|
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
basia-aa
Dołączył: 19 Sie 2011 Posty: 346 Skąd: dolnośląskie
|
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 14:02 Temat postu: |
|
|
Nie mam rodziny, więc nikt mnie nie zawiódł nie dając oparcia. Swoją drogą jestem pewna na 100%, że miałabym wsparcie ze strony mojej mamy.
Dlaczego Wasze tak postępują? Osoby, które zawsze powinny Was wspierać i pomagać?
Pamiętam rozmowy z terapii. Dużo mówi się o tym, jak większość z nas jest wychowywana. Kobiety i ich rola w małżeństwie. Stereotyp Pana i Władcy oraz nasza rola poddańcza. Jako małe dziewczynki mamy się wdrażać do konkretnych ról by być dobrą żoną i matką. Potem w przyszłości pracujemy na dwa etaty: praca zawodowa i praca w domu. Zarabiamy pieniądze, sprzątamy, gotujemy, pierzemy itd. taki atrakcyjny robot domowy, z którym dodatkowo można uprawiać seks
W grę jeszcze dochodzi wiara, najczęściej katolicka, gdzie też nie jest ciekawa rola kobiety.
Stereotypy, w których większość z nas jest wychowywana i większość z nas tak wychowuje kolejne pokolenie.
Przykro mi, że nie znalazłyście oparcia w rodzinie. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że teraz dopiero poznajecie swoich przyjaciół. Jedna moja znajoma ma świetny opis gg cyt. "W naszych nieszczęściach poznajemy przyjaciół. W nieszczęściach przyjaciół poznajemy siebie." |
|
Powrót do góry |
|
|
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur
Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 21:07 Temat postu: |
|
|
Czyli wniosek z tego jest jeden - wyjść z kręgu oddziaływania przemocy - i nauczać wszystkich, że prawa kobiet i mężczyzn są takie same albo podobne, że stereotypy można włożyć między stare książki a żyć nowocześniej. Nauczać profilaktyki wychowania zgodnego z duchem postępowej nauki i duchem czasów.... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
|
basia-aa
Dołączył: 19 Sie 2011 Posty: 346 Skąd: dolnośląskie
|
Wysłany: Nie Wrz 11, 2011 21:33 Temat postu: |
|
|
Raczej inny wniosek. Byśmy te stereotypy nie przenosiły na własne dzieci. Takich stereotypów nie uczyła mnie moja mama. Dla niej duże miało znaczenie, bym jako dziewczynka nie czuła się gorsza ze względu na płeć. Może to dzięki niej, łatwiej wychodzi się się mi z przemocy, łatwiej walczyć, łatwiej żądać pomocy od instytucji? Kto wie?
Bynajmniej ja nie zamierzam się poddawać i chcę tylko jednego: normalnie żyć bez przemocy. |
|
Powrót do góry |
|
|
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Wrz 23, 2011 22:19 Temat postu: Re: Nie dajmy się zwariować... |
|
|
basia-aa napisał: |
Może tylko odgrywa sceny by wzbudzić Twoją zazdrość? Mój były rozmawia telefonicznie z jakąś babeczką, rozmowy niezłe i myślisz, że ja w to wierzę? Olewam to i tyle. Jeżeli faktycznie znalazł babkę to niech idzie do niej w diabły i niech na niej się wyżywa, jeżeli tylko pozoruje, to cóż.. nie wzbudzi zazdrości. Żadna z nas nie zasłużyła sobie na złe traktowanie, nie jesteśmy temu winne. To oni są chorzy traktując nas w ten sposób, bo boją się naszej niezależności, bo chcą mieć tylko na wyłączność, bo chcą dominować
Dziewczyny nie dajcie się. |
Witaj!
Niestety o randkach byłego wiem z jego komórki, którą (co jest mi wstyd), przejrzałam sobie kilka razy i przecież wiem, że czego oczy nie widzą...... to pomimo tego tak jakbym chciała się świadomie ranić.
Dużo łatwiej byłoby mi, gdyby znalazł kobietę na stałe i wyniósł się do niej...niestety on potrzebuje mieć chyba kontrolę nade mną i moim życiem i jakakolwiek próba rozdzielenia mieszkania spełza na niczym...
Żyje jednak nadzieją, że nadejdzie taka chwila, że będę mogła powiedzieć, że znów jestem szczęśliwa, czego i wam z całego serca życzę
_________________ m.m. |
|
Powrót do góry |
|
|
m.m.
Dołączył: 06 Lip 2011 Posty: 76 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Wrz 23, 2011 22:28 Temat postu: |
|
|
marta 25 napisał: |
mm.. spojrz na problem inaczej:
gdyby mama wowczas udzielila ci wsparcia.. nie zostalabys sama ze swoim problemem, nie zdobylabys sie na determinacje podjecia terapii, a co z a tym idzie decyzji o rozstaniu z przemocowcem.
Nie win mamy.. miala własne doswiadczenia, moze nie chciala do nich wracac , a moze instynkt podpowiedzial jej najsluszniejsza decyzje.. bolesna dla ciebie w w tym momecie ale jakze korzystna w dalszym biegu rzeczy.
Czy nie stalas sie dorosla i sama odpowiedzialna za swoje zycie po terapii? czy nie zrozumialas ze nikt za nas nie rozwiaze naszych problemow.. owszem czesto wsparcie , pomoc bliskich wydaja sie nam konieczne.. ale to zludzenie.. najwazniejsze decyzje musimy podjac sami i sami poniesc ich konsekwencje , dopiero wtedy rosniemy. Biorac pomoc od innych - utrwalamy siedzace w nas dziecko .
Zwrocilas sie o pomoc do mamy, mama odmowila.. i zrobila dobrze.
TO bylo Twoje zycie , to ty sama na własna odpowiedzialnosc mialas zrobic to czego obawiala sie zrobic mama w swoim zyciu.
Nie odmowila ci pomocy w chorobie, w stanie twojej fizycznej i psychicznej bezradnosci.. odmowila ci pomocy i ingerencji w Twoje osobiste dorosle zycie w ktorym decyzje moglas podjac tylko ty sama.
Ocen sama. |
Ja widzę to nieco inaczej. Otóż sama jako matka 22 letniej kobiety, nie wyobrażam sobie nie zareagować w momencie, kiedy działaby się jej krzywda. Nie mówię tu zaraz o ingerowaniu w jej życie, prawienie morałów, czy podsuwanie rozwiązań. W takim momencie chciałabym być przy swoim cierpiącym dzieckiem, nie potrafiłabym udawać, że nic się nie stało... Wsparciem może być sama obecność, zapewnienie bliskiej osoby, że jaką decyzję by nie podjęła to ją bardzo kochamy i może na nas liczyć. Czasem dzieje się na odwrót.
Przecież dziećmi swoich rodziców jesteśmy całe życie... _________________ m.m. |
|
Powrót do góry |
|
|
Paskowana
Dołączył: 12 Wrz 2011 Posty: 71
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 21:46 Temat postu: |
|
|
Mi się wydaje, że wszystko, co mogę powiedzieć na temat: co by było gdyby... pryśnie w chwili, gdy zacznie się dziać. Niby jestem istotą ludzką, odróżniającą się od zwierzęcia umiejętnością empatii i paroma innymi elementami... I właśnie, ta zdolność empatii sprawiła, że jestem tam gdzie jestem... i bardzo mi tam źle, ogromnie cierpię. Nie pamiętam, od kiedy tam jestem, wiem tylko, że jest coraz więcej osób, które ten przysłowiowy 'gwóźdź do trumny' przybijają.
Myślę, że nie potrafię odróżnić rzeczywistości innej, niż z perspektywy ofiary. Jako dziecko byłam molestowana sexualnie. Lata leczenia psychiatrycznego. 2 próby samobójcze. Szpital psychiatryczny. W domu mogłam się pokazać tylko 'raz za kiedy', nie za długo, bo tatko był niezadowolony. A był niezadowolony z mojej obecności, odkąd 'przestałam mu pozwalać' mnie dotykać. Więc za karę.
Co roku popełniałam coraz gorsze błędy. Upodlałam siebie choć wcale tego nie chciałam. W końcu trafiłam na ojca mojego dziecka - nie jest moim mężem, bo ma już żonę. Podobno lata temu wyrządziła mu wiele krzywd. Nie mogę pojąć, i pewnie nigdy nie pojmę, jak mogłam popełnić tak głupi, zupełnie baz rozumny, błąd - dać się namówić na dziecko... Żona wróciła. Ja wyleciałam. Skończyłam na bruku w ciąży. Nie mam dokąd pójść, ponieważ odkąd ojciec się dowiedział, że mnie tamten wywalił - wszczął procedurę wymeldowania mnie.
W domu piekło - matka wydzwania i prosi, abym nie poruszała 'tamtych' spraw bo kto będzie ją utrzymywał... a ja mieszkam kątem u obcych ludzi. Bez grosza. Załamana. Porzucona. Bez nawet - rzeczy osobistych...
Nigdy nie czułam się kochana. Co ja sobie wyobrażam n/t? Nie mam pojęcia, jak to powinno być. Czy w ogóle to istnieje? I tak naprawdę, szczerze, pewnie nigdy sama nie kochałam - bo jak mogłam nie mając pojęcia, co to znaczy, jak to jest.
Dla mnie to słowo wyuzdane, wyolbrzymione i wyzute z wartości. Taka przykrywka, aby wytłumaczyć czyny drugiego człowieka. Posługiwałam się tym słowem czasami w życiu - ale nie mam pojęcia, co tak naprawdę czułam, gdy go używałam. Kochać to dla mnie być zależnym, upokarzać się, poświęcać... dawać.
Dlatego strasznie, ale to potwornie boję się, że będę złą matką. Jak nauczę dziecko kochać? |
|
Powrót do góry |
|
|
Paskowana
Dołączył: 12 Wrz 2011 Posty: 71
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 21:51 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, jeszcze jedno
Nie jestem mimo wszystko w stanie przestać mieć nadzieję, że się ocknie - ojciec dziecka... Jak mogę jego winić - to moja nadzieja, nie jego...
Godzinę temu, po wielu perypetiach odzyskałam dostęp do naszego wspólnego konta... patrzę na historię transakcji... szasta kasą to raz a drugie - w miejscowości pobytu żony...
Pobiegłam do łazienki - nie bardzo pamiętam, co się ze mną działo... jakbym się zupełnie zatraciła w rozpaczy.
Mija godzina a ja co pięć minut zaglądam na mejla... w NADZIEII... kto jest głup? JA. |
|
Powrót do góry |
|
|
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 22:13 Temat postu: |
|
|
Paskowana, możesz przestać być ofiarą
możesz zacząć być człowiekiem wolnym - wolnym do miłości siebie i innych
ta przemiana zaczyna się od wyboru: kim wybieramy być!!!
właśnie tego można uczyć innych - własnym przykładem! _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
|
Paskowana
Dołączył: 12 Wrz 2011 Posty: 71
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 22:19 Temat postu: |
|
|
co oznacza być wolnym od miłości siebie i innych?
słowo 'wolność' mnie przeraża i kusi jednocześnie.
skąd mam wiedzieć, że uda mi się być wolną?
ba, skąd mam wiedzieć, że jestem wolna?
a jeśli ja już 'urodziłam' się patologiczna? |
|
Powrót do góry |
|
|
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 22:22 Temat postu: |
|
|
wolnym do: miłości siebie
i dopiero wtedy do miłości innych
taka jest kolejność _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
|
Paskowana
Dołączył: 12 Wrz 2011 Posty: 71
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 22:41 Temat postu: |
|
|
a przepraszam, źle przeczytałam tylko nadal nie rozumie, co to oznacza, co przez to rozumiesz - przez bycie wolnym. i co to ma wspólnego z możliwością odczuwania miłości do siebie czy innych. |
|
Powrót do góry |
|
|
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 23:48 Temat postu: |
|
|
miłość to nie jest odczuwanie, miłość to jest postawa
człowiek wolny kieruje się odpowiedzialnością, wybiera nie mniejsze zło, ale większe dobro, nie ucieka od problemów, ale podejmuje decyzje i w nich trwa, bez względu na naciski innych
nie tylko nie daje się zwariować, ale daje swoją postawą dobry przykład innym jakim być człowiekiem bez względu na wszystko i pomimo wszystkiego
tego Ci życzę i Twojemu Dziecku! _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
|
Paskowana
Dołączył: 12 Wrz 2011 Posty: 71
|
Wysłany: Sob Paź 01, 2011 8:20 Temat postu: |
|
|
Skąd mam wiedzieć, że podejmuję słuszną decyzję, gdy wszystko wkoło temu przeczy?
Skąd mam wiedzieć, co jest słuszne a co nie? |
|
Powrót do góry |
|
|
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Sob Paź 01, 2011 9:55 Temat postu: |
|
|
sumienie i rozum powinny nas prowadzić, a nie emocje _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
|
marta 25
Dołączył: 02 Mar 2010 Posty: 690
|
Wysłany: Sob Paź 01, 2011 10:07 Temat postu: |
|
|
Mariusz .. analize milosci jako postawy- jak z uporem twierdzisz- juz przerabialismy . Jednoczesnie jest to miejsce Twojego problemu.. tj od tego miejsca dalsza konstrukcja Twojej logiki jest obarczona bledem.
Masz problem z blokada uczuc.
Mariusz.. nigdy nie byłam w Nowym Jorku .. ale mniej wiecej wiem jak NY wyglada / filmy, zdjecia, reportaze, plan miasta / Podobnie jest u Ciebie z uczuciami - wiesz / mniej wiecej / jak uczucia - ich ekspresja - wygladaja , wiesz, ze istnieja ale nie potrafisz ich poczuc.
Mniej wiecej to za malo aby poczuc sie w NY jak u siebie , mniej wiecej wiedziec, ze istnieja uczucia bo inni je demonstruja, mowia o nich- to za malo aby czuc.
Probujesz uczucia intelektualizowac / zamiana uczuc na postawe/ .
U zdrowych emocjonalnie dojrzalych ludzi mysl koncowa a co za tym idzie czyny sa wypadkową intelektu i uczuc.. "serce dziewczyny ORAZ szkielko i oko ". Samo serce albo samo oko nieuchronnie prowadzi do dychotomii postrzegania, razaco nadmiernej inelektualizacji i w konsekwencji manipulacji i sztywnego samooklamywania siebie, glownie siebie. Poczytaj Lowena .
Milosc to uczucie a nie postawa.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Emocja |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|