Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kasia0210
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 1
|
Wysłany: Nie Wrz 25, 2011 23:32 Temat postu: Nerwowy mąż - terapia z przymusu |
|
|
Witam.
Mam na imię Kasia, mam 33lata i dwoje cudownych dzieci - syna 9 lat i córeczkę 16m-cy oraz męża tyrana.
Mąż od praktycznie samego początku znajomości wykazywał zachowanie agresywne, był strasznie nerwowy ale ja tego nie widziałam bo nie chciałam widzieć. Nasze małżeństwo trwa 9 lat i tak szczerze powiedziawszy nigdy nie czułam się spełniona w roli żony. Mąż gdy tylko na coś się zdenerwował to stale mnie wyzywał, poniżał i krytykował wszystko co zrobiłam. Byłam i jestem dla niego głupkiem, debilem oraz kur.., szmatą, tworzy bardzo wiele nowych określeń opisując moją osobę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on swoje zachowanie uważa za naturalne, to ja jestem chora i powinnam się leczyć. Teraz niedawno zgłosiłam męża do Opieki Społecznej za znęcanie się psychiczne, były Panie ale on je po prostu olał i wyszedł z domu. Po kilku minutach rozmowy z nim stwierdziły, że tylko leki uspokajające mogą coś pomóc, ale znając męża on nigdy nie zdecyduje się na terapię. Czy mogę męża w jakiś sposób zmusić aby zaczął stosować leki uspokajające? Nie chciałabym rozwalać naszej rodziny, chciałabym pomóc mężowi i spróbować uratować jeszcze to co zostało. |
|
Powrót do góry |
|
 |
janieja
Dołączył: 02 Maj 2010 Posty: 69 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 8:29 Temat postu: Nerwowy mąż - terapia z przymusu |
|
|
'' Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze on swoje zachowanie uwaza za naturalne,to ja jestem chora i powinnam się leczyc...''....TO PRZEMOC NIE CHOROBA! Lekiem a to jest przerwanie jej stosowania! Teraz wiem to dokładnie...przejrzałam na oczy....po 28 latach prania mózgu i nauki ''gdzie twoje miejsce...''Nie przekonasz takiego ''człowieka'' do leczenia....
Ratuj dzieci bo one ani ty nie zasługujecie na taki los....
>>>..ratowac to co zostało..???''.....nadzieja umiera ostatnia! _________________ Nadzieja umiera ostatnia - optymistka. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 10:01 Temat postu: Re: Nerwowy mąż - terapia z przymusu |
|
|
rodzinna psychoterapia mogłaby tu pomóc _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
marta 25
Dołączył: 02 Mar 2010 Posty: 690
|
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 12:56 Temat postu: |
|
|
"Nie chciałabym rozwalać naszej rodziny, chciałabym pomóc mężowi i spróbować uratować jeszcze to co zostało."
Pomoc mezowi czy pomoc czlowiekowi ?
Jesli chcesz pomoc czlowiekowi to zostaw go i jasno przedstaw mu przyczyne dla ktorej odchodzisz. Odejscie nie przekresla wiezi - jesli ona jest. On jesli kocha, jesli chce zachowac rodzine- bedzie zmuszony dokonac wyboru. Albo terapia , zmiana stosunku wobec ciebie albo Ciebie straci.
Krotka pilka.
Natomiast jesli jak piszesz - chcesz pomoc mezowi i nie chcesz rozwalac rodziny- to jest Twoj wybor. Pomagaj.. ale licz sie z tym, ze jemu nie pomozesz a sama zniszczysz siebie w tym pomaganiu. Na forum masz cala plejade kobiet ktore chcialy pomoc, mezowi i nie chcialy rozwalac rodziny..
efekt:rodzina rozwalona one zra prochy na zszarpane nerwy, lataja po terapiach , Oni- maja sie dobrze .. najczesciej juz z nowa dama u boku, ktora tez chce pomoc. ..
Czy on Ciebie prosi o pomoc?
Mowi do ciebie otwartym tekstem : kochana zono pomoz mi, jestem nerwowy, krzywdze ciebie- poszukajmy razem lekarza , psychologa abym mogl sie zmienic? Mowi ci takie slowa?
Odpowiedz znam.
Nie TY go zepsulas i nie ty go naprawisz. On jest nerwowy > no to ma problem. TO jego problem. Nie jestes jego matka a on nie jest dzieckiem.
Ty tez masz problem bo pozwalasz jemu ponizac ciebie , poniewierac soba. . nie rozwiazuj jego problemow- rozwiaz swoj problem.
Pytanie a propos pomocy mezowi w kontekscie Towjej wypowiedzi:
chcą pomoc czy boja sie zostac same z dziecmi?
a ja mysle,ze kobiety nie chca pomoc! lecz boja sie o siebie.. o wlasny dobrostan ktory w samotnosci jawi sie im gorzej niz ten jaki daje im zycie z przemocowcem..
ubliza, uderzy , bije ale czasem jest dobry , czasem kupi dzieciom cszekolade no i jest.. swieta polska rodzina. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 13:15 Temat postu: |
|
|
tym razem zgadzam się z marta 25
oczywiście pod warunkiem, że "odejście" nie jest rozumiane jako rozwód _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
marta 25
Dołączył: 02 Mar 2010 Posty: 690
|
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 13:37 Temat postu: |
|
|
jest rozumiane jako rozwod. Zawsze mozna ponownie wiziac slub , prawda?
Z przemocowcem nie ma dyskusji i nie ma połsrodkw. Nie staszy sie takiego rozwodem ale sklada pozew o rozwod. Wiem magrabas ze ty malzenstwo spowijasz w doktryne katolicka ale argument niedojrzalosci jest powazna przeslanka do uzsykania rozwodu koscielnego. |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Pon Wrz 26, 2011 13:55 Temat postu: |
|
|
nie interesuje mnie doktryna katolicka, ja opieram się na słowach i mądrości Jezusa Chrystusa, a doktryna katolicka niestety jest stekiem ludzkich i szatańskich wymysłów będących karykaturą prawdziwego chrzescijaństwa, ale to już temat nie na to forum... _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
sylwia1975
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 431
|
Wysłany: Czw Wrz 29, 2011 21:21 Temat postu: |
|
|
apropo katolikow nawet katolicy w takiej sytuacji radziliby paro mniesieczna seperacje ,terapja owszem lecz ja mezowi zaproponowalam on powiedzial pojde ale sam,i chodzil po czasie przyniosl mi jego medyczna karte powiedzmy przeczytalam duzo tam bylo prawdy o jego ojcu itd eh rozpisalam sie terapja pomaga tym co sami jej chca,moj maz nigdy nie twierdzil ze ja potrzebuje terapji ,ja sama poszlam z roznych powodow lecz kazdy od dzielnie |
|
Powrót do góry |
|
 |
maras Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 28 Maj 2006 Posty: 3871 Skąd: Gdynia/Warszawa
|
Wysłany: Czw Wrz 29, 2011 23:36 Temat postu: |
|
|
rozwód a co w tym złego. Jeśli jest zagrożone bezpieczeństwo, zdrowie to nie można być razem z wiadomego powodu. Oczywiście jak jest możliwość uratowania związku to tak ale nie za wszelką cenę.
ps. tak jakby ktoś nie widział forum nie zajmuje się teologią chyba, że w dziale off-topic. _________________ -----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R |
|
Powrót do góry |
|
 |
sylwia1975
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 431
|
Wysłany: Pią Wrz 30, 2011 22:47 Temat postu: |
|
|
rozwod nic w tym zlego,nie mozna pozwolic na niszczenie swojej godnosci,nie mozna i juz. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|