 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Czw Sie 27, 2009 17:41 Temat postu: |
|
|
Myślę, że byłoby mi łatwiej podjąć decyzję, gdybym zrozumiała, dlaczego mój mąż tak się zachowywał. Człowiek, który jest lojalnym przyjacielem, wrażliwy na cudzą krzywdę, potrafił popłakać się na filmie, wobec mnie był zimny, potrafił być arogancki, wulgarny, złośliwy i bezlitosny. Nie wiem, czy mam go żałować, czy go się bać.
Co do wątku, który poruszyłyśmy - u mnie pojawił się motyw rywalizacji. Mąż mi zarzucił, że ja ją wprowadziłam. Nigdy nie miałam świadomości, że coś takiego między nami zaistniało. Wydawało mi się, że oboje budujemy coś wspólnie i pracujemy dla rodziny. Okazało się, że moje sukcesy mojego męża nie cieszyły tylko bolały. Traktował je jako wyzwanie do walki. Dlatego zapewne robił wszystko, by mnie ściągnąć w dół. Mam wrażenie, że całe swoje życie oparł na zasadzie rywalizacji - tak było w pracy i w domu. I myślę, że po części stąd się bierze problem kobiet, które w życiu sobie radzą. Sukcesy żony wcale nie cieszą, tylko wręcz wywołują agresję. |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Czw Sie 27, 2009 18:30 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Myślę, że byłoby mi łatwiej podjąć decyzję, gdybym zrozumiała, dlaczego mój mąż tak się zachowywał. |
hmm... też byłoby mi łatwiej, gdybym rozumiała dlaczego mój mąż się tak zachowuje. W ogóle byłoby mi łatwiej gdybym go rozumiała. Ale muszę się pogodzić z tym, że te zachowania wynikają z jego emocjonalnych problemów i może nie być w nich żadnej logiki i nie ma co jej szukać.
Co do rywalizacji - u nas dostrzegłam ją już na studiach. W związku z tym, że lepiej mi szło niż jemu to dokuczał mi, że jego studia są trudniejsze, uczelnia lepsza, że on będzie miał lepszą karierę ode mnie. Życie pokazało co innego, ale on twierdzi, że ma po prostu pecha a ja jestem głupia, a głupi mają szczęście. Udało mi się i tyle, nie ma w tym żadnej mojej zasługi.
Jak zaczęłam robić studia podyplomowe, kursy językowe to naśmiewał się ze mnie. I tak cały czas. Wiesz, ja naprawdę całe lata wierzyłam, że on ma pecha, pomagałam mu, załatwiłam pracę z możliwością kariery. On tego nie potrafił wykorzystać.
I też zrozumiałam, że on chyba poniża mnie, żeby się dowartościować.. |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pią Sie 28, 2009 9:08 Temat postu: |
|
|
U nas też rywalizacja zaczęła się na studiach. Nie z mojej strony. Byłam sumienną studentka, latałam na wykłady, podkładałam pod nos notatki, ksiązki, stałam w kolejce na egzamin, by mógł się jeszcze pouczyć. Za moją namową poszedł na aplikację, wręcz motywowałam, żeby robił studia podyplomowe, kursy językowe, wspierałam, wyręczałam w obowiązkach. Dopiero gdy mi powiedział, że nasze relacje były złe, bo wprowadziłam rywalizację, zrozumiałam, dlaczego dwa lata nie dotarł zobaczyć mojej kancelarii, nie pomógł kupować samochodu itp. Zawsze słyszałam, ze do niczego się nie nadaję, z niczym sobie nie poradzę, żebym się nie brała np. za jazdę samochodem, bo nie dam rady. Najgorsze jest to, że ja się tym sugestiom poddawałam. Aż pewnego dnia dostałam niespodziewanie mega awans, nagle zaczęto mnie niesamowicie doceniać, wzięłam zaskórniaki i wobec odmowy współpracy ze strony męża sama kupiłam w komisie starego gruchota i nauczyłam się jeździć. Był to dla mnie przełom, bo zaczęłam wierzyć w swoje siły.
Teraz dopiero rozumiem, dlaczego jak się zderzyliśmy przypadkiem w kuchni, wymuszał na mnie przeprosiny, choć licho wie, kto był winny. Ulubione powiedzenie, to był cytat z filmu: "Miećka, gdyby nie ja to byś ty dalej te schody myła" - chociaż to ja zawsze byłam trzy kroki przed nim. J Za to wszystko co złe, było moją zasługą. Złamany nos to wynik tego, że którejś niedzieli zapytał, czy jest na tyle ciepło, że można iść do kościoła w krótkim rękawie. Stwierdziłam po wyjściu na taras, że chyba tak. Kurczę - nie trafiłam. Wrócił nabuzowany i doszło do awantury, bo przeze mnie zmarzł. Kurczę - dlaczego sam nie sprawdził. Na wakacjach okazało się, że nie ma spodni od piżamy. Zrobił awanturę, że mu nie spakowałam, zepsuł cały wyjazd, miał muchy w nosie kilka dni - spodnie znalazły się w dniu wyjazdu do Polski, leżały grzecznie na jego półce. Przestałam zresztą lubic wakacje, bo już po drodze byłam winna, że nie wie jak dojechać na lotnisko, a potem, że nie wiem na oko z czego jest czerwony dżem.
Teraz wiem, że w jego mniemaniu życie to gra sił.
Któregoś dnia zauważyłam też, że w końcu to na mnie spoczęły niemal wszystkie obowiązki domowe. Od robienia pitów, po sprzątanie, prasowanie, mycie okien. Byłam przemęczona, bo pracowałam na etacie, miałam swoją działalność, mamy bardzo żywiołowe dziecko, a starałam się poświęcać mu jak najwięcej czasu. Któregoś dnia stwierdziłam, że mąż jest mi niezbędny w domu jedynie do zabijania pająków, bo wszystko inne i tak robię sama. Żeby chociaż potrafił to kiedykolwiek docenić. A nie p docenił jak wniosłam sprawę do sądu.
Czasem myślę, że gdyby spotkał inną kobietę, taką która by z radością papcie przynosiła do drzwi i podtykała obiad z sześciu dań byłoby inaczej. A może taką co by potrafiła tupnąć nogą?
Teraz jestem z innym facetem, zaczynam budować nowy związek. I ciągle czekam, kiedy skończy się ten cudowny czas. Nie mieści mi się po prostu w głowie, że można na mnie nie krzyczeć, prosić, dziękować, doceniać, a jeśli krytykować to konstruktywnie. Nie umiem poradzić sobie z myślą, że może być codziennie miło i normalnie. Boję się, że nagle się to skończy. Tymczasem mijają kolejne miesiące i ciągle jest dobrze. Czytam o tym, że ofiary przemocy podświadomie wybierają sobie partnerów, którzy będą powielać ten sam schemat, albo że mają w sobie coś, co wyzwala w innych takie agresywne zachowanie. I tym bardziej się boję. Ale chyba coraz mniej. |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Pią Sie 28, 2009 9:30 Temat postu: |
|
|
MMS- nie mogę! wszystko co piszesz, piszesz o mnie!
Dzisiaj wyjeżdżam na urlop, odezwę się po urlopie, mam nadzieję że spotkamy się po moich wczasach
Życzę Ci siły i wytrwałości w dążeniu do szczęścia, mam nadzeję, że w końcu uwierzysz w normalność
U mnie teraz też jest dobrze, ale gdzieś czai się ta mroczna obawa i lęk, że to się skończy... |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pią Sie 28, 2009 10:00 Temat postu: |
|
|
Zaro - życzę udanego urlopu i będę sprawdzać, czy już wróciłaś. Trzymam kciuki, żeby się udało utrzymać normalność już na zawsze.
Cieszę się, że porozmawiałyśmy i spotkałam się z Twoim zrozumieniem. Dla wielu osób takie związki jak nasze są normalne. Bardzo się bałam tego, że ludzie przyjmą moją decyzję negatywnie. Bo przecież nie było alkoholu, zdrad itp. Powiedziałam komuś, że gdyby był alkohol, byłaby nadzieja że się zmieni, rozumiałabym przyczyny agresji. A wobec mojego męża i założenia, które komunikował w stwierdzeniu"taki już jestem i się nie zmienię" - czułam się bezsilna. Dobrze, że Twój mąż ma wolę walki ze sobą. Trzymam kciuki. Idealnie jest, gdy normalność uda się odbudować w rodzinie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
gigi31
Dołączył: 18 Kwi 2008 Posty: 893
|
Wysłany: Pią Sie 28, 2009 10:11 Temat postu: |
|
|
MMs bądz szceśliwa nie patrząc na ludzi .....nie wspominaj i nie zadręczaj sie pytaniami dlaczego tak bylo .......zapomnij i zyj pełnia zycia ...zżycie jest bardzo krótkie a przecież może być takie piekne .....może to co przezyłas pozwoli ci pomagać innym takim jak my ....
zara udanego urlopu:) |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pią Sie 28, 2009 10:46 Temat postu: |
|
|
Gigi - dzięki za wsparcie. Obawiam się, ze jeszcze trochę potrwa, zanim będę gotowa zając się takimi sprawami. Aktualnie gdy ktoś się zwraca ze sprawami rodzinnymi odsyłam do kolegi. Miałam ostatnio kobietę, która uparła się, że mam jej prowadzić sprawę, którą były mąż jej wytoczył o ograniczenie opieki nad dziećmi (czysta złośliwość z jego strony) i nie dała się odesłać do nikogo. Próbowałam, ale rozbiło mnie to psychicznie. Przeżywałam każdy jej telefon pół dnia. Myślę, że doświadczenia pozwolą mi kiedyś prowadzić sprawy rodzinne z dużym zaangażowaniem, ale muszę najpierw nabrać dystansu do swojego życia. Jak czytam co piszecie na forum boję się napisać jakiejkolwiek rady, bo ciągle mam poczucie, że sama sobie nie potrafiłam pomóc tak długo, więc żaden ze mnie autorytet. Swoją sprawę rozwodową prowadzę sama i to wielki błąd, bo mam taki wstręt do przepisów o rozwodach, że w ogóle do nich nie sięgam. Z innej strony - jeśli kiedyś zabiorę się za takie sprawy, boję się, że będę mogła tylko występować w imieniu kobiet. Byłabym taki młot na złych mężów.  |
|
Powrót do góry |
|
 |
maras Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 28 Maj 2006 Posty: 3871 Skąd: Gdynia/Warszawa
|
Wysłany: Nie Sie 30, 2009 21:55 Temat postu: |
|
|
najtrudniej jest pomóc samemu sobie. To jest normalne i zrozumiałe. Więc warto skorzystać z pomocy drugiej osoby.
Jeśli będziemy mogli służyć radą, wspólnie postaramy się znależć rozwiązanie.
pozdrawiam
Tomasz _________________ -----------------------------------------------------
G. E. d/s P.P.R |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Sro Wrz 16, 2009 11:21 Temat postu: |
|
|
Witaj MMS po mojej urlopowej przerwie. Widzę, że dużo piszesz na forum, jesteś aktywna. Chyba też czujesz, że pomagając innym w takiej sytuacji nauczysz się pomagać sobie, bo tak jak Maras napisał: najtrudniej pomóc samemu sobie.
Pozdrawiam  |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Sro Wrz 16, 2009 14:48 Temat postu: |
|
|
Witaj Zaro!!! Jak miło Cie widzieć! Jak minął urlop?
Udzielam się, aczkolwiek nie wiem, komu bardziej to moje pisanie pomaga  |
|
Powrót do góry |
|
 |
jolaleo
Dołączył: 27 Sie 2009 Posty: 137 Skąd: podlaskie
|
Wysłany: Sro Wrz 16, 2009 14:59 Temat postu: |
|
|
UWIERZ MI ,ŻE POMAGA WSZYSTKIM .pOZDRAWIAM JOLA |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Czw Wrz 17, 2009 9:20 Temat postu: |
|
|
MMS- można powiedzieć, że wakacje marzeń to nie były. Wspaniałe widoki, wspaniałe morze, ale byliśmy chorzy wszyscy, a poza tym z mężem bardzo daleko od siebie. I wcale te wakacje nie poprawiły naszych wzajemnych relacji, jak tego oczekiwałam. Za to potrafię lepiej bronić swoich granic, łatwiej mi czegoś wymagać. No cóż, mój mąż musi się nauczyć mnie nowej, odmienionej
A jak u Ciebie? Ustaliliście coś odnośnie opieki nad córką, czy dalej ciężko się dogadać? |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Czw Wrz 17, 2009 13:00 Temat postu: |
|
|
Znam to uczucie bycia coraz dalej od siebie.
Tak strasznie brakowało mi takiego szczerego pełnego uczucia, które wyrażałoby się i w słowach i w gestach.
U nas bez zmian. W zasadzie bój jest o 1,5 godziny. Oczywiście pretensje, zajęcia dodatkowe muszą być w dni mojej opieki, a on ma mieć luz i na dodatek do niego mają należeć piątki i soboty. Wczoraj była okropna awantura, ale od momentu, kiedy podjęłam decyzję o rozwodzie, dobrze je znoszę. Myślę, że kiedyś zależało mi na jego akceptacji i wpadałam w doły, że mnie odrzuca. A teraz jak mam dość dyskusji wychodzę.
Kupiłyśmy sobie z córką psa, zapisałam się na chór, jadę na kajaki. Mam czas dla rodziny i znajomych. Uffff.... Robię to co chcę nareszcie. Chyba dostanę w tym tyg. pozwolenie na budowę. Powoli, ale jakoś się kręci. Mam wrażenie, że to co kiedyś było, to było takie życie na elastycznym łańcuchu. Biegłam, biegłam, a potem za mocno się naprężało i bach -fikołek i głową o budę A teraz to taka wielka ucieczka
Zazdroszczę tego morza i widoków.
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
 |
arty Gość
|
Wysłany: Pon Wrz 21, 2009 13:54 Temat postu: |
|
|
to niesprawiedliwe, że piątki i soboty będą jego. A co jak któreś z was będzie chcialo pojechać z dzieckiem na weekend? Czyli chcecie się podzielić pół na pół opieką.
Dobrze, że życie układa Ci się lepiej po rozstaniu i że zaczynasz realizować swoje marzenia. Ja swoje realizowałam jak jeszcze dzieci na świecie nie bylo, a teraz jeszcze nie udało mi się powrócić do dawnych zajęć jak fitness czy jazda konna, ale tłumaczę sobie, że każdy etap życia ma swoje uroki.
pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
 |
MMS
Dołączył: 22 Sie 2009 Posty: 179
|
Wysłany: Pon Wrz 21, 2009 17:32 Temat postu: |
|
|
Wesz tak sobie mówiłam, ale zauważyłam, że innym macierzyństwo nie przeszkodziło chodzić do kina i na siłownię. I wiesz - ja miałam czas tym się zająć, tylko zawsze jak chciałam się zająć swoimi zainteresowaniami, słyszałam, ze jestem złą matką (bo jakże mogłabym wyjść raz w tygodniu na dwie godziny bez dziecka???). Mój mąż mógł iść na mecz, pograć w siatkówkę, a mój sport to było mycie okien i prasowanie Kiedyś pamiętam, jak prasowałam powiedział do córki, że ma iść do mamy, bo on teraz musi odpocząć, bo zaraz wychodzi na siatkówkę.
Chcę zagwarantować sobie jeden pełen weekend z córką w miesiącu. Więcej niż raz miesiącu na trzy dni i tak nie wyjedziemy. To jet b. trudne. Córka chce szerokiego kontaktu z ojcem.
Myślę, że papier papierem, a to ona będzie decydowała z kim chce spędzać czas. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|