 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
agataz
Dołączył: 05 Maj 2010 Posty: 12
|
Wysłany: Pią Paź 08, 2010 13:51 Temat postu: nie wiem ile wytrzymam:( |
|
|
Witam,
Jestem mężatką, matką dwuletniego dziecka... Moje codzienne życie od pewnego czasu to istny koszmar... Samam pochodzę z rozbitej rodziny, moja mama z nowymi "tatusiami" balowała, ja z rodzeństwem "same" się wychowałyśmy... Jako jedyna z rodzeństwa zdobyłam wyższe wykształcenie, wyjechałam do większego miasta, zaczęłam pracować… W domu rodzinnym się źle działo, w sumie każde z nas łącznie z matką nie mamy własnego kąta, dom w którym mieszkałyśmy spłonął… Mój mąż wiedział z jakiej rodziny pochodzę… Po narodzinach dziecka zaczęło się źle dziać… W prezencie dał mi aparat, który po kilku m-cach się zepsuł… Telewizor stary, brak samochodu, dziecko chory, mąż chory, stara lodówka wszystko to moja wina… bo się nie staram. Mąż zarabia wiele więcej niż ja, ale chce żebym w „końcu” kupiła coś do JEGO mieszkania, bo gdyby nie on to z dzieckiem byłabym bezdomna… I to że lump, nieudacznik, głupia, że się nic od mamusi nie różnię słyszę za każdym razem. W domu już wszystko do wymiany – oczywiście wszystko działa ale mam odkupywać – założyć instalację elektryczną itp… Boję się każdej wolnej chwili spędzać w domu. Wizyta teściowej jest w tej chwili błogosławieństwem… Nikomu nic nie mówię, bo wstyd. Wynieść się nie mam gdzie.. Pomocy od rodziny w ogóle.. W pracy na podwyżkę się nie zanosi – dopiero wróciłam z wychowawczego… Wiem że w razie czego zdyskredytuje mnie, że nie umiem zadbać o przyszłośc dziecka – choć on ani razu nie był z dzieckiem u lekarza, może 2 razy zdarzyło mu się przewinąć pieluchę… W domu wszystko robię w sumie sama… Awantury mogę się spodziewać o każdej porze dnia i nocy – dziś np. 5.30… Jestem już na skraju załamania.. |
|
Powrót do góry |
|
 |
sylwia1975
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 431
|
Wysłany: Pią Paź 08, 2010 16:04 Temat postu: nie iwem ile wytrzymam |
|
|
witja u nas co ci doradzic ja sama jetem dzieckiem toksycznego rodzica kontrolera,staram sie taka nie byc po pierwsze radzilabym ci isc na jakos dobra terapie zeby odzyzkac szacunek do samej siebie wiem trzeba bedzie szukac pomocy coz czas na ciebie ale sie pochwalil i popisal jego mnieszkanie przemoc ekonomiczna itd ciekawe co by uzyl jak by bylo twoje napewno cos innego jakos podswiadomnie kypywalam dom na wspolne nazwisko i auto tez teraz chyba wiem dlaczego mnialam dobrego hmmmmmmmmm z domu rodz nauczyciela pozdrawiam cie sylwia |
|
Powrót do góry |
|
 |
Odrodzona2009
Dołączył: 22 Gru 2009 Posty: 277
|
Wysłany: Wto Paź 12, 2010 0:25 Temat postu: |
|
|
witaj
a masz znajomych, wychodzisz gdzies? Masz jakies miejsce odpoczynku izolacji od tego co sie dzieje?
pozdrowienia mocne _________________ By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda. |
|
Powrót do góry |
|
 |
agataz
Dołączył: 05 Maj 2010 Posty: 12
|
Wysłany: Wto Paź 12, 2010 9:24 Temat postu: |
|
|
ze znajomymi kontakt się urwał mąż nie ma w sumie żadnych.. Moje miejsce izolacji to praca... Tam odpoczywam "psychicznie" - Nie mam ochoty z niej w ogóle wychodzić... Tak poza tym to wyrywam się trochę wieczorami pobiegać albo na rower ale rzadko dość... Czasu nie mam bo w domu cokolwiek konkretnego zrobię dopiero jak dziecko zaśnie:( mnóstwo energii ucieka ze mnie przy takich "kłótniach".. Życie mi zbrzydło, po co ja mam się o cokolwiek starać skoro i tak wszystko na nic? Nigdy mąż nie będzie zadowolony bo to co mnie cieszy to dla niego low-end lub śmieci... Psychicznie też mnie wykańcza - ile można słyszeć, że wszystko złe to moja wina? Podwyżki w pracy też nie dostanę bo lumpom się nie należy... ja nawet nie mam sił o tym pisać i mówić |
|
Powrót do góry |
|
 |
Odrodzona2009
Dołączył: 22 Gru 2009 Posty: 277
|
Wysłany: Wto Paź 12, 2010 21:23 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ze znajomymi kontakt się urwał... Mąż nie ma w sumie żadnych..
| Dobra.. moja mysl, odnow kontakty, wroc do nich lub znajdz inne. Nie izoluj sie, nie badz sama. Izolacja nie jest zdrowa niezaleznie od sytuacji rodzinno-małżeńskiej.
Slonce ja pytam o Twoje kontakty, nie meza on sie swoimi sam zajmie
Cytat: | Moje miejsce izolacji to praca... |
Ciekawe czemu to miejsce 'izolacji' - troszke na to pracujesz, zeby bylo miejscem izolacji. Karzesz siebie odseparowujac sie od ludzi?
Cytat: | Tak poza tym to wyrywam się trochę wieczorami pobiegać albo na rower ale rzadko dość... |
Hm.. to jednak sie da? fajnie. Tylko czemu sama?
Cytat: | Czasu nie mam bo w domu cokolwiek konkretnego zrobię dopiero jak dziecko zaśnie:( |
Nie ty jedna takie to zycie mam ale jak sie chce, da sie ( z autopsji).
Cytat: | mnóstwo energii ucieka ze mnie przy takich "kłótniach".. |
BRAWO!! Podoba mi sie ta swiadomosc!!!!! NIE TRWON ENERGII. Nie zawsze kto ma ostatnie zdanie wygrywa na dluzsza mete (znane z autopsji
Cytat: | Życie mi zbrzydło, po co ja mam się o cokolwiek starać ...
|
bo inaczej nie bedzie lepiej, a moze byc gorzej
Cytat: | skoro i tak wszystko na nic? |
a tego nie wiesz moze za tym wlasnie razem bedzie 'cos'. ALE.. chcesz zmian - zacznij od siebie.
Cytat: | Nigdy mąż nie będzie zadowolony bo to co mnie cieszy to dla niego low-end lub śmieci. | .
'nigdy', zawsze itp. to mocno 'poslizgowe' slowa .. ale o mezu nie rozmawiam on tu nie pisze
Buziak.[/quote] _________________ By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda. |
|
Powrót do góry |
|
 |
agataz
Dołączył: 05 Maj 2010 Posty: 12
|
Wysłany: Pią Paź 15, 2010 15:40 Temat postu: |
|
|
Odezwałam się już do kilku osób... Problem nie tkwi z braku znajomych ,a z wyjściem z domu i ewentualnym spotkaniu się z nimi... Mąż nie umie się zająć dzieckiem a ja wieczorami nie chcę ze sobą dziecka wozić... A osoby pracujące niestety tylko w godzinach wieczornych mają czas... Nie ma opcji zapraszania do domu... Jego domu
Z tym miejscem izolacji źle się zrozumiałyśmy:) praca to moje miejsce wytchnienia:) gdzie się wyłączam, problemy domowe zostawiam za progiem... Mąż wtedy też się nie odzywa do mnie więc mam 8 godzin spokoju... Pracuje z ludźmi oczywiście i nie zamierzam się od nich izolować
NIe chciałabym tracić czas i energię na bezowocne i bezsensowne kłótnie, z tym, że mąż nie pozwala odwrócić się bez słowa... Powiedzenie czegokolwiek na odczepnego też nie przynosi efektów... Najgorsze jest to, że w jednej chwili jest ok, a 5 sekund później wielka awantura... Czasami wstydzę się na klatkę wyjść i mijać sąsiadów
zapisałam się do psychologa... hm do którego idę po kryjomu, bo mężowi się to nie podoba.. (boi się czegoś?) średnio wierzę że to mi coś pomoże... Ale zauważyłam, że to co mi wmawia mąż wykiełkowało we mnie... Boję się podejmować jakichkolwiek decyzji sama... (niezwiązanych z dzieckiem) Z nim tym bardziej nie podejmę bo mnie na nie nie stać może nie wspominałam że mamy rozdzielność finansową.. Która przez mojego męża jest rozumiana bardzo dosłownie. Wszystko na pół.. Co moje to nasze co jego to jego |
|
Powrót do góry |
|
 |
Odrodzona2009
Dołączył: 22 Gru 2009 Posty: 277
|
Wysłany: Pią Paź 15, 2010 21:22 Temat postu: |
|
|
"Problem nie tkwi z braku znajomych ,a z wyjściem z domu i ewentualnym spotkaniu się z nimi... Mąż nie umie się zająć dzieckiem a ja wieczorami nie chcę ze sobą dziecka wozić".
Dobra to moze jest opcja, ze Ciebie zaprosza do domu, albo w weekendy, albo zacznij go przyzwyczajac przez wizyty przymusowe typu dentysta, czy cos waznego w pracy co jakis czas.
Ja rozumiem ze mu sie nie chce umiec zajmowac sie dzieckiem, ale tez na tym nie poprzestawaj, bo to dla niego wygodna pozycja kata/decydenta i Twoja ofiary/bez prawa do decyzji. Wierze w Twoj spryt i pomyslowosc w wynajdywaniu sposobow by sie przyzwyczail do wlasnego dziecka i zajal nim nawet gdy Ty jestes w domu, wtedy mniej paniki bedzie gdy wyjdziesz.
"Z tym miejscem izolacji" - ok jarzę . A po pracy bezposrednio nie mozesz sie spotkac? Nie pokazuj sobie jak sie nie da, wymyśl coś.
"NIe chciałabym tracić czas i energię na bezowocne i bezsensowne kłótnie, z tym, że mąż nie pozwala odwrócić się bez słowa.." bo pewnie traktuje to jako ignorowanie go, ok podstawa wg mnie to Twoje emocje na wodzy i madrosc w rozmowach. Klotnie Cie wypalaja Tobie bardziej szkodza niz jemu - wiec konieczny jest sposob na oszczedzanie energii. Masz dziecko, prace, dom i chec na chwile dla siebie, to nie malo, wiec probuj szukaj sposobow, zeby sie malo wdawac w te dyskusje, bo im bardziej sie wdajesz tym bardziej emocjonalniej angazujesz tj. tym bardziej w koncowym efekcie wypalasz. Traktuj go jak wariata na wolnosci, albo male rozkapryszone dziecko. Zrob cokolwiek w Twojej wyobrazni, zebys potrafila nabrac do niego dystansu i ustawic sie w pozycji 'z gory'.
"zapisałam się do psychologa... hm do którego idę po kryjomu, bo mężowi się to nie podoba.. (boi się czegoś?) średnio wierzę że to mi coś pomoże..."
To nie chodzi ze po kryjomu, chodzi ze robisz cos DLA SIEBIE, a Twoj facet na razie/na zawsze nie jest tym z ktorym chcesz sie tym dzielic. Bardzo madrze ze nie mowisz, bo Cie wysmieje, albo spokoju nie da.
"Ale zauważyłam, że to co mi wmawia mąż wykiełkowało we mnie... Boję się podejmować jakichkolwiek decyzji sama... (niezwiązanych z dzieckiem)'"
To kwestia czasu, sterowano Toba, wmawiono Ci, pewne rzeczy, a Ty zdecydowalas w nie uwierzyc wiec teraz bedzie proces odkrecania tego i powoli podejmowania wlasnych dzialan (poczatki tego to np. psycholog, Twoja i tylko decyzja - nieprawdaż?)
"...rozdzielność finansową.. Która przez mojego męża jest rozumiana bardzo dosłownie. Wszystko na pół.. Co moje to nasze co jego to jegoe." A bardziej szczegolowo ?
Pozdro _________________ By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda. |
|
Powrót do góry |
|
 |
agataz
Dołączył: 05 Maj 2010 Posty: 12
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 8:58 Temat postu: |
|
|
Ależ ja chodzę do dentysty... i wtedy dzieckiem zajmuje się babcia - matka męża. I tak jest za każdym razem. W grę wchodzą jedynie zakupy w pobliskim sklepie, chyba że dziecko uśnie to mogę na dłużej się wyrwać.. (stąd też te wypady na rower wieczorem czy też bieganie. Da się - ale tylko jak mąz ma humor...) bo jak nie to trzeba się inaczej gimnastykować (awantury)...
Hm po kryjomu. On uważa że to o czym mu nie mówię to kłamstwo. W kółko twierdzi, że mi w nic nie wierzy.. bo raz mu mówię tak raz inaczej (np gdy odpowiadałam mu na odczepnego)... Wyśmiewał się gdy zauważył że czytam książkę o DDA - że szukam usprawiedliwienia dla swojego zachowania...
Intercyza przed ślubem - żeby moja biedna rodzina czasem nie wpakowała się mu do mieszkania... NO a teraz się okazuje że ja się wpakowałam.. Dzięki niemu mam dach nad głową (nie jestem tam zameldowana), i moje dziecko meldunek... No i co korzystam z jego łazienki, lodówki telewizora. A on też chce z mojego korzystać... Mimo że zarabia dużo więcej ode mnie zbieramy rachunki za zakupy, opłaty i dokładnie rozliczamy się co do grosza w następnym miesiącu.. w efekcie niewiele mi zostaje na to by kupić "coś wartościowego" w oczach mego męża oczywiście.
A wszystko co ja kupię jest złe - za niska jakość, za tanie... Aa już mam kilka rzeczy które kupiłam, które ""stwarzają zagrożenie" w mieszkaniu - tzn mogą wybuchnąć? zniszczyć instalację elektryczną? i nie mogę ich trzymać w domu[/quote] |
|
Powrót do góry |
|
 |
Magdulekk
Dołączył: 30 Lip 2010 Posty: 27
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 12:10 Temat postu: :( |
|
|
Całkowicie cię rozumiem u mnie całkiem podobnie i dobrze że ta praca jest to choć tam mogę być sobą i odreagować wszystkie zło jakie się w moim domu dzieje.
Co do znajomych to ja też po kryjomu się z nimi spotykam pewnie powiecie, że to głupota ale jak on wie że mam się spodkać z koleżanką to dość że dzwoni co 5 minut sprawdzić co robię to jeszcze wylicza mi czs że mam jeszcze 20 min np i do domu mam na biegu wracać więc co to za spodkanie, do domu nikogo nie zapraszam bo nawet przy kudziach lubi mnie poniżać i się wydzierać (wcale mu ni przeszkadza, że ludzie słuchają) a ja się później tylko wstydzę, za niego nie za siebie. Mam dość słuchania że niby czemu z nim jestem skoro ja jestem niby taka fajna a z takim draniem siedzę.
Niestety u mnie jest strach przed tym co będzie bo na odejście już prawie się zdecydowałam i mam nadzieję że tym razem doprowadzę to wszystko już do końca i że nie stchurzę jak ostatnio....... _________________ Magdulekk |
|
Powrót do góry |
|
 |
agataz
Dołączył: 05 Maj 2010 Posty: 12
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 12:43 Temat postu: Re: :( |
|
|
a czy Wy macie dzieci?
Mnie też się tłucze taka myśl... Nawet głośno ją wypowiedziałam kiedyś... Że skoro tak mu niszczę życie i w sumie żyjemy nie jak małżństwo tylko współlokatorzy to może pora bym odeszła.. Może wtedy nie ciągnęłabym go na dno... Reakcją było, żebym nie myślała że odejdę z dzieckiem, że udowodni przed sądem że ja się nadaje na matkę, że nie będę miała na utrzymanie dziecka, że na pewno nie będę się tłukła z dzieckiem po cudzych chałupach, czy schroniskach... Myślałam nawet o kupnie mieszkania ale po wizycie w banku i symulacji (ukryłam nawet fakt, że mam dziecko) wyszłam zdołowana... Ledwie na połowę małej kawalerki mnie stać wrr na rodzinę swoją nie mam co liczyć - matka nawet na naszym ślubie się nie pojawiła, ojciec nie żyje... A wydaje mi się. że mój mąż doskonale zdaje sobie z tego sprawę i stąd jego "poczynania"... Sam kiedyś powiedział, że każda "normalna" kobieta by odeszła... ale ja nie mam gdzie |
|
Powrót do góry |
|
 |
sylwia1975
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 431
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 17:10 Temat postu: nie wiem ile wytrzymam |
|
|
wiesz kiedys do naszej terapi dolaczyla kobieta niemka bo mnieszkam w holandi jej maz holender rodowity wszystko robil by nie wyszla z domu byl w stanie zdemolowac auto samo istny furiat ,ale zawsze pod pretekstem wyszla i doszla do nas po roku znim sie rozstala co prawda byla 20 lat zonata z nim on potem na kozakowa zmarl ona przes jego glupote dostala wszystko to jest jeden przypadek na z tysiaca ludzi ktorych to spotyka ,teraz jest zla na siebie ze przes tyle lat dala sie mu tak traktowac oj zycie imion nie bede wymnieniac bo nie wolno fajna z niej babka ale za duzo musiala przejsc by byc gdzie jest radze wam naprawde robic cos dla siebie chocby terapia duzo sil napewno jestes tego warta. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Magdulekk
Dołączył: 30 Lip 2010 Posty: 27
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 19:10 Temat postu: :( |
|
|
Nie wiem, ale to dziwne bo wszystko to co piszesz to tak jak byś pisała o mnie i o moim życiu. Ja dobrze ciebie rozumiem jeśli chodzi o te wyjścia i spotkania ze znajomymi. Nie wiem jak to opisać niby mogę iść ale jak już mam się z kimś spotkać to albo dzwoni co 5 min i jakieś pierdoły gada, albo zwyczajne daje mi 10 min na powrót do domu-paranoja jak tu iść jak człowiek czuje się jak więzień. Mam poniszczone dokumenty, podarty paszport, jak wychodzę zabiera mi dowód, karty kredytowe tel.
Mamy dziecko i z tym jest największy problem, że tak głupio napiszę, ale właśnie ze względu na aniołka tak trudno podjąć mi decyzję, którą muszę podjąć.
On twierdzi, że jak mi jest tak bardzo źle to mogę sobie iść, ale bez dziecka bo i tak mnie znajdzie i mnie skrzywdzi, potnie,
że obleje kwasem itd oraz że woli już iść do więzienia niż żeby synek był ze mną. Taki szantaż grozi że skrzywdzi moich rodziców, moje rodzeństwo i w ogóle dużo tego jest.
Boje się, że jak podejmę ostateczny krok to moje życie będzie jeszcze gorsze bo on się będzie mścił i będą jeszcze większe awantury niż teraz a z drugiej strony się łudzę że to tylko takie groźby i i tak nic mi już więcej nie zrobi jak odejdę.
Decyzję o odejściu podjęłam ale na razie muszę jeszcze " Dorosnąć" do ostatecznego zakończenia mojego piekła na ziemi. _________________ Magdulekk |
|
Powrót do góry |
|
 |
Isaura
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 42
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 19:16 Temat postu: Re: :( |
|
|
Magdulekk napisał: | Boje się, że jak podejmę ostateczny krok to moje życie będzie jeszcze gorsze bo on się będzie mścił i będą jeszcze większe awantury niż teraz a z drugiej strony się łudzę że to tylko takie groźby i i tak nic mi już więcej nie zrobi jak odejdę. | Niestety, pewnie tak będzie- ale czy to powód żebyś musiała znosić piekło z nim? Możesz wystąpić o zakaz zbliżania się do Ciebie. Najlepiej od razu wszystko uciąć- czyli wyprowadzić się, wystąpić o rozwód itd. Zbieraj dowody na niego, czyli nagrywaj jego zachowanie- to ważne. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Aga74
Dołączył: 17 Wrz 2009 Posty: 43
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 22:20 Temat postu: |
|
|
Mój mąż groził mi tak samo, nawet jeszcze kiedy byłam w ciąży. Przez 4 lata żyłam w strachu, że jak odejdę, to będzie mnie gnębił. I że nikt mi nie pomoże. I że wszędzie mnie znajdzie.
Ale wiesz co? Nic się takiego nie stało! prokurator nakazał mu opuszczenie mieszkania, więc on wynajął swoje i grzecznie kontaktuje się z dziećmi. To, co mówił do mnie w czterech ścianach jakoś nie ma przełożenia na to co robi, z resztą jak zwykle u niego, tym razem z korzyścią dla mnie.
Oczywiście nie zawsze tak może być, ale jestem przekonana, że w większości przypadków takie groźby to czcze gadanie- powiedziałam o nich policji i o tym, że autentycznie się boję, więc aresztowali go za groźby karalne. Teraz się nie boję, ani on mi nie grozi. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Odrodzona2009
Dołączył: 22 Gru 2009 Posty: 277
|
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 22:35 Temat postu: |
|
|
A nie moze czasem zajac sie dzieckiem matka meza wtedy, kiedy Ty chcesz wyjsc sama do znajomej?
"On uważa..." wiesz co to nie jest wazne, co on uwaza, bo bedzie robil wszystko, zeby nie stracic 'wladzy', wiec kiedykolwiek dowie sie o psychologu czy zobaczy Cie czytajaca ksiazk pt. "jak poprawic swoje zycie" bedzie sie czul zagrozony, wiec ukrywaj to, zeby miec swiety spokoj i moc pracowac nad soba i zmianami w mniejszym stresie.
Wiesz czemu mysle, ze ta praca nad soba jest wazna, bo ona pozowli Ci na podjecie decyzji, na takie zmiany w Twoim mysleniu, ze w pewnym momencie ustana wahania i bedziesz wiedziec, co robic.
I to co 'on mowi' przestanie miec taka sile rażenia, bo bedzie tylko opowiastkami chorego czlowieka, o bardzo niskim poczuciu wlasnej wartosci, ktory ponizajac czuje, ze wreszcie jest kims itd itp.
I kiedy te perspektywe uzyskasz, uzyskasz spokoj, a to zaprowadzi Cie do wyważonej, przemyslanej decyzji. _________________ By zmienić złe zachowania potrzebna jest ich świadomość, poznanie nowych, a potem działanie. Nie zrażanie się niepowodzeniami - i DZIAŁANIE z uporem 'maniaka', jak dziecko, które uczy się chodzić z determinacją, wiarą i uporem, że w końcu się uda. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|