Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nasze emocjonalne przyciski

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kulerzynka
Wolontariusz NL
Wolontariusz NL


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 1553
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto Sty 26, 2010 16:44    Temat postu: Nasze emocjonalne przyciski Odpowiedz z cytatem

Nasze emocjonalne przyciski
Alina Gutek
Jesteśmy zranionymi dziećmi. Zranienia to przerwana więź. Są jak szczeliny w duszy. Potrzebujemy wyzwolić się z tańca zranień i przejść do tańca dojrzałej miłości – mówi Martin Rovers, terapeuta rodzinny, autor książki „Uzdrowić miłość”, w rozmowie z Renatą Arendt-Dziurdzikowską.

„Rozstalibyśmy się, gdyby nie dzieci. Kim były te dzieci? No cóż, to ona i ja” – to zdanie z książki „Twórcza moc miłości” wybitnego terapeuty Johna Bradshawa. Trafia w sedno. Jakże często w związkach odkrywamy, że zachowujemy się jak dzieci, obrażamy się, grymasimy; jak w piaskownicy mamy ochotę walnąć to drugie dziecko, które dzieli z nami życie, łopatką po głowie!

Jesteśmy zranionymi dziećmi. W związkach pragniemy ukoić rany z dzieciństwa. Nasz sposób doświadczania miłości ma korzenie w rodzinie, z której się wywodzimy.

W swojej książce „Uzdrowić miłość” proponujesz, aby każde z partnerów, zanim zakocha się zbyt mocno, spędziło w domu ukochanego czy ukochanej około tygodnia, co byłoby rodzajem zapoznawczej wizyty. Radzisz: „Miej oczy i uszy otwarte!”. To, jak mój chłopak traktuje matkę czy siostrę, powie mi, czego mogę oczekiwać w nadchodzących latach. To, w jaki sposób dziewczyna traktuje ojca czy braci, może być znakiem przyszłych dni w związku. Ciekawa propozycja, tym bardziej że w fazie zakochania jesteśmy przekonani, że nasza relacja jest absolutnie wyjątkowa!

Niedaleko pada jabłko od jabłoni. To, co widać w rodzinie pochodzenia – dawki miłości, czułości, wściekłości czy niechęci – ujawni się za jakiś czas w związku, nawet jeśli na początku jest inaczej. To wszystko przyjdzie z czasem.

Gdy pobieraliśmy się z Elżbietą, ksiądz zapytał, czy chcemy mieć siebie za żonę i męża. Ale nie powiedział dokładnie, co się z tym wiąże. Byłby o wiele bliższy prawdy, gdyby zapytał, czy chcemy siebie nawzajem ze wszystkimi naszymi relacjami – z rodzicami, braćmi, siostrami, z naszymi darami i zranieniami, z tym, co wynieśliśmy z naszych rodzin pochodzenia: obyczajami, wartościami, sposobem życia, stylem wychowywania dzieci, sposobem komunikowania się, duchowością, stosunkiem do pieniędzy, itd. Gdy powiedziałem „tak” Elżbiecie, a ona powiedziała „tak” mnie, każde z nasz powiedziało „tak” rzeczywistości o wiele większej, niż mogliśmy sobie wtedy wyobrazić.

Ta rzeczywistość odkrywa się w związku w miarę trwania miłości. Gdybyśmy świadomie i uważnie przyjrzeli się naszym rodzinom pochodzenia przed decyzją o wspólnym życiu, moglibyśmy uniknąć wielu rozczarowań i bólu. Mielibyśmy choćby mgliste rozeznanie, co nas czeka.

Jakie zranienia ujawniły się w waszym związku?


Jestem Holendrem, Elżbieta – Polką. Nasze rodziny były podobne – dzieciom nie okazywało się zbyt wiele czułości ani w słowach, ani w gestach. Nie było przytulania, ale także docenienia, uznania, pochwał. Jako młody człowiek postanowiłem, że skoro nie dostaję tego od innych, sam będę siebie chwalił i wzmacniał. Dużo pracowałem. Długo nie decydowałem się na trwały związek, na małżeństwo. Elżbieta także. Gdy się pobraliśmy, okazało się, że oboje mamy trudności z okazywaniem uczuć, z bliskością. Dużo czasu spędzaliśmy z innymi ludźmi, z przyjaciółmi, gdy szliśmy do restauracji, to także w towarzystwie.

Gdyby wyobrazić sobie, że mamy dziesięć kulek miłości do rozdania, to jak te kulki dzielimy w dorosłym życiu? Gdy jesteśmy dziećmi, wszystkie kulki dostaje mama, bo to ona jest dla nas jedynym punktem odniesienia. Gdy wchodzimy w związek, większość kulek, powiedzmy sześć, powinien otrzymać od nas partner, dwie rodzice, dwie przyjaciele. W naszym związku z Elżbietą było tak, że ona czuła, iż ja rozdaję swoje kulki wszystkim po równo, tyle samo daję jej, co swojej pracy, przyjaciołom, mojej rodzinie pochodzenia. I to ją raniło.

Przeszliśmy terapię. Zobaczyliśmy swoje zranienia. Teraz jesteśmy uważniejsi, więcej czasu spędzamy tylko we dwoje. Proces oswajania zranień wymaga cierpliwości i oddania.

Z jakimi zranieniami przychodzi nam zmagać się najczęściej?

Zranienie to przerwana więź. Jest jak szczelina w duszy. Najpoważniejsze zranienie to brak pewności siebie. Ujawnia się pod postacią lęku i poczucia winy, krzywdy i złości, a także poczucia bezsensu i pustki.

W parach obserwuję tańce zranień. Na przykład jeden partner oddala się, bo potrzebuje bezpiecznego dystansu, a drugi go goni, bo pragnie bliskości. Albo jedno chce wydawać pieniądze, a drugie trzyma je kurczowo. Jedno lubi rozmawiać, drugie lubi seks. Jedno lubi rządzić, drugie ulega.

Częste zranienie w parach: mężczyzna nie może opuścić matki, codziennie do niej dzwoni, opowiada o małżeńskich problemach. Nie może wyjść z roli synka, dorosnąć.

Wielkie emocje budzi to, co bliski człowiek chce powiedzieć lub zrobić. Zranienia są jak emocjonalne przyciski. Słowa, ton głosu, wyraz twarzy, gesty partnera wywołują emocjonalną reakcję oscylującą między frustracją i złością a zamknięciem się w sobie i depresją. Ujawniają się wewnętrzne ukryte schematy zachowań, niezaspokojone pragnienia z dzieciństwa.

Tak, bardzo łatwo rozpoznać, kiedy naciskamy te guziczki: mówimy coś niewinnie, a w oczach bliskiej osoby pojawiają się nieznane błyski – pomieszania, złości, rozpaczy, smutku... Widzimy, jak się kurczy, zamiera, wycofuje albo wybucha. To nie jest przyjemne.

Ważne, żebyśmy zauważyli moment, kiedy tak się dzieje. Co się wydarzyło, co zostało powiedziane tuż przed reakcją wściekłości, smutku czy płaczu. Analizując słowa, ton głosu, zachowanie, można odkryć, jakie przyciski zostały uruchomione i jakie zranienia doszły do głosu.

Zachowania bliskiej osoby wywołują trudne emocje, bo przypominają zachowania matki czy ojca lub innej ważnej osoby w dzieciństwie. Automatycznie pojawia się przeniesienie: „Aha, ty mnie ranisz tak, jak ranili mnie rodzice, więc teraz będę cię traktował jak rodziców”. W tym momencie przestajemy czuć się odpowiedzialni za swoje emocje. Przerzucamy odpowiedzialność na partnera: „To ty swoim zachowaniem powodujesz, że jestem zła, smutna i oddalam się od ciebie. To ty mnie ranisz!”.
Wyzwolić się z tańca zranień, przejść do tańca dojrzałej miłości. Długa, niełatwa droga. Chciałoby się pójść na skróty, ominąć najbardziej niebezpieczne rewiry.

Lepiej nie omijać. To bardzo ważne, żeby pracować nad związkiem. Nie odchodzić. Jeśli jest źle, zostać i walczyć o poprawę. Nasze rany idą za nami wszędzie. Jeśli odważnie nie wydobędziemy ich na światło dzienne, będą się wciąż i wciąż ujawniać. Będziemy wnosić swoje zranienia w następne związki. Statystyki pokazują, że znacznie częściej dochodzi do rozwodów po drugim małżeństwie niż po pierwszym. Partner, który jest bardziej zdeterminowany, aby uzdrawiać miłość, szuka zwykle wszelkich sposobów, żeby wciągnąć ukochaną, ukochanego w ten proces.

Proszę pary, z którymi pracuję, aby przypomniały sobie okres w życiu dotyczący rodziców, który był szczególnie trudny czy pełen napięć. Proszę, by przywołali najbardziej bolesne zdarzenie. Właśnie ono jest przyczyną zranień, ograniczeń czy problemów – pozostawiło ślad. Właśnie to doświadczenie musi zostać wydobyte z pamięci. A potem zamiast mówić do partnera: „Ty masz problem”, możemy powiedzieć: „To moje zranienie, proszę, pomóż mi”. Zdania zaczynające się od „ty” są niebezpieczne i nic nie wnoszą w proces uzdrawiania związku. Zdania zaczynające się od „ja” są początkiem uzdrowienia.

Uzdrawiać miłość to znaczy świadomie przyglądać się zranieniom swoim i partnera. Poznawać te rany i akceptować je. Miłość widzi dobre cechy, piękno. Uzdrawiajmy miłość, pamiętając, że przecież się kochamy. To tylko jedno, dwa zranienia.

Tak trudno pamiętać o dobrym, które nas łączy, w sytuacji gdy dochodzi do głosu zranienie.

Musimy jak najczęściej kontaktować się z tym, co w nas mocne i zdrowe. Mamy wiele dobrych cech i to właśnie one pozwalają nam pracować ze zranieniami. Dostaliśmy mnóstwo darów od rodziny pochodzenia. Jesteśmy dobrymi ludźmi, którzy umieją kochać.

Rany kiedyś się goją. Czy możliwa jest taka sytuacja, że on naciśnie emocjonalny przycisk, a ja z radością zauważę, że jestem całkowicie wolna od dawnego zranienia?

W niebie. Tylko w niebie. Ślady po ranach ciągle w nas są. Musimy być czujni, rozmawiać o nich, rozmyślać. Dopóki jesteśmy ludźmi, popełniamy błędy, naciskamy emocjonalne przyciski innych, a oni nasze – więc zranienia będą dawać o sobie znać. Ale nie musimy się za nie obwiniać. Możemy siebie kochać bez względu na wszystko.

Dlaczego zranienia mają taką moc? Możemy mieć rozliczne talenty i niezwykłe cechy, a jedno silne zranienie może nas nękać latami mimo ciężkiej pracy, którą wkładamy w uzdrowienie miłości.

Nie wiem, dlaczego tak jest. Miłość to trudna sprawa. Bardzo dużo wymagamy od miłości. Nie wiemy, jak poradzić sobie z tym, co mamy. Czekamy na idealną kochankę, na księcia, na miłość wieczną i szczęśliwą. To mocno wygórowane oczekiwania. Nikt tak nie żyje. No, może kilka osób na świecie, ale przecież nie wiemy, jak jest naprawdę (śmieje się).

Pocieszające jest to, że w końcu przychodzi moment akceptacji – znamy już swoje i bliskiej osoby zranienia i zgadzamy się na nie, przyjmujemy je. Wtedy mamy wybór. Nie musimy reagować mechanicznie, uciekać albo walczyć. Możemy zareagować z miłością. Moja córka Paulina bardzo się nudzi w czasie, gdy my rozmawiamy. Jest na mnie zła. Pewnie powie, że mnie nienawidzi, bo jest głodna, a ja nie zwracam na nią uwagi. Mogę się na nią zezłościć i powiedzieć: „Siedź i nie odzywaj się!”. Ale wolę powiedzieć: „Kocham cię. Proszę, poczekaj jeszcze trochę. Skończę rozmowę i pójdziemy na lunch. Już za chwilę będziemy razem”.

Więcej przeczytasz na www.zwierciadlo.pl


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

to jedno ze sposobów, jeśli przemoc NIE istnieje w rodzinie
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group