 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto Cze 15, 2010 23:55 Temat postu: Szukam... p o m o c y. |
|
|
Witam wszystkich na Forum.
Niemalże jestem zamknięta w moim domu i praktycznie jedyny, szczery kontakt z ludźmi mogę mieć dzięki sieci... Choć rok temu po (wówczas) około 6-u latach trwania w domowym piekle, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce - dziś wiem, że nie udało się. Ale wiem też, że nadal nie chcę tak żyć. Dlatego jedynym pomysłem, jaki przychodzi mi do głowy, jest poszukanie pomocy. Nawet, jeśli mogę jej szukać tylko w ten i żaden inny sposób.
Jestem bardzo młodą osobą, która jest ofiarą przemocy emocjonalnej od niemal połowy swojego życia. Niech moja własna, bezkompromisowa "diagnoza" nikogo nie zrazi... Pomimo, że kiedyś nie byłam, teraz jestem pewna swojej sytuacji. Bo jeśli ludź boi się ludzia od rana do wieczora, a nawet w nocy, boi się spojrzeń, słów, samej obecności, a w końcu przez tego ludzia nie chce się już w ogóle obudzić - to nie może być inaczej.
Mój problem to ojciec, który nie widział, nie widzi i najprawdopodobniej nigdy nie zobaczy, jak bardzo zniszczył mi życie. Przecież on już nie pije, nie bije... więc o co chodzi? Bardzo delikatnie, w stosownych okolicznościach próbowałam mu to wyjaśnić. Oczywiście bezskutecznie.
Myślałam, że im będę starsza, tym będzie lepiej, że nabiorę dystansu, że więcej zrozumiem. A tu okazało się, że z roku na rok jest coraz gorzej. Teraz już nie tylko moje uczucia są na szali ale niestety również pieniądze i przyszłość. Nie potrafię normalnie jeść, spać, czytać, pracować... Nie umiem normalnie ż y ć. O przyjaciołach i imprezach mogę zapomnieć.
Wciąż muszę być w domu; rzecz jasna nie bez powodu. Jest ze mną pewna kochana istota, będąca dla mnie wsparciem i jedyną pociechą. Lecz gdy tylko wyjdę, najczęściej dzieje jej się krzywda. Większa, bądź mniejsza. Natomiast ja muszę "zmieścić się w czasie". A i mimo to mam zawsze o******l jak wrócę.
Mija dzień za dniem, a ja zawalam kolejne sprawy. Mam tylko jedno w głowie i niczym konstruktywnym nie mogę się zająć. Na dodatek kazano mi się wynieść, bo przecież jestem tylko darmozjadem, który nic nie robi.
Nie potrafię.
Nadawałam 'totolotka' ale nigdy nie wygrałam:) Nie mam pojęcia, gdzie mam iść i co mam zrobić. Potrzebuję dachu nad głową, pracy. I szczerze czuję, że mogę przenosić góry ale jak najdalej od NIEGO. |
|
Powrót do góry |
|
 |
agneskoko83
Dołączył: 02 Cze 2010 Posty: 244
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 0:00 Temat postu: |
|
|
Co takiego dokładnie działo i dzieje się w Twoim życiu?
Przenieś górę jeśli potrafisz i zdradź mi sekret jak to zrobiłaś. Pozdrawiam. Trzymaj się |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 0:03 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieje, że jesteś pełnoletnia? Z chwila osiągnięcia pełnoletniości kończy się władza rodziców... _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
pacmanka Wolontariusz NL

Dołączył: 17 Mar 2010 Posty: 56
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 0:17 Temat postu: |
|
|
Witaj bobo! Dobrze, że jesteś! że odważyłaś się tu napisać
Wierzę, że zawsze są jakieś rozwiązania lecz nie zawsze je widzimy... Postarajmy się ich poszukać... Napisz coś więcej o swej sytuacji...
Czemu jesteś zamknięta w domu, ojciec Cię więzi? Jaka krzywda dzieje się tej kochanej istocie? Super, że mimo tego wszystkiego co się dzieję, masz w sobie tę siłę i energię aby góry przenosić ! Wykorzystaj dobrze tę siłę i nie zapominaj o niej! Sama określiłaś czego Ci trzeba... być jak najdalej od niego... czy jesteś na to gotowa...?
Pozdrawiam serdecznie!
Klara |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 0:22 Temat postu: |
|
|
@ agneskoko83
...dokładnie? Każdy, kto choć raz w życiu czuł, że to nie on sam ale ktoś inny sprawuje władzę nad jego życiem, wie, że naprawdę trudno opisać to słowami. Wiesz, ja codziennie popełniam samobójstwo albo pakuję manatki i uciekam z domu, a mimo to nadal tu jestem. Wieczne pretensje, narzekania, krzyki... On twierdzi, że musi to "wyrzucić z siebie", bo potem jest mu lżej. A że ja mam nerwicę to już mój problem.
Jeśli los się do mnie uśmiechnie i jeśli zdąży to zrobić - wówczas przeniosę górę i Ci o tym opowiem.
@ Echnaton
Tak, jestem pełnoletnia. Wiem, że nikt nie powinien mieć nade mną władzy ale co z tego? Życie pokazuje na każdym kroku, jak bardzo jestem zależna (jeszcze) od rodziców. No może gdybym miała prócz nich jakaś dalszą rodzinę... Na moje nieszczęście jej nie mam. Poza tym on i tak wkoło wszystkim opowiada, jaka to ja beznadziejna jestem. |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 0:32 Temat postu: |
|
|
Dzięki Klaro.
Wiesz, ON mnie nie więzi DOSŁOWNIE, w sensie fizycznie ale właśnie psychicznie. Wiem, ze po moim powrocie znów usłyszę, że "tata znów przylał Młodemu, bo ten był upierdliwy" (mogę takiego słowa tu używać?). A potem on mi znów zrobi wykład, że mam się wynosić albo coś "z tym" zrobić, bo jak nie, "to się przekonam" [z kim zadzieram].
Poza tym jak rano wstanę, to nieraz nawet 5 godzin przygotowuję się do tego, by wyjść z mojego pokoju... Jak już nabiorę sił i wyjdę to i tak po kilku minutach tam wracam skołowana, bo właśnie dostałam "kulturalną uwagę" (że aż sąsiedzi słyszeli), że nic w domu nie robię, pomimo, że dzień wcześniej posprzątałam w mieszkaniu, zajęłam się siostrą i zrobiłam zakupy  |
|
Powrót do góry |
|
 |
agneskoko83
Dołączył: 02 Cze 2010 Posty: 244
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 14:11 Temat postu: |
|
|
bobo- wiem co znaczy przygotowywanie się do wyjścia z pokoju nawet przez pół dnia. Bo wiem co będzie za drzwiami... To jest straszne. Wiem. Te krzyki... te pretensje o wszystko... wysłuchiwanie że nic sie nie zrobiło a codziennie obiad jest, posprzątane, wyprane, wyprasowane, lśniące i pachnące. I jeszcze muszę gotować za swoje dla byłego męża z którym musze mieszkać bo nie mam gdzie iść z trójką dzieci. Znęcają się nade mną w domu i psychicznie i fizycznie ale to psychiczne wykańczanie jest dużo gorsze niż tłuczenie mnie wydaje mi się. Jestem z Toba. Pisz gdy Ci źle. Mi to pomaga. Pisz i wyrzucaj wszystko z siebie. Będę tu do Ciebie zaglądać. Nie jestes sama. |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Sro Cze 16, 2010 17:08 Temat postu: |
|
|
Hej. Dzięki wielkie.
Doskonale wiem, że takich osób jak ja, tj. w podobnej, a nawet gorszej sytuacji jest mnóstwo... I czuję ogromną empatię w stosunku do każdej istoty, której dzieje się jakakolwiek krzywda.
Osobiście uważam, że powinny istnieć jakieś miejsca, w których pomagają ofiarom przemocy emocjonalnej. Nie tylko psychologowie i ich wsparcie psychiczne ale także instytucje, które faktycznie pomagają stanąć na nogi i rozpocząć życie od nowa. Wszyscy (mam namyśli rząd naszego kochanego kraju) potrafią tylko dużo mówić, a mało robią. Mamy XXI wiek, mocno rozwinięty kraj... i co z tego? Jedno wielkie NIC. Żeby to uczciwa kobieta musiała dzień w dzień dawać upokarzać się drugiemu człowiekowi, pozwalać, by przejął on kontrolę nad jej życiem. A potem kręcą głowami, jak jedna taka kobieta zabije swojego napastnika, bo przecież w końcu nie wytrzymała. I pójdzie bidula siedzieć przez takiego...
Kiedyś myślałam, że w danym momencie nie mogę się wyprowadzić gdzieś daleko i zacząć żyć tak, jak chcę i marzę. Czułam się tak bardzo pochłonięta przez własne problemy, iż bałam się, że "na wolności" sobie nie poradzę.
Dziś chyba trochę dojrzałam i jestem niemal pewna, że dałabym radę. Bardzo chciałabym tę siłę wykorzystać, ponieważ takie przypływy siły czuję naprawdę rzadko. Do tej pory wszystkie szanse zaprzepaściłam. Na dodatek z czasem moja codzienność tak mocno się skomplikowała, że teraz muszę stawać na głowie, by ją naprostować. Nie wiem czy mi się uda... |
|
Powrót do góry |
|
 |
Lulka
Dołączył: 23 Paź 2009 Posty: 930 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Cze 17, 2010 11:11 Temat postu: |
|
|
Cześć bobo, pewnie że dasz radę. Masz wielki atut - MłODOŚĆ.
Już sam fakt, że patrzysz na siebie "okiem obserwatora" stwarza Ci możliwość poszukania rozwiązania.Wiem, że psycholog to wyjście zastępcze, ale może spróbuj bo samo wyjście na wizytę to już pretekst do wyjścia na zewnątrz rozmowy też dużo dają...
Myślałaś, żeby rozejrzeć się za pracą poza granicami swojego miejsca zamieszkania? Wiem, że trudno, ale czasami można znaleźć pracę z kwaterunkiem i tak powoli...powoli.
Depresja to obrzydliwa choroba i tak naprawdę nigdy nie pozwala wyjść ze swoich szpon, dlatego ważne jest aby zminimalizować jej skutki w tym może Ci pomóc albo psycholog a w skrajnych przypadkach psychiatra i nie bój się tego drugiego.
Należy Ci się normalne życie i maluchowi TEŻ!
Jeśli możesz napisz coś więcej.
pozdrawiam
Lulka |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pon Cze 21, 2010 1:48 Temat postu: |
|
|
Hej Lulka. Dzięki za odpowiedź.
...sama zacznę od kwestii psychologa, którą poruszyłaś. Wiesz, ja już kilka ładnych lat temu bywałam i u psychologa i u psychiatry. Dodam, że nikt mnie do tego nie zmuszał - to był mój wybór. Ale przyznam też, że nigdy ale to nigdy po żadnej z takich wizyt nie czułam się ani lepiej, ani lżej. W końcu zrezygnowałam. A dziś, choćbym nawet chciała (chociaż nie chcę) mogłabym sobie taki pomysł już na starcie wybić z głowy. Mówisz, że to mógłby być pretekst, by wyjść z domu... Wierz mi, że gdyby mój ojciec dowiedział się, gdzie ja się wybieram, chyba nie dożyłabym już dnia jutrzejszego.
Teraz o moim "maluchu". Otóż Maluch (będę go tu tak nazywać) na dziś dzień waży jakieś 50kg, a to jeszcze nie koniec, bo ma dopiero niecały rok. Teraz chyba stało się już wszystko jasne(?). Może nie każdy to zrozumie ale ja naprawdę darzę go niezwyczajnym uczuciem i nie wyobrażam sobie, byśmy teraz mieli przez kogokolwiek się rozstać. |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Cze 24, 2010 14:55 Temat postu: |
|
|
Ostatnie trzy dni to dla mnie tragedia. Na każdym kroku słyszę opie***l o bele co. Naprawdę nie mam już siły. Pójdę chyba spać pod most; tam chociaż spokój będzie. Dacie wiarę, że ja już nawet w nocy, gdy wszyscy śpią i jest cicho, słyszę jego głos?! On ma taki rytuał: codziennie, gdy rano i wieczorem pije z moją mamą kawę w kuchni, siedzi i jak ja to nazywam "nadaje". Co on tam o mnie nie gada... Jaka to ja nie jestem, co to ja nie robię. Matka siedzi cicho i słucha. A on taki zadowolony, bo myśli, że się z nim zgadza. Ona mi mówi z kolei, że też ją to denerwuje no ale co ma zrobić...
Słuchajcie ludzie, a może ma ktoś z Was jakąś działkę małą czy stodołę na Śląsku, nie wiem. Ja naprawdę chcę stanąć na nogi ale tu nie dam rady. Już szukam mieszkania i znalazłam nawet kilka fajnych ofert, gdzie opłaty są naprawdę niskie. Teraz tylko pytanie gdzie by tu pożyczyć kase na "start".
Wiem, że może 'brzmię' dziwnie czy dziecinnie ale wierzcie mi, że mam związane ręce. A tak chcę, by mój Maluch miał ze mną szczęśliwe życie. |
|
Powrót do góry |
|
 |
anwy
Dołączył: 21 Sty 2010 Posty: 336
|
Wysłany: Czw Cze 24, 2010 17:34 Temat postu: |
|
|
Bobo, jedna sprawa, rzuciła mi sie w oczy - nadawanie do Twojej mamy. Przez wiele lat mój m. też tak robił, potrafił nawet pojechać kilkadziesiąt kilometrów do jej domu, by mnie oszkalować. Cóż z tego, że matka wiedziała, że to nie prawda, bolały ją te złe słowa, ale milczała, bo bała się, że jak się odezwie, to ja i dzieci będziemy mieć gorzej. Dopiery, gdy zrobiłam pierwsze kroki, by zatrzymać przemoc, moja matka przeciwstawiła się zięciowi, a on zdziwiony zamilkł. Teraz ona ma spokój, nie nachodzi jej, nie wydzwania. Dlatego cały czas mam takie myśli, że gdyby dużo wcześniej osoby z naszego najbliżeszego otoczenia, wyraziły swoje zdanie na temat jego zachowania i traktowania rodziny, to może ta przemoc nie osiągnęłaby takich rozmiarów i wszystko potoczyło by się inaczej, ... A może się mylę |
|
Powrót do góry |
|
 |
heka
Dołączył: 17 Lis 2009 Posty: 465
|
Wysłany: Czw Cze 24, 2010 22:45 Temat postu: |
|
|
Nie anwy,nie mylisz się .U mnie było identycznie  |
|
Powrót do góry |
|
 |
bobo
Dołączył: 13 Cze 2010 Posty: 129 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw Cze 24, 2010 23:44 Temat postu: |
|
|
Haha. Niestety od mojej mamy dzieli GO zazwyczaj jakieś 1 metr. Natomiast Mój pokój od kuchni około 7. Nie muszę nawet się wysilać, by wszystko dokładnie słyszeć. Nie znoszę tego słuchać Potrafi tak ględzić kilka godzin. Jednak właśnie to jest najgorsze, że moja matka nigdy nie daje mu do zrozumienia, że jest po "mojej" stronie. Nawet podczas jakiejś kłótni albo raczej JEGO monologu (bo wymianą zdań na pewno tego nie nazwę) - nigdy ale to nigdy się nie wtrąci. Ja wracam do swojego pokoju a ona zostaje z NIM. Nigdy do mnie nie przyjdzie...
Dziś to ja sobie jako tako daję z tym radę, choć też nie jest łatwo. Ale wyobraźcie sobie, co mogłam czuć jak miałam 13, 14, 15 lat i byłam w takiej samej sytuacji, bo to się tyle czasu ciągnie. Siedziałam wiecznie w kącie na podłodze, okna zasłonięte i ryczałam (no bo to jeszcze te hormony). Czasem się śmieję, że już wszystkie łzy zużyłam wtedy, przez te kilka lat i dziś nawet płakać nie umiem, choćbym chciała. |
|
Powrót do góry |
|
 |
anwy
Dołączył: 21 Sty 2010 Posty: 336
|
Wysłany: Pią Cze 25, 2010 14:25 Temat postu: |
|
|
Z mioch obserwacji wynika, że te monologi mają miejsce właśnie wtedy, gdy nikt nie zaprzecza. Milczenie (ze strachu czy innych powodów) przyjmują jako przyzwolenie na dalszy ciąg i pozwalają sobie na więcej. Z mojego otoczenia tylko jedna osoba powiedziała kategorycznie dość!, kłamiesz! i ... facet zamilkł. Nie są już przyjaciółmi. Teraz do pozostałych biernych słuchaczy opowiada jakim to głupkiem jest jego kolega. |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|