzieć co robił mój facet przez cały dzień
gdy ja do niego wydzwaniałam. A dowiadywałam się tego z
internetowych galerii fotograficznych, gdzie publikował akty z
panienkami.

Schemat ten powtarzał sie ciągle - on wymyślał sobie jakiś pretekst,
typu, że zupa była za słona i znikał nie wiadomo gdzie, nie wiadomo
z kim a ja czułam się ciągle winna, że to dlatego bo nie
wystarczająco dobrze dbam o mieszkanie. On ciągle to powtarzał, że
on chce dla mnie dobrze, że chce żebym była dobrą żoną i matką więc
muszę mu udowodnić, że potrafię dbać o dom. Ja stawałam sie coraz
większą pedantką w domu a on traktował moje mieszkanie jak hotel.
Przychodził kiedy chciał i oczekiwał, że ma być idealny porządek, że
mam mu podać kolację, śniadanie (oczywiście na mój koszt bo dawno
przestał przynosić zakupy, kwiatki oczywiście też). Nie dokładał się
ani do czynszu ani do żarcia. A zjeść lubi co nieco bo waży przecież
140 kg.
Traktował mnie jak służącą: podaj, odnieś a potem jeszcze
krytykował, że źle, że brudno, że nic nie robię, że jestem
beznadziejna i że on będzie dobry jeśli ja się zmienię. Ciągłe mówił
o tym, że mam się zmienić na lepsze a ja nie rozumiałam o co mu
chodzi. Czepiał się wszystkiego. Zabraniał mi wychodzić z domu
samej, odizolował mnie od wszystkich znajomych. Robił mi awantury,
gdy ktoś napisał do mnie sms. Zaczął kontrolowac moje gg, skype,
emaile, smy, telefon. Posuwał się nawet do tego, że pisał z mojego
gg albo telefonu, albo innych kont różnego rodzaju, jako ja z moimi
znajomymi i robił ze mnie idiotkę. Ludzie przestali ze mną
utrzymywac kontakty.

Regularnie znikał na niektóre weekendy twierdząc, że on tak ciężko
pracuje a przy mnie nie można odpocząć bo brakuje mi pokory, bo się
stawiam (czasem próbowałam się stawiać gdy mi zabraniał czegoś).
Wtedy zazwyczaj robił nagie zdjęcia lub coś innego a co?....może
spędzał weekend ze swoją zoną i dzieckiem ? Kto wie....w końcu po
pół roku nszego związku wprowadziła się do jego mieszkania rzekoma
przyrodnia siostra, która urodziła parę miesięcy temu dziecko. Jak
twierdził, siostra wpadła z jakimś facetem, który ją zostawił i nie
ma gdzie mieszkać więc zamieszka na razie u niego. Odkąd siostra
zamieszkała, nigdy nie zaprosił mnie do siebie...zresztą przez cały
rok nigdy nie poznałam nikogo z jego rodziny, ani matki ani
rzekomych sióstr. Gdy pytałam dlaczego mnie nie przedstawia rodzinie
to odpowiedzi miał różne. Jedna to taka, że chce być mnie pewny
najpierw, że najpierw musze mu udowodnić, że będe dobrą żoną i matką
a druga wersja była taka, że siostry mają depresję i nie chcą nikogo
widzieć, ewentualnie trzecia wersja, że ja jestem niezrównoważona
psychicznie i on nie chce się za mnie wstydzić przed nimi.
Generalnie wniosek miał być jeden: staraj się bardziej to może
zasłużysz na to żeby ich poznać.

Z czasem zaczął wymagać ode mnie seksu z innymi facetami. Tzn.
umawiał jakiegoś faceta z czata, mówił mu, że jestem kochanką i że
ma żonę. Jak twierdził mówił tak dlatego, żeby facet nie obawiał się
mnie porządnie zerżnąć na jego oczach no i żeby zachował dyskrecję.
To go podniecało. Wtedy w nagrodę kochał się ze mną. Bo normalnego
seksu juz dawno między nami nie było. Potem zaczął wkręcać inne
laski. Mówił im, że jestem jego siostrą i mieszkam u niego, po czym
sprowadzał je do mojego mieszkania i rżnął je na moim łóżku a ja
miałam być w drugim pokoju i tego słuchać.
Potem mnie nagradzał, zawsze po tym był dla mnie dobry i kochany,
Mówił, że jestem idealną partnerką. Tylko wtedy był dobry....

Przez cały rok był ze mną dwa razy w kinie i raz w klubie. Poza tym
nigdzie mnie nie zabierał mimo moich ciągłych próśb. Samej mi nie
wolno było nigdzie wyjść bo mnie wyzywał od dziwek. Gdy ośmieliłam
się wyjść sama do galerii na zakupy - wydzwaniał do mnie po
kilkanaście razy, wyzywał i robił awantury, że na pewno się umówiłam
z jakiś facetem. Wolałam więc mieć świety spokój i nie wychodzić. W
końcu znowu by mnie ukarał za to. Nagimi zdjęciami innej laski albo
seksem z inną....

Po roku znajomości wyznał mi, że jest po rozwodzie i ma 12-letnią
córkę. Nie wiem właściwie nic o nim zupełnie, czy jest w tej chwili
żonaty czy nie, a może ma kilka żon a może ma kilka takich kobiet
jak ja, które zmanipulował w taki sam sposób i mówim im to samo co
mnie...nie mam pojęcia kim jest ten człowiek. Wiem tylko, że
doskonale potrafi udawać w obecności obcych ludzi jaki jest dla mnie
cudowny, dobry i kochany. Wtedy zmienia mu się głos zupełnie,
łagodnieje, zdrabnia moje imię a nawet ostentacyjnie podnosi
okruszki z podłogi dając innym dowód, że dba o mieszkanie i pomaga
mi Smile Jest świetnym aktorem. A ludzie w to wierzą i mają mnie pewnie
za niewdzięczną wredną, sukę, która się czepia o to, że chłopak robi
nagie zdjęcia laskom. Zapomniałam dodać, że w ciągu roku wylansował
się w necie na wielkiego fotografa. I ma poklask. Ukradł mój styl.
Jednocześnie próbuje zniszczyć moje dobre imię wśród znajomych
fotografów. Próbuje zniszczyć mnie i ośmieszyć w środowisku do
którego sama go wprowadziłam. Sad((

Teraz próbuję się od niego uwolnić....ale on nie chce mnie zostawić
w spokoju. Ciągle do mnie wydzwania, wysyła smsy, szydzi ze mnie,
obraża. Śledzi mnie, nachodzi w mieszkaniu, obserwuj mój dom. Do
tego szantażuje mnie, że popsuje mi opinię jeśli komuś coś powiem
złego na jego temat. Nie radzę sobie z tym...nie wiem co robić...."

tekst autentyczny z forum Bezpieczeństwo kobiet
_________________
krzyk ofiary zwabia sępy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group