 |
Forum na temat przemocy w rodzinie Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" IPZ PTP www.niebieskalinia.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fifi81
Dołączył: 30 Cze 2008 Posty: 2
|
Wysłany: Pią Lip 04, 2008 1:14 Temat postu: Problem "normalnych" ludzi |
|
|
Nie wiem od czego zacząć. Czytam forum od kilku dni i odnajduję w nim wiele ze swojego życia. Czuję się samotna ze swoim problemem, ale nawet czytając posty dotyczące innych ludzi, jest mi lepiej. Tu powinnam zacząć swoją historię, ale mam taki natłok myśli w głowie, że nie wiem od czego zacząć.
Mojego męża poznałam w liceum, to nie był łatwy związek, burzliwy. Bardzo go kochałam, kocham nadal. Przed ślubem było kilka ostrych kłótni, po których się rozstawaliśmy, ale zawsze do siebie wracaliśmy. Powody były różne: zdrady (z jego strony - byłam jego pierwszą poważną dziewczyną i pewnie chciał zobaczyć jak jest z kimś innym). Nasze kłótnie były już przed ślubem coraz bardziej agresywne. Raz uderzył mnie w twarz, wytłumaczył to później, że tak bardzo płakałam, że chciał mnie uspokoić. Zostawiłam go. Po kilku tygodniach pogodziliśmy się. Później w kłótniach były szarpaniny, wyzwiska, obelgi. Mając 20 lat miałam tak zniszczoną psychikę, że próbowałam się zabić. Wtedy też mnie zostawił. Z perspektywy lat myślę, że wołałam go o pomoc tym, że chciałam być dla niego ważna. Zostawił mnie, ale przynajmniej nauczyłam się tym, że obojętnie co się stanie życie jest zbyt piękne by kończyć je samemu. Nigdy nie wiadomo co wydarzy się jutro. I tak w kółko godziliśmy się na rok i na kilka miesięcy rozstawaliśmy. Po studiach zamieszkaliśmy razem (właścicielem mieszkania jest moja mama, ale teściowie wspomogli znacznie finansowo remont). Potem był ślub, na wyraźne naciski teściów, bo bez ślubu tak przecież nie wypada. Zawsze wyobrażałam sobie, że to najwspanialszy dzień w życiu każdej kobiety. Mój taki nie był, nie było romantycznych oświadczyn, nie było pierścionka, wesela... formalność dla rodziny. Wytłumaczyłam sobie, że za to mam poczucie bezpieczeństwa itd. Tydzień przed ślubem mąż zrobił kolejną z wielkich awantur, rzucił o ścianę moją torebką (tak że zostały dziury w ścianie), nawet nie pamiętam o co. Wtedy wydawało mi się, że trzeba się pogodzić, bo ślub. Wcześniej przepraszał za swoje zachowania, potem już nie, poporostu zaczynał się do mnie odzywać i to było pogodzenie się. I później znowu kilka miesięcy sielanki, przerywanej drobnymi, normalnymi sprzeczkami, i przychodził kolejny kryzys. Tylko, że nasze kryzysy są coraz gorsze. Zdarzały się sytuacje, że groził, że wyrzuci mnie przez balkon, albo psa. Groził mi drewnianym kijem, kilka razy dostałam w twarz, szarpał mną tak że zostawały mi straszne siniaki na rękach (aż wstyd mi było chodzić do pracy), szantażował że wyrzuci moje pamiąti po ojcu, że pójdzie do moich schorowanych dziadków powiedzieć jaka jestem chora psychicznie. Do tego te wszystkie obelgi i słowa, które bolą bardziej niż uderzenie. Pół roku temu po ostrym konflikcie rozmawialiśmy i uzgodniliśmy, że nie mogę go denerwować, kiedy widzę że jest wzburzony, że mam się wycofać to nie będzie dochodziło do takich sytuacji. Zastosowałam się. Było dobrze. A teraz k... co? Od 4 dni nie rozmawiamy ze sobą. Powód kłótni błachy, ale od słowa do słowa przerodziło się to w wielką awanturę. Znowu były groźby, że mi ryj rozkwasi itp, ale teraz wiem jak się zachować, zamykam się w drugim pokoju i nie odzywam, nie prowokuję. Powiedział, że to że jestem jego żoną jest dla niego największą obelgą, kiedy poprosiłam, żeby nie używał obelg wobec mojej osoby. Powiedział, że nie żałuje że mnie zdradzał. Powiedział, że jestem gruba. To strasznie boli. Oczywiście straszył mnie rozwodem, ale po dwóch dniach stwierdził, że tak mu jest wygodnie. On ma bardzo silny charakter, ja nie. Nie umiem sobie z tym poradzić, od 4 dni chodzę jak zombie. Dzisiaj już zaczął się do mnie odzywać. Pokazałam mu to forum, chciałam żeby zrozumiał co robi, ale on uważa że to moja wina, że to ja wywołuje kłótnie, a potem to idzie jak lawina. Wyśmiał to wszystko co jest tu napisane, powiedział, że to on jest ofiarą. Żeby nie kontaktować się z nim bezpośrednio piszę mu wszystko na kartkach, żeby się nie zaostrzać sytuacji. Próbowałam namówić go na jakąś wspólną terapię, ale to ja jestem psychiczna i mam się leczyć. Określił nasz związek: on - inteligencja, ja - patologia. Nawet nie wiem jak mogłabym mu kazać się wyprowadzić. Nie mówię nic mamie, bo naprawdę ma ciężkie życie i nie chcę jej denerwować. Powiedziałam siostrze, wysłuchała mnie, ale stwierdziła, że i tak się pogodzimy ( w końcu zawsze tak było).Nic już nie wiem... Kiedyś myślałam, że "normalnych" ludzi takie rzeczy nie dotykają. Oboje mamy wyższe wykształcenie, dobre prace, ładne mieszkanie, możliwości... Nie wiem czego brakuje:( |
|
Powrót do góry |
|
 |
dynamika Wolontariusz NL

Dołączył: 16 Lip 2006 Posty: 741
|
Wysłany: Pią Lip 04, 2008 1:20 Temat postu: Re: Problem "normalnych" ludzi |
|
|
Witaj na forum, to jest dokladnie forum dla Ciebie, zostan na tym forum na troche, nie zniechecaj sie. Na wszystko co tu opisalas jest wytlumaczenie, postudiuj temat, poczytaj polecane ksiazki na temat przemocy. Zaslugujesz na dobre traktowanie, zawsze o tym pamietaj.
pozdrawiam,
P. _________________ "Sukces mierzy sie tym jak wysoko dolecisz kiedy odbijesz sie od dna" General George Patton Jr. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Fifi81
Dołączył: 30 Cze 2008 Posty: 2
|
Wysłany: Pią Lip 04, 2008 1:27 Temat postu: |
|
|
Od czterech dni każdy wieczór spędzam na tym forum. Czytam i czytam, bo to mi pomaga. Wcześniej nie mogłam się doczekać kiedy zaczniemy ze sobą rozmawiać po kłótni, a teraz boję się, że zaczniemy. Boję się, że znowu nic nie zmienię, że nie przeprosi, że nie zrozumie, a ja znowu przejdę z tym do porządku dziennego. Próbowałam nawet szantażu, że pójdziemy oboje na jakąś terapię, żeby ktoś spojrzał na to z boku, na zimno, bo jeżeli nie to się nie pogodzimy. Kazał mi złożyć pozew do sądu:( |
|
Powrót do góry |
|
 |
gigi31
Dołączył: 18 Kwi 2008 Posty: 893
|
Wysłany: Pią Lip 04, 2008 8:34 Temat postu: |
|
|
Fifi ja mam podobnie nawet bardzo ....moja historię opisałam ci na wiadomosci prywatnej .... |
|
Powrót do góry |
|
 |
laura52
Dołączył: 08 Sie 2006 Posty: 400
|
Wysłany: Pią Lip 04, 2008 12:23 Temat postu: |
|
|
Witaj .
I rozpocznij przygotowania do walki.
Warto ja przejsc. Jest ciezko, ale warto. |
|
Powrót do góry |
|
 |
Echnaton Moderator - Współpracownik NL konsultant ds. prawa i procedur

Dołączył: 15 Lis 2006 Posty: 6110 Skąd: Suwałki
|
Wysłany: Sob Lip 05, 2008 18:51 Temat postu: |
|
|
Zanim cokolwiek przeczytasz pomyśl o tym co to jest miłość...
Miłość to patrzenie w tym samym kierunku,
wspólne przezywanie szczęścia ale i kłopotów,
to wzajemny szacunek i wspieranie siebie w trudnych i złych chwilach,
to cieszenie się sobą i ofiarowanie siebie tej drugiej osobie.
A do tego dodaj też słowo dom:
Dom to miejsce, w którym nie wstydzimy sie chodzić w krótkich spodenkach i miejsce do którego tęsknimy z pracy, z wycieczki, z delegacji...
Pomyśl czy w Twoim związku jest miłość, a jeśli jest czy mieszka ona w domu? _________________ „lepiej zapal świecę, niż byś miał przeklinać ciemność” |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|