 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mysza28_78
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 9 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob Gru 30, 2006 22:01 Temat postu: |
|
|
dlaczego ja płaczę............?????????????????/ _________________ walczę o siebie od 23.12.2006 r. !!!!!
jest mi strasznie ciężko.......... |
|
Powrót do góry |
|
 |
graffiti
Dołączył: 14 Paź 2006 Posty: 21
|
Wysłany: Pon Sty 15, 2007 17:41 Temat postu: Jestem ponownie:( Kolejny dramat:( |
|
|
Witam, zaglądam tutaj co pewien czas i ciągle się uczę. Dzisiaj chciałabym napisać (a raczej opisać) kolejny dramat w moim życiu.
Mąz wyprowadził się 1,5 miesiąca temu. Nie ukrywam że różnego rodzaju watpliwości nachodziły mnie w tym okresie. Czy dobrze postępuję, czynie będe żałowała decyzji. Te wahania zapewne były przyczyną tego że przez ten ostatni okres kiedy nie mieszkamy razem mąż się starał, tłumaczył że pracuje nad soba, że chce się zminić, że wie jak złym jest człowiekiem i jak wielu wyrządzonych mi krzywd nie może sobie wybaczyć. Były kwiaty, kawa, mile spędzone wspólnie święta, wspólny spacer i rodzinne wygłupy na lodowisku. Myślałam: a może rzeczywiście potrafi panowac nad sobą? może warto dać szansę? Było mi go żal. Zaprosiłam go kilkukrotnie na niedzielny obiad bo przecież wiem że było mu ciężko a ugotowanie obiadu nie należy do jego mocnych stron..więc chociaż w ta niedzielę, żeby sprawic mu jakąś radość. Ale wiedziałam że nie zdecyduję się jeszcze na szybki powrót. Że te 1,5 miesiąca to naprawdę niewiele. Wolałam spokojne dni tygodnia spędzane samotnie i sypmatyczną niedzielę wraz z dzieckiem i nim. Do wczoraj.....
Zaprosiłam znajomych z innego miasta. Przyjechali w piatek i mieli zostać do poniedziałku. Było naprawde bardzo sympatycznie. Mąż wiedział że mam gości. Napisał sms-a że nie będzie go w ten weekend bo nie chce przeszkadzać, że o ile może to odwiedzi mnie i córkę w tygodniu. Odpisałam mu równie grzecznie że oczywiście nie widze przeciwskazań, ze może przyjechać zarówno w tygodniu jak i w niedziele w końcu nic nie stoi na przeszkodzie aby wspólnie z nami (ze mna i moimi znajomymi) wypić kawę. Odpowiedział że jednak dziekuje i że może innym razem.
O 8 rano w sobotę ktoś zapukał do drzwi. W zasadzie było to walenie. Goście nocowali w dużym pokoju, ja wraz z córką. To był mój mąż z kuzynem. Po całonocnej imprezce jeszcze pijani weszli do mieszkania. Z reklamówką pełną browarów. Powiedziałam ze mam gości i że wolałabym żeby sobie poszli. Usłyszałam że nie maja gdzie iść (typowa wymówka bo przecież mąż obecnie mieszka sam) i że nie moga iśc do kuzyna bo jego żona nie chce ich wpuścić. Dla świętego spokoju powiedziałam że dobrze, ale maja być grzeczni (biorąc pod uwage ostatnimi czasy zachwanie mojego męża myślałam że nic złego sie nie wydarzy). Zrobiłam śniadanie i zaprosiłam ich do wspólnego stołu. Oczywiście piwo, za piwem...
Było mi strasznie wstyd. Ale jakoś w miare to znosiłam. Nawet kulturalnie rozmawiali (a raczej starali się). W pewnym momencie kuzyn powiedział ze idzie dostać sie do swojego domu. Wyszli. Jego zona zadzowniła do mnie i powiedziła że kopia i walą w jej drzwi, grożą ichwywazeniem i że Ona nie wpuści, a ma zamiar powiadomić policję. Odpowiedziałam jej że uważam że słusznie postepuję. Po znęcaniu się nad drzwiami przestraszonej dziewczyny wrócili do mnie. I znowu z kolejna porcją alkoholu. Takie wędrówki między blokami trawały chyba z 5 razy. Myslałam że moze nie otworzyć...ale strach był silniejszy. Potulnie i grzecznie otwierałam za każdym razem wpuszczając ich do środka.
Po kolejnym piwie w stanie juz maxymalnego upojenia alkoholowego mąż nagle zaczał szukac zaczepki. Słowa s stylu s...., k..... leciały raz za razem. Było mi tak bardzo wstyd. W pewnym momencie poprosiłam żeby wyszli. W nim narosła agresja. Powiedział a raczej wykrzyczał ze będzie spał tutaj a ja mam spier... . Nie odpowiedziałam nic. I wtedy nastapiło piekło. Napawając sie moim strachem i bezsilnością zaczął awanturę. Ale z taką zaciętościa, taka agresją ze zaniemówiłam. Przewrócił szklany stół zastawiony śniadaniem, rzucił krzesłem w kierunku okna zrzucając wszystkie doniczki, rozlewał piwo po całym mieszkaniu, a moim znajmym kazał wypierdal.....bo w przeciwnym razie ich pozabija. Kuzyn próbował go powstrzymać ale z tego wszystkiego nawiązała się jeszcze gorsza awantura. Oczywiście nie miedzy nimi bo akurat do siebie to Oni pałają wyjątkową sympatią. A mój mąż chodził po mieszkaniu dewastując wszystko i zachwoując się tak jakby zupełnie nie panował nad soba, jakby nie wiedział co robi. Duże oczy, zaciśnięte usta. Myslałam że On nas wszystkich pozabija(z wyjątkiem kuzyna który cały czas powtarzał uspokój się jesteś twardy facet, nie wariuj tylko pij). Znajomi wyszli z mojego mieszkania. Usłyszałam że mam wypier...wraz z nimi. Powiedziałam że czekam aż córka wróci z basenu. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Szarpał mnie, ciągnął za włosy, popychał, krzyczał że nienawidzi, że pewnie sie puszczam, ze napewno go zdradzałam, ze nigdy nie poznam nikogo bo będe albo jego albo niczyja, że nie ma zamairu się starać bo i tak wie że ja nie będe już chciała z nim tworzyć normalnej rodziny (normalnej:)?) więc nie będzie udawał i starał się teraz, że stworzy mi piekło na ziemi. Nie umiem tego opisac słowami.
Kiedy skończył, a kuzyn wyszedł znęcac sie nad drzwiami swojej żony to mąż zasnął w pokoju córki w pozycji siedzącej. Wtedy ubrałam się i wraz z dzieckiem wyszłam z domu. Ze znajomymi spotkałam się w restauracji. Okazali mi tyle serca i wyorzumiałości. Tłumaczyli ze to nie moja wina, że nigdy w życiu nie widzieli takiego koszmaru, ale że mam się nie wstydzić bo nie ja jestem temu winna. Ale mimo wszystko jakiś żal, wstyd we mnie jest. Nie umiem sobie tego wybaczyć że zaprosiłam ich planując miły weekend a tak to wygladało. Tej nocy spałam u kolezanki. Nie chciałam wracać do domu. Oczywiście z poczuciem wielkiego wstydu napisałam wszystko sms-m do szefowej prosząc o urlop na dzisiejszy dzień. Nie było problemu a raczej słowa otuchy. Ale ten wstyd... Do domu wróciłam kiedy go już nie było bo szedł na popołudniu do pracy. Ma niestety klucze do mojego mieszkania bo jakoś jeszcze mi ich nie oddał. Jego już nie było ....tylko kubek po kawie świadczył o tym że wstał i jeszcze przed wyjściem do pracy gościł sie w mieszkaniu (które bądź co bądź jest wynajmowane) ale za które ja płace. (bo od niego dostałam tylko 200 zł - ponieważ więcej nie ma...a jednak za coś imprezuje). Mam nadzieję ze nie zobacze go tutaj dzisiaj. Kiedy skończy prace mam nadzieję ze pojedzie do siebie. Nie chcę już wojen, awantur, ani przeprosin. Jego pijacki płacz w dniu wczorajszym (po tej całej aferze) i wygłaszane zdania że On tak nie chce żyć, że On chce mieć rodzinę, że dlaczego On taki jest, ze sam siebie nie rozumie nie zrobiły juz na mnie żadnego znaczenia. Stał się dla mnie osobą zupełnie obojętną. Ale strach pozostał.
Myślę ze moze lepiej że tak się stało..zaczynałam życ złudzeniami ostatnich kilku dni i wiarą w przecudowną przemianę...czar prysł.
Do tej pory nie moge sie otrząsnąć .
Dziekuje za wysłuchanie..ide sprządać "delikatnie" zdewastowane mieszkanie z nadzieją że nie usłysze dzwonka do drzwi po 22:00.
Pozdrawiam Was serdecznie |
|
Powrót do góry |
|
 |
mysza28_78
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 9 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Sty 15, 2007 19:03 Temat postu: |
|
|
kochana następnym razem dzwoń!!!!!11
wiesz gdzie, wiesz że tak powinnaś zrobić.
Wiem co czułaś....
Mój "mąż" jeszcze ze mną mieszka i oprócz drobnych sprzeczek nie dzieje się nic złego ale on wie że ja się boję i upaja się tym...
Po jutrze idę do psychologa, może tam znajdę jakieś wskazówki dla siebie.
Acha przed zapisaniem do psychologa rozmawiałam z pracownikiem socjalnym (?) i dowiedziałam się że moja sytuacja jest cyt:"do obserwacji"
hahahaha ale jednocześnie zostałam poinformowana że mogę założyć mu sprawę karną o maltretowanie......
więcej komentarzy tej sytuacji chyba nie trzeba.
co o tym myślicie? _________________ walczę o siebie od 23.12.2006 r. !!!!!
jest mi strasznie ciężko.......... |
|
Powrót do góry |
|
 |
graffiti
Dołączył: 14 Paź 2006 Posty: 21
|
Wysłany: Sro Sty 17, 2007 1:14 Temat postu: Boże..dlaczego tak??? |
|
|
Dzisiaj całkowicie sie podłamałam. To jest takie dziwne. Cały dzień myślałam że On jest straszny ( to znaczy wiem że jest). Z pracy zadzwoniłam do tesciowej. Bardzo się zdziwiłam. Usłyszałam ze to moja wina że On tak postąpił, że Ona mu się nie dziwi i że cała jego rodzina jest w szoku jak postępuję. No niby jak??????
Dzisiaj tez dowiedziałam sie ze w piątek wyjeżdża na stałe zagranicę. Tą pracę miał załatwioną juz dawno, ale zwlekał. Dopiero dzisiaj. Postanowił wyjechac po ostatnim "wyskoku" podczas wizyty moich znajomych. Załatwił w pracy zwolnienie bezpłatne, kupił bilety...
Przyjechał po paszport. Kurcze...wyłam ja i On. Usłyszałam ze żałuje, że spieprzył wszystko, że zyczy mi szczęscia, żebym ułozyła sobie życie tak jak chcę, żebym poznała kogoś kto mnie pokocha i kogo ja pokocham, że zawsze będzie mnie kochał że dobrze że nadarzył się ten wyjazd bo wie że nie przebaczyłabym mu juz teraz, a On nie umiałby z tym żyć, że mam nie przejmowac się tym co mówi jego matka bo to niepoważne, ze wie że juz nigdy się nie zejdziemy. Boże ja nawet tego nie umiem napisać...to było....wyjatkowe.
Wiem że to słuszna decyzja..wiem..ale nie umiem sobie z tym poradzić..nie potrafię. Dlkaczego mi żal?dlaczego tęsknię? TYLE KRZYWD? No więc dlaczego???? Bo wiem że juz nigdy go nie zobaczę? To dlaczego sie nie cieszę?????? Ktoś wie może????  |
|
Powrót do góry |
|
 |
mysza28_78
Dołączył: 28 Gru 2006 Posty: 9 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sro Sty 17, 2007 9:37 Temat postu: |
|
|
Trzymaj się mocno grafitti musisz dla swwojej małej....
Dlaczego to najgorsze pytanie...
Dlaczego?
Bo nie ma odpowiedzi na nie....
To mój wierszyk który pomaga mi nie zadawać tego pytania albo zadawanie go ograniczyć do minimum.
Skup się na sobie i swoim dziecku. Zacznij dbać o siebie o swój wygląd o samopoczucie...
Popatrz w lustro i powiedz, "dobrze zrobiłam" to dla ciebie
Trzymam kciuki
A ja idę dzisiaj do psychologa _________________ walczę o siebie od 23.12.2006 r. !!!!!
jest mi strasznie ciężko.......... |
|
Powrót do góry |
|
 |
dorissima
Dołączył: 26 Paź 2006 Posty: 14 Skąd: śląskie
|
Wysłany: Nie Maj 06, 2007 0:55 Temat postu: |
|
|
Witajcie wszyscy!
Tak dawno tu nie zaglądałam , że aż mi wstyd.
Musiałam przeanalizować całe moje życie , zrobić całkowity porządek w nim - i myślę , że powoli mi się udaje. Niestety - jeszcze nie jestem po rozwodzie , ponieważ mój mąż nie zjawił się na dwóch rozprawach i nie odbierał wezwań. Teraz 23 maja będę mieć kolejną sprawę - mam nadzieję , że ostatnią. Ale najważniejsze - pozbyłam się mojego męża z domu, nie sądziłam , że to będzie takie łatwe - po prostu pewnego dnia , kiedy przyszedł pijany zadzwoniłam na policję - a on uciekł - mieszka u swoich rodziców . Razem z dziećmi mamy spokój ( nie sądziłam , że cisza może być tak wspaniała). Na ostatniej a zarazem drugiej sprawie rozwodowej , która odbyła się 26 marca podałam jego obecny adres , gdzie przebywa i sąd dostarczył wezwanie do teściów - jeśli teraz w maju mąż się stawi na rozprawę to będzie rozpatrywana bez jego udziału. W lutym zmieniłam pracę - poszłam na tzw. casting - dla mnie to było totalne przesłuchanie ( bez nadziei , że uda mi się dostać tą pracę - było 10 chętnych) , ale udało się . zmieniłam pracę na lepszą , muszę się co prawda cały czas uczyć , ale więcej zarabiam , mam więcej czasu dla dzieci i nie męczę się fizycznie bo pracuję umysłowo. Mój (jeszcze) mąż teraz zaczyna swoją grę - znowu stał się miły , zaczął interesować się dziećmi ( pozornie) - ale wydaje mi się , że po prostu przeczytał akta sprawy - w których podczas 1 rozprawy w styczniu zmieniłam kwalifikację prawną z orzekaniem o jego winie i wniosłam o jego eksmisję ( pisałam Wam na początku , że miałam ogromne zadłużenie w TBS ) , ale ponieważ zmieniłam pracę na lepszą , poszłam na układ z TBS , że zacznę spłacać zadłużenie ( razem to jest prawie 700/miesiąc) , ale pomagają mi rodzice i nie muszę się martwić o eksmisję. Muszę się z Wami podzielić pewnymi spostrzeżeniami - przeżyłam ogomny wstrząs , kiedy mój mąż zacząl regularnie interesować się dziećmi. Wyprowadził się 23 stycznia i nie widział się z dziećmi aż do Świąt Wielkanocnych. Moje córeczki zniosły to bardzo dzielnie - zresztą dużo ze sobą rozmawiamy i staram się im wszystko w miarę możliwości tłumaczyć. Odkąd dostał wezwanie do sądu (a zostało ono odebrane przez teśćiów) nagle!!!!!! tatuś zaczął interesować się dziećmi - ( co dla mnie najgorsze - wiem nie powinnam tak pisać) zacząl je odwiedzać no i niestety zostaje na noc ( całe szczęście mieszkamy wtedy w oddzielnych pokojach). Najbardziej denerwuje mnie , kiedy on odzywa się do mnie per "kochanie". Po prostu dostaję szału - tyle okropnych słów od niego ostatnimi czasy usłyszałam a on po prostu zachowuje się tak jakbyśmy byli wzorowym małżeństwem - na dodatek ma do mnie pretensje , kiedy mówię do niego , aby w ten sposób do mnie się nie odzywał. Zdaję sobie sprawę z tego , że to są jego wybiegi , aby mnie znowu zmylić - pewnie sobie myśli , że jeśli raz wycofałam sprawę , to drugi raz też to zrobię. Ja tego nie zrobię - doprowadzę do końca to co zaczęłam - dla dobra mojego i moich córek. Ale martwię się właśnie o córki - tyle co one przeszły , czego się nasłuchały - a teraz słyszą jak ich tata mówi mi piękne słówka a ja na to nie reaguję. Boję się , że pomyślą , iż jestem potworem , który krzywdzi ich tatę. Nie chcę ich wplątywać w moje sprawy , ale one wszystko widzą - starsza córka Kasia - ona ma prawie 12 lat - dużo widziała i dużo już rozumie , ale młodsza Ola - dopiero co skończyła 7 lat - ona dalej lgnie do niego i niestety ona nie rozumie i chyba nie pamięta co się działo chociażby pół roku temu . Ja nie chcę aby one od niego stroniły - to jest ich tata i tak zawsze zostanie - ale kiedy młodsza córka prosi go , aby on został w domu na noc to mnie chce coś trafić . Należe do tych osób , które nic w tej sytuacji nie zrobią - po prostu nie jestem w stanie dziecku odmówić - jeśli chodziłoby o jakąś bagatelę to bym to "olała" , ale nie chcę wychowywać córek w przeświadczeniu , że wszyscy mężczyźni to dranie - chociaż ja sama tak uważam. Chcę , aby moje córki kiedyś ułożyły sobie życie - ale uważam , że jeśli ja będę mówić same negatywne uwagi na temat mężczyzn to będzie się to źle na nich odbijać - mam świadomość , że same powinny się przekonać na czym polega to życie - po prostu z "Facetem".Jednak z drugiej strony chciałabym je chronić , aby nie przechodziły tego co ja . Wiem , że dużo czasu upłynie zanim będę musiała się o to martwić , ale jednocześnie mam świadomość , że wszystko kształtuje się na początku ich życia , kiedy obserwują relacje miedzy rodzicami a niestety na tym polu przegrałam. Nie wiem jak znaleźć złoty środek , może kiedyś się dowiem - jednak czy nie będzie za późno ? |
|
Powrót do góry |
|
 |
dorissima
Dołączył: 26 Paź 2006 Posty: 14 Skąd: śląskie
|
Wysłany: Czw Maj 24, 2007 9:26 Temat postu: |
|
|
Witam Was wszystkich!!!
Wczoraj wygrałam!!!!!!!!
Miałam ostatnią rozprawę rozwodową. Oczywiście mój mąż się nie zjawił. Znowu zeznawałam , potem sędzia ogłosiła wyrok (czekałam na ogłoszenie 20 minut) - rozwód jest z jego winy oraz sąd wydał nakaz eksmisji jego z naszego mieszkania . Byłam chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem i nadal jestem . Wyrok wydany zaocznie i oczywiście on może się odwołać od tego wyroku , ale dodało mi to skrzydeł i takiej siły jakiej chyba jeszcze nie miałam.
Jeśli on się nie odwoła to ja za trzy tygodnie zacznę nowe życie - jako wolna osoba - wolna przede wszystkim od jego tyrani . Wiem , że nigdy nie zapomnę tego jak mnie krzywdził , ale już teraz mam do tego pewien dystans .
Jeśli ktoś z Was ma jeszcze jakieś wątpliwości , czy zakończyć związek pełen przemocy i krzywd - to ja mogę podpowiedzieć - nie warto tkwić w piekle!!!!!!!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę powodzenia!!!!!!!!!! |
|
Powrót do góry |
|
 |
Kosmyk
Dołączył: 02 Lip 2007 Posty: 22 Skąd: małopolskie
|
Wysłany: Pon Lip 02, 2007 21:01 Temat postu: Witaj! |
|
|
Ja też jestem tu po raz pierwszy, przy okazji witam wszystkich . Mam bardzo podobny problem do twojego, więc nie będę tu wchodzić w szczegóły. Czas na pewno tego nie rozwiąże, nie licz na to. Jedynie ty możesz coś z tym zrobić. I tylko ty. To bedzie na pewno bardzo trudne ale nie niemożliwe. Pułapką , w jaką się zaplątałaś jest brak całkowicie bezkrytycznego spojrzenia i na swojego partnera i na swój związek. Piszesz, że ci go żal, pomimo że tyle krzywdy ci wyrządził i wciąż wyrządza. Myślę, że najtrudniej jest spojrzeć prawdzie prosto w oczy. To szalenie bolesne. Ja teraz preżywam to samo. Jestem w trakcie podejmowania decyzji o odejściu. I też pomimo, że mój partner dręczy mnie niemal codziennie od kilku lat, ciężko mi odejść, bo mi go żal, mam wyrzuty sumienia...itd. Staram się jednak stopniowo zrywać klapki z oczu. I tobie również tego życzę. Dużo siły, wytrwałości i słusznych decyzji! Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
 |
ewuś
Dołączył: 11 Lip 2007 Posty: 1
|
Wysłany: Sro Lip 11, 2007 13:24 Temat postu: |
|
|
Witajcie wszyscy,
dziś po raz pierwszy znalazłam to forum i w większości Waszych listów odnajduję własne życie. W sierpniu minie 19 lat mojego małżeństwa - ostatnie 10 to nieustanna huśtawka: kłotnia, przeprosiny, "miodowy miesiąc" i cały czas obecny alkohol. Masz rację Kosmyk że nikt za nas nie może podjąć decyzji o rozstaniu i przerwaniu tego koła. Żyjemy od awantury do awantury wypierając prawdę, wybielając naszych oprawców i oszukując same siebie że to się kiedyś skończy.
Nie skończy się. Będzie trwać i wierzcie mi będzie coraz gorzej. Wczoraj moja 18-letnia córka spytała mnie z wyrzutem: czy nie znudziło ci się to ciągłe pakowanie go i godzenie się z nim. Zrób coś z tym mamo". Poczułam wstyd - ja dojrzała kobieta poczułam wstyd że przez lata narażałam dzieci na wysłuchiwanie wyzwisk alkoholika, miotając się w tym chorym związku. I spytała mnie jeszcze czemu to robię. Nie umiałam odpowiedzić. Mimo że przez 2 lata chodziłam na terapię dla współuzależnionych poczułam się jakbym znów zrobiła krok w tył.
Wczoraj interweniowała policja. Idę dziś złożyć doniesienie. Potem do przodu - powoli ale pewnie. Alimenty, eksmisja, separacja.....
Zawsze on będzie ojcem moich dzieci, ale przestałam oszukiwać siebie samą. To chyba to pierwszy krok - zaakceptować rzeczywistość i przestać ich usprawiedliwiać. I żyć dalej: dla dzieci, przyjaciół, pracy, przyjemności, spokuju i przede wszystkim dla siebie. _________________ ewuś |
|
Powrót do góry |
|
 |
Kosmyk
Dołączył: 02 Lip 2007 Posty: 22 Skąd: małopolskie
|
Wysłany: Sro Lip 11, 2007 15:45 Temat postu: |
|
|
Ja potrzebowałam ileś tam awantur, bijatyk i interwencji policji, żeby do mnie dotarlo , że to się nigdy nie skończy. Pomimo agresji i chamstwa mojego przyjaciela, ja jakoś nie "czułam w sobie", że to jest poważny problem. I obrywałam następny raz i tak w kółko. Jak człowiek jest przyzwyczajony od zawsze do poniżania to takie zachowanie w stosunku do niego nie bulwersuje go na tyle, żeby odszedł od sprawcy. Ja też przeszłam różne terapie i znów związałam się z takim panem. Też miałam poczucie, że cofam się. Zastanawiałam się czy ja w końcu kiedyś wyjdę z tego błędnego koła? Czy ja potrafię? Myślałam, że już jestem kompletnym nieudacznikiem. Więc cieszę się, mogąc spotkać innych, którzy mają podobny problem. Przynajmniej przestałam się uważać za tak okropnie nieporadną. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Miu
Dołączył: 31 Sie 2007 Posty: 2 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Pią Sie 31, 2007 14:06 Temat postu: |
|
|
Graffiti odezwij się jak żyjesz...
Dzisiaj trafilam na to forum i bardzo się cieszę. Przeczytałam tutaj cały wątek i bardzo mi to pomogło. Otworzxyło oczy na parę spraw. Będę tutaj częsciej.
Cieszę się, że jesteście  |
|
Powrót do góry |
|
 |
graffiti
Dołączył: 14 Paź 2006 Posty: 21
|
Wysłany: Sob Wrz 08, 2007 23:15 Temat postu: Żyję i jestem:) |
|
|
Witam, żyję ale dość długo tutaj nie zaglądałam...dopiero dzisiaj, jakoś tak.. Jak wygląda sytuacja u mnie? Hmm..
Pewnie dostanie mi się od Was po uszach:) ale cóż...
Mąż wyjechał za ocean, tak jak pisałam. Mieliśmy kontakt tylko sms-owy i to bardzo rzadko. Oczywiście nie zostawił mnie na lodzie pod kątem finansowym,bo regularnie przysyłał środki.Po raz pierwszy widzieliśmy się po 6 miesiącach. Poleciałam do Niego z córką. Było, hmm..inaczej chyba. Przegadaliśmy 2 doby (jak nigdy dotąd), był miły,uczynny, troskliwy (również jak nigdy dotąd). Po powrocie myślałam chyba przez miesiąc, o wszystkim..i decyzję podjęłam. Tak, postanowiłam mimo wszystko raz jeszcze spróbować. Wiem że to chore, że moja miłość jest chora, że tak być nie powinno. Ale kiedy zrozumiałam że brakuje mi go (jeszcze przed moimi odwiedzinami u Niego) kiedy zrozumiałam że jestem bardzo o niego zazdrosna, że nie chciałabym jednak żeby ktoś zajął moje miejsce..ta decyzja zrodziła się sama, we mnie, w moim sercu.Ale...nie jest już tak jak było. Mam oczy szeroko otwarte, nie pozwolę sobie na bycie jego lalką-szmacianką,to on ma się o mnie troszczyć!!, to ja jestem WAŻNA i teraz myślę głównie o sobie. Powiem jeszcze tak. Będąc u Niego nie rozmawialiśmy o powrotach, a on nie nalegał. Postanowiłam zająć się sobą, a nie nim, chociaż raz...spróbować. Codzienny makijaż, fryzura i codzienne powtarzanie sobie że to On ma to szczęście że jestem jego żoną, a nie odwrotnie, bo taka żona to skarb niesamowicie podniosły moją zaniżoną samoocenę. Obym tylko nie przesadziła z tym zapatrzeniem w samą siebie;)) ale mi pomogło to bardzo, a on patrzył i jedyne co umiał mówić to tylko tyle że "jak bardzo się zmieniłaś, byłem ślepy".
Jak wracałyśmy to płakał . Teraz co prawda mi zbiera sie na płacz, bo tęsknię i myśli mam miliony, choć już nie przepełnione strachem, a raczej kobiecą zazdrością i lękiem co on tam wyrabia...ale to pozostawię sobie:) On nie musi wiedzieć o wszystkim:)
Docelowo planujemy z córką dołączyć do niego, to już zostało ustalone,ale jedno wiem..nie pozwolę już NIGDY na powrót tego co było. Czuję się silna (głównie dzięki Wam) i jestem pewna że jeśli coś tylko będzie nie tak tutaj zawsze mogę wrócić.Mam rodzinę, znajomych...
I to chyba na tyle, na ten moment. BARDZO WAM wszystkim dziękuję za to że jesteście i nadal będę odwiedzała to miejsce bo jestem jedną z Was i wiele się od was nauczyłam i nadal uczę.
Życzę Wam wszystkiego co Najlepsze... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Czw Gru 27, 2007 13:27 Temat postu: Mam pewne obawy o przyszłość waszego zwiazku |
|
|
ale decyzja jest Twoja , tylko Twoja i niezależna od nikogo. Według mnie wskazane byłoby abyś Ty uczęszczała na grupę, a najlepszym wyjściem aby mąż znalazł sposób an redukcje agresji, odbudowę swoich zachowań....To mogłoby dawać trwałość! _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|