 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mistral
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 9
|
Wysłany: Sob Wrz 04, 2010 10:38 Temat postu: We mgle |
|
|
Nie wiem jak zacząć,opisane tu historie hamują mnie,że zwracam się z błahą sprawą,nie miejcie mi tego za złe ale może potrzebuje rady kogoś postronnego,bo już nie daje se z tym rady.
Jesteśmy razem od 14 lat,jak każdy związek mieliśmy wzloty i upadki.ale jakoś się odnajdowaliśmy.Chcieliśmy zacząć żyć jak najdalej od teściowej,osoby prawie wiecznie pijanej,i strasznie panoszącej się w naszym życiu,więc mąż wyjechał do pracy za granice.Mieliśmy pospłacać zaciągnięte tu kredyty i ja miałam z synem dojechać do męża.Miał być tylko rok,już jest 4lata.Po roku mąż się zaczął zmieniać,najpierw w stosunku do naszego syna.Gdy przyjeżdżał to wyglądało tak jak syn nic nie zrobił to tak jakby go w ogóle nie było,jak tylko coś nie tak to od razu ostro krzyczał na dziecko,i to naprawdę z błahych powodów,gdy zwracałam mu uwagę na to ,to słyszałam zaraz ,ze mąż to jak piąte koło u wozu,tak jakby był zazdrosny o syna,nie wiem ,ja to tak zaczęłam w końcu odbierać
potem zaczęło się odwlekanie planów ,bo za małe zarobki,długi zamiast maleć zaczęły rosnąć na nowo,twierdził ze zjedzie bo to bez sensu,ale jak przyjeżdżał to za pracą tu w ogóle nie patrzył.Coraz częstsze kłótnie ,nie ubliżał ale wybuchał takim krzykiem wręcz,że dawałam spokój.Do domu przysyłał coraz mniej pieniędzy.niby coraz mniej godzin i w ogóle,do mnie zaczęły napływać sygnały ,ze po prostu mnie oszukuje,nie uwierzyłam,ale w końcu stwierdziłam dość pojadę i sama zobaczę co jest grane,od razu był stały tekst ,nie bo za drogo,jak on przyjedzie to dużo taniej,w końcu koszt biletów wzięła na siebie moja córka z poprzedniego związku.Tuż przed naszym wyjazdem,telefon od jego siostry,usłyszałam ze ja i syn to chyba tylko zasłona dymna,bo mój mąż zanim związał się ze mną to był w 7 letnim związku z facetem,to był dla mnie szok,ale pojechałam,chciałam poznać prawdę,wyjaśnić wszystko.
Nie zaprzeczył,zaczęło sie to jak miał ok 15 lat,matka zostawiła go z 2 pijakami(jego ojcem i swoim bratem)i wyniosła się do kochanka,partnerem był starszy o 7 lat facet z rodziny ,która sie zajmowała moim mężem gdy rodzice jego imprezowali,znałam go ,długo przychodził do nas jak byliśmy już razem,choć na mile nie znosiliśmy się i to było widać.do mnie dotarło przede wszystkim jedno ,zagubiony dzieciak w sumie jeszcze ,i sięgnął po niego dorosły cyniczny i wyrachowany facet...... i jak to się stało że nikt nie zauważył.Z całym impetem wróciła do mnie przeszłość,to co sama przeszłam w swoim rodzinnym domu .
Ja zaufałam na początku swojemu mężowi,nie chciałam by przeszłość to zniszczyła ,wiedziałam ,że są ślady,powiedziałam co nieco przez co przeszłam.On się bał że go zostawię,Zarzekał że wszystko się zmieni,ze przestanie odtrącać syna ,ze zrobi wszystko byśmy jak najszybciej byli razem.Dałam nam szanse...Zmieniło się tylko jedno,jego postawa,biedny pokrzywdzony,,wszyscy go mają za nic,itp.Długi rosły ,a on dalej oszukiwał i kłamał.W końcu udało mi się znaleźć prace,rosnące długi nie dawały mi spokoju.ale coś dziwnego zaczęło się dziać z ręką jedną potem drugą,przejechałam jakiś czas na środkach przeciw bólowych,a mąż se poszedł i kupił telewizor plazmowy bo była okazyjna cena.poddałam sie .Lekarz ,zwolnienie rehabilitacja,zakład nie przedłużył umowy...
Powiedziałam mu Tobie w ogóle nie zależy na rodzinie.Nie nieprawda kocha ,żyć nie może,to ja jestem zła to ja z "incydentu "zrobiłam problem.małżeństwo to kompromis,mi nigdy nie zależało,ja zawsze go lekceważyła zawsze były dzieci a on na szarym końcu gdzieś tam.zawsze byłam obojętna jeśli chodzi o o bliskość(miałam pewne lekkie zahamowania ,jeśli chodziło o intymny kontakt,ale wiedział dlaczego,a po za tym,wcześniej mu to wcale nie przeszkadzało)Straszenie ze mam się uspokoić bo jak nie to przestanie przysyłać pieniądze do domu.Potem było dzwonienie łagodzenie,przypomniał se że synem trzeba choć chwile porozmawiać przez telefon.Ostatni jego przyjazd,znowu odegranie roli jaki on to biedny nieszczęśliwy i opuszczony przez wszystkich,i tylko *** w głowie,bo jestem jego żoną,nie pytajcie dlaczego udało mu się ,uległam,(chyba już dla świętego spokoju),koszmar dla mnie to był koszmar ,a on uśmiechnięty i zadowolony,tak jakby oślepł i nic nie widział...Nie wytrzymałam powiedziałam mu ze teraz to już mi jawnie dał odczuć że ja nic nie znaczę,że dla niego nie liczy się w ogóle to co ja czuję.Usłyszałam ,żę albo kogoś mam i dlatego dążę chyba do rozwodu,albo jestem nienormalna i powinnam iść do psychiatry,bo nie możliwe żebym po tylu miesiącach tego nie chciała...Najgorsze że ja sama go przed sobą usprawiedliwiam ,tym ,żę przydarzyło mu się coś takiego,żę jego rodzina faktycznie go opuściła ,że nawet teraz tamten facet jest dalej akceptowany,bo jak twierdzi matka i siostra im nic złego nie zrobił,Dla kogoś może to sie wydać dziwne i głupie ,żę się w tym pogubiłam ,próbuje se z tym jakoś poradzić i nie potrafię,Nie wiem pogubił się ,walczyć jeszcze? Czy uciekać póki czas,Irracjonalnie zaczynam się bać,co bedzie jeśli wykonam jakiś ruch,wiem żę wtedy zjedzie do kraju.....co wtedy zacznie sie dziac? |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Sob Wrz 04, 2010 11:50 Temat postu: Re: We mgle |
|
|
z Twojego tekstu widzę dwie osoby, które są zapatrzone w samych siebie, a na drugą osobę patrzą tylko po to by skupiać się na złu - właśnie to przede wszystkim trzeba w sobie przezwyciężyć zastępując zupełnie innym myśleniem
moim zdaniem ani walczyć ani uciekać tylko odnaleźć siebie i odnaleźć się wzajemnie, spotykać się, poznawać na nowo, zaprzyjaźnić, wysłuchać, usłyszeć, wyjść naprzeciw i powoli zmienić to co jest nie tak na to jak powinno i może być
oczywiście tylko w pokoju, nigdy w walce, bo ona niweczy wszystko
to tak w najmniejszym skrócie _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mistral
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 9
|
Wysłany: Sob Wrz 04, 2010 14:14 Temat postu: |
|
|
Mgrabas ,mówisz ze jestem zapatrzona w siebie,a w nim w nim skupiam się na samym złu.wiesz gdyby tak faktycznie było nie miałabym problemu z oceną sytuacji,dylematu ,czy jest człowiekiem zagubionym,po tym co przeszedł,faktycznie traktowanym jak piąte koło u wozu,z tym ze to nie ja go tak taktowałam i nie traktuje,nie mogącym se poradzić samym ze sobą,czy też kimś kto za wszelką cenę ucieka przed samym sobą,czy z kimś kto tak naprawdę ma gdzieś co inni myślą czują byle by on miał to co chce?Jego postępowanie nie ułatwia mi tego wszystkiego,dla mnie za słowem kocham ,jest wzajemna troska,wsparcie,bycie razem po prostu.,nie tylko łózko.Mówiąc o walce ,miałam na myśli walkę o ten związek,nie z nim.Z resztą co napisałeś przyznaje rację,wiesz tylko jest jeden problem do tego muszą być chęci po obu stronach,a ja tego nie widzę,a wręcz przeciwnie |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaszcze
Dołączył: 31 Sty 2010 Posty: 363 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Pon Wrz 06, 2010 19:55 Temat postu: |
|
|
Witaj Mistral.
O związek walczy się dotąd dokąd się ma siłę...
zgadzam się, że do tego potrzeba i jego i jej ,oraz ich dobrej woli by naprawiać siebie dla tego związku...
jeżeli tylko jednej osobie zależy na związku to nic z tego....
potem już tylko ostatkiem sił walczy się o wydostanie z tego związku, który w swoim istnieniu traci dla nas prawo bytu...
nie zgadzam się z magrabasem, ze widzisz tylko siebie...
moim zdaniem właśnie powinnaś spróbować zobaczyć siebie w tym związku...tak wiele robisz dla Niego, a co robisz dla siebie?...
uważam , że chore związki należy leczyć...ale często jedynym lekarstwem i jedynym uleczeniem jest rozstanie...
pozdrawiam. _________________ Kasia |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mistral
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 9
|
Wysłany: Wto Wrz 07, 2010 9:59 Temat postu: |
|
|
Witaj Kasiu,
ja już 2 lata walczę o ten związek,a raczej walczyłam,bo już nie mam siły bo już nie wierze w sens tej walki..
Wiesz ,tyle razy oglądałam się wstecz doszukując się swojej winy,tego co ja zrobiłam źle,i chyba teraz już wiem,nie potrafiłam sama zaistnieć w tym związku,sama odebrałam se prawa..Czemu ?Sama zadaje sobie te pytanie,na pewno tu się odbiła moja przeszłość,ale to mnie nie usprawiedliwia ,powinnam być bardziej wyczulona na złe sygnały,a ja je najzwyczajniej w świecie przegapiłam,zamiast walczyć schodziłam z drogi,zamiast patrzeć trzeźwo i realnie na ten związek to ja widziałam to co chciałam widzieć.Słowa Mgrabasa znowu kazały spojrzeć za siebie,i powoli dociera do mnie że tą 'mgłę"wytworzyłam sama,że odpowiedz już jest gdzieś we mnie,tylko ja się chyba jeszcze bronie przed przyjęciem jej do siebie.jeszcze jest we mnie chaos i to pewno widać tez w moich wypowiedziach,ciężko się uporać będąc zupełnie samemu,poukładać pewne rzeczy....W każdym razie już teraz to co się dzieje godzi już nie tylko we mnie ,ale i w syna i czas najwyższy powiedzieć głośno i wyraźnie NIE. _________________ http://www.youtube.com/watch?v=nH9MLuR_WjE |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaszcze
Dołączył: 31 Sty 2010 Posty: 363 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Wto Wrz 07, 2010 10:16 Temat postu: |
|
|
czy byłaś winna temu, że pragnęłaś mieć SZCZĘŚLIWĄ RODZINĘ?...wtedy właśnie, gdy dążymy do tego "szczęścia" to "przegapiamy" sygnały i znaki...tzn raczej nie chcemy ich widzieć...bo przecież "nasza rodzina jest szczęśliwa"...wówczas okłamujemy siebie...potem walczymy o to szczęście, bo nam się wymyka...posuwamy się do różnorodnych rozwiązań- zachowań...bo przecież "nasza rodzina miała być szczęśliwa"....a potem już nie mamy siły....odpuszczamy...i nagle otwierają nam się oczy co robiłyśmy, zadajemy sobie masę pytań..."dlaczego?" ....
nasze zachowania są następstwem wychowania, wpływu rodziny i środowiska w jakim żyliśmy i w jakim żyjemy....posługujemy się mechanizmami zachowań konkretnymi na dane traktowanie....i jeśli wówczas nie mamy dużej świadomości to robimy to "mechanicznie" nie zastanawiając się co , po co i dlaczego....ważne by otworzyć oczy na siebie ...zobaczyć siebie...kształtować w sobie większa samoświadomość...
dziś już jesteś krok dalej....powiedziałaś NIE...teraz pomału stawiaj następne kroki...nikt nie obiecuje , że będzie łatwo....uwierz nie jesteś sama...tu na pewno uzyskasz wiele pomocy...
Pozdrawiam serdecznie.... _________________ Kasia |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mistral
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 9
|
Wysłany: Sro Wrz 08, 2010 6:30 Temat postu: |
|
|
Tak pragnęłam szczęśliwej ,kochającej sie rodziny,i to bardzo....
ale nie umiałam być stanowcza,może wtedy wszystko poszłoby inaczej
Ta pomoc juz jest,z waszych postaw
Własnie a propo pomocy może ktoś mi doradzi na poczatek ;
Chodzi o teściową ,nie mieszka z nami,ale jest zameldowana,była głownym najemcą mieszkania,zgłosiłam to teraz do administracji,jak moge siebie i dziecko bronic w razie jej najść i awantur bo takie niewątpliwie bedą?  _________________ http://www.youtube.com/watch?v=nH9MLuR_WjE |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaszcze
Dołączył: 31 Sty 2010 Posty: 363 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Sro Wrz 08, 2010 7:33 Temat postu: |
|
|
Napisz wniosek do administracji o jej wymeldowanie...osoba, która ponad 3 miesiące nie przebywa w lokalu może zostać administracyjnie wymeldowana, jeżeli sama nie dopełniła tego obowiązku...
Art. 15. 1. Osoba, która opuszcza miejsce pobytu stałego lub czasowego trwającego ponad 3 miesiące, jest obowiązana wymeldować się w organie gminy, właściwym ze względu na dotychczasowe miejsce jej pobytu, najpóźniej w dniu opuszczenia tego miejsca.
1a. Osoba zobowiązana do wymeldowania się zgłasza organowi gminy właściwemu ze względu na dotychczasowe miejsce jej pobytu stałego lub czasowego trwającego ponad 3 miesiące...
2.. Organ gminy wydaje na wniosek strony lub z urzędu decyzję w sprawie wymeldowania osoby, która opuściła miejsce pobytu stałego lub czasowego trwającego ponad 3 miesiące i nie dopełniła obowiązku wymeldowania się.
potem przyjdą panie z urzędu sprawdzić czy faktycznie ta osoba w tym mieszkaniu nie mieszka, czy nie ma w nim jej rzeczy osobistych, mogą zrobić wywiad środowiskowy o faktycznym zamieszkiwaniu teściowej....
Nie wiem jakie to jest mieszkanie i czy teściowa jest nadal głównym najemcą?....jakie masz Ty prawo do zajmowanego lokalu?
wymeldowanie a prawo najmu to dwie różne sprawy...
możesz ją wymeldować ale nie pozbawisz prawa najmu jeżeli ma takowe dożywotnio...
po wymeldowaniu jej możesz natomiast zmienić zamki w drzwiach...oczywiście jeżeli masz prawo najmu tego mieszkania i jeżeli teściowa ma klucze do niego...
każdą awanturę możesz zgłosić na policję... _________________ Kasia |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mistral
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 9
|
Wysłany: Sro Wrz 08, 2010 15:28 Temat postu: |
|
|
Mieszkanie jest komunalne,teściowa była głownym najemcą,umowa najmu została wypowiedziana z powodu zadłużenia mieszkania,w chwili obecnej jest skierowana sprawa do sądu o opuszczenie lokalu,dopiero wezwanie otrzezwiło męza ,i zaczął myslec ze zoobowiązania trzeba spłacać,od maja zadłuzenie jest spłacane ,napisałam wniosek o rozłożenie na raty ,i powstrzymanie kroków prawnych podjętych o eksmisje,na chwile obecną czekam na odpowiedz pani dyrektor ZBiLKu,na moją prośbę,.
Teściowa tu nie mieszka,juz duzo wcześniej niż ja się wprowadziłam,ja jestem zameldowana na stałe....
Dążenie do spłacenia mieszkania,było jedną z rzeczy których zażądałam od męża,dając nam jeszcze szanse.mieszkanie tez było powodem że uprosiłam lekarza zakładowego o zgodę na pracę,mimo że stanowczo odradzał,innej pracy po prostu nie było,mąż doskonale o tym wiedział ,nawet sie burzył że lekarz nie chciał podpisać zgody.....
teraz mi postawił sprawe jasno,bede siedziec cicho podporządkuje się ,bedzie przysyłał pieniądze na spłatę mieszkania jeśli nie.........no to wiadomo co _________________ http://www.youtube.com/watch?v=nH9MLuR_WjE |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaszcze
Dołączył: 31 Sty 2010 Posty: 363 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Sro Wrz 08, 2010 20:30 Temat postu: |
|
|
kto teraz jest najemca mieszkania? _________________ Kasia |
|
Powrót do góry |
|
 |
Mistral
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 9
|
Wysłany: Czw Wrz 09, 2010 9:43 Temat postu: |
|
|
Na chwile obecną nikt,zapytałam jak mogę chronić siebie i dziecko ,bo wiem że tu będę miała potężny problem,to mieszkanie to jej azyl,którego dobrowolnie nie odpuści,jest to osoba nadużywająca delikatnie mówiąc alkohol z dość ciężkim charakterem,na tyle ,że jej własna córka stwierdziła że nigdy jej do domu nie weźmie,bo rozwali jej małżeństwo. _________________ http://www.youtube.com/watch?v=nH9MLuR_WjE |
|
Powrót do góry |
|
 |
kaszcze
Dołączył: 31 Sty 2010 Posty: 363 Skąd: Dąbrowa Górnicza
|
Wysłany: Pon Wrz 27, 2010 11:00 Temat postu: |
|
|
Teraz nalezy uregulować zaległość i starać się w Urzędzie Gminy o przydziała najmu tego lokalu, wskazując tylko siebie jako najemce...
jeżeli dojdzie do eksmisji to musicie i tak otrzymać mieszkanie socjalne...nikt nie wyrzuci was na bruk... _________________ Kasia |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|