Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje życie z Policjantem...
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 18:11    Temat postu: Moje życie z Policjantem... Odpowiedz z cytatem

Mam nadzieję, że nie zanudzę Was swoją historią....czuję się obecnie tak jakbym była okropnie, zła, wstrętna i wogóle...może zaczne od początku nasz związek trwał półtora roku...na początku było można powiedzieć ok, jeśli nie licząc kilku incydentów, które dopiero po czasie zrozumiałam...mój juz obecnie były narzeczony był kiedyś piłkarzem i jak rzuciła go była dziewczyna to zachował się tak strasznie na boisku, że dostał czerwoną kartkę. Wiecie wcześniej chyba bagatelizowałam pewne sprawy. Przykre słowa kierował pod moim adresem kilkakrotnie typu, że jestemżałosna itd.. po jakimś czasie stwierdziliśmy, że powinniśmy zamieszkać razem. Tak też zrobiliśmy na początku było jeszcze znośnie, ale później zaczęłam go nie poznawać stał się chłodny niemiły w stosunku co do mnie...w listopadzie rozpętał awanturę o to, że moje buty były źle ustawione...i , że on nie miał gdzie schowac swoich...ogólne zaczął wykrzykiwać, że było przepraszam za wyrażenie...nasrane...że jestem materialistką. Próbowałam go uspakajać, ale było coraz gorzej...w końcu powiedział sam o sobie, że jest bardzo złośliwy, będzie mnie uderzał tam gdzie mnie boli najbardziej i tak też zrobił podczas tej awantury, wyśmiewał się, że jestem słaba, że żadnej decyzji nie potrafie podjąć chociaż studiuję, pracuję i radze sobie. ..nie rozumiałam skąd tyle agresji, złości i okropnych rzeczy skierowanych pod moim adresem. Wyprowadziłam się i byłam bardzo chora lekarze powiedzieli, że jeśli gorączka nie spadnie a była wysokości 41 stopni, to nie wiedzą co dalej będzie...podejrzewali sepsę. On nawet się u mnie nie zjawił po wszystkim powiedział mi, że jak jestśmy pokłóceni, on nie potrafi przyjść....wtedy zrozumiałam, że część tego co do niego czułam pękło...gdzieś się rozpłynęło...w skrócie telegraficznym...po kilku tygodniach wróciłam do niego obiecywał zmiane, że on rozumie, że robiła źle i tak dalej...Obiecałam sobie, że jeśli tym razem stanie się coś podobnego zabiorę rzeczy i odejdę...nie musiałam długo czekać...wybuczła z powodu mojego niezadowolenia jego stounkiem do mnie kolejna awantura tym razem zauwazyłam coś co mnie przeraziło...rzucał torbami, kopał w krzesła i kanapę powiedział znów wiele słów, które do tej pory dzwięcza mi w uszach...mianowicie, że z zaręczynami mogłam sobie jeszcze misiąc poczekac...jakbym, to ja się mu oświadczyła, dodał, że do szkoły to chodze lepiej ubrana niż jak z nim wychodze co jest absolutną nieprawda, że na prezenty dla mnie to on chyba musi kredyt brać, i poraz kolejny użył przeciwko mnie tego argumentu, który boli najabrdziej powiedziałam mu wiele rzeczy w tajemnicy a on to później wykorzystywał...powiedział, że mój były sprawiał mi prezenty, ale na boku spał z innymi. Im więcej próbwałam go uspakajac tym bardziej go to denerwowało i więcej krzyczał płakałam ale to nic nie dało. jak powiedziała, że odchodzę to zaczął rzucac torbami a prosze bardzo...i tak dalej. Nie wiem czy nie przesadzam, ale myślę, że nie bo jeśli osoba z która jesteśmy rani nas tak używa wielu słów przeciwko nam to może się to przerodzić w agresję dalej... Przepraszam za tak chaotyczne pisanie, ale nie wiem jak to inaczej wyrazić Wiecie jemu nawet na kwiatka było szkoda powiedział, że skoro chce kwiatka to jemu powinnam kupic mercedesa, bo dla niego nie ma różnicy. Każdy prezent czy jakieś moje święto było dla niego problemem...zwyczajne Mikołajki ja kupiłam mu piękny sweterek a on mi jak byliśmy w sklepie dał czekoladę...poczułam się troszkę dziwnie...nawet nic dla mnie nie zaplanował nie pomyślał nie chodzi o to , że jestem materialistką, ale to było przykre. Co weekend byłam na zjazdach w szkole i po jednym z nich przyjechałam do domu jeszcze rana się smiałam co zrobi mi na obiad...opisywał więc, aż ślinka ciekła jak wracałam po 12 godzinach szkoły. Wiecie co mi powiedział jak wróciłam do domu, że mój obiad oddał swojemu bratu...a na mnie czekała sucha bułka bez masła (bo pupy ruszyć mu się nie chciało do sklepu) z plasterkiem szynki...zastanowiłam się kim jak tak właściwie dla niego jestem. Po całej tej kłótni jak powiedziałam, że odchodze zawróciłam z przystanku to zapytał mnie po co wróciłam....Zrozumiałam wtedy jak niewiel dla niego znaczę, Dopóki cieszyłam się tymi ochłapami, które mi serwował było dobrze, ale gdy pokazałam , że mam własne zdanie było, źle. Obecnie zabrałam wszystko i odeszłam. To teraz on raz mnie kocha raz ninawidzi, raz chce żebym wróciła, raz mówi, że zaczyna nowe życie. Później, że porzuciłam go jak psa przed świętami. Powiem tylko tyle boję się go, boję się tej furii w jego oczach, czułam jakby chciał mnie uderzyć, czuję, że jestem dla niego nikim a jednak czuję się winna, głupia beznadziejna. Stwierdził, że chce sie zmienić, ale powiedziałam, mu że ja mu nic nie obiecam, że nie chcę , że potrzebuję czasu. Nie uwierzyłam jego słowam i tym łzom. Na końcu powiedział mi to do widzenia....mam tak niska samoocene najgorsze jest to, że przy ludziach on jest miły cudowny, a w domu pokazywał druga twarz...zrobił z siebie bardzo biednego, że go zostawiłam nie pomogłam mu pozbyc się tej złości że nie wierzę w jego chęć zmiany, ale ja się boję.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
LILI97



Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 77
Skąd: malopolskie

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 19:08    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj cieplutko ja tez tu dzis nowa i tez tak jak tobie jest mi ciezko!mam nadzieje ze dam sobie rady chociaz mysl o swietach mnie przeraza Crying or Very sad Ale nie poddawaj sie ja sie nie poddam mam dosc tej wegetacji i ciaglego strachu.Moj oprawca tez mnie podobnie traktowal!Dasz rade musisz!pozdrawiam goraco i trzymaj sie i niewiez w poprawe bo ja wierzylam tyle razy i nic to niedalo bylo coraz gorzej!
_________________
Nikt nie zasługuje na twoje łzy, a ten kto na nie zasługuje na pewno nie doprowadzi cię do płaczu!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 19:16    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nawet nie wiesz ile te słowa dla mnie znaczą, sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć nie wiem ską takie zachowania i traktowanie...jest mi smutno i ciężko, ale gdzies podświadomie wiem, że nic by sie nie zmieniło bo nie czułam się szanowana ani jakoś doceniona trzymaj sie i Ty cieplutko jakos może się przez to wszystko przejdzie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 19:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chciałam mu pomóc chciałam aby jego nerwy się skończyły, aby jego słowa nie raniły aby nie krzyczał nie ranił, ale nie potrafie mu pomóc jego rodzina mówi mi że w ten sposób on własnie o ta pomoc woła, proponowałam psychologa to powiedział, że nie zrobie z niego idioty co ja mogłam jeszcze zrobic teraz jestem jeszcze winna, że nie uwierzyłam jego słowom jego chęci zmiany, czuję sie jakoś wystraszona tymi jego zmianami, że raz mam mnie w głębokim poważaniu później atakuje, że się nie odzywam.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
LILI97



Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 77
Skąd: malopolskie

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 19:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Damy rady musimy!chociaz to bardzo trudne choc lzy same plyna i niechca przestac ale wiem ze tak trzeba ze musze znowu zacisnac zemby chociaz ty razem wyloncznie dla wlasnego dobra a nie przez niego !musze mam nadzieje ze zycie bez niego bedzie sto razy piekniejsze niz znim oby tak bylo....
_________________
Nikt nie zasługuje na twoje łzy, a ten kto na nie zasługuje na pewno nie doprowadzi cię do płaczu!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
heka



Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 465

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 20:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

LILI97 napisał:
Damy rady musimy!chociaz to bardzo trudne choc lzy same plyna i niechca przestac ale wiem ze tak trzeba ze musze znowu zacisnac zemby chociaz ty razem wyloncznie dla wlasnego dobra a nie przez niego !musze mam nadzieje ze zycie bez niego bedzie sto razy piekniejsze niz znim oby tak bylo....

Tak właśnie będzie Smile może będzie trudniej,ale spokojnie i pięknie .
ja własnie w związku ze świętami uświadomiłam sobie ,że od kiedy nie spędzam ich z moim ex baaaaardzo je lubię .Z nim zawsze bolał mnie brzuch
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 20:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czasem mam wrażenie, że ja to wszystko wyolbrzymiam wy może patrząc na ta historię z boku coś powiecie na ten temat. Czuje jakbym wszystkich zawiodła przez to, że podjęłam takową decyzję jakbym była ta najgorszą bo otoczeniu trudno pojąć jest fakt, że takowego traktowania doznawałam w czterech ścianach a takto mój ex to cudowny wspaniały syn i fajny kumpel przy tym policjant....
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
maras
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur


Dołączył: 28 Maj 2006
Posty: 3871
Skąd: Gdynia/Warszawa

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 0:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

misia1985 Witaj na Forum


Dobrze że zakończyłaś ten związek. Poruszyłaś ważną kwestię a mianowicie, że przemoc może występować w każdym związku bez względu zawód , status społeczny, narodowość...
Warto się dłużej zatrzymać nad zawodami związanymi z większym narażeniem na stres, występujące w nich systemy hierarchiczne mam na myśli żołnierzy , policjantów, strażników więziennych, pracowników ochrony... Oczywistym jest, że nic nie tłumaczy przemocy która jest przestępstwem.
Jednak może zastanowimy się nad wspólnymi cechami i sposobami postępowania w takich związkach czy to partnerskich , małżeńskich...
Jak wiecie o tym nie pisze się a czas najwyższy poruszyć ten temat. Tutaj w/g mnie jest dobre miejsce a także jak to się zwyczajowo mówi i pisze czas.
_________________
-----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 11:05    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mam tak bardzo mieszane uczucia i zastanawiam się, że może jakbym robiła pewne rzeczy inaczej czy miała słabsze reakcje olewała te jego słowa i gesty, to że o mnie nie pamiętał może byłoby inaczej. Na początku myślałam, po pierwszej tego typu akcji , że on zrozumiał, ale jednak sie myliłam teraz po czasie wiem że takowych sytuacji w naszym wspólnym życiu było dużo. Zawsze cos o czym miał pomyśleć dla mnie lub co zrobić dla mnie sprawiało problem...każdy tłumaczył bo stresująca praca, ale moja tez jest stresująca bo pracuje w Szpitalu i równiez napatrze sie na ludzki cierpienie. Czuje sie teraz jako kobieta bez jakiejkolwiek wartości nic nie znacząca w jego życiu jak nawet co do mojego ubioru miał zastrzeżenia, do tego jak postrzegam robienie zakupów (przykładowo chciałam kupic czegoś więcej na zapas) nie był zbyt przychylnie do tego nastawiony. Bałam się ruszac pieniędzy bo wiedziałam jaki on ma stosunek do nich. Jak teraz życ jak sie ustrzec i na co zwracac uwagę jak sobie wmówić że i ja jestem kims kto ma jakąkolwiek wartość.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMS



Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 179

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 11:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Misiu - dobrze, że skończyłas to zanim się rozpętało to dalej. Przeszłam przez taki związek. Wiem, że się miotałaś. Bo to nie jest taka prosta sytuacja. Moja koleżanka z pracy spotkała ostatnio koleżankę z podstawówki (!) mojego męża i powiedziała jej, że się rozwiedliśmy. Komentarz kobiety, która go znała jako dziecko i dawno nie widziała był taki: No tak - w sumie on jest w porządku, ale ma cholernie trudny charakter. Nie dziwię się, że nie wytrzymała. Super trafne podsumowanie i uzasadnia, dlaczego tyle razy próbujemy wybaczyć, zacząć od początku. Gdzieś tam czujemy, ze przecież nie jest zły, ale czujemy też że nas krzywdzi. Wiem co masz na myśli pisząc o prezentach. Pakując swoje rzeczy nie znalazłam praktycznie żadnego prezentu od męża, którego bym sama sobie nie kupiła poza jednymi koralami i robotem kuchennym. Przez 10 lat małżeństwa słyszłam, że mam sobie coś kupić, a on mi odda potem pieniądze. Niby takie nic - a jednak okropnie bolało. Bo - znaczyło to, że nie chce poświęcić czasu, by sam za tym pochodzić, bo nie zna mnie na tyle, by wiedzieć, co sprawiłoby mi ptrzyjemność. Bardzo w pamięci utkwiła mi jedna Gwiazdka, gdy tydzień przez świętami zrobił mi awanturę, że jeszcze mu nie powiedziałam, co chcę dostać pod choinkę, a przecież on MUSI mi coś kupić. Było to przykre, bo ja niespodzianki szykowałam dla niego już od października i nie dlatego, że musiałam, ale chciałam. Nie uważam więc, że jesteś materialistką.
Obecnie jestem w nowym związku - nie powiem, że jest idealnie, bo idealnych związków pewnie nie ma. Ale mój facet nigdy nie podnosi na mnie głosu, nie zarzuca pretensjami, nie kryrtykuje, jest czuły i widzę, jak pokryjomu wykupuje to, co wie że mi się podobało, by położyć pod choinkę. Wiem, jak bardzo jest to ważne - bez względu na wartość tych prezentów.
Widzę wiele podobieństw - też nie miałam wsparcia w czasie chorób (nie odwiedził - bo mógł sie zarazić, nie odprowadził do szpitala, bo spieszył się do pracy, nie był w trakcie operacji, bo żal mu było dnia urlopu) - niby nic wielkiego, ale do dziś boli mnie wspomnienie tych sytuacji. Wszystko sprawiało mu tyle trudu, że nawet do porodu wolałam pojechać taksówką, jak pójdzie do pracy, żeby przypadkiem potem nie gderał, że może musiał jechać ze mną do szpitala, gdy był fałszywy alarm (a mróz był wtedy 20 stopni, a poród okazał się prawdziwy).
Pryzpomina mi się, jak nie zapraszałam gości na ślub czy chrzciny, żeby nie gderał, że mam za liczną rodzinę - do dziś tego żałuję - bo przecież u mnie jest zwyczaj, że świętujemy w licznym gronie.
Po prostu wydawało mi się to takie oczywiste, że muszę schodzic za wczasu z drogi, by go nie denerwować. A mimo to mi nie wychodziło.
Najgorsze było to o czym pisałaś - jemu nigdy szybko nie przechodziło. Myślę, że też by mnie przy tej spsie nie odwiedził w szpitalu.
No i ta złośliwość. Na każdym kroku. No i te wyciąganie wsyzstkiego, co może najbardziej zaboleć. W kłótni i nie w kłótni. Takie dołowanie, że sobie nie poradzę, że kim bym bez niego była, dalej bym "te schody myła" (cytat z Alternatywy 4) - a przecież dobrze zarabiałam, awansowałam w pracy , z powodzeniem rozwijałam swoja działalność. Widzisz? Jest jakiś współny mechanizm.
Cenna jest więc inicjatywa Marasa. Może utwórzmy nowy wątek. Bardzo mnie ciagle nurtuje ten problem, dlaczego inteligentni faceci potrafią sprawiać swoim kobietom tyle bólu - własnie tego emocjonalnego. I dlaczego my się temu poddajemy (swoja drogą ja mam przezwisko misia w pracy Smile - może Misie juz tak mają? Smile
Uwierz - że dobrze, że wyrwałaś się z tego związku zanim był slub i dziecko. Z czasem byłoby tylko gorzej. Stałabyś się takim podręcznym wrogiem, bo oni muszą mieć kogoś na kim można odreagować i z kim można nieustannie walczyć i rywalizować. Każdy Twój sukces by Cię pogrążał. Czym byłoby lepiej, byłoby gorzej. I nie ma na to sposobu - jeśli mu się poddasz, pogrążysz się bez reszty, jeśli będziesz się przeciwstwiać - uruchomisz spiralę agresji.
Trzymaj się Misiu i idź do przodu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 11:53    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak ta wiadomośc od Ciebie podnosi na duchu, ja naprawde patrząc na to co mówi jego rodzina, że on nie jest taki zły, że on mnie kocha, tylko jest nerwowy nie wiem co mysleć. Z durgiej strony patrząc przeciez ja też mam prawo do nerwów a nie chodze nie kopie w rózne przedmioty nie zwalam nic z półek...nie krzyczę, nie uzywam tego typu złośliwości choć Bóg mi świadkiem miałam na to ochote nie jeden raz. czasem myślę, że on ma tak naprawdę dwie twarze tylko ta druga widzę ja, bo jest super kolega fajnym synkiem zawsze chętnie pomagającym i dobrym policjantem od marca....wiecie zastanawiam sie kto ich przyjmuje do tej policji nie sprawdzając poziomu ich agresji a wiem , że na rozmowie z psychologiem wyszedł i trzasnął drzwiami....może to ze mna jest cos nie tak, że ja go tak prowokuje on sam tak mówił...wiecie teraz mam taki troszke spokój psychiczny , wróciłam do domu rodzinnego...ale siedzę może to smieszne schowana w swoim pokoju i boje sie wyłazic boje sie jego i tych jego słów bo one bolą tak mocno jakby ktoś mnie uderzył i to nie raz....MMS widzę, że przeszłas przez to samo cóż moge Tobie powiedzieć postąpiłas bardzo dobrze brawo. Wiele już usłyszałam pod swoim adresem nawet to, że porzuciłam go jak psa przed świętami , że nie wierzyłam w jego zmiane, ale naprawde ja juz w jego zmiane nie wierze proponowałam psychologa ale powiedział, że sam sobie z tym poradzi i że idioty z niego nie zrobię. Ja sama zaczęłam chodzić do psychologa i nie jestem idiotką...kim ja właściwie dla niego byłam bo nawet więcej serca miał dla swego brata bo oddał mu mój obiad a dla mnie zostawił sucha bułke bo ważniejszy był mecz siatkówki...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMS



Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 179

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 11:58    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

noi jeszcze to skąpstwo, o którym piszesz. Bez względu na zasób konta. Delektuje się teraz smakiem świeżego chleba, bo przecież nie wolno było tknąć świeżego, póki był stary. W końcu prawie nie chodziłam na zakupy, bo sama za dużo wydawałam, a jak szłam z nim - on za dużo wydawała. Na zewnątrz wyglądało to tak, że on taki wspaniały - zakupy robi Smile
No i ten stres. Jak powiedziałam, że się rozwodzę, tłumaczył się sytresującą pracą. Ale przecież ja mam prace równie stresującą. Ktoś kiedyś powiedział, ze jeśli ktoś wybucha, gdy go się sprowokuje, to jest to choleryk, a jesli ktoś odreagowuje stresy z pracy na domowniku to jest sadystą.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 12:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jego zmiana miała polegać na tym, że on stwierdził, że fakt..."nie traktował mnie za dobrze"| i że się zmieni, powiedziałam, że nie potrafie w takim tempie jakiego on się spodziewa uwierzyć...bo albo wierzy sie jemu odrazu, albo wcale i że przekreśliłam jego wartośc jako człowieka. Co najdziwniejsze jego nie zabolały moje łzy smutek jego zabolało to, że po tych wszystkich słowach skierowanych pod moim adresem miedzyinnymi po tym jak usłyszałam, że z zaręcznyami to sobie mogłam miesiąc poczekać bo sie niecierpliwilam...wyśmiałam go prosto w twarz. Wtedy nigdy nie zapomne jego krzyku i złości i że jak ja mogłam go wyśmiać, że ja go nie rozumiem jego słów i jego samego. Teraz mam w glowie i sercu przesłanie, które kiedys skierował do mnie, że jego uczucia innych nie obchodza i ,że będzie mnie uderzał tam gdzie mnie boli...zrobił to poraz kolejny, probowała ratowac to, ale gdy nie dałam mu szansy gdy powiedziałam, że jako człowieka go nie skreślam, ale jako faceta dla mnie tak...odpowiedział dowidzenia....i na tym był koniec od kilku dni sie nie odzywa. Mam spokój psychiczny choc nie taki jakiego bym chciała, bo nigdy nie zrozumiem za co to wszystko i dlaczego...?czy na to pytanie znajde kiedyś odpowiedz...czy bede zyla normalnie nie bojac sie osobie najblizszej powiedziec co mnie dreczy co boli nie czujac strachu, ze ta osoba uzyje tego pewnego dnia jako argument przeciwko mojej osobie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
MMS



Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 179

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 13:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

zwróć uwagę, że jakoś specjalnie o Ciebie nie zawalczył. Mój mąż jak postanowiłam odejść w ramach przyzwyczajeń zaczął walczyć ze mną, uznając, że jak będzie mi dostatecznie nieprzyjemnie, połąoże uszy po sobie i wrócę. Nie warto tkwić w takim zimnym związku, w którym na dodatek stoisz na baczność zamknięta po uszy w pancerzu, bo nie wiesz, kiedy nastąpi atak. Jeszcze raz powtórzę - dobrze, że robisz to wcześnie.
Też masz prawo czuć się szczęsliwa i pomyśleć o sobie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
misia1985



Dołączył: 17 Gru 2009
Posty: 56

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 14:09    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

MMS jak wygląda teraz Twoje życie jak twój mąż?ja mam nadzieje, że wytrwam i będę silna chciałabym jeszcze w życiu poznan kogos komu nie będe musiała nikomu przypominac o szacunku i swojej wartości.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group