 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roz
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 15 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Mar 15, 2007 22:16 Temat postu: Pomoc dla sprawcy |
|
|
Moja historia jest pewnie standardowa. Mój mąż jest nieprzeciętnie inteligentny, doskonale wykształcony, przystojny, o zniewalającym uśmiechu, świetny w swoim zawodzie, zamożny. Książę z bajki. I bestia. Kilka tygodni temu odeszłam od niego. Nie było w tym żadnego bohaterstwa. Nie miałam wyboru. Ratowałam siebie i dzieci.
Dzisiaj nie wystarcza mi diagnoza, że byliśmy związkiem przemocowym.
Czy rozstanie jest jedyną drogą? Co z moim mężem? Czy mogę mu pomóc? Czy już na zawsze musi zostać potworem i krzywdzić następne kobiety? Dzieci? Dzisiaj dużo o nim myślę. Jak mu uświadomić problem (wypiera go), jak skłonić by się nim zajął? Przecież on wcale nie jest z tym szczęśliwy. Sam mówi, że to zachowanie jest objawem jego rozpaczy i bezsilności. Czuje się niekochany i opuszczony. Jak mu pomóc? |
|
Powrót do góry |
|
 |
dynamika Wolontariusz NL

Dołączył: 16 Lip 2006 Posty: 741
|
Wysłany: Pią Mar 16, 2007 3:29 Temat postu: Re: Pomoc dla sprawcy |
|
|
Roz napisał: | Kilka tygodni temu odeszłam od niego. Nie było w tym żadnego bohaterstwa.
Jak mu pomóc? |
Witaj
Pierwszy krok do pomocy jemu i sobie i dzieciom juz zrobilas - odeszlas, czyli pokazalas, ze jego postepowanie nie przynosi pozadanych przez niego skutkow. To jest nauka poprzez doswiadczenie.
Gdybys zdecydowala sie wrocisz, tylko utwierdzilabys go w przekonaniu, ze jednak jego postepowanie przynosi pozadany efekt i nie ma powodu, zeby je zmieniac. Celem przemocy jest kontrola drugiej osoby jaakowiek metoda - grozba, prosba czy litoscia.
Prosta zasada mowi, ze nie mozesz zmienic innych osob, mozesz zmienic tylko siebie.
Najlepsze co mozesz zrobic, to zadbac o siebie.
Mozesz dowiedziec sie dlaczego on stosowal przemoc - moze jest psychopata, moze narcyzem ?
Najwazniejsze pytanie to co mozesz zrobic by sobie pomoc. Dojscie do siebie zazwyczaj troche trwa.
pozdrawiam,
P _________________ "Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Roz
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 15 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Mar 16, 2007 14:08 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo. Niby to wszystko wiem… ale przecież wszystkie kiedyś (może nadal) kochałyśmy tych naszych chłopaków, kiedyś byli całym naszym światem, urodziłyśmy im dzieci…Dzisiaj wspieramy się, żeby od nich się uwolnić i nauczyć żyć normalnie. Dziękuję Bogu za to wsparcie.
Ale co z nimi? Chyba ciągle jeszcze nie umiem się uwolnić od poczucia odpowiedzialności.
Ciągle jakaś cholerna gumka wyciera w moim mózgu całą pamięć o krzywdzie, którą mi wyrządził. Chyba za mało oberwałam? Ciągle z całej siły chwytam się każdego słowa, gestu w którym przebłyskuje w nim człowiek. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Trissi
Dołączył: 29 Sty 2007 Posty: 474 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Mar 16, 2007 15:48 Temat postu: |
|
|
A czy on czuje odpowiedzialność za krzywdę, którą wyrządził Tobie? Nie czuje żadnej. Wiem jak mocno tęsknisz za nim, jak bardzo czasem chciałabyś wrócić. Ale to nie jest tego wszystkiego warte. Najlepiej unikaj wszelkich kontaktów lub ogranicz je do minimum konieczności. Jeśli już nie potrafisz wytrzymać i bardzo chcesz mu pomóc, spróbuj namówić go na zakup książek o przemocy, na terapię, na warsztaty psychologiczne jak radzić sobie z przemocą. Ale moim zdaniem próba ratowania jego jest niewarta, bo kosztem Ciebie, a ile już się nacierpiałaś? Dodatkowo podświadomie się go boisz, choć możesz o tym nie wiedzieć. Każdy kontakt jest krzywdzący. Dużo czasu musi minąć, za nim kontakt z nim będzie dla Ciebie obojętny.
Podam dwa przykłady:
Któregoś razu spotkałam na ulicy chłopaka podobnego do brata, tak się przeraziłam, że aż sama byłam zaskoczona własną reakcją. Jak dzwonię do domu lub idę to przygotowywuję się i nastawiam na to podświadomie, a na ulicy było to totalne zaskoczenie - i dopiero wtedy poczułam jak bardzo się go boję.
Jakiś tydzień po mojej wyprowadzce poszłam do niego do domu. Jak wróciłam byłam totalnie wściekła, rano miałam mega doła. Dzień później mi przeszło. Potem znów poszłam i sytuacja się powtórzyła. Mój organizm sam reagował już na jego widok. Z Tobą zapewne jest podobnie. Dlatego nie polecam ratowania kata, a ratowanie siebie samej. To nie jest tego warte.
Nie wiem jak jeszcze Cię przekonać. Jeśli czujesz się samotnie, znajdź sobie jakieś zajęcie Może to pomoże Nie będziesz aż tak dużo myśleć. I w kolejnym już wątku polecam terapię. Osobiście uważam, że bez terapii sama wyprowadzka nie odniesie uwolnienia 100% od tego wszystkiego co się przeszło. Może podczas terapii, zrozumiesz, że nie warto się męczyć pomagając katowi. Ale doceniam i doskonale znam Twoją wrażliwość, sama taka byłam. Ciężko Ci będzie zacisnąć zęby i olać go zupełnie, ale wiedz, że potem będzie lepiej Lepiej i lepiej  _________________ I am not your senorita I don't aim so high In my heart I did no crime. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Bas
Dołączył: 16 Mar 2007 Posty: 5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Mar 16, 2007 18:28 Temat postu: |
|
|
Popieram przedmówców, ale problem tkwi głębiej. Sama miałam taka "gwiazdę" w domu jak ty , tylko kiedy zostawałam z nim sama zamieniał się w najlepszym razie w obojętny sprzęt domowy. Przeklinał, popychał, wyzywał, obrażał, wyśmiewał.
Od dwóch lat mieszkam z synkiem sama, wyprowadziłam się, ale tak naprawdę pierwszy rok to była jeszcze gra z nim. Tak naprawdę chciałam zobaczyć/ udowodnić jemu i sobie że nie mozemy życ bez siebie. Wywołać reakcję, zostać zauważona. Nawet za cenę tak radykalnych krokó.
On z kolei szedł w zaparte i im "bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było". On po prostu fanatycznie okazywał jak mu super beze mnie i jak bardzo dziecko traci na mojej decyzji. Aby mnie tylko zdołować, zemścić się. Ja z kolei na przemian miałam nadzieję że się dogadamy, że przede wszystkim ON SIĘ ZMIENI, i popadałam w załamanie. Dopiero gdzieś po roku to wzajemne uzależnienie, negatywna gra chyba trochę minęły, opadły. Coś się wypaliło, wiemy to oboje. On zaczął być ogólnie milszy. Ja azczęłąm myślec o sobie i dziecku, porządkować SWOJE sprawy po swojemu. Odchodzić od niego NAPRAWDĘ.
Reasumując-Nie sztuka wziąć walizki i odejsć, to nawet spektakularne. Co on teraz zrobi? Załamie się? Będzie błagał o litosc? Sztuka wytrwać PRZY SWOIM postanowieniu, nie dać się zmanipulowac. Trzymam kciuki.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Roz
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 15 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob Mar 17, 2007 1:15 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za Wasze słowa. Same wiecie najlepiej jak to pomaga. Przez cały ten czas kiedy mieszkam sama mój mąż nieustannie obarcza mnie poczuciem winy za jego zmarnowane życie i zmarnowane życie naszych dzieci: „gdybyś tylko zechciała się zmienić, w jednej chwili moglibyśmy być szczęśliwi, masz klucz do naszego szczęścia, jesteś zawzięta i złośliwa, katujesz mnie, znęcasz się nade mną, tak ciężko pracuję a ty mnie nie wspierasz, wykorzystujesz mnie, oszukujesz, nie mogę na ciebie liczyć, nie mogę ci ufać, jesteś nielojalna, doprowadziłaś do tego, że nie mogłem dłużej takiego życia wytrzymać, trzeba było wziąć sobie jakiegoś kolesia, z którym siedziałabyś jak warzywo przed telewizorem, pragnę bliskości, ciepła i miłości, przytul mnie, dlaczego patrzysz na gazetę jak ze mną rozmawiasz, wiesz, że tego nienawidzę, dlaczego ciągle specjalnie odpowiadasz tak żeby wyprowadzić mnie z równowagi, dlaczego nic nie mówisz, chcesz mnie wkurzyć? kocham Cię, dobranoc kochanie, jesteś jednak kompletną kretynką, nic nie rozumiesz, zamieniasz w gruzy wszystko czego się tkniesz etc.”.
Wczoraj odważyłam się zdefiniować jaki ja mam problem z naszym związkiem. Odważyłam się wprost powiedzieć o przemocy. Kazałam mu przeczytać książkę „Kochać zbyt mocno” żeby zobaczył w niej mnie i siebie. Postawiłam warunek, że musi stanąć w prawdzie o sobie i swojej roli w naszym związku i podjąć terapię.
Najpierw zareagował śmiechem potem oczywiście agresją (tylko ostatnia kretynka może sprowadzić jego wyrafinowane problemy do poziomu przemocy czyli kuchty, która naczytała się broszurek). Pomyślałam ok, Twój wybór. Ja już przekroczyłam jakąś ważną granicę. Do tamtego życia nie wrócę. Wieczorem zadzwonił prosząc bym jak najszybciej umówiła nas z terapeutą. Spotkanie mamy we wtorek rano.
Jak myślicie, czy to w ogóle ma jakiś sens? |
|
Powrót do góry |
|
 |
Trissi
Dołączył: 29 Sty 2007 Posty: 474 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob Mar 17, 2007 2:36 Temat postu: |
|
|
Ma na pewno jeśli zrozumie na czym polega jego problem i jak bardzo Ciebie skrzwydził i krzywdzi. Boję się, że może chcieć tam iść tylko po to, aby Ciebie znów mieć pod swoją kontrolą. Te wszystkie jego odzywki to szantaż emocjonalny. Jeśli zgodzi się chodzić na taką terapię to dużo czasu musi minąć, aby zrozumiał wszystko co się z nim działo i z jego reakcjami, postępowaniem. Więc jeśli faktycznie chcesz w to wejść to moim zdaniem czeka Cię bardzo ciężka i długa droga i nie jestem pewna czy warta, by ją wybrać.
Stawiam 90%, że wybiera terapię jako metodę byś znów była jego. A 10% na to, że on chce się zmienić dla siebie, by być normalnym i nikogo nie krzywdzić.
I porozmawiaj z terapeutą, on doradzi lepiej niż my. Kontakt w cztery oczy to zdecydowanie lepsze porozumienie niż to nasze forumowe, aczkolwiek pisz zawsze jak potrzebujesz Może coś dobrego poradzimy  _________________ I am not your senorita I don't aim so high In my heart I did no crime. |
|
Powrót do góry |
|
 |
dynamika Wolontariusz NL

Dołączył: 16 Lip 2006 Posty: 741
|
Wysłany: Sob Mar 17, 2007 4:17 Temat postu: |
|
|
Zrobimy tu male "tlumaczenie na ludzki jezyk" tekstu ktory od niego uslyszalas. On swoje wady narzuca Tobie, to sie nazywa projekcja. Wszystko co mowi o Tobie jest klamstwem a co wiecej on tak naprawde mowi wtedy o sobie.
Przeczytaj sparafrazowana zgodnie z ta regula jego wypowiedz i zobacz jakie taki tekst wywoluje emocje. Pamietaj, ze on Ciebie o to wszystko oskarza. Co czujesz, jak czytasz taki tekst, widzisz, jaka sile maja takie slowa i jak rania, mimo, ze probujemy tak czesto te zarzuty ignorowac ?
Gdybym tylko zechciał się zmienić, w jednej chwili moglibyśmy być szczęśliwi,
Mam klucz do naszego szczęścia, jestem zawzięty i złośliwy, katuje Cie , znecam sie nad toba, tak ciężko pracujesz a ja Cie nie wspieram, wykorzystuje Cie, oszukuje, nie mozesz na mnie liczyć, nie mozsz mi ufać, jestem nielojalny, doprowadziłem do tego, że nie mozesz dłużej takiego życia wytrzymać, trzeba było wziąć sobie jakas dziewczyne, z ktora siedziałbym jak warzywo przed telewizorem, pragniesz bliskości, ciepła i miłości, chcesz by Cie przytulic, dlaczego patrze na gazetę jak ze Toba rozmawiam, bo wiem, że tego nienawidzisz, dlaczego ciągle specjalnie odpowiadam tak żeby wyprowadzić Cie z równowagi, dlaczego nic nie mowie - chce Ciebie wkurzyć. kocham Cię (tzn nie rozumiem co to znaczy kochac, ale chce Cie kontrolowac) , dobranoc kochanie, jestem jednak kompletnym kretynem, nic nie rozumiem, zamieniam w gruzy wszystko czego się tkne etc.”.
Wizyta u terapeuty, ma sens ale osobno, Ty osobno z troska o siebie, i on osobno, nic innego prawdopodobnie nie bedzie skuteczne.
pozdr
P _________________ "Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Bas
Dołączył: 16 Mar 2007 Posty: 5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob Mar 17, 2007 6:47 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, a ty to niby na co masz sie leczyć? Na niego chyba  |
|
Powrót do góry |
|
 |
Roz
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 15 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob Mar 17, 2007 21:43 Temat postu: |
|
|
Do tej pory miotałam się jak oszalała i ślepa. Wiedziałam, że coś jest nie ok. Całkowicie nie ok. Mówiło mi to moje ciało, moja podświadomość, jakiś wewnętrzny głos. A ja mimo to łykałam te wszystkie słowa mojego męża, rozważałam je, przyznawałam mu rację. Żyłam w jego rzeczywistości. Wszystko co mówił było spójne, logiczne i zakotwiczone w rzeczywistości. Trzymało się kupy. Nie umiałam z tym walczyć, nie umiałam znaleźć argumentów na to, że to nie tak. Miał rację. Czułam się w 100% głupia. Starałam się… z całej siły, z całego serca starałam się tak postępować by był zadowolony. On tylko eskalował. Jak sobie przypomnę te jego teksty: „Nigdy nie zadbasz, żeby było tak jak chcę. Gdybyś mnie kochała, wiedziałabyś czego pragnę. Nie zależy ci na mnie. Po co ty w ogóle za mnie wyszłaś? Zmarnowałaś mi życie.” Setki takich, na każdą okazję.
I wiecie co? Ta rozłąka, lektura „Kochać zbyt mocno”, rozmowa z terapeutą, forum, spowodowały że nareszcie czuję, że dotykam prawdy. Że nareszcie ją widzę! Czuję siebie, czuję się dobrze, bo wiem jak jest. Cały swój wysiłek włożę w to, żeby nie wejść w to bagno ponownie. Daj Boże, żeby się udało.
Podobnie jak Wy, mam duże wątpliwości co do powodzenia tej terapii.
Dostrzegam jednak cień nadziei i chcę ją wykorzystać. Dlaczego ja też chcę iść na terapię? Muszę sama widzieć i wiedzieć jak terapia przebiega i czy jest jakakolwiek szansa na zmianę. Jego relacjom nie uwierzę. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Bas
Dołączył: 16 Mar 2007 Posty: 5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Mar 18, 2007 1:20 Temat postu: |
|
|
Byłam i widziałam. Próbowałam. Przez 6 tygodni udawał lepiej lub gorzej że się zmieni. Potem zwymyślał terapeutkę od k..p...etc
Nie bój się o niego, bój sie o siebie i o dziecko/ dzieci. On pewnie jest tak zakręcony że juz nawet nie wie kto i kiedy go naprawdę zranił, dlaczego on teraz musi ranić rodzinę. Pewnie był to ktoś mu najblizszy. I najokrutniejszy.
Radzę zostawić go sam na sam z terapeutą. Inaczej odegra sie teatralna tragi-farsa |
|
Powrót do góry |
|
 |
Trissi
Dołączył: 29 Sty 2007 Posty: 474 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Mar 18, 2007 1:47 Temat postu: |
|
|
Roz napisał: | siebie, czuję się dobrze, bo wiem jak jest. Cały swój wysiłek włożę w to, żeby nie wejść w to bagno ponownie. Daj Boże, żeby się udało.
Podobnie jak Wy, mam duże wątpliwości co do powodzenia tej terapii.
Dostrzegam jednak cień nadziei i chcę ją wykorzystać. Dlaczego ja też chcę iść na terapię? Muszę sama widzieć i wiedzieć jak terapia przebiega i czy jest jakakolwiek szansa na zmianę. Jego relacjom nie uwierzę. |
Też miałam wątpliwości, po pół roku terapii nie mam żadnych. To było dla mnie drugie najlepsze lekarstwo. Pierwszym było wyprowadzenie się z domu.
Polecam też książeczkę "PSYCHOTERAPIA. Poradnik dla pacjentów" - Aleksandrowicz Jerzy. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bardzo pomocna!
" Korzystanie z psychoterapii wymaga bardzo intensywnej, świadomej współpracy z terapeutą, który może jedynie pomagać w dokonaniu zmian w psychice pacjenta – w sposobie przeżywania, powodującym zaburzenia zdrowia. Nie mając bezpośredniego dostępu do przeżyć chorego, nie potrafi, tak jak chirurg, sam usunąć przyczyn choroby. Warto więc, zanim podejmie się leczenie, poznać zasady tej współpracy i zorientować się, na czym polega i jak przebiega psychoterapia; co należy robić, żeby leczenie było skuteczne. Informacje zawarte w tym poradniku mogą też ułatwić wybór kompetentnych psychoterapeutów spośród wielu “lekarzy dusz” oraz odróżnienie ich od osób posługujących się dyplomami nieprofesjonalnych instytucji i stowarzyszeń.
Prof. dr hab. Jerzy W. Aleksandrowicz jest psychiatrą, kierownikiem Katedry Psychoterapii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się głównie leczeniem zaburzeń nerwicowych (Zakład Psychoterapii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie). Opublikował ponad 200 prac naukowych i kilka podręczników, ostatnio - książkę o skuteczności psychoterapii psychodynamicznej i poznawczej. " _________________ I am not your senorita I don't aim so high In my heart I did no crime. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Roz
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 15 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Mar 20, 2007 12:12 Temat postu: |
|
|
Cześć Kochani, Właśnie wróciłam ze spotkania z terapeutą. Najpierw przed drzwiami dowiedziałam się jaki to straszny wysiłek dla mojego męża te spotkania, jak on już nie może tego wytrzymać, ja wrzucam kolejne tematy, z którymi on musi się borykać.
U terapeuty stanęliśmy w prawdzie: okazało się, że to on jest ofiarą, ja się nad nim znęcam, biję go! wykorzystuję jego zależność ode mnie (wyjaśniam: zależność wynika stąd, że on mnie kocha a ja go zlewam, czyli mam przewagę)... i on już nie może wytrzymać.
Jak można tak wyprzeć to wszystko? Zakłamać rzeczywistość tak, że samemu się w nią wierzy. Jestem przekonana, że on wierzy w całą tę bzdurę. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Trissi
Dołączył: 29 Sty 2007 Posty: 474 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Mar 20, 2007 16:11 Temat postu: |
|
|
A rozmawiałaś sama z tym terapeutą? Co on proponuje? _________________ I am not your senorita I don't aim so high In my heart I did no crime. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Roz
Dołączył: 15 Mar 2007 Posty: 15 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Mar 20, 2007 17:44 Temat postu: |
|
|
Umówiłam się na indywidualne spotkanie, na sugestię terapeuty zresztą. Ciekawa jestem co powie, na razie rzucał oględne teksty na temat jak to przemocy fizycznej nie wolno stosować choćby nie wiem co i że nic nie jest nigdy czarno-białe. Napiszę Wam jak będę po. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|