Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna Forum na temat przemocy w rodzinie
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP
www.niebieskalinia.pl 
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego ja :(
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
IwonaK



Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 15
Skąd: Słupsk

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 13:07    Temat postu: Dlaczego ja :( Odpowiedz z cytatem

Witajcie.
Trafiłam na to forum, przeczytałam tematy o przemocy psychicznej i przeżyłam szok.. Widzicie. Wychowałam się w rodzinie, w której poniżanie, wyzywanie, bicie po twarzy i ciągłe awanturowanie się było uważane za normalne. Nie wiedziałam, że mogę szukać gdzieś pomocy. Gdybym wiedziała, moje życie pewnie wyglądałoby inaczej. Pewnie nie miałabym na koncie prawie udanej próby samobójczej i pewnie moja psychika i poczucie własnej wartości nie byłyby teraz tak rozchwiane. Może zacznę od początku.
Sprawcą była/jest matka. Gdy miałam 10 lat zmarł mój tatuś. Miał raka wątroby. Zostaliśmy z bratem sami z mamą, która dwa miesiące po śmierci taty leżała w szpitalu psychiatrycznym. Przeszła silne załamanie nerwowe. Rozumiem to. My też silnie przeżyliśmy tą śmierć.
Nie pamiętam, jak wyglądało nasze życie gdy żył tatuś. A to znaczy, że nic złego się nie działo.
Pierwsze traumatyczne przeżycie miało miejsce gdy miałam ok 11 lat. Wtedy pierwszy raz dostałam w twarz. Wtedy pierwszy raz usłyszałam, że zabiłam tatę. Wtedy zaczęło się piekło. A ja prosiłam tylko o pozwolenie na zabranie zabawki na dwór..
Z tego co pamiętam, matka często spała, leżała, była ponoć bardzo chora. Musieliśmy być ciągle cicho, bo ona musiała odpocząć. Gdy coś zrobiliśmy, gdy byliśmy za głośno ona wstawała, zaczynała krzyczeć że jesteśmy bez serca, że wpędzimy ją do grobu jak ojca, że przez nas ona jest chora. I wtedy mdlała. Tak jak stała, padała na podłogę. Boże, jacy my byliśmy przestraszeni. To było niepojęte. A gdy już się ocknęła mówiła "widzicie do czego mnie doprowadzacie"? "Jakie ja mam dzieci, po co was urodziłam?" "na starość szklanki wody mi nie podacie" "a ja was urodziłam, choć nie mogłam, bo mam chore serce i lekarze zabraniali, a wy tak się odwdzięczacie". To było bardzo częste zjawisko, póki w jej życiu nie pojawił się drugi mężczyzna. Mój brat, starszy ode mnie o 6 lat, cieszył się z tego, bo myślał, że w końcu się od nas odczepi. Ale nie miał racji.. Ale o tym może później.
(tyle jest rzeczy do opowiadania że nie wiem, jak mam to zrobić Sad)
Wszystko nasiliło się w chwili, gdy stałam się kobietą. Nie zapomnę jej tonu, gdy mi to oznajmiała. Niski, basowy, wróżący coś okropnego. Ona potrafiła jednym słowem odpowiednio wypowiedzianym, wywołać paraliżujący strach.
Od tamtej pory byłam tylko dziw.., ladacznicą, debilką, swędziała mnie pi... Każde moje spóźnienie, nawet 5-minutowe, kończyło się awanturą. Od progu. Nie zdążałam zamknąć nawet drzwi a padało "gdzie kur... byłaś? o której miałaś być?" a gdy odpowiadałam, że przecież nic nie zrobiłam dostawałam w twarz. Raz nawet złapała mnie za włosy i przeciągnęła po podłodze od przedpokoju, przez jej pokój aż do mojego. Rzuciła na łóżko i biła. Szarpała. Wyzywała.. Boże jak ciężko jest o tym pisać...
Matka miała jeszcze jeden sposób, prócz awantur, ignorowania i mdlenia, by nas "ustawić". Po krzykach brała z domu sznurek, pasek, cokolwiek i szła na strych oznajmiając nam, że przez nas odechciewa jej się żyć i że jak nie chcemy czegoś zrobić to ona idzie ze sobą skończyć, bo ma już dość.. I szła. A my zostawaliśmy sami. Długo nie wracała. Dawała nam czas na przyjęcie do wiadomości, że jesteśmy najgorszymi dziećmi na ziemi. Pozwalała nam w to uwierzyć...
Tak więc wyglądało moje życie. Brat założył swoją rodzinę, wyprowadził się. Ja nadal byłam popychadłem, na zmianę z ojczymem lub jednocześnie. Zależy jak bardzo musiała się wyżyć. Byłam w tym domu sama. Bo gdy awantura dotyczyła mnie i tego, co rzekomo zrobiłam, nikt nie stawał w mojej obronie. Wręcz przeciwnie. Wtedy wydzwaniała do brata, to babci, dziadka i płakała że ona już nie może sobie ze mną poradzić, żeby ktoś coś ze mną zrobił. I udawało jej się wszystkich przekonać. I znów siedziałam w swoim pokoju, płacząc. Wołając tatę i próbując zrozumieć DLACZEGO. Dlaczego on odszedł a ona żyje. Dlaczego ja muszę tak cierpieć.
Gdy miałam 15 lat wyprowadziliśmy się do wielkiego domu. Jaka ona była dumna.. Teraz była prawdziwą królową a wszyscy dookoła jej zazdrościli. Tak sobie tłumaczyła brak kontaktu z innymi członkami rodziny. Bo popadła w konflikt i ze swoją matką i z siostrą. Wszycy byli źli. Wszyscy chcieli jej odebrać szczęście.
W wieku 16 lat zaczęłam się buntować. Byłam w stanie powiedzieć "nie" na jej szopki. Ale źle się to dla mnie kończyło. Wyzwiska, bicie (zawsze po twarzy), wyrzucanie z domu bez niczego (bo ona kupiła mi ubrania). To był standard. Biła też ojczyma. Wtedy, ale tylko wtedy, on przychodził do mnie na górę i się żalił. A ja go rozumiałam. Ale gdy sprawa dotyczyła mnie, on milczał lub stawał za nią. Bo bał się, że też oberwie.
Odprawiała nade mną egzorcyzmy. Przykładała mi do głowy obrazek święty i krzyczała, bym wyzbyła się zła, które mnie opętało.. A później przytulała i mówiła że będzie dobrze, że ona mi pomoże. Do kolejnej awantury.
W wieku 17 lat połknęłam wszystkie jej tabletki nasenne. Chodziłam dookoła dywanu i czekałam aż przyjdzie spokój, aż się uwolnie. Nie pamiętam, jak upadłam, nie pamiętam pobytu w szpitalu, nie pamiętam dni po szpitalu, które spędziłam w domu. Matka wmawia mi, że wtedy rzuciłam się na nią z nożem. Czy to możliwe? powiedzcie, czy mogłam to zrobić? nic nie pamiętam Sad wypominała mi to zawsze, przy najmniejszej kłótni.
W wieku 19 lat urodziłam córeczkę. Samotnie. Ojciec dziecka odszedł, gdy byłam w 4 miesiącu ciąży. W międzyczasie zdałam mature z robaczkiem w brzuchu Smile, dostałam się na studia. Namawiała mnie na to matka. Mówiła, że mi pomoże, że zajmie się Sarenką gdy ja będę w szkole. I tak było. W każdej dłuższej przerwie pędziłam do domu, do niuńki. Moje słońce... Anioł zesłany z nieba by dać mi nadzieję. I choć awantury trwały nadal, choć byłam tak samo poniżana jak dawniej, znajdowałam ukojenie gdy tuliłam tę małą istotkę do siebie. To był mój drugi świat. Ona i ja. Przysięgłam sobie ją chronić. I nigdy nie być dla niej taką, jaką była dla mnie moja matka.
Problem zauważyłam, gdy córeczka (1.5 roczku), poszła do żłobka. Matka wydzierała mi ją siłą. Za wszelką cenę chciała, by była u niej na dole. Wiele razy mówiła "znieś łóżeczko na dół, ty przecież musisz się wysypiać". Boże, dzieki że nie posłuchałam! gdy byłam na 4 roku poznałam mojego obecnego męża. Pokochał i mnie i moją córeczkę. Byłam szczęśliwa. Myślałam, że teraz już wszystko się ułoży. Chciał ze mną zamieszkać, ale ja powtarzałam wciąż że z domu rodzinnego się nie wyprowadzę, że matka tak mi pomogła, że musze się odwdzięczyć. Takie myśli udało jej się we mnie zaszczepić.
Zgodził się zamieszkać u mnie. Ale mama miała warunki. Musieliśmy zrobić sobie swoją kuchnię na górze, bo po jej kuchni i jej mieszkaniu nikt obcy nie będzie się kręcił. Mąż wziął więc kredyt. Żałuję, że mu na to pozwoliłam. Pomieszkał u mnie pół roku. W tym czasie córeczka, nie znająca dotąd osoby jaką jest tata, przywiązała się do niego bardzo. Chciała spędzać czas z nami, nie z babcią. Zaczęły się awantury. Gdy mąż z córcią schodzili na dół by wyjść na rower, matka otwierała drzwi do swojego królestwa i mówiła "Sarenka idzie teraz do mnie", na co mąż "nie. idzie ze mną na rower a jak wrócimy to przyjdzie do babci". i wtedy było "NIE???!!!" Bach drzwiami. Kolejna awantura.
Dwa razy odmówiła mi wyjścia za niego za mąż. Zawsze było nie w porę. Powtarzała, że wyjdę za niego, wtedy, gdy jej to będzie odpowiadało. A gdy za drugim razem nie wytrzymałam, popłakałam się i sama wykrzyczałam jej co o tym myślę, wyrzuciła nas z domu. Tak po prostu. W wielkiej awanturze opuszczaliśmy dom. Wtedy też pierwszy raz jej oddałam. Uznacie mnie za potwora. Wiem, jestem nim. podniosłam rękę na własną matkę. Ale nie wytrzymałam czwartego policzka. Ręka sama poleciała. Nie wytrzymałam jej słów. Z każdym słowem gniew stawał się tak silny, że prawie wybuchłam. Powiedziałam dość. Nie jestem głupia, niedorozwinięta, nie jestem dziwk.., nie jestem pustą bezradną dziewczynką. Poradzę sobie bez niej. Bijatyka, krzyk. Nie chciała wpuścić męża do domu. Musiałam coś zrobić. A gdy już wszedł, musieliśmy uciekać na górę i zamknąć drzwi na klucz. Dobrze, że wytrzymały jej kopy. Ehh.. Krzyczała, że jak ona nie może mieć Sarenki, to ja jej też nie będę miała, że powie jej kto jest jej ojcem, że powie jaką byłam córką. I już nigdy jej nie zobaczę (córeczki). Zaczęła też demolować świerzo zrobioną kuchnię. Mąż poradził, bym wezwała policje. Nie chciałam ale w końcu to zrobiłam. Chciałam wycofać się w trakcie ale było za późno, przyjechali. Nie złożyłam jednak zeznań. Odesłałam ich. Żałuję.
Wzięliśmy to, co się dało i wyjechaliśmy do jego rodziców 100 km od miejscowości, w której mieszkałam. Znalazła nas. Zrobiła wszystko, by jego rodzice mnie znienawidzili. Kolejna trauma. Opowiadała tak niestworzone rzeczy. Próbowałam się bronić, ale teściowa patrzyła na mnie z sarkastycznym uśmiechem i mówiła "matka uwierzy matce".
Teraz już mieszkamy sami, w nie swoim mieszkaniu ale jednak. Długo był spokój. Ale znów się zaczęło. Telefony, smsy, groźby że się zabije. Żąda odwiedzin wnuczki. Grozi, że pójdzie do sądu, że zgłosi fakt iż kiedyś próbowałam popełnic samobójstwo, że zabierze mi córcie. Że ją porwie, jeśli jej nie przywiozę. Nie wie jeszcze gdzie mieszkamy, ale szuka. wiem to od rodziny. Przysięgła że nas znajdzie. Nie uwolnie się od niej nigdy. Nie chcę stracić córeczki. Kocham ją bardzo a ona chce mi ją odebrać Sad tak się boję. Gdy widze, że do mnie dzwoni od razu wpadam w popłoch. Nie panuje nad sobą, nas strachem, gniewem, łzami. Powiedzcie. Czy ona może mi zabrać córkę?? Nie mam świadków. Nikogo. Jestem sama ze wspomnieniami. chciałam sądownie załatwić jej przebadanie przez psychiatrów ale babcia nie wyraziła zgody. Powiedziała "Ona nie jest chora. dajcie jej to, czego chce, zawieźcie dziecko a będzie spokój. Gdy podasz ją do sądu to rzeczywiście sobie coś zrobi a wtedy to będzie Twoja wina i nigdy Ci tego nie wybaczę"..
Nie jestem zdrowa. Widzę to. Jestem chorobliwie zazdrosna, często krzyczę, mam zmienne nastroje, zamykam się w sobie. Uderzyłam też nie raz mojego męża. I nikt nie może mi pomóc. On się stara. Mówi, że to nie moja wina, że to rozumie ale muszę iść do psychologa. A ja się boje, że wtedy zabiorą mi córeczkę. Tak mówiła matka. Nienormalnym zabierają dzieci.
Nie chce być zła dla człowieka, który jest taki dobry, który dba o nas jak może. Ale nie umiem normalnie rozwiązywać konfliktów. Nie znam sposobu na to. Znam tylko krzyk i agresję. Jestem zła. i nie zasługuję na szczęście. nie powinnam była się urodzić.

wybaczcie, że musieliście to czytać. Drugi raz opowiedziałam swoją historię. choć dużo pominęłam jest mi trochę lżej..odrobinę. nie ma jednak wybawienia.
_________________
Za to, że musiałam Cię urodzić...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 13:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witaj Iwono.

Opisalas bardzo trudne przejscia.

Mysle, ze znajdziesz tu pomoc. Pokonasz strach.
Najwazniejsze ze juz zrobilas pierwszy krok, jestes tutaj.
Wydaje sie ,ze zachowanie Twojej matki jest bardzo naganne , ale tu rozmawiac bedziemy o twoim problemie.
Nie niepokoj sie, jakos zrobilo sie tutaj pusto od 2 dni , ale lada moment wroca nasi specjalisci od pomocy i razem znajdziemy sposoby abys potrafila oprzec sie zadaniom matki, zebrac dowody napastowania Was, grozenia, nekania . Pozdrawiam serdecznie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
IwonaK



Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 15
Skąd: Słupsk

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 13:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziękuję.. Naprawdę. Nie powstrzymałam łez. Byłam z tym sama a teraz pojawiła się nadzieja. To zbyt wiele..
_________________
Za to, że musiałam Cię urodzić...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Nola



Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 55

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 14:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja uwazam choc nie jestem specjalista, to tylko moje skromne zdanie, ze powinnas odciac sie od niej i rodziny raz na zawsze, nie jest w stanie Cie znalezc w zupelnie innym miescie, musialaby wszystkie miasta w Polsce zjezdzic...
Dwa to ona jest potworem i to powinnas sobie zakodowac w glowie, jaka z niej matka? niszczy Cie od dziecka, zamienila Twoje zycie w koszmar!!! chcesz jej sie za to odwdzieczac?
Powinnas rowniez zglosic na policje to ze Ci grozi!!! ona Cie straszy? proba samobojcza do ktorej sama Cie popchnela? bylas wtedy niepelnoletnia, a ona co? byla w szpitalu psychiatrycznym przeciez? chodzila wieszac sie na strych!! masz swiadka przeciez masz brata, a i to ze byla w szpitalu chyba gdzies w papierach jest..powiedz jej to, od wlasnej broni zginie...Nikt nie ma prawa obwiniac Ciebie za poczynania Twojej "matki" ( mam na mysli babcie)
Duzym bledem bylo zamieszkanie po slubie z nia, nawet w kochajacych sie rodzinach sa konflikty kiedy mlodzi zamieszkuja z rodzicami...ale to jzu bylo minelo trudno, swiadkiem jest tez Twoj maz, mysle ze nie jest to mozliwe zeby sad oddal dziecko niezrownowazonej agresywnej babci a zabral rodzinie!!
Zglos na policje nekanie i grozby z jej strony, zmien nr telefonu i miejsce zamieszkania i nikomu z rodziny go nie podawaj...
to jest chore zeby corka musiala ukrywac sie przed "matka" dlatego policja powinna zrobic z nia porzadek!
przestan byc ofiara, przestan sie obwiniac o cokolowiek i za nic nie badz jej wdzieczna, bo jej celem niestetybylo i jest zniszczyc Ci zycie!!
Masz kochanego meza i coreczke, skup sie na nich, oni powinni byc dla Ciebie najwazniejsi!! a nie taki potwor ktory smie nazywac siebie "matka"
Przepraszam ale emocje u mnie jak to przeczytalam siegnely zenitu...
_________________
I suppose I could just walk away
will I disappoint my future
if I stay?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 14:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Iwona jesli Słupsk jest blisko Suwalk, to trafiajac do nas trafilas doskonale.
I co Ty wymysliłas z tym psychologiem? dziewczyno, kazda z nas tutaj jest albo po albo w trakcie terapii. I nie czyni nas to nienormalnymi!
Przeciwnie, dowodzi naszj sily i determinacji aby zmienic dotychczasowe nie najweselsze zycie- zmienic tkwiaca w nas bierna zgode na doznawanie przemocy w strachu przed... odpowiedz na to pytanie jest kluczem.
Niestety wyjscie z przemocy to proces bardzo trudny i dlugi. Potrzebna jest pomoc. Problem jest nie w czy isc na terapie, ale jak znalezc dobrego psychologa.
Musisz wyzwolic sie z uzaleznienia. Miec duzo sily aby powiedziec tej sytuacji stanowcze NIE. Sama nie dasz rady.
Jest malo a nawet nieprawdopodobne aby matka mogla ci odebrac dziecko. Oboje z mezem musicie w to uwierzyc.
A na pomoc i rady merytoryczne musisz poczekac na naszych znajacych sie na rzeczy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 14:24    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

poczekajmy na Echnatona, marasa, Dynamike..

Problem Iwony nie jest latwym problemem. Pozwolmy niech wypowiedza sie fachowcy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
IwonaK



Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 15
Skąd: Słupsk

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 14:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chciałam się odciąć. I zrobiłam to, nie dzwoniłam, nie pisałam. Ale ona wciąż siała zamęt. wszędzie. Opowiada ludziom i rodzinie, że moje dziecko było obsrane, brudne, głodne, że się nim nie zajmowałam. Że to ona je wychowała. A oni jej wierzą!! i twierdzą, że to ja jestem zła. Chciałam mieć kontakt z rodziną. Bardzo mi tego brakowało, byłam samotna przez tyle lat. Ale jej macki sięgnęły i tam. Widać chce, bym została sama i przyleciała do niej. Powtarza babci, że mam wrócić do domu, bo czeka na mnie tyle przestrzeni a ja się męcze gdzieś na stancji. Moje dziecko pewnie głoduje. Ehh.
Zmiana numeru.. myślałam o tym, ale to ją jeszcze bardziej rozjuszy. Ona idzie po trupach. a wyprowadza ją z równowagi wszelki opór. Wtedy wpada w jakiś amok i knuje. Kombinuje. Ehh. Chcę tylko żyć własnym życiem. Uwolnić się. A jednocześnie chciałabym sprawiedliwości. Jednak boję się iść na policję. Rodzina mnie zlinczuje. Bo to biedna, chora kobieta jest. Jeśli jednak to będzie jedyny sposób na uratowanie mojej córeczki, to zrobie wszystko. Bo widać ona szuka nowej ofiary. Chce kogoś uzależnić od siebie. Teraz czuje się niespełniona. Ale ja mojej córeczki w to bagno nie oddam. nawet na godzinę. Tylko czy sąd uwierzy mi, czy płaczącej schorowanej kobiecie, którą dzieci wykańczają? Jakie ja mam szanse w starciu z nią skoro tyle czasu jej się udawało?
_________________
Za to, że musiałam Cię urodzić...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 14:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chciałam mieć kontakt z rodziną. Bardzo mi tego brakowało, byłam samotna przez tyle lat. Ale jej macki sięgnęły i tam. Widać chce, bym została sama i przyleciała do niej.



............ pisze Iwona

degradacja , falszywa obmowa rzutajaca negatywnie na wizerunek ofiary , dzialania prowadzace do izolacji , braku przyjaciol itd, - to typowe dzialania przemocowe.
Mysle,ze z nami nauczysz sie rozumiec mechanizm przemocy.
Problemem jest gotowosc do zerwania zwiazku przemocowego. Pogodzenie sie z tym,ze wyjscie z przemocy czesto oznacza definitywne rozstanie ze sprawca. Sprawca, ktory nie umie jak sie okazuje funkcjonowac na normalnych nieprzemocowych zasadach.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 15:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tylko czy sąd uwierzy mi, czy płaczącej schorowanej kobiecie, którą dzieci wykańczają? Jakie ja mam szanse w starciu z nią skoro tyle czasu jej się udawało?

Iwona:
czy twoja matka potrzebuje innej pomocy od ciebie?
Czy zada opieki, pomocy finansowej, opieki w chorobie? czy zyej w nieodstatku, gdy ty np zyjesz w bogactwie?

Daze do ustalenia jak daleko mozesz miec powinnosci prawne wobec matki.
Iwona, do milosci, szacunku prawo nie zmusza.
Prawo jasno okresla powinnosci dzieci wobec rodzicow. I glownie dotycza one pomocy finansowej.

Prawo nie zmusza do utrzymywania roidznnych stosunkow, odwiedzin, spotkan itd.. z rodzicem.

Jednym slowem prawo nie reguluje sfery prywatnych kontaktow z najblizsza rodzina.

Rozumiem,ze twoj problem opiera sie na ogromnej potrzebie posiadania własnej rodziny.
Chcesz miec matke , ale matke taka jaka chcesz, o jakiej marzysz.
W rzeczywistosci nie rozni sie ten problem od naszych malzenskich- my tez chcemy aby nasz maz byl taki jak chcialbysmy., jakim czasem bywa w fazach miodowego miesiaca.
I dlatego latami nie umiemy odejsc, nie umiemu pogodzic sie z mysla,ze on jest jaki jest . Nie dobry , ale wlasnie zly, zaburzony.
o to walsnie tu jestesmy, to jest wlasnie podstawowy element wychodzenia z przemocy:
zrozumienie,ze ksiecia, dobrej mamy nie ma.
Ale jestemy my, nasze zycie, nasze dzieci. I ktos kto nam rujnuje to zycie.
Dalej decyzja nalezy do nas:
Nikt odpowiedzialny wono nie powie ci jaka decyzje masz podjac.
Podejmiesz ja sama.
My pomozemy ci spojrzec na Twoj problem z wielu stron. Ty sama wybierzesz te jedna wlasciwa. To nie stanie sie jutro.
Iwona sprawca jest osoba z problemem- ale to jego problem .
Ty jako uzalezniona od przemocy, jako jej ofiara masz tez problem: Twoj problem.
Jestes tutaj aby rozwiazac swoj problem.
Dramatem jest fakt,ze osoba ktora zrobila i nadal robi ci krzywde jest twoja matka.

Meza mozna wymienic , matke ma sie jedna.
Czasem cudowna, czasem chora, czasem ofiarna, wspomagajaca, dajaca nam nam radosc zycia i sile , czasem wymagajaca zdarza sie4 ze bardzo trudnej opieki.
Najwazniejsze sa jednak granice.
Twoja matka je przekracza.
Ty sama musisz nauczac sie je wyznaczac.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
IwonaK



Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 15
Skąd: Słupsk

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 15:07    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo dużo ostatnio czytałam na temat przemocy. Wiem już, jak nazwać to, co mi robiła. ale w mojej rodzinie wiemy to tylko ja i mój brat. Bo reszta uważa, że matka krzyczy bo jest trochę nerwowa. I nie ma z czego robić tragedii. Trzeba jej ustąpić, to będzie wszystko dobrze. Babcie uzależniła od siebie pozwalając jej mieszkać w swoim dawnym mieszkaniu. Babcia powiedziała mi wprost, że ona na starość chce mieć spokój, że to my (dzieci) odpowiadamy za matkę. To jest jej córka i ona musi jej bronić. A gdyby zrobiła coś przeciwko niej to matka by ją zjadła. Ojczyma uzależniła w ten sposób, że zajmuje się jego chorą na alzheimera matką. Tylko jak ona się zajmuje wiem tylko ja.
Każdy jest jej za coś wdzięczny. Ja byłam za to, że opiekowała się te 1,5 roku moją córeczką, gdy ja byłam na zajęciach. Po skończeniu studiów usłyszałam za to, że to ona skończyła studia bo gdyby nie ona..
Zniszczyła mnie. Mogę to powiedzieć wprost. Ale nie jej. Próbowałam, wiecie? Ale ona wszystkiego się wypiera. Robiła zawsze wielkie oczy i lamentowała "to ja Cie urodziłam, ja Ci tyłek przewijałam, latałam po lekarzach i w nocy nie spałam, wychowałam Ci dziecko a Ty mnie tak oczerniasz??" Oczywiście mówiła to najgłośniej jak się dało. Po czym była kolejna awantura, jak wyżej.
Jej teatrzyki: dzwoni do mojego brata, gdy on jest w pracy, dyszy w słuchawkę (dusi się?) i pada. Nie rozłącza się oczywiście. Po co to??? mogłabym wybaczyć, gdyby przyznała się do tego, co mi zrobiła, gdyby przeprosiła za te wszystkie lata, za brak mnie obecnie. Ale ona nigdy tego nie zrobi. Jest dumna i będzie grać. Ona jest idealna. tylko ona.
_________________
Za to, że musiałam Cię urodzić...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
IwonaK



Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 15
Skąd: Słupsk

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 15:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Laura
Moja matka jest chora od urodzenia. Na co tylko chce. I kiedy chce. To jest jeden ze sposobów jej manipulacji wszystkimi dookoła. Tak naprawdę, gdyby była aż tak chora, to czy miałaby siłę na te wszystkie awantury? Nie. Więc nie jest aż tak źle. Owszem ma rente chorobową. Ponoć na zwężenie aorty, ale nie pamiętam by trafiała z tego powodu do szpitala. To wszystko gra. gra na litość.
Na pewno nic jej nie brakuje. Mieszka w 300m domku jednorodzinnym, czerpie emeryture teściowej, swoją rentę i wypłate ojczyma. Mają samochód, piękne meble, piękne łazienki i sypialnie. Ja zostawiłam tam cały swój dobytek. Bo nigdy do ręki nie dostałam swojej renty rodzinnej po tatusiu. No i ogromny kredyt na kuchnię, który na sucho teraz musimy spłacać.
Jej nie chodzi o mnie. Jej chodzi o moją córeczkę.
_________________
Za to, że musiałam Cię urodzić...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 15:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rodzina mnie zlinczuje. Bo to biedna, chora kobieta jest

........................

pisze Iwona


Nie prawda. Nie tylko nie zlinczuje ale z ulga potraktuje okreslony lad.
Twoje obawy przed ew " linczem' najpewniej zostaly ci wtloczone do glowy , wynikaja z zaprogramowania Ciebie przez matke.
Matka jest chora kobieta. Jej zachowanie jest nieprawidlowe.
Masz prawo postawic temu tame.
Masz prawo i zerwac kontakt, masz prawo sama okreslic sposob i czestosc kontaktow z matka i i Twojej matki z wnuczka.
To jest Iwona Twoje prawo. I Ty sama bierzesz oidpowiedzialnosc za ustanowione przez Ciebie zasady.
Rodzina nie ma prawa narzucac ci swoich regul. Jesli bedzie probowala: i tu tez trzeba bedzie umiec postawic granice.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 15:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

jej nie chodzi ani o Ciebie ani o twoja coreczke, jej chodzi o kontrolowanie was wszystkich.
Tego typu osoby nie sa zdolne do uczuc.
Czyli jest w porzadku:
matka nie wymaga twojej bezposredniej opieki i troski.
czywiscie,ze choroby matki sa teatrem.
Znamy to , znamy.

Iwona- masz prawo zyc swoim zyciem. Swoim, meza i coreczki. masz prawo wyslac kwiaty cioci na imieniny, jesli zaprosi- posjc na 15 min/ do pierwszej nieprzyjemnej uwagiczy dygresji/
Masz prawo odwiedzic matke raz w miesiecu a nawet raz na pol roku, a nawet raz na 3 lata .. do chwili pierwszej nieprzyjemnej dygresji.

masz prawo powiedziec : Mamo, gdy bede do ciebie potrzebowala - zadzwonie sama.- powiedzmy raz w miesiacu zapytam ciebie o twopje zdrowie. Masz prawo powiedziec:
Nie zycze sobie zadnych uwag , zadnych naciskow. / ale i rowniez niechcianych wizyt/
Masz prawo i chyba koniecznosc mowienia Nie.
Ze sprawca przemocy nie rozmawia sie o przemocy.
Bo jest to bezcelowe.
Ze sprawca przemocy wlasciwie o niczym sie nie rozmawia- w sytuacji , gdy sprawca nie chce przyjac do swojej swiadmosci,ze swoim zachowaniem krzywdzi: wlasciwie nie ma o czym rozmawiac. O czym w sensie o osobistych sprawach. Mozna o pogodzie, o lekach , i pelna zona - twarde granice nie przekraczania twojej sfery osobistej.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
laura52



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 400

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 15:42    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak naprawdę, gdyby była aż tak chora, to czy miałaby siłę na te wszystkie awantury? Nie. Więc nie jest aż tak źle. Owszem ma rente chorobową. Ponoć na zwężenie aorty, ale nie pamiętam by trafiała z tego powodu do szpitala. To wszystko gra. gra na litość.
........... pisze Iwona

To nie jest gra na litosc. Zle okreslenie.
To jest jeden ze sposobow skupiania uwagi na sobie. Ten typ przemocowca potrzebuje pelnego, calkowitego skupienia uwagi otoczenia na sobie . Stosuje w tym celu szereg manipulacji - choroba jest jedna z nich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
IwonaK



Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 15
Skąd: Słupsk

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 16:05    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziękuję Ci Lauro. Wiem, że moje problemy są mniejsze. Bo gorzej być żoną kata. Ja już się wymknęłam z domu. Fakt, po mału staje na nogi, ale chyba w końcu się uda?
Żałuję, że nie trafiłam tu wcześniej. Ale i nie szukałam rozwiązania. Uważałam, że tak ma być.
Czy aby skorzystać z bezpłatnej wizyty u psychologa i z jakiegoś wsparcia, trzeba zgłosić na policję że jest się ofiarą przemocy?
Bo wszystko, co przeszłam zostawiło ślady. Okropne. Walcze ze sobą, ale sama nie dam rady. Teraz kiedy wiem, że nie zabiorą mi przez to córeczki, mogę szukać pomocy u lekarza. Nawet powinnam.
Choć lęk pozostaje. Jeśli dojdzie do sprawy o ustalenie widzeń z wnuczką a matka dowie się, że byłam u psychologa, to nie omieszka wykorzystać tego przeciwko mnie.
Lęki zawsze pozostaną.
_________________
Za to, że musiałam Cię urodzić...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum na temat przemocy w rodzinie Strona Główna -> Forum ogólne o przemocy w rodzinie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group