 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alisa
Dołączył: 19 Maj 2009 Posty: 22
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 14:52 Temat postu: Przeczytajcie i napiszcie cokolwiek, błagam!!! |
|
|
Witam.
Mój narzeczony usiłował zabić mojego syna, potem także mnie, zrobił to pod wpływem alkoholu, którego wcześniej nigdy przy nas nie używał, gdyż jest leczącym się alkoholikiem. Ale tego dnia wypił i pierwszy raz widziałam go takim, przeżyliśmy straszny szok, żyjemy dzięki szybkiej interwencji policji. Nie wnieśliśmy przeciwko niemu doniesienia o przestępstwie, złożyliśmy wyjaśnienia i w ciągu doby gdy ON był zamknięty spakowaliśmy się i wyjechaliśmy na drugi koniec Polski do mojego dawnego mieszkania. ON trzeźwiał 2 tygodnie i cały czas nas dręczył telefonicznie, to pretensjami że go porzuciliśmy gdy potrzebował pomocy, to groził, ubliżał...Oprócz alkoholizmu leczył się na lęki. Na tydzień przed tym zdarzeniem odstawił leki twierdząc że to za zgodą lekarza, a już trzy miesiące wcześniej przestał uczęszczać na mityngi, coraz bardziej pochłonięty był pracą, pomaganiem innym...a o sobie nie myślał i nie szło mu nic powiedzieć bo stawał się nerwowy i wulgarny. Od kiedy go poznałam wiedziałam że się leczy, ale nie znałam wcześniej nikogo z podobnymi problemami, nie wiedziałam także że po alkoholu jest bardzo agresywny, dowiedziałam się tego dopiero po wszystkim od jego mamy.ON był dla mnie autorytetem, bo ktoś z takimi problemami a taki rozsądny, leczy się rozwija własną firmę, pokochałam go i nadal kocham, nie wiem co robić, ON myśli że wrócimy do niego, ja pewnie bym się skłaniała do powrotu, bo go kocham, wiem że już nie pije i leczy się od nowa, dzwoni i pisze że ciężko mu bez nas, że cierpi że wie że wszystko sam zepsuł. Mój syn bardzo się go boi, ja też się boję, boję się że jak wrócimy to którejś nocy nas po cichu pozabija za to że tak go wtedy zostawiliśmy. Mam wyrzuty sumienia że uciekliśmy, ale co innego mogliśmy po tym zdarzeniu zrobić? mieszkaliśmy ze sobą już rok, wcześniej przez ponad rok jeździliśmy do siebie. To naprawdę człowiek z wielkim sercem, nadal go kocham jest mi ogromnie ciężko, wpadłam w depresję tak głęboką że strach o tym pisać. Nie widzę sensu życia bez niego i nie wyobrażam sobie powrotu do niego. Żyję w obłędzie myśli i mieszanych uczuć, dręczą mnie koszmary... Zapisałam nas oboje do psychologa, syn wprawdzie radzi sobie ode mnie dużo lepiej i jest dla mnie ogromnym wsparciem, ale też ma koszmary i lęki jakieś, widzę że nie jest mu łatwo, jest bardzo wrażliwym i cichym chłopcem, nigdy nie miał więcej niż jednego przyjaciela i nie wychodził za wiele z domu a teraz stał się samotnikiem i to że czuje jak bardzo jest mi potrzebny jeszcze bardziej go ogranicza i przytłacza. Nie wiem czy dobrze zrobiłam uciekając wtedy, czy powinnam była zostać i przekonać do tego mojego syna? Czuję się winna opuszczenia ukochanego w chwili jego kryzysu, wydaje mi się że powinnam była zostać i ponieść konsekwencje decyzji zamieszkania z alkoholikiem. Udręka tych myśli odbiera mi sens życia. Błagam, napiszcie cokolwiek. Pozdrawiam wszystkich. |
|
Powrót do góry |
|
 |
kulerzynka Wolontariusz NL

Dołączył: 21 Lip 2008 Posty: 1553 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 15:49 Temat postu: |
|
|
Witaj Aliso
Dobrze że tu jesteś...
Cytat: | Mój syn bardzo się go boi, ja też się boję, boję się że jak wrócimy to którejś nocy nas po cichu pozabija za to że tak go wtedy zostawiliśmy. |
przeczytaj to jeszcze raz i pomyśl czy chcesz się cały czas bać że on Was pozabija...
nie wątpię w to że go kochasz, ale możesz kochać i bać się jednocześnie?
ja w miłości chciałabym się czuć bezpiecznie i dobrze
i przede wszystkim dać bezpieczny dom w miłości swoim dzieciom
Może warto porozmawiać z psychologiem lub terapeutą na ten temat?
uczęszczałaś może na grupy wsparcia dla bliskich AA?
ANia _________________
 |
|
Powrót do góry |
|
 |
Fifiola Moderator - Współpracownik NL psycholog

Dołączył: 04 Lut 2008 Posty: 767 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 16:20 Temat postu: |
|
|
Aliso, dobrze zrobiłaś, że zapewniłaś bezpieczeństwo sobie i synowi. Zadbaj teraz o siebie i dziecko.
Pamiętaj, że dla Twojego syna obciążenie Twoimi problemami jest zbyt trudne. Szukaj wsparcia u dorosłych: rodziny, specjalistów.
Podjęłaś szybką i mądrą decyzję. Teraz tylko trzeba trzymać się jej dalej
Pozdrawiam serdecznie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Alisa
Dołączył: 19 Maj 2009 Posty: 22
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 18:28 Temat postu: |
|
|
Witajcie.
To wspaniale że jest takie forum i osoby, które wspierają.
Bardzo dziękuję za tak szybkie odpowiedzi na mój post.
Jest mi bardzo ciężko pogodzić się z myślą, że ktoś kto mnie kocha tak bardzo nas skrzywdził. Nie mogę zrozumieć dlaczego to zrobił. Tłumaczę to sobie że to nie on a alkohol to zrobił a on potrzebuje pomocy a my go zostawiliśmy. I dlaczego nie potrafię przestać go kochać. Strasznie cierpię myśląc że może jestem tą jedyną kobietą która mogła by mu pomóc, a zostawiłam go. Wydaje mi się że postąpiłam jak egoistka i tchórz. Cierpię myśląc jak bardzo jest mu ciężko pogodzić się z myślą o utracie nas. Wciąż mam mieszane uczucia co do mojej decyzji. Popadam z euforii w kompletne załamanie, ale często przeważa myśl że zrobiłam dobrze. Niestety, nie uczęszczałam na grupy wsparcia dla bliskich AA, nie wiedziałam że są takie. Rodziny nie mam żadnej, w zeszłym roku straciłam mamę, a moja jedyna przyjaciółka jest zajęta ciążą i ślubem swojej córki. Nie mam z kim porozmawiać i samotność staje się nie do zniesienia. Natłok sprzecznych ze sobą myśli nie pozwala mi zasnąć. Bardzo się cieszę że odezwałyście się do mnie. Dziękuję wam za opinie w mojej sprawie. Staram się trzymać podjętej decyzji, ale sumienie mnie dręczy że jest ona egoistyczna. Ciekawa jestem czy taki zwykły psycholog będzie nam wstanie pomóc, czy powinniśmy pójść do psychiatry, albo do jakiejś grupy wsparcia typu AA?
Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Fifiola Moderator - Współpracownik NL psycholog

Dołączył: 04 Lut 2008 Posty: 767 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 18:39 Temat postu: |
|
|
Myślę, że na początek wystarczy wizyta u zwykłego psychologa. On pomoże podjąć decyzję co dalej.
Aliso, nie zmienisz człowieka samą miłością. Jeżeli on żałuje tego, co zrobił poszuka dla siebie pomocy. Pozwól mu się wykazać, w końcu jest dorosły.
Myśl o dziecku, teraz ono Cię najbardziej potrzebuje.
A z nami zawsze możesz porozmawiać, po to tu jesteśmy.
Pozdrawiam Cię i trzymam kciuki  |
|
Powrót do góry |
|
 |
maras Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 28 Maj 2006 Posty: 3871 Skąd: Gdynia/Warszawa
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 19:12 Temat postu: |
|
|
Witaj Aliso
Winę ponosi zawsze człowiek a nie alkohol. Ponadto alkohol w niczym i nikogo nie usparwiedliwia a wręcz dodatkowo obciąża. Ty nie jesteś niczemu winna winnym jest twój narzeczony. Zadbaj o Siebie i Syna.
Tak masz możliwośc konsultacji psychologicznej jeśli będziech chciała spróbujemy wyszukać Tobie adresy instytucji w miejscowości w której aktualnie zamieszkujesz.
póki co na tyle
pozdrawiam _________________ -----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R |
|
Powrót do góry |
|
 |
mgrabas
Dołączył: 09 Sie 2008 Posty: 1516
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 20:48 Temat postu: Re: Przeczytajcie i napiszcie cokolwiek, błagam!!! |
|
|
Alisa napisał: | Witam.
Mój narzeczony usiłował zabić mojego syna, potem także mnie, zrobił to pod wpływem alkoholu, którego wcześniej nigdy przy nas nie używał, gdyż jest leczącym się alkoholikiem. Ale tego dnia wypił i pierwszy raz widziałam go takim, przeżyliśmy straszny szok, żyjemy dzięki szybkiej interwencji policji. Nie wnieśliśmy przeciwko niemu doniesienia o przestępstwie, złożyliśmy wyjaśnienia i w ciągu doby gdy ON był zamknięty spakowaliśmy się i wyjechaliśmy na drugi koniec Polski do mojego dawnego mieszkania. ON trzeźwiał 2 tygodnie i cały czas nas dręczył telefonicznie, to pretensjami że go porzuciliśmy gdy potrzebował pomocy, to groził, ubliżał...Oprócz alkoholizmu leczył się na lęki. Na tydzień przed tym zdarzeniem odstawił leki twierdząc że to za zgodą lekarza, a już trzy miesiące wcześniej przestał uczęszczać na mityngi, coraz bardziej pochłonięty był pracą, pomaganiem innym...a o sobie nie myślał i nie szło mu nic powiedzieć bo stawał się nerwowy i wulgarny. Od kiedy go poznałam wiedziałam że się leczy, ale nie znałam wcześniej nikogo z podobnymi problemami, nie wiedziałam także że po alkoholu jest bardzo agresywny, dowiedziałam się tego dopiero po wszystkim od jego mamy.ON był dla mnie autorytetem, bo ktoś z takimi problemami a taki rozsądny, leczy się rozwija własną firmę, pokochałam go i nadal kocham, nie wiem co robić, ON myśli że wrócimy do niego, ja pewnie bym się skłaniała do powrotu, bo go kocham, wiem że już nie pije i leczy się od nowa, dzwoni i pisze że ciężko mu bez nas, że cierpi że wie że wszystko sam zepsuł. Mój syn bardzo się go boi, ja też się boję, boję się że jak wrócimy to którejś nocy nas po cichu pozabija za to że tak go wtedy zostawiliśmy. Mam wyrzuty sumienia że uciekliśmy, ale co innego mogliśmy po tym zdarzeniu zrobić? mieszkaliśmy ze sobą już rok, wcześniej przez ponad rok jeździliśmy do siebie. To naprawdę człowiek z wielkim sercem, nadal go kocham jest mi ogromnie ciężko, wpadłam w depresję tak głęboką że strach o tym pisać. Nie widzę sensu życia bez niego i nie wyobrażam sobie powrotu do niego. Żyję w obłędzie myśli i mieszanych uczuć, dręczą mnie koszmary... Zapisałam nas oboje do psychologa, syn wprawdzie radzi sobie ode mnie dużo lepiej i jest dla mnie ogromnym wsparciem, ale też ma koszmary i lęki jakieś, widzę że nie jest mu łatwo, jest bardzo wrażliwym i cichym chłopcem, nigdy nie miał więcej niż jednego przyjaciela i nie wychodził za wiele z domu a teraz stał się samotnikiem i to że czuje jak bardzo jest mi potrzebny jeszcze bardziej go ogranicza i przytłacza. Nie wiem czy dobrze zrobiłam uciekając wtedy, czy powinnam była zostać i przekonać do tego mojego syna? Czuję się winna opuszczenia ukochanego w chwili jego kryzysu, wydaje mi się że powinnam była zostać i ponieść konsekwencje decyzji zamieszkania z alkoholikiem. Udręka tych myśli odbiera mi sens życia. Błagam, napiszcie cokolwiek. Pozdrawiam wszystkich. |
jest tak: to nie "alkohol jest winien", ale czyjeś złe wybory - szkodzi wybieranie alkoholu zamiast wybrania prawdziwych rozwiązań - nie Ty podejmujesz te wybory, ale Ty stajesz się ich /tych złych wyborów/ ofiarą - to On ma ten wybór i go dokonuje... źle! On wybiera - to co łatwiejsze
On wybiera krzywdzenie Ciebie i siebie
szukasz odpowiedzialności za to?
pomyśl, Ty masz taką odpowiedzialność: zająć wyraźne stanowisko, nazwać postawy po imieniu, być po stronie prawdy, po stronie tego co jest słuszne, zajmować odpowiedzialne postawy, wyznaczać wyraźne zdrowe granice i nie ułatwiać wybierania tego co szkodzi
może On wybiera jak wybiera bo zgadzasz się na to, na to przyzwalasz, wybiera nieodpowiedzialnie bo Ty bierzesz odpowiedzialność na siebie! właśnie tym wyręczając Go z Jego odpowiedzialności mówisz Mu, że On "tylko pije", a Ty odpowiadasz za wszystko
więc po co miałby się zmieniać? tak jak jest, jest Mu wygodniej...
nie każda postawa jest dobrocią, ale głupotą, Ty bądź mądra, a i On wtedy zmądrzeje
jest jeszcze inny aspekt Waszej sytuacji, sytuacja Syna wychowywanego bez ojca i przyszłych tego skutków... to też trzeba naprawić _________________ Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela. |
|
Powrót do góry |
|
 |
NIKOLA2006
Dołączył: 25 Lis 2008 Posty: 991 Skąd: mazowieckie
|
Wysłany: Czw Maj 21, 2009 22:15 Temat postu: |
|
|
Aliso
Po pierwsze to cieszę się że do nas trafiłaś
Po drugie... to nie egoizm z twojej strony... podjęłaś słuszną decyzję.
Twój partner próbował zabić twoje dziecko , próbował zabić ciebie... alkohol to nie wymówka....
Zobacz..... każdy z nas napewno był pod wpływem alkoholu ale jakoś nie miał morderczych zapędów....
Mówiąc na swoim przykładzie... nigdy nie przyszło by mi do głowy aby krzywdzic najbliższych i usprawiedliwiać to stanem nietrzeźwości......
Nie możesz narażac dziecka na życie w strachu i niepewności... bez poczucia bezpieczeństwa.
Kochasz swojego partnera - zrozumiałe ale z tego co piszesz on wykorzystuje to dośc mocno próbując cię szantażować.... nie daj się , nie brnij w bagno z którego może nie być wyjścia.
Pozdrawiam serdecznie- Ola _________________ Cokolwiek robisz czyń roztropnie i przewiduj skutki |
|
Powrót do góry |
|
 |
malenka
Dołączył: 16 Kwi 2009 Posty: 40
|
Wysłany: Pią Maj 22, 2009 9:17 Temat postu: |
|
|
PODJEŁAŚ BARDZO SŁUSZNĄ I MĄDRĄ DECYZJĘ ...alkohol nic nie usprawiedliwia ....ja tez kiedyś (do niedawna) tak tłumaczyłam swojego męża...brałam całą wine na swoje barki niesłusznie. Ty masz szczęście którego nie ma wiele kobiet w takiej sytuacji- masz swój azyl, masz dokąd uciec Nie jesteś egoistką to on jest egoistą, tyranem itd....Wiem że to trudne i nie do przyjęcia jak człowiek którego się kocha potrafi bliskiej osobie zadać takie "ciosy"....Musisz chronić siebie i swoje dziecko, żyć bez strachu o Wasze życie
Pozdrawiam cieplutko |
|
Powrót do góry |
|
 |
autumn
Dołączył: 20 Maj 2009 Posty: 20
|
Wysłany: Pią Maj 22, 2009 17:20 Temat postu: |
|
|
Podjęłaś moim zdaniem najlepszą decyzję. Podziwiam Cię za odwagę i siłę. Jesteś wspaniałą matką, w żadnym wypadku egoistką.
Trzymam kciuki i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
 |
Alisa
Dołączył: 19 Maj 2009 Posty: 22
|
Wysłany: Pią Maj 22, 2009 17:50 Temat postu: |
|
|
Bardzo wam wszystkim dziękuję za słowa wsparcia i otuchy. Wiem że dobrze zrobiłam dla siebie i dziecka (choć to dziecko właśnie skończyło 18 lat ). Syn jest dla mnie wielkim wsparciem, zresztą zawsze był i jest moim najlepszym przyjacielem, jest między nami bardzo silna więź emocjonalna. Nigdy tak naprawdę nie miał męskiego wzoru w domu, jego ojciec chciał abym usunęła tą ciążę, ale ja pokochałam moje dziecko gdy tylko dowiedziałam się że jestem w ciąży. Tak naprawdę mój syn nigdy nie miał ojca, choć od kilku lat spotyka się z nim czasem. Właściwie zawsze byłam sama, teraz to narzeczeństwo i wspólne mieszkanie razem sporo zmieniły mojego syna, stał się bardziej odważny i towarzyski. Nadal jest domatorem, ale trochę za dużo ze mną przebywa bym nie siedziała sama i z każdym dniem jest coraz bardziej wesoły. Miesiąc temu z powodu wyjazdu musiał zmienić szkołę i udało mu się wrócić do dawnej klasy. Ma sporo nauki i z zapałem pracuje by zdać do 3 klasy. Szybko się po tym wszystkim zbiera, a ja jakoś nie mogę. Chciała bym, ale nie daję rady, wyjście z domu do sklepu stanowi dla mnie za duże wyzwanie, zdarza mi się że nagle płaczę i ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę, wstydzę się.
Nie rozumiem co miał na myśli "magrabas" pisząc że trzeba naprawić sytuację syna wychowanego bez ojca.... wydaje mi się że teraz jest już za późno, ja starałam się zawsze jak najlepiej.
Jeszcze raz wszystkim dziękuję za wsparcie, na pewno długo jeszcze będę gościć na tym forum, bo dużo cieplej mi w sercu gdy czytam wasze wypowiedzi, no i nie czuję się taka samotna. Pozdrawiam cieplutko wszystkich. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Pyza73
Dołączył: 02 Mar 2009 Posty: 64 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pią Maj 22, 2009 20:04 Temat postu: |
|
|
Witaj, Aliso
Tak jak moi poprzednicy myślę, iż podjęłaś słuszną i mądrą decyzję, która w żadnym wypadku nie jest egoizmem!!! Ratowałaś życie swoje i syna, to wszystko.
Rozumiem, że kochasz go nadal, że tęsknisz i cierpisz. To normalne uczucia.
Myślę, iż na powrót jest za wcześnie ( o ile rozważasz opcję powrotu i dalszego wspólnego życia). Myślę, iż Twój narzeczony ma wielkie pole do popisu - jeśli naprawdę chce się leczyć, przestać pić i ułożyć sobie życie z Wami, będzie wkładał tyle sił i wysiłku w trzeźwienie, aby udowodnić, iż warto czekać. To on powinien się starać, nie ty. A jego żałosne prośby, telefony, szantaże emocjonalne - to typowy objaw alkoholizmu, chorej gry i próby manipulowania. Mój małżonek też tak ma...
Wiesz, kiedy ja straciłam chęć do życia, płakałam nagle jadąc tramwajem albo idąc ulicą , nie miałam motywacji zupełnie do niczego - poszłam do psychiatry. Antydepresanty naprawdę pomagają Nie rozwiążą problemów ani nie zmienią za ciebie życia, ale przynajmniej pozwalają w miarę normalnie funkcjonować, podejmować decyzje i walczyć. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Kto?
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 86
|
Wysłany: Sob Maj 23, 2009 12:53 Temat postu: |
|
|
Nie jestem specjalistką. Mam tylko i wyłącznie swoje zdanie w tej sprawie. A moim zdaniem: miłość musi być mądra. Nie można kochać za wszelką cenę. Na Twoim miejscu bałabym się zaczynać życie z kimś takim. Naprawdę bym się bała. Nie podjęłabym takiego ryzyka. Może lepiej, że syn wychowywał się bez ojca niż ze złym ojcem? Nie wiem. Grunt, że wychowałaś go na wspaniałego człowieka i że potrafiłaś wypracować między Wami głęboką więź. Myślę, że jesteś wspaniała. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Alisa
Dołączył: 19 Maj 2009 Posty: 22
|
Wysłany: Nie Maj 24, 2009 13:54 Temat postu: |
|
|
To miło czytać takie słowa, jednak zdaję sobie sprawę z tego że świadomie związałam się z alkoholikiem, wiedziałam że może nie być łatwo, że trzeba mu pomóc wrócić do "normalności", wspierać... ale nie wiedziałam że jest taki agresywny, że będzie chciał zabić, obraz tych dramatycznych chwil, gdy nas napadł z białą gęstą pianą cieknącą z ust przeraża mnie do dziś. Na pewno wiedział wcześniej że jest taki po alkoholu, więc dla czego sięgnął po to świństwo? Czy to jest aż tak silne, że oni nie potrafią się powstrzymać? Najsmutniejsze jest to ze nadal go kocham, tłumaczę sobie to na różne sposoby, by go wytłumaczyć. Boję się że kiedyś zmięknę i potem będę żyć w strachu i może to zakończyć się dramatem gorszym od poprzedniego. On dzwoni i pisze takie skruszone smutne SMS-y. Jest mi go żal. Czasem myślę że po tym wszystkim może już nigdy tego nie wypije i będzie jednym z tych którym się udało...bo chyba są tacy, którym się udało. On tak bardzo się cieszył, że pomimo tego że jest AA z przeszłością, stworzyliśmy z nim rodzinę, pokochał nawet naszego kota, tak bardzo się cieszył a teraz stracił to wszystko i pisze że mu ciężko...Do psychologa idziemy dopiero za tydzień, każda minuta jest przepełniona bólem, tęsknotą, mieszanymi myślami...jak wytrwać tyle czasu i nie zwariować? |
|
Powrót do góry |
|
 |
malenka
Dołączył: 16 Kwi 2009 Posty: 40
|
Wysłany: Nie Maj 24, 2009 16:19 Temat postu: |
|
|
Z własnego doświadczenia wiem że tacy ludzie jak Twój narzeczony czy mój mąż i wiele ludzi im podobnym bazują właśnie na naszej tzw litości, miękkim serduszku itd...a potem to wszystko się zagłębia...wiem że to przykre ale tak jest ....owszem są ludzie którzy " wygrali" z chorobą alkoholową ale tego trzeba naprawdę chcieć  |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|